Komentatorzy rynkowi często używają określenia „rynek wspina się po ścianie strachu” na określenie sytuacji, w której rynek akcyjny rośnie mimo negatywnego otoczenia ekonomicznego i zniechęcającego strumienia informacji ze spółek i z gospodarki.
Wspinanie się po ścianie strachu jest wyraźnie widoczne w początkowej fazie odbicia po bessie. Z reguły takie odbicie zaczyna się gdy zarówno informacje z gospodarki jak i ze spółek są złe. Trwa recesja, rośnie bezrobocie, zyski spółek są pod dużą presję a rynek dostrzegając zbliżający się koniec burzy rozpoczyna falę wzrostową.
Byłoby jednak błędem sądzić, że wspomniane okresy negatywnego, pesymistycznego otoczenia informacyjnego są tylko epizodami w historii rynku akcyjnego. Nieograniczony dostęp do informacji 24 godziny na dobę i negatywne skrzywienie strumienia mainstreamowych wiadomości (bo negatywne informacje przyciągają uwagę) sprawiają, że inwestorzy praktycznie nieustannie funkcjonują w otoczeniu informacyjnym, które daje im mocne powody do niepokoju o ich inwestycje a nawet konkretne argumenty za wyjście z rynku.
Robert Ditrych podzielił się na Twitterze świetną graficzną ilustracją opisanego wyżej zjawiska, która pochodzi z raportu Goldman Sachs z prognozami na 2022 rok. Przedstawia ona amerykański rynek akcyjny jako statek przemierzają arktyczną cieśninę pełną gór lodowych:
Moim zdaniem kluczowy komentarz do tej ilustracji powinien podkreślać, że nie przedstawia ona tylko amerykańskiego rynku akcyjnego w 2022 roku. Ilustruje emocjonalne, psychologiczne wyzwania związane z inwestowaniem na rynku akcyjnym dla dużej części inwestorów, w bardzo długich okresach czasu.
Zaryzykuje nawet stwierdzenie, że dla wielu inwestorów, ze skłonnością do skupiania się na zagrożeniach, z pesymistycznym (a może realistycznym?) podejściem do świata tak zawsze wygląda obecność na rynku akcyjnym. Tak to na przykład wygląda z mojej perspektywy: zawsze czają się poważne zagrożenia, katalizatory, które mogą wywołać kolejny kryzys i rynkowy krach.
Popatrzmy na ostatnie 13 lat czyli okres po globalnym kryzysie finansowym. Najpierw mieliśmy bardzo powolne, rachityczne ożywienie gospodarcze i to mimo eksperymentalnej, skrajnie akomodacyjnej polityki monetarnej, której konsekwencji nikt nie był pewien. Potem mieliśmy europejski kryzys zadłużeniowy, perspektywę rozpadu strefy euro z niewyobrażalnymi konsekwencjami finansowymi oraz kryzys bankowy w niektórych państwach europejskich z kulminacją w postaci strzyżenia depozytów na Cyprze, które zagrozić miało stabilności całego systemu bankowego w Europie. Później mieliśmy obawy o twarde lądowanie gospodarcze w Chinach po dekadach imponującego wzrostu gospodarczego, w ostatniej fazie napędzanego ekspansją kredytową na wielką skalę – w pewnym momencie chiński rynek akcyjny „zjechał” o 50% w trzy miesiące. Był też brexit, Trump i obawy o falę zwycięstw populistycznych kandydatów w Europie a tym samym o stabilność procesu europejskiej integracji. Wreszcie przyszła globalna pandemia, okresy odgórnego zamykania gospodarek na bezprecedensową skalę i programy wsparcia fiskalnego porównywalne rozmiarami z wysiłkiem wojennym z czasów II wojny światowej. Czy obecny tercet zagrożeń czyli inflacja plus zacieśnianie polityki monetarnej plus potencjalny konflikt na Ukrainie naprawdę wygląda jakby był w wyższej klasie zagrożeń?
A przecież wspomniałem tylko o najważniejszych motywach, największych górach lodowych. Po drodze roiło się od mniejszych zagrożeń: od flash crash z 2010 roku i obaw o stabilność struktury rynku, przez kilkakrotne „zawieszanie aktywności” amerykańskiego rządu po liczne burze polityczne (obejmujące całe regiony jak Arabska Wiosna) i geopolityczne. Michael Batnick regularnie uaktualnia swój flagowy wykres z powodami by sprzedawać, który dobrze pokazuje, że obecność na rynku praktycznie w każdym okresie w ostatnich kilkunastu latach (a tak naprawę stu kilkudziesięciu latach) wymagała przezwyciężenia obaw i niepokoju, które miały jak najbardziej sensowne i realistyczne podstawy.
Zawsze zastanawiałem się jak wyglądało inwestowanie (i życie) w okresie realnych obaw o wojnę nuklearną. Na tyle realnych, że w szkołach wyświetlano instruktażowe filmy z kultowym Duck and Cover.
Moim zdaniem warto zestawić nasze aktualne obawy np. o potencjalny konflikt na Ukrainie z tym jakie emocje wzbudzają u nas ewidentne zagrożenia z przeszłości takie jak pandemiczny krach z marca 2020 roku czy rozwijanie się europejskiego kryzysu zadłużeniowego i bankowego z początku poprzedniej dekady. Intensywność z jaką przeżywamy aktualne zagrożenia jest nieporównywalnie większa niż wspomnienie zagrożeń z przeszłości.
Myślę, że dwa czynniki mają na to wpływ. Po pierwsze w ocenie przeszłych zagrożeń wkrada się efekt pewności wstecznej. Wiemy, że strzyżenie depozytów na Cyprze nie wywróciło europejskiego systemu bankowego więc trudno nam jest odtworzyć obawy, które wtedy mieliśmy. Ale jeśli zapoznamy się z komentarzami czy wpisami z tego okresu to zrozumiemy, że całkiem spora grupa inwestorów miała wręcz katastroficzne nastawienie.
Po drugie, intensywność emocji zmniejsza się z czasem (w innym przypadku nigdy nie bylibyśmy w stanie otrząsnąć się np. po gorących kłótniach). Mamy dobre wyobrażenie jak wyglądał handel na GPW w marcu 2020 roku ale nie jesteśmy już w stanie odtworzyć uczucia przeszywającego niepokoju na widok pustego arkusza po stronie kupna na jeszcze niedawno całkiem płynnych średnich i małych spółkach.
Myśl, którą chcę przekazać jest taka, że za jakiś czas podobnie podchodzić będziemy do obecnej sytuacji rynkowej i stresującego otoczenia informacyjnego (no chyba, że wyparujemy w totalnej wymianie nuklearnej po tym jak konflikt na Ukrainie wymknie się spod kontroli). Być może należy traktować to uczucie niepokoju jako rodzaj ceny, którą płaci się za partycypowanie w rynku akcyjnym i dostęp do oferowanych przez niego stóp zwrotu. Warto mieć świadomość, że ta presja emocjonalna jest jak najbardziej realna ale także możliwa do udźwignięcia.
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.