W poprzednim tekście wspomniałem o swoich inwestycyjnych przygodach na rynku Forex w 2022. Moja aktywność na tym rynku motywowana była chęcią zwiększenia dywersyfikacji walutowej w obliczu wyraźnie większych ryzyk geopolitycznych i makroekonomicznych.
W pierwszej części wniosków skupiłem się na tym, że szufladkowanie pozycji, czyli przypisywanie pozycjom innych zasad inwestycyjnych (np. przez podział na pozycje długoterminowe i spekulacyjne) ma swoje pułapki i ograniczenia. Pułapki wiążą się z faktem, że pozycje mogą wbrew oryginalnym intencjom inwestora przemieszczać się z jednej szufladki do drugiej. Ograniczenia wiążą się z tym, że włożenie pozycji do odpowiedniej szufladki nie gwarantuje, że inwestor będzie w stanie zdyscyplinowanie stosować dla nich odpowiednie zasady inwestycyjne.
Włożenie moich pozycji na rynku Forex do szufladki „zabezpieczenie aktywów denominowanych w PLN” nie dało mi nieograniczonej zdolności tolerowania obsunięć na tych pozycjach (co z finansowego punktu widzenia było korzystne). O ile szufladkowanie nie zadziało w 100% to muszę przyznać, że zadziałało. Z punktu widzenia nominalnej ekspozycji były to największe pozycje jakie kiedykolwiek otwarłem. Pozycje te stworzyły największe jednostkowe straty jakie zanotowałem w 2022 roku – o rząd wielkości przewyższające straty na innych pozycjach (przy niewielkiej tolerancji na ryzyko nie dopuszczam do istotnych strat). Dlatego uważam, że szufladkowanie i podobne tricki mentalne mogą być pomocne w przezwyciężaniu niektórych ograniczeń wynikających z profilu emocjonalnego: np. skrajnie niskiej tolerancji na obsunięcia.
Sytuacja, w której nagle zarządzałem relatywnie dużymi pozycjami (rząd wielkości większymi niż największe pozycje na rynku akcyjnym) przypomniała mi bardzo ważną zasadę dotyczącą wielkości pozycji. Chodzi o to, że nagłe, istotne zwiększenie wielkości pozycji może stworzyć dla części inwestorów (z niską tolerancją na ryzyko) spore problemy emocjonalne bo istotnie zwiększy rozmiar nominalnych obsunięć. Jeśli jakiś inwestor dochodzi do wniosku, że inwestuje zbyt ostrożnie, że zbyt asekurancko określa wielkość pozycji to moim zdaniem lepszym rozwiązaniem będzie stopniowe zwiększanie ich wielkości niż nagły, duży skok.
Wielu inwestorów przekonało się, że na rynku istnieje coś takiego jak smaczne kęsy zbyt duże by je pogryźć. Mam na myśli przemyślane z fundamentalnego punktu widzenia pozycje, których wielkość okazała się dla inwestora zbyt duża by mógł przetrzymać obsunięcia na nich. Warto podkreślić, że to normalne, że inwestorzy zwiększają wielkość pozycji jeśli dostrzegą rynkową sytuację z wyjątkowo korzystną relacją ryzyko/potencjalny zysk i gdy mają duże zaufanie do swojej analizy. Pozycje z dużym przekonaniem inwestora powinny odpowiadać za dużą część zysków portfela. Jednak określając wielkość pozycji inwestor musi pamiętać o swojej tolerancji na obsunięcia bo niemożliwa do udźwignięcia pozycja może zmarnować najlepszą analizę inwestycyjną.
Wspominałem już, że moja aktywność inwestycyjna jest bardzo mocno skoncentrowana na GPW. Uważam, że jest to rynek, na którym w miarę zdyscyplinowany, w miarę rozgarnięty i w miarę pracowity inwestor może stworzyć sobie trwałą przewagę. Oznacza to, że moją aktywność na rynku Forex w 2022 można uznać za przejaw turystyki inwestycyjnej.
