Podczas ubiegłorocznej konferencji Nienieodpowiedzialni jedna z debat dotyczyła kwestii tego, czy opłaca się być nieuczciwym w sprzedaży. Choć miała ona formę debaty oksfordzkiej, czyli dawała możliwość wypowiedzenia się jako adwokat diabła i przyznać, że tak, nieuczciwość jest kluczem do sukcesu, w gruncie rzeczy zarówno uczestnicy debaty, jak i publiczność rozumiała, że jest to tylko pewna konwencja.
Bardzo często padał wniosek, że choć w krótkim terminie nieuczciwość popłaca, to jednak długoterminowo wcześniej czy później klienci zrozumieją, że są wykorzystywani i taka marka/firma jest przegrana.
Nie jestem optymistą. Po pierwsze dlatego, że krótki termin może trwać bardzo długo. Bernard Madoff swój „fundusz” prowadził przez dwadzieścia lat. Faktycznie, w perspektywie wieku wszechświata to krótki termin, ale w kontekście pojedynczego życia ludzkiego, czy cyklu biznesowego, to już nie tak krótko. 21 lat istnieje firma Google. W tym czasie zmieniło się całkiem niemało.
Nie jestem optymistą. Ci, którzy na nieuczciwości budują model biznesowy mogą bardzo mocno wpłynąć na postrzeganie całej branży. Wystarczy wpadka z pojedynczym TFI, czy funduszami, by całej branży dostało się za przekręty. Jedna nieuczciwa spółka i cała giełda postrzegana jest jak gra w trzy karty na bazarze. Jeden nierzetelny dystrybutor i całą reszta dostaje po głowie.
Nie jestem optymistą. Kilka lat temu w ramach cyklu spotkań o inwestowaniu w funduszach inwestycyjnych organizowanych przez DM BOŚ SA jeździłem po Polsce z wykładami. To nie były spotkania sprzedażowe. Po prostu opowiadałem o znaczeniu inwestowania i tym, że dla wielu osób fundusz inwestycyjny stanowi optymalny wybór między tym by inwestować samodzielnie na własny rachunek a przekazaniem środków w ręce doradców finansowych.
SAMI możemy określić profil ryzyka, SAMI możemy zdecydować kiedy i jak wpłacać pieniądze, SAMI możemy uznać kiedy wypłacić środki, w miarę zyskiwanego doświadczenia SAMI możemy przesuwać aktywa między mniej a bardziej ryzykownymi opcjami. Mamy wpływ na wszystko, a równocześnie nie musimy obserwować notowań, stresować się dziennymi zmianami, czy komunikatami napływającymi z serwisów inwestycyjnych.
W dwóch różnych miastach spotkała mnie ta sama sytuacja. Zdziwienie uczestników, że mogą szybko wypłacić pieniądze: „przecież ja mam fundusze i nie mogę ot tak sobie wypłacić”. Po kilku zdaniach okazało się, że mają fundusze. Tak! Fundusze z ubezpieczeniem, czyli tzw. Ubezpieczeniowe Fundusze Kapitałowe (UFK) albo polisy inwestycyjne. Twór, monstrum, którego jestem przeciwnikiem odkąd pojawiły się na polskim rynku. Jak w serialu Stranger Things to mroczne odbicie świata funduszy inwestycyjnych. Koszty – dużo i niejasne, czas trwania – jak najdłuższy i obciążony kosztami, gdy chcemy sięgnąć po własne pieniądze, wpłaty – obowiązkowe, wyceny – bez uwzględnienia wszelkich kosztów właściwie nie wiemy jaki jest stan portfela. Co więcej UFK karmią się funduszami inwestycyjnymi. Nie są nowym tworem, tylko przepakowanym w absurdalny sposób FI. Siła tych produktów od zawsze tkwiła w sile sprzedażowej ubezpieczycieli. Nie zawsze rzetelnej, często manipulującej. Ludzie nie do końca wiedzieli co posiadają, ale wystarczyło by zła atmosfera wokół prowizji, opłat umorzeniowych dotknęła nie UFK, tylko całości segmentu funduszy. W tym inwestycyjnych.
Nie jestem optymistą. W ostatnich dniach opublikowany został raport wykonany przez Kantar Public na zlecenie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów „Inwestycje Polaków” (prezentacja dostępna na stronach UOKiK).
