Ciekawej wolty dokonały nam WIGi w ostatnim kwartale, aż wypadałoby głośno zapytać: co się właściwe stało?
To w zasadzie może powinno być jakieś podsumowanie całego roku, choć tak naprawdę nie ma się nad czym za długo rozwodzić: bessa utoczyła nam krwi, dzięki czemu nabraliśmy nowych doświadczeń w zamian za nasze pieniądze („chwilowo pożyczone rynkowi” jak mawiał jeden mój znajomy). Tyle że właśnie ostatni kwartał może być dobrą soczewką do obejrzenia całości.
Jeszcze w kwartale trzecim tego roku byliśmy pariasami światowych giełd. Sam na naszym twitterze podrzucałem statystyki, z których czerwono na białym wychodziło, że w okresie 3 lat WIG stracił najwięcej ze wszystkich giełd świata. I oto w październiku stał się cud, nad którego naturą warto się chwilę pochylić, a być może powie nam to coś więcej o przyszłości.
Aby to zrobić przydałby się wykres. Wrzuciłem więc na tapetę WIG20 oraz dla porównania węgierski BUX i jako tło wydarzeń DAX plus S&P500 (biały), a dodatkowo wielce mówiące zmiany kursu USD do PLN:
W Polsce bessa rozpętała się najszybciej (od tego momentu zaczyna się ów wykres), sam jej przebieg miał już potem mniej więcej podobne ścieżki wszędzie, choć to z BUXem spletliśmy się najbardziej. Newralgiczna zapaść w lutym, czyli w dzień ataku Rosji na Ukrainę, ustanowiła formalnie techniczną bessę, wybijając WIG20 poniżej poziomu minus 20% od szczytu hossy.
Ciekawe jednak, że nie wiemy kiedy zaczęła się pełnowymiarowa bessa fundamentalna. W jakiś sposób ułomny wskaźnik techniczny w formie 20% spadku od szczytu staje się więc nieco bardziej uniwersalnym jej miernikiem. Przecież ani GUS, ani rząd, ani GPW, czy jakakolwiek inna instytucja nie ogłaszała nastanie bessy. To więc bardziej kwestia umowna między inwestorami (wzmocniona opiniami komentatorów).
I szło tak wszystko zgodnie w dół, przynajmniej z BUXem, aż do dnia, gdy obudziliśmy się oblani kubłem lodowatej wody. Była nim wiadomość o możliwości obłożenia spółek giełdowych dodatkowymi podatkami w ramach wizji nazwanej „plan Sasina”. Idealnie widać na wykresie jak dzięki temu „genialnemu” planowi stoczyliśmy się w dół najniższej z indeksów, do owej roli pariasa.
Pojawienie się jednak dołka w październiku dotyczyło już wszystkich omawianych indeksów, tylko u nas jakby „bardziej”. Od dołka pojechaliśmy w górę niemal miesiąc idealnym ściegiem, bez żadnych korekt, ku niedowierzaniu wielu, że tak się nad Wisłą da. Nasze tempo wzrostów było nieprawdopodobnie szybkie, choć sam kierunek zbiegał się z tym, co robiła reszta.
Znaczącym wyjaśnieniem służy tu przebieg kursu USDPLN. Wszystko to się bowiem zaczęło w październiku od nagłego zwrotu dolara, zaznaczonego fioletową kreską. Jego siła do tego momentu wysysała kapitał ze świata, a nagła zmiana trendu na spadkowy uwolniła moce, które dały napęd wszystkim indeksom. Można więc tradycyjnie przyjąć, że to zagranica wróciła do złotego i do GPW, całkiem zresztą w trafnym momencie, choć może tę trafność to sami sobie po prostu zapewnili.
No i proszę jak szybko uleciały miesiącami powtarzane zaklęcia: po co zagranicy ryzyko inwestycji w państwo przyfrontowe, skłócone ze światem, wypięte na UE i jej miliardy, z chaosem w wymiarze sprawiedliwości i podatkach, dojarką w postaci spółek Skarbu Państwa, wysoką inflacją, niewydolnymi instytucjami itd.? A, do tego obrazu dzikiego Wschodu dopiszmy jeszcze przecież Węgrom serdeczną przyjaźń z Putinem i walącą się gospodarkę, która przeszła na system limitów w sprzedaży podstawowych środków.
Czy brzęk pieniądza tradycyjnie zabił te wszystkie dylematy moralne? No wszystko możliwe. Choć przecież gdyby chciano znaleźć żelazne alibi dla wsparcia tej inwestycji na wschodnich rubieżach, to przecież mogli swoje ryzyko uzasadnić jednym z najniższych w świecie wskaźników C/Z, dobrymi wynikami wielu spółek, dającą sobie nieźle rady gospodarką, nadal funkcjonującymi powiązaniami z UE czy wreszcie perspektywą możliwej zmiany układów po wyborach za rok.
A może jednak liczył się tylko szybki zysk na wygłodniałym i zdesperowanym rynku, który czekał aż ktoś zatrzyma to szaleństwo podaży? Udało się, i wielu krajowych inwestorów nie mogło przy tym rajdzie nie skorzystać z okazji, rynek był już wysuszony jak gąbka i wydrenowany z nadziei, a tak szybkie pociągnięcie przywraca przecież wiarę i otwiera skarbonki. Być może kolejna fala korekty pokaże, czy nieoczekiwana siła popytu to podpieranie patykami od dołu żeby zakończyć trwającą dystrybucję, czy może rzeczywiste przebudzenie mocy, którą teraz podtrzymuje polska husaria.
Jeśli spojrzeć na zmiany kursów spółek, to ten rajd wydaje się był jednak fundamentalnie uzasadniony. Najpierw liderem został CDProjekt, niczym Feniks z popiołów, pchany skupem akcji i kolejką dobrych wiadomości. Potem pałeczkę przejęły banki, które pomimo wakacji kredytowych i problemów frankowych potrafiły zarobić krocie na wzrostach stóp. No a w trzeciej rundzie WIG20 dociągnęły do szczytu państwówki kopalniane, czyli JSW (+70% w 3 miesiące) i KGHM (+52%).
Ciekawostka: z 4 pokazanych wyżej indeksów tylko S&P 500 nie wszedł jeszcze w techniczną hossę.
Główną narracją straszącą u progu nowego roku jest potencjalna recesja w USA i innych wiodących gospodarkach. Tylko to nadal jeszcze powstrzymuje fundusze wszelkiej maści przed zdjęciem blokad z przycisków ‘buy’. Bez tego i nasze WIGi wyżej nie pociągną. Ale i tak wchodzimy w 2023 z lepszym wynikiem niż jeszcze jesienią można było się obawiać.
Lukratywnych inwestycji w 2023!
—kat—
2 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Wszystkie opisane wyżej "dylematy moralne" były – w dużej mierze (bo i nasi umiłowani przywódcy zapewniają gospodarce wiele doznań) – pochodną wieloletniej narracji medialnej prusko-moskiewskiej o "dzikim wschodzie UE". Chwilowo te stalowe szczęki z dwóch stron oraz jazgot naszych najlepszych przyjaciół zza Odry (takich lepiej nie mieć niż mieć) ustał, bo ich sojusz się "nadwerężył", więc korzystajmy….. 😉
Te wszystkie oceny Polski te często wybór jak zwykle subiektywny 😉