W filmie Pi, Darena Aronofsky’ego Max Cohen próbuje zrozumieć matematyczne zasady rządzące światem. A jeśli światem to również rynkami akcji, które jak sam mówi to żywa sieć, wielki organizm składający się z milionów uczestników.
Giełdę również da się opisać za pomocą wzorów matematycznych, są na wyciągnięcie ręki. Ukryte wśród cyfr.
Można się zastanawiać, czy film Aronofsky’ego jest głęboki czy też jest wyłącznie zręcznym kuglarstwem (jak kilka innych jego filmów), niemniej przekonanie jego bohatera, genialnego matematyka o tym, że rynki powinno dać się opisać za pomocą wzorów, nie jest niczym oryginalnym. Wielu inwestorów wciąż poszukuje formuł, formacji, kształtów, zachowań, związków przyczynowo-skutkowych. Należał do nich Charles Dowa, który próbował stworzyć teorię rynkową, Ralph Elliott, który – jak mawia anegdotka – obserwując fale morskie odkrył falową strukturę rynku, Williama Ganna, ze swoim naiwnie rysowanym kwadratem liczb oraz wielu, wielu innych, znanych i nieznanych poszukujących porządku. Klucza do zrozumienia rynków.
W gruncie rzeczy do tej kategorii należy również wielu współczesnych quantów szukających związków w seriach danych, choć w tym wypadku istotne jest również to, że wielu z nich ma świadomość możliwej losowości i przypadkowości tych związków. Podchodzą więc do swoich odkryć ze sceptycyzmem. Nieco na zasadzie – odkryliśmy pewne relacje między rynkiem bawełny oraz zachowaniem pingwinów, spróbujmy pohandlować na tej podstawie, choć prawdopodobnie to tylko przypadkowy związek.
Z rozbawieniem – ponownie – przeczytałem niedawno jakąś dyskusję, w której ktoś zrobił eksperyment, w którym grupie traderów pokazywał prawdziwe wykresy, oraz wygenerowane losowo i mieli ocenić, które z nich są realne, a które nie. Ponieważ nie byli w stanie tego zrobić, zakrzyknięto triumfalnie „i co technicy, mówiliśmy, że to ściema”.
No cóż. Ta dyskusja trwa przynajmniej od lat osiemdziesiątych. Co więcej pewnym odłamem tej dyskusji jest podejście – może i przebiegi cen akcji są losowe, może trendy są przypadkowym szumem, ale dopóki serie danych układają się w te trendy i zaskakująco często się pojawiają, próbujmy na nich podstawie pohandlować. Jeszcze inni dokładają – właśnie dlatego skoncentrujmy się na zarządzaniu ryzykiem. Do tej grupy należał choćby Ed Thorp – wcześniej zajmujący się – blackjackiem czy Norman Packard wraz Doynem farmerem – próbujący wykorzystać na rynkach swoje umiejętności, które wcześniej zdobyli w kasynach.
Ponadto przekonanie o losowości przebiegów cen zdaje się, że oznaczałoby uznanie, że trendy w ogóle nie mają miejsca. Gospodarki nie poruszają się w cyklach, trendy nie występują, nie ma niczego. Świat jest złudzeniem.
W każdym razie przekonanie o istnieniu, bądź nie istnieniu pewnego porządku prowadzi część uczestników rynku do budowania systemów, wzorów i modeli, które pozwalają choć częściowo zrozumieć ten skomplikowany świat. Wielu z nas jest przekonanych, że właśnie dlatego, że jest on tak bardzo złożony, nie wypada wręcz stosować prostych technik w rodzaju „kupię po przecięciu średniej”. Poważny system powinien zawierać dziesiątki parametrów, warunków, filtrów, żeby jak najpełniej odzwierciedlić to co wydaje nam się na temat zachowania rynku. Konstruktorzy systemów i modeli, wiedzą do czego to prowadzi – do świetnych systemów i modeli opisujących DOTYCHCZASOWE wydarzenia, i absolutnie wykładających się w krótkim czasie po wdrożeniu. Dodatkowo, dochodzi problem z naszą wiedzą dotyczącą tego, co tym razem zawiodło. Zbyt duża liczba składowych i parametrów sprawia, że w zasadzie trudno nam powiedzieć dlaczego nasz model generuje takie, a nie inne wyniki. A jeśli dodatkowo te wyniki są zaskakujące – znacząco odbiegają od naszych oczekiwań, to mamy dylemat matematyka z filmu Pi – zaufać tym wynikom, czy szukać gdzieś błędu, bo przecież to niemożliwe, żeby taki wynik został wygenerowany.
Nie oznacza to, że nie warto poszukiwać, tworzyć kolejnych modeli, stawiać różnego rodzaju hipotez, niemniej jeśli jesteśmy indywidualnym graczem musimy zadać sobie pytanie – czy posiadamy odpowiednie zasoby. Zarówno czasowe, sprzętowe, jak i intelektualne. Czy też będziemy poszukiwać nieustannie naszego klucza do rynków, a tym samym nie będziemy dokonywać transakcji, bo jeszcze wszystkiego nie zrozumieliśmy.
Może więc wyborem dla indywidualnego, przeciętnego gracza lub inwestora jest maksymalne uproszczenie, którego skrajną formą jest podejście „kup i trzymaj”?
Spróbuję w kolejnym wpisie zastanowić się nad konsekwencjami upraszczania.
[Foto: Kadr z filmu Pi, 1998]
3 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Skrajnosci nalezy unikac, dlatego do tego kup i trzymaj nalezaloby cos dolozyc – jakies uzasadnienie oparte na odrobinie wiedzy i doswiadczenia.
Przy czym tu rowniez nalezy uwazac, zeby nie popasc w druga skrajnosc, czyli nieustanne tworzenie narracji, bo to jest to samo, co dokladanie kolejnych wskaznikow na wykresie. W tym gaszczu wyjasnien (spekulacji – tak, siak, inaczej), jak w gaszczu "wyrafinowanych" wskaznikow czlowiek w koncu gubi ta wlasciwa sciezke i kierunek i albo traci pieniadze, albo okazje.
Sam sie na tym nieustannie lapie, mimo ze czlowiek troche juz siedzi na rynku… Dlatego tak wazne jest prowadzenie zapiskow, wracanie do nich i przypominanie sobie pewnych glownych zalozen, kiedy uswiadamiamy sobie, ze zaczynamy "tworzyc" i przesadnie komplikowac. Warto tez wziac dwa glebsze oddechy i przypomniec sobie starego Indyka.
No i będę musiał przemysleć część tekstu 🙂
Tak dokładnie tak jest. Skrajności nie sprzyjają sensownemu działaniu – i to można zastosować do wielu naszych aktywności.
Co do kup&trzymaj – tak, ale często widzę, ze daje się tu znak równości pomiędzy pojedynczymi spółkami czy wąskim indeksem (np. CD Projekt, WIG20) a bardzo szerokim rynkiem (np. S&P 500, czy wręcz MSCI ACWI). To zupełnie różne rzeczy, inne ryzyko. Żeby S&P 500 czy MSCI ACWI "zbankrutowało" musiałby wydarzyć się przysłowiowy koniec świata. Jak mawia klasyk – to nie problem, bo ten wydarzy się i tak tylko jeden raz. 🙂
Co do wzorów i modeli – osobiście mam przekonanie, że te bazujące na ludzkich zachowaniach (np. momentum/trend) będą obecne zawsze.