Dociera do mnie coraz więcej sygnałów o tym, że inwestowanie za pomocą Analizy technicznej (w skrócie – AT) uchodzi tu i ówdzie za coś niegodnego, niewiarygodnego, a technicy traktowani są jak pariasi, dziwolągi.
Dziwi to tym bardziej, gdy tego rodzaju anatemą obrzucają innych ci, którzy sami AT używają. A dokładnie rzecz biorąc korzystają z niej, choć publicznie odcinają się od tego. W takim razie w tych przypadkach można zdiagnozować 3 źródła takich deklaracji zaprzeczenia wobec użycia AT lub negatywnego stosunku do tych, którzy jej używają:
1. Mijanie się z prawdą lub w jakiś celowy sposób zaprzeczanie prawdzie
2. Brak świadomości tego, czym naprawdę jest AT
3. Brak merytorycznej wiedzy o tym, co sami rzeczywiście robią
Wszystkie te objawy i przyczyny wrogości oraz negacji wymagają w takim razie w pierwszej kolejności solidnego wyjaśnienia, czym tak naprawdę jest AT i w jaki sposób używa się jej w procesie decyzyjnym. Tu bowiem według mojej wiedzy zaczyna się demonizacja tego tematu.
W odpowiedzi na pytanie „czym jest AT?” najczęściej pojawiają się wyjaśnienia typu: rysowanie po wykresach różnych geometrycznych figur, szukanie charakterystycznych kształtów, interpretowanie najróżniejszych wskaźników nanoszonych na wykres, fikuśne nazwy, ocena relacji kursów, przewidywanie za pomocą przebiegu wykresu.
Tak, to jest w sumie AT, ale TYLKO w wizualnym wymiarze, w widocznych objawach działania na wykresach, i tylko jako jeden z etapów pewnej całości procesu! Rysowanie czegokolwiek to zaledwie wstęp, uwertura do nieco głębszej praktyki w wielu innych wymiarach.
A czym tak naprawdę jest AT?
Otóż osnową użycia jej jako metody czy narzędzia w procesie decyzyjnym jest WYKORZYSTANIE DANYCH O CENACH (i/lub ich pochodnych) jako źródła informacji, inspiracji, oceny, poszukiwań okazji inwestycyjnych, kreowania prognozy lub przewidywania przyszłych ruchów z określonym prawdopodobieństwem sprawdzalności.
Najważniejszym elementem jest tu CENA dowolnych aktywów lub częściej cały szereg kolejnych cen. To w nich tkwi cały potencjał, z którego korzystają analitycy do podejmowania decyzji. Ciąg cen skupia w sobie działanie sił podaży i popytu, odbija nastroje, emocje i zapatrywania inwestorów, wchłania i przetwarza wszelkie informacje z rynku i spoza niego. Staje się przez to jedynym i najważniejszym tworzywem dla technicznego analityka.
I to właśnie analiza cen odróżnia AT od innych metod: od Analizy fundamentalnej, która skupia się na samych wycenach wartości wewnętrznej; od analizy sytuacyjnej, czyli pozyskiwaniu i interpretacji samych informacji z giełdy i otoczenia; od analizy intuicyjnej, której pożywką jest tylko zmysł inwestora obserwującego otoczenie; od analizy ilościowej, która przeszukuje wszelkie zbiory danych mogące mieć wpływ na przyszłe ruchy.
Jednym słowem:
to zmiany cen aktywów są w AT nośnikiem wystarczającej informacji do podjęcia inwestycyjnej decyzji po ich analizie.
Przy czym ich analiza nie musi mieć formy rysowania po wykresie! Nie trzeba przy tym wcale znać jakichkolwiek założeń, teorii i narzędzi AT, by osiągnąć swój pogląd na stan rynku za pomocą wykresu i powziąć jakiś widok na przyszłość dzięki temu.
Do tego celu wystarczy ocena oparta na najprostszych obserwacjach zmian kursów i minimalnych doświadczeniach, co powoduje, że ceny na wykresie zawsze mają jakąś wartość dla obserwującego je inwestora. Nie potrzeba żadnej wiedzy o AT, by w dowolnej chwili określić na podstawie przebiegu cen:
– czy rynek jest drogi, czy tani,
– jaki trend na nim panuje,
– jak może się poruszać w najbliższej przyszłości.
