Kolejny raz zaskoczyły mnie wyniki naszej weekendowej sondy pod względem rozkładu odpowiedzi.
Ma to poniekąd swoje dobre strony, bowiem dzięki tym sondom weryfikujemy wiele potocznych i anegdotycznych poglądów o inwestowaniu, a także obalamy niektóre mity.
Sonda z pytaniem o korzystanie z różnych form komputerowych wspomagań decyzji inwestycyjnych powstała jako rezultat mojej rozmowy z Jackiem Lempartem, który stworzony przez siebie program dedykuje właśnie tym, którzy chcą podejmować automatyczne decyzje oparte na dowodach (tzw. evidence-based investing).
Pytanie i ostateczne wyniki wyglądają w ten oto sposób:
W zasadzie zaskoczyły mnie proporcje we wszystkich czterech odpowiedziach. Najbardziej chyba ta, że aż 42,3 % odpowiadających nie korzysta z tych rozwiązań z prostego powodu – nie zna ich. W takim razie zapala mi się dzięki temu zielona lampka z napisem: potrzebne są teksty ze stosowną wiedzą. Obiecuję to zrobić w najbliższym czasie.
Sceptyków również w jakiejś mierze mógłbym zaliczyć do grupy nie do końca znających wszystkie fakty stojące za inwestowaniem wspomaganym komputerowo. Prawdopodobnie wielu zmieniłoby swoją ocenę tego zagadnienia gdyby przeanalizowało temat dogłębnie i w praktyce.
Powiedzmy, że tytułem wstępu do dłuższego materiału w tym temacie rzucę na szybko kilka poniższych argumentów przemawiających właśnie za tym, by tematem algorytmów zainteresować się bliżej.
Argument 1:
Wspomniałem go już wyżej w kontekście programu Jacka – korzystanie w jakiś sposób z komputerowych programów wspomagających inwestowanie pozwala na wybór takich strategii, które są oparte na statystykach ich działania w przeszłości w różnych warunkach i przy różnych założeniach. Bez gwarancji zadziałania w przyszłości oczywiście, ale z dużymi szansami.
W przypadku programu Jacka można czarno na białym zobaczyć choćby to, jak w sensie zyskowności wygląda włączenie do portfeli ETFów na towary, jak działa ryzyko walutowe lub jak duże znaczenie dla wyników ma rebalancing.
Argument 2:
Decyzje oparte na wspomaganiu komputerowym oszczędzają czas, wyłączają zgubne działanie emocji, ułatwiają kontrolę, pozwalają uczyć się i wnioskować o rynku, wprowadzają systematyczność, odsiewają w dużej mierze losowość decyzji, ułatwiają zachowanie dyscypliny.
Argument 3:
Algorytmy nadal przebijają możliwości człowieka w niektórych płaszczyznach i praktycznie już we wszystkich dziedzinach. Nasze oceny nieustannie zaburzają nie tylko wspomniane emocje, ale także cała gama błędów poznawczych.
Argument 4:
Wielu inwestorów używa wiedzy inwestycyjnej generowanej przez komputery, tylko nie zdają sobie z tego sprawy. Skoro jednak używają, to warto wiedzieć co się za tym kryje.
Przykład najprostszy:
Skąd wiadomo, żeby układać portfele pasywne w proporcji 60% akcje / 40% obligacje i rebalansować je? No właśnie na podstawie statystyk opartych na danych z przeszłości. Można liczyć je ręcznie, ale znacząco sprawniej i optymalniej zrobi to program komputerowy.
Argument 5:
Wielu inwestorów inwestuje w oparciu o strategie, które w rzeczywistości nie dają im żadnej przewagi. To znaczy strategie owe nie działają zyskownie w formie, w jakiej stosują je inwestorzy, ich użycie jest więc statystycznie nieuzasadnione. Można to wykryć właśnie dzięki testom danych w zorganizowany sposób, nawet za pomocą najprostszych formuł wpisanych w arkuszu kalkulacyjnym.
Przykład najbardziej znaczący: Analiza techniczna
Zdecydowana większość stosujących ją traci na rynku. Jednak nie dlatego, że używają technik i narzędzi uznawanych za „niedziałające”, ale dlatego, że nie mają pojęcia w jaki sposób, w jakich warunkach i przy jakich parametrach dają one statystyczną przewagę. Wystawiają się więc na mocną losowość, a tymczasem właśnie programy odkrywające ową przewagę mogą być ogromną podpowiedzią zanim zastosuje się poszczególne strategie w realu.
***
Skoro wspomniałem na wstępie Jacka Lemparta, to dodam, że zadałem mu konkretne pytanie:
Dlaczego zajmuje się sprzedawaniem dostępu do swojego programu skoro może zarabiać dzięki niemu sam?
Oto jego odpowiedź:
To bardzo dobre pytanie i warto by nie tylko sprzedawca rozwiązań inwestycyjnych miał na nie przygotowaną rzetelną odpowiedź, ale by i kupujący je zadał. Pewnie udałoby się choć po części odsiać ewidentne przypadki oszustw.
Podam konkretny przykład. Kilka tygodni temu w social mediach wyświetliła mi się reklama obiecująca nauczenie mnie metody inwestycyjnej zarabiającej 1-4% dziennie (sic!). Klasyka – w tle drogie nieruchomości i samochody sugerujące, że to wszystko efekt finansowego sukcesu oferowanego „szkolenia”.
To nieprawdopodobne, że takie „oferty” pojawiają się, bo to oznacza, że znajdują one swoich odbiorców. Dziwi to ogromnie, bo gdyby przyjąć, że każdego dnia zarabiać możemy 1%, to ze startowego 1000 złotych pierwszy milion pojawi się na liczniku po niespełna 3 latach (zakładając 250 dni handlowych w roku). Gdyby zaś startować z kwotą 10 000 złotych, to po 3 latach portfel urósłby do wartości ponad 17 milionów złotych!
Widocznie są osoby, które tego nie liczą, albo co może jeszcze gorsze – liczą i w to wierzą! W takim przypadku nie widzę sensu sprzedawania komukolwiek takich systemów. Sam mógłbym w przeciągu kilku miesięcy stać się rentierem z zysków zarobionych na rynku, a metodę rozdawać za darmo 🙂 Śmieszkuję tu, bo przy takich stopach zwrotu taka strategia wyssałaby kapitał z całego świata w bardzo krótkim czasie.
OK, to teraz przejdźmy do mnie – dlaczego sprzedaję systemy, skoro można na nich samemu zarabiać.
Pierwszy powód: metody w moim oprogramowaniu nie uczynią nikogo rentierem w krótkim czasie. Mówiąc wprost – sam dzięki tym metodom nie stanę się multimilionerem w przeciągu 2-3 lat, a sprzedaż oprogramowania traktuję jako biznes. Bardzo kluczowe jest dla mnie, aby to robić z zachowaniem etyki i z poczuciem odpowiedzialności.
Na pierwszy rzut oka wydaje się to może przygnębiające, wszak któż nie chciałby szybko stać się rentierem? Pokazuję, że dyscyplina, weryfikowalna strategia i procent składany to droga do sukcesu. Trzeba jednak do tego dojrzeć, przestać wierzyć w cuda i urealnić swoje oczekiwania.
Tu dochodzimy do drugiego powodu: edukacja. Choć sprzedawane przeze mnie oprogramowanie nie odkrywa na nowo koła, to pomaga ludziom w mądrym i odpowiedzialnym inwestowaniu. Korzystam z rozwiązań dobrze znanych i sprawdzonych w boju. Wielu inwestorów niestety wchodzi na rynek bez jakiegokolwiek przygotowania. Oferuję im więc nie tylko teoretyczne podwaliny inwestowania, ale i narzędzia, dzięki którym mogą je wdrożyć na rynku.
Często inwestorzy myślą, że inwestowanie wymaga ogromnej wiedzy i masy czasu poświęconego na analizowanie rynku. Nieprawda. Prosta jak cep strategia oparta na kilku regułach z powodzeniem może zawstydzić wielu jajogłowych. Oszczędzamy przy tym czas i pieniądze. Pokazuję, że mogą spokojnie oddać się życiu, rodzinie, karierze zawodowej, a nadwyżki w budżecie z głową lokować na rynku w oparciu o sprawdzone metody.