Niepokojący powinien być ten raport z perspektywy osoby pracującej od ćwierczwiecza w branży inwestycyjnej i zajmujący się przez wiele lat edukacją. Wiemy, że z wiedzą Polaków nie jest najlepiej od lat. Ale mieliśmy przekonanie, że już teraz pewne pojęcia są częścią naszego życia. Nie musimy się interesować giełdą, ale czym są akcje choćby ogólnie powinniśmy wiedzieć. Albo przynajmniej wiedzieć, że istnieją. Tymczasem w raporcie, który ma na celu ocenę ZNAJOMOŚCI I OCENĘ produktów finansowych, one w ogóle się nie pojawiły! Zakładam, że badanie było ankietowe, czyli uczestnicy mieli wybrać jedną z podanych opcji. Twórcy badania nie dołączyli tam tych inwestycji, zaś włączyli opcje binarne (zakazane w UE)? Nie mogę sobie odmówić pytania, o to KTO tworzył i konsultował pytania do ankiety. A jeśli podjął decyzję o usunięciu akcji, to dlaczego. Aż tak bardzo niszowym produktem w Polsce są podstawowe papiery wartościowe?
(Akcje pojawiają się raz – na slajdzie nr 30, jakiego rodzaju inwestycje Pan/Pani posiada. 8 proc. wybrało tę opcję – więcej niż forex i opcje binarne, tyle samo co kryptowaluty).
62 procent ankietowanych odpowiedziało, że zna i rozumie jak działają polisy ubezpieczeniowe na życie, ale tylko 48 procent zna i rozumie lokaty bankowe, a 27 obligacje skarbowe. Naprawdę?
Najciekawszy slajd z prezentacji dotyczy jednak oceny ryzyka. Najbardziej ryzykownym produktem w ocenie ankietowanych okazały się jednostki funduszy inwestycyjnych. Bardziej ryzykowne, niż inwestycje na rynku forex, obligacje korporacyjne, czy opcje binarne!
Trzy dekady istnienia funduszy inwestycyjnych w Polsce. Kilkaset produktów. Od konserwatywnych, poprzez fundusze niewielkiego ryzyka, przez średnio ryzykowne, aż do wyjątkowo agresywnych. Największe aktywa zgromadzone w funduszach dłużnych (znaczna w część tych, które niedawno były określane jako „gotówkowe i pieniężne”) i ankietowani zdają się tego zupełnie nie wiedzieć.
Co poszło nie tak?
Jesteśmy w trakcie kampanii edukacyjnej dotyczącej Pracowniczych Planów Kapitałowych. W ramach tego programu pracodawcy (a więc i pracownicy) będą musieli wybrać FUNDUSZ INWESTYCYJNY. Równocześnie z ankiety Kantar Public wynika, że wiedza na temat funduszy, oferowanego ryzyka jest na poziomie co najmniej ograniczonym. Trochę straszne jest to, jakie przy takim nierozumieniu ryzyka związanego z inwestowaniem w funduszach inwestycyjnych, mogą być przyszłe reakcje, jeśli okaże się, że jednak kapitał zgromadzony na kontach emerytalnych podlega wahaniom.
[Photo by Paolo Nicolello on Unsplash]
4 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
"SAMI możemy określić profil ryzyka, SAMI możemy zdecydować kiedy i jak wpłacać pieniądze, SAMI możemy uznać kiedy wypłacić środki"
Ta wypowiedź ma tylko sens przy założeniu że gotówka jest pozbawiona ryzyka. Ale nie jest. Zatem nie jest prawdą że sami możemy określić profil ryzyka, jest on codziennie inny i określany w większości bez naszego wpływu.
Coz.. z czegos musza wynikac roznice w zarobkach, poziomie zycia itd. W dlugim terminie osoby, ktore czegos sie naucza wygraja. Zycie…
Ciekawy w tej prezentacji jest przypis przy pozycjach „Lokata bankowa” oraz „Lokata strukturyzowana”: „w 2015 roku badani byli pytani o »lokatę« ogólnie” — czyli przeprowadzający ankietę założyli, że nie ma różnicy, między gwarantowanym depozytem bankowym, a skomplikowanym produktem strukturyzowanym, przez bandytów nazywanym „lokatą” strukturyzowaną…
niestety, ale tak własnie wyglada jakby badacze nie specjalnie się przygotowali. A może to mówi bardzo wiele. Lokata to lokata. Obligacje to obligacje. I pozniej łatwo wciskac obligacje korpo, jako bezpieczne, a lokaty superpolisozrestrukturyzowane jako lokaty z gwarancjami.