Tego rodzaju wnioski podjęte na podstawie samych cen wypełniają już wystarczająco treść tego, czym jest AT.
Rysowanie po wykresie, nanoszenie na nim dodatkowych wskaźników, przepuszczanie cen przez dodatkowe obliczenia, poszukiwania charakterystycznych formacji – to wszystko stworzono po prostu dla ułatwienia tego procesu oceny stanu rynku przed podjęciem decyzji. W ten sposób uporządkowuje się ceny, wygładza pozorny chaos, poszukuje powtarzalnych schematów działania i ich następstw, wyodrębnia korelacje, a także wydobywa zależności niewidoczne gołym okiem. To jednak tylko proces usprawniający i ulepszający analizę szeregów cenowych, nie jest jednak wymogiem dla stwierdzenia, że dokonuje się analizy technicznej. Dla tego celu wystarczy dowolny rodzaj obróbki cen, ważne by prowadził do decyzji inwestycyjnej albo choćby poglądu na rynek.
I tak jak w każdym innym rodzaju analizy, wiedza prowadząca do podejmowania jak najlepszych decyzji wykuwa się podczas obserwacji historycznych zdarzeń. Zakłada się bowiem ich powtarzalność. Jednakże AT idzie nawet dalej, albo po prostu nie wymaga owej powtarzalności wzorów z przeszłości. Dla celów decyzyjnych AT wystarczy obserwacja tylko zmian aktualnych cen. W ten sposób działa tzw: czytanie taśmy, czyli obserwacja samych zmian cen na widełkach, choć tutaj dużą rolę pełni wolumen, a więc kolejny ze wskaźników używanych w AT.
Jeżeli więc ktoś nie uważający się za analityka technicznego dokonuje w jakikolwiek sposób oceny wykresu lub samych cen w dowolnej innej formie i podejmuje dzięki temu decyzje, to de facto inwestuje za pomocą AT. I nie ma tu znaczenia czy chce, czy nie chce za analityka technicznego się uważać, czy być tak postrzegany. To jako żywo przypomina nieco słynne zdanie ze sztuki Moliera „Mieszczanin szlachcicem”:
„Pan Jourdain: Daję słowo, zatem ja już przeszło czterdzieści lat mówię prozą, nie mając o tem żywnego pojęcia!”
Cóż, taka jest natura tego świata. Można tę AT wypierać, obrażać się na taką kolej losu, wyzywać wszystkich dostrzegających te powiązania, ale to nie zmienia ani na milimetr samego faktu.
Zupełnie inną kwestią jest natomiast skuteczność opisanych zjawisk czy ich rola w całkowitym procesie inwestycyjnym. Ale to zostawiam już na kolejny ekscytujący wpis.
—kat—
2 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Chyba nigdy nie zrozumiem zakotwiczenia przeciwników/zwolenników AT na wizualnym wymiarze.
Jako ATowiec powiem, że mamy hossę/bessę mając do dyspozycji:
* swoją pamięć: jak będą bite ATH/ATL
* notes: jak będzie seria HHHL / LHLL
* papier milimetrowy: jak np narysowana linia trendu będzie wzrostowa/spadająca oraz niepołamana
* kalkulator programowalny: jak np *MA będzie wzrostowe/opadające
* komputer: to co zdołam policzyć i sensownie zachowywało się w przeszłości
Wizualizację wprowadził papier milimetrowy (i tylko on od niej zależał). Był on najefektywniejszy w latach 1960s/1970s (stał się dostępny dla mas, elektronika była zbyt droga).
Od tego czasu minęło pół wieku…
Ja zawsze używam argumentu, że informacja o cenie może być traktowana jako szereg czasowy więc może podlegac analizie (zgodniej ze sztuką lub nie). Tak samo szeregiem czasowym jest historia zmian Kapitałów Własnych i inne fundamentalne dane.