Strata – i co dalej?, część 15

W częściach kończących ten cyklu zbieram kilka luźno ze sobą powiązanych porad, które można nazwać zbiorczo „tips and tricks”, i nadal będą one dotyczyć tego, jak nauczyć się zarządzać stratami i sobą w czasie, gdy się one pojawiają.

(Wpis przeznaczony dla inwestorów i traderów wszelkiego typu i stopnia zaawansowania)

Świadoma adaptacja to najefektywniejszy sposób radzenia sobie z naturalnymi stratami w otwartych transakcjach.

„Adapt or die” (Zaadoptuj się albo giń) – to kolejne z trafnych powiedzeń giełdowych.

W zasadzie każdy inwestor i trader (nawet taki, który nie utrzymał się na rynku) wraz z poszerzeniem swojej wiedzy, umiejętności i doświadczeń coraz lepiej amortyzuje w swoich emocjach, działaniach i umyśle pojawiające się straty. A także rozwija swoje własne środki „obronne” wobec pojawiania się obsunięć, to naturalny proces ewolucji. Aby go usprawnić:

Po pierwsze warto zrobić sobie taką listę własnych bezpieczników, które pozwalają nam „przechorować” trwającą stratę. Taka lista już sama w sobie jest pewnego rodzaju polisą ubezpieczeniową dla naszego umysłu, która pozwala bez paraliżującego strachu wchodzić w kolejne transakcje.

Po drugie – taka lista przydaje się w stresujących chwilach, ponieważ mózg często odcina się od racjonalnych zasad tego, jak możemy sobie w trudnych chwilach pomóc, koncentrując się w zamian za to nieproduktywnie na lęku, rozpamiętywaniu, rozpaczaniu. Pomysł tego cyklu miał właśnie dostarczyć paliwa do tego rodzaju listy, tworzonej na własny użytek. Ta lista przyda się na przywołanie się do porządku, otrzeźwienