Wczorajsze wystąpienie prezesa Rezerwy Federalnej w amerykańskim parlamencie dobrze koresponduje z ostatnią konferencją kończącą posiedzenie FOMC. Prezes Fed ma pełną świadomość, iż bank centralny nie może wpłynąć na wiele zmiennych, które stoją za wzrostem cen i nie ma narzędzi, by ograniczyć napięcia np. na rynku surowców. Ma jednak narzędzia, by pchnąć gospodarkę w recesję i doprowadzić do zakończenia galopady cen.

Pozycja, w jakiej znalazła się amerykańska Rezerwa Federalna – naprawdę wiele innych banków centralnych – jest ciekawa. Normalnym stanem w obecnym modelu polityki monetarnej jest takie sterowanie dostępnością kredytu, by inflacja zbytnio nie oddaliła się od celu, a walka o jej powrót do celu ma nieść możliwie najmniejsze koszty dla gospodarki.

W przypadku Fed sprowadza się to do systemu naczyń połączonych, w których szuka się równowagi między wzrostem cen, a pełnym zatrudnieniem. Jak inflacja jest za duża, stopa bezrobocia za niska, to ograniczamy dostęp do gotówki, osłabiamy rynek pracy i wymuszamy spadek popytu w nadziei, iż pójdzie za tym spadek inflacji. Jak rynek pracy jest słaby, a inflacja za niska, to dolewamy mieszanki wzrostowej w postaci taniego pieniądza i podnosimy popyt na pracę i płace.

Niestety, w obecnej sytuacji główne czynniki inflacji są poza polem działania tego mechanizmu. Polityka monetarna Fed nie może zmusić Chin do zaprzestania walki z pandemią metodami, które zatykają łańcuchy dostaw. Rezerwa Federalna nie może zmusić Rosji, żeby przestała bombardować Ukrainę. Nie może też zmusić Unii Europejskiej do zniesienia sankcji na rosyjskie surowce energetyczne, jak również państw produkujących surowce do zwiększenia podaży.

Naprawdę może tylko i wyłącznie pchnąć największą gospodarkę świata w recesję na tyle głęboką, by odbiła się czkawką na całym świecie. Pochodną będzie uderzenie w producentów właściwie wszystkiego, co dziś przyczynia się do wzrostów cen. Skończą się problemy z łańcuchami dostaw, bo zredukowany zostanie popyt. Skończą się problemy ze wzrostami ropy, bo recesja w USA właściwie gwarantuje spadek cen surowca do poziomów, które są niewyobrażalne w świecie przed recesją.

I właśnie ta rosnąca świadomość Fed, iż musi wywołać recesję jawi się jako najważniejszy element, z jakim będą musiały zmierzyć się rynki w kolejnych kilku miesiącach. W poprzednich notkach podkreślałem już, że nie widzę innego scenariusza niż recesyjny. Marzenia o miękkim lądowaniu przy położeniu, w jakim znalazła się amerykańska Rezerwa Federalna pozostaną marzeniami. Naprawdę Fed musi sprowadzić recesję wszędzie tam, gdzie jest to możliwie, żeby świat wrócił do równowagi, której dziś brakuje.

Z obowiązku odnotujmy tylko, że w jednym ze scenariuszy Fed nie będzie musiał zabić wzrostu gospodarczego. Może jakimś cudem surowce zaczną tanieć, nie będzie kolejnych fal pandemii na jesieni, a wojna na Ukrainie przejdzie w inną fazę. Na dziś jednak bardziej prawdopodobny jest scenariusz, w którym Fed do spółki z ceną ropy wywołają recesję, jak to miało zawsze miejsce, gdy cena kredytu rosła, a gospodarka musiała płacić podatek paliwowy czy szerzej energetyczny za to, iż rozpędziła się zbyt mocno.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *