W ubiegły czwartek globalne i polskie media finansowe informowały o 98% spadku ceny akcji jednej ze spółek notowanych na giełdzie w Hongkongu. Na dzisiejszej sesji w Hongkongu kurs akcji ArtGo zwyżkował o 117%.
Bardzo często dzieje się tak, że spółki, które ze względu na ekstremalne wzrosty lub spadki albo wyjątkowo kontrowersyjne decyzje biznesowe, trafiają na czołówki światowych mediów wywodzą się z pobocznych segmentów rynku akcyjnego. Nierzadko są to spółki notowane na rynku pozagiełdowym, o bardzo ograniczonej płynności. Takie nastawienie mediów (oraz blogerów) ma tę wadę, że wyolbrzymia w oczach opinii publicznej anomalie rynku akcyjnego. Sprawia, że ludzie przywiązują sporo uwagi do wydarzeń, które dzieją się na totalnym marginesie rynku akcyjnego.
Nie sądzę by można historię spółki ArtGo rozpatrywać tylko w takich kategoriach. Na przykład 98% spadek z czwartku sprawił, że kapitalizacja rynkowa spółki spadła o 5,7 mld USD. Oznacza to, że przed tąpnięciem pod względem wielkości ArtGo zmieściłaby się w pierwszej dziesiątce (krajowych) spółek na GPW. Na podstawie danych Yahoo Finance policzyłem przeciętną wartość obrotu od początku września do czwartkowego tąpnięcia i otrzymałem wartość 8,2 mln USD (po przeliczeniu HKD na USD) czyli 32 mln zł. Nie jest to spora wartość jak na rozwinięte rynki akcyjne ale pokazuje, że nie była to wydmuszka, która zajmowała uwagę niewielkiej liczby spekulantów. Była to wydmuszka, która zajmowała uwagę sporej liczby spekulantów.
Tak więc mamy spółkę o kapitalizacji 5,8 mld USD, notowaną na rozwiniętym rynku akcyjnym, której kurs nurkuje o 98% w czasie jednej sesji giełdowej. Za oficjalny powod tego tąpnięcia uznaje się decyzję zarządzającej indeksami spółki MSCI, która pod wpływem zgłaszanych zastrzeżeń wycofała się z ogłoszonych dwa tygodnie wcześniej planów dodania spółki ArtGo do indeksu chińskich spółek. Oczywiście jest to jedynie pretekst. Nikt przecież nie zakłada, że 98% wartości spółki „przywiązane jest” do jej uczestnictwa w ważnym indeksie giełdowym.
Przed czwartkowym tąpnięciem ArtGo otwierała, z wynikiem 3800%, globalny ranking spółek (z kapitalizacją powyżej 1 mld USD) o największym wzroście w 2019 roku. Co ciekawe dzień przed niekorzystną decyzją MSCI czterocyfrową stopę zwrotu z akcji ArtGo zauważył Wall Street Journal.
Dziennik zwrócił uwagę, że nierentowny producent wyrobów z marmuru, który w pierwszym półroczu 2018 odnotował 50% spadek przychodów i który notowany jest przy wskaźniku cena/sprzedaż na poziomie 85 (a więc poziomie dopuszczalnym dla bardzo młodych spółek technologicznych z dużym potencjałem wzrostu) wkrótce może wejść do portfeli globalnych inwestorów. Można zakładać, że to właśnie sprzeciw globalnych inwestorów, którzy podobnie jak WSJ dostrzegli, że ArtGo jest niemal idealną bańką spekulacyjną skłonił MSCI do zmiany decyzji o dodaniu spółki do indeksu chińskich spółek.
Co ciekawe, ArtGo znalazła się już w ważnym indeksie giełdowym. Pod koniec września trafiła do FTSE Global Equity Index Series China Index. Jak podaje The Straits Times w sesję po dodaniu do indeksu akcje spółki straciły 50% (po tym jak od początku sierpnia do końca września cena akcji wzrosła czterokrotnie).
Kwestia inwestowania pasywnego i konstrukcji indeksów to interesujący wątek poboczny tej historii. The Standard cytuje jednego z zarządzających, który z uznaniem wypowiedział się o decyzji MSCI: To dobra decyzja z punktu widzenia jakości rynku. Bardzo trudno jest uniknąć dodawania do indeksów akcji spółek, które są bańkami spekulacyjnymi jeśli jedynym kryterium jest kapitalizacja rynkowa. To dobrze, że MSCI analizuje każdy przypadek indywidualnie. Do dziś byłem pewien, że w inwestowaniu pasywnym chodzi właśnie o to by nie analizować fundamentów każdej spółki z osobna tylko inwestować w szeroki rynek. Jak widać część inwestorów inaczej rozumie inwestowanie pasywne.
Być może najciekawszą informacją jest fakt, że w ubiegły czwartek ArtGo nie była jedyną spółką na giełdzie w Hongkongu, która straciła zdecydowaną część swojej kapitalizacji rynkowej. Tego samego dnia notowania spółki Kasen International spadły o ponad 90%. Chiński producent mebli stracił około 800 mln USD kapitalizacji po tym jak specjalizujący się w krótkiej sprzedaży inwestor opublikował raport, w którym zarzucił spółce nieprawidłowości rachunkowe i wycenił ją 85% poniżej ceny rynkowej.
Nagłe, kilkudziesięcioprocentowe spadki cen akcji nie są zjawiskiem niespotykanym na rynku w Hongkongu. W wrześniu 2018 Jamie Powell z FT Alphaville pisał o syndromie nagłego załamania akcji na giełdzie w Hongkongu i wskazał kilka przypadków z poprzedzających publikację tekstu miesięcy: ceny akcji spadały od 74% do 89% w jedną sesję. Część z tych tąpnięć można wyjaśnić oskarżeniami o oszustwa księgowe. Część z nich ma zapewne związek z wykorzystaniem poufnych informacji, które przez dłuższy czas były niedostępne dla zwykłych inwestorów.
Zwróciłem uwagę na rynek w Hongkongu by podzielić się bardzo heterodoksyjną myślą: być może marazm na giełdzie w Warszawie, brak zainteresowania ze strony drobnych inwestorów ma niewielki związek z aferami giełdowymi. Zarówno tymi dużymi, jak Getback, jak i tymi małymi, jak Chińczycy w Bumechu. To bardzo popularne wyjaśnienie problemów GPW ze wzbudzeniem entuzjazmu inwestorów indywidualnych. Wyjaśnienie, które sam często propagowałem.
Z jednej strony podaje się to wyjaśnienie (drobni inwestorzy odwrócili się od GPW przez niskie standardy rynku), a z drugiej mówi się, że przenieśli się na przykład na rynek kryptowalut. W poszukiwaniu wyższych standardów? Rynku wolnego od manipulacji? Handlu wolnego od afer? Bezpieczeństwa transakcji i środków?
Jednym z niewielu segmentów rynku akcyjnego w Warszawie, który ciągle cieszy się ogromnym zainteresowaniem drobnych inwestorów jest branża producentów gier. Z wyjątkiem liderów branży nie jest to segment słynący z bardzo wysokich standardów ładu korporacyjnego czy relacji inwestorskich. Wręcz przeciwnie. To segment, w którym prezes i główny akcjonariusz spółki sprzedaje spory pakiet akcji na krótko przed premierą kluczowego produktu spółki. Tym co przyciąga drobnych inwestorów do branży gier na GPW jest wysoka zmienność, relatywnie niezła płynność i wiara w znalezienie spółki generującej czterocyfrowe stopy zwrotu. Zaryzykuje stwierdzenie, że dla tych trzech rzeczy drobni inwestorzy gotowi są znieść ewentualne afery czy manipulacje.
1 Komentarz
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Panowie.
"Za 30 lat duża część emerytów będzie dostawała dzisiejsze 700 złotych." – Adam Stańczak
"Wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju Bartosz Marczuk napisał na Twitterze, że "przyszłe świadczenia emerytalne będą dużo niższe niż obecnie".
"Teraz dostajemy 53,8 proc. ostatniej pensji (ok. 2,2 tys.zł). W 2045 będzie 32 proc., w 2060-24,9 proc., a 2080-23,1 proc."
Natomiast Warszawiak pozwolił sobie na takie stwierdzenie:
" Natomiast w polskim systemie emerytalnym kobieta uzyska stopę zastąpienia brutto wynoszacą ok 37% a mężczyzna ok 44%."
Kto z nich jest bliżej prawdy a kto błądzi?
Serdecznie pozdrawiam, Warszawiak.
I jeszcze jedno: Pan Marczuk twierdzi, że w latach 2060 – 2080 stopa zastąpienia zmaleje też, jak to jest możliwe gdy średnia dalszego trwania życia dla kobiet i mężczyzn maleje?