Kolejny powód to moja pasja do rynków. Serio, jako osoba działająca w branży IT mógłbym się skupić na karierze etatowego programisty i nie narażać się tym samym na oskarżenia, że być może sam jestem kolejnym szarlatanem szukającym naiwnych.
Traktuję pracę nad autorskim oprogramowaniem jako swoisty „challenge” i możliwość realizowania własnego projektu. Przekornie napiszę: robię to, bo mogę i chcę. Wychodzę jednak z założenia, że za rzetelnie i uczciwie wykonaną pracę można żądać zapłaty. Więcej – jeśli ktoś nam oferuje coś za darmo, to najpewniej to my jesteśmy produktem. Warto o tym pamiętać.
Na koniec: skala moich działań jest na tyle niewielka, że nie ma tu mowy o tym, że nagle Użytkownicy moich systemów zaburzą rynek, czy zabiją nieefektywności rynkowe. Poza tym oferowane strategie bazują przede wszystkim na wykorzystywaniu błędów behawioralnych. Ich paradoks polega na tym, że choć wszyscy je widzą, to wciąż większość je cały czas popełnia, dzięki czemu te strategie działają.
—kat—
3 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Ja bym powiedział, że jest jeszcze jeden bardzo ważny czynnik dlaczego algorytmy mają słabą opinię — powszechnie często kojarzą się z jakimiś "systemami" forexowymi, typu "get rich quick", które ktoś kiedyś chciał im wcisnąć. Taką ekspozycję na "algorytmy" miał dotychczas klient detaliczny, i jest to najgorszy typ "systemów" jaki można spotkać, są po prostu oszustwem. Nie dlatego, że na forex nie da się zrobić algorytmicznych metod inwestowania czy spekulowania (da się), tylko jest to dość trudne, a o wiele łatwiej stworzyć tam system który maskuje swoją nieskuteczność (a jest, uczciwie rzecz biorąc, ściemą).
Sam gdy zaczynałem zajmować się algorytmami (a robię to zawodowo już od wielu lat), właśnie z takimi systemami miałem się nieprzyjemność zetknąć w pierwszej kolejności. Ale akurat zainspirowało mnie to do zaprogramowania i przetestowania ich na danych historycznych, a dalej (po weryfikacji tego, że nie działają) do poszukiwania innych, prostszych systemów, które okazały się działać i być skuteczne (i już niekoniecznie na forex).
A bardziej uczciwe, mniej spektakularne systematyczne metody zarabiania są raczej normą w branży inwestycyjnej (i u nas, i tym bardziej w krajach zachodnich), i nikogo już tam nie dziwią. Po prostu są faktem życia, nikt do nich nie namawia, bo są szeroko znane.
Robo-doradcy to jeszcze inna kategoria, a automatyczne kopiowanie transakcji skutecznych traderów (social trading czy mirror trading) jeszcze inna. Fakt, że wszystkie te rodzaje "algorytmów" jest wrzucany do jednego wspólnego worka o tej nazwie powoduje, że te dobre i skuteczne podejścia mają później złą opinię (obarczoną tymi nieskutecznymi).
Hej Grzegorz! Miło Cię tu spotkać! W pełni podzielam Twoją opinię. Faktycznie słowo “algorytm” rodzi negatywne skojarzenia. Do tego dodałbym jeszcze jedno: często kojarzy się to z czymś bardzo skomplikowanym. A jak się pokaże coś bardzo prostego to pojawia się niedowierzanie.
Inny powód niepopularności algorytmów jest taki, że łatwiej im wytknąć błędne transakcje. W przypadku wszelkich guru od przepowiadania ludzie szybko zapominają błędne prognozy i nie weryfikują ich skuteczności. Skupiają się na bieżącej narracji jaka jest prezentowana – a jak wiadomo granie emocjami działa nie od dziś.
Pozdrawiam! 🙂
Algorytmy niweczą często utopijne marzenia, a wielu chce w nich tkwić, nawet kosztem strat.