Z moich doświadczeń wynika, że głównym powodem turystyki inwestycyjnej jest FOMO czyli strach przed pozostaniem na peronie, strach przed zignorowaniem okazji. Myślę, że to FOMO jest odpowiedzialne za miliony wycieczek na rynek kryptowalut, NFT czy akcji memowych, które w 2020 i 2021 zorganizowali sobie inwestorzy z rynków akcyjnych. „Inwestorzy akcyjni” nie mogli już znieść czytania o super-łatwych kosmicznych zyskach, które „wykręcali” inwestorzy na tych alternatywnych rynkach.
Wskazałbym trzy podstawowe zagrożenia związane z turystyką inwestycyjną. Jest to z reguły drogie przedsięwzięcie: inwestycyjny turysta ponosi relatywnie wysokie koszty transakcyjne. Inwestycyjny turysta bardzo często jest też jednym z najmniej rozgarniętych graczy przy stole – co jest zrozumiałe bo inwestuje na nowym, nieznanym sobie rynku. Bardzo często przenosi jednak pewność siebie i zaufanie do swoich decyzji ze swojego oryginalnego rynku. Moja intuicja sugeruje, że trzy powyższe czynniki tworzą bardzo niebezpieczną dla wyników portfela mieszankę.
Na rynku Forex w 2022 nie byłem tylko inwestycyjnym turystą, byłem także makro turystą. W żargonie inwestycyjnym makro turysta to inwestor, którego strefa eksperckiej wiedzy nie obejmuje analizy makroekonomicznej czy geopolitycznej, który decyduje się na otwarcie dużych pozycji na podstawie swojej (z reguły wybrakowanej i zrobionej na szybko) analizy sytuacji makroekonomicznej czy geopolitycznej. To na przykład inwestor dobrze sobie radzący w segmencie średnich i małych spółek na GPW, którego przekonuje narracja o tym, że „scenariusz turecki” jest najbardziej realnym scenariuszem rozwoju sytuacji ekonomicznej w Polsce i który w oparciu o to przekonanie otwiera krótkie pozycje na złotym.
Mój podstawowy problem z rynkową analizą makroekonomiczną polega na tym, że w niemal każdej sytuacji dwóch rozgarniętych, kompetentnych, nie zdradzających objawów szurowstwa, potrafiących zgrabnie budować narracje analityków posiadających przeciwstawne opinie makroekonomiczne (na przykład „scenariusz turecki w Polsce” vs „Polska bezpieczną przystanią”) jest w stanie przekonać mnie do swoich poglądów. Tak samo jest zresztą z makro-opiniami na temat rynku (na przykład hossa na ścianie strachu vs powrót do październikowych dołków).
Może to być efekt mojego osobowości – mam skłonność do posiadania słabych opinii, do których nie jestem mocno przywiązany. Może to być konsekwencja tego, że segment makroekonomiczny idealnie nadaje się do budowania przekonywujących, atrakcyjnych intelektualnie narracji.
Jestem świadomy pułapek związanych z makro-spojrzeniem na rynek i unikam otwierania pozycji opartych o przekonanie, że rynek czeka hossa czy bessa. Ocena scenariuszy reakcji kursu spółki na właśnie opublikowaną cenotwórczą informację wydaje się mi dużo atrakcyjniejszym obszarem analizy. Myślę, że w konkretnym przypadku pozycji na rynku Forex kluczową rolę odegrały kwestie związane z emocjonalnym ładunkiem „scenariusza tureckiego” i dlatego pozwoliłem by analiza makroekonomiczna (w dodatku nie moja własna) zdecydowała o konkretnych transakcjach.
Z przenoszeniem indywidualnych doświadczeń inwestycyjnych na blogowy esej związany jest problem wynikający z faktu, że to doświadczenia konkretnego człowieka o konkretnym profilu emocjonalnym i intelektualnym. Nie można z nich wyciągać uniwersalnych lekcji. Mam jednak nadzieję, że mogą się przydać innym inwestorom w dostrzeżeniu destrukcyjnych tendencji w ich aktywności inwestycyjnej.
Wszystkim czytelnikom życzę udanego 2023 roku na rynkach. Oby był przynajmniej równie dobry co poprzedni.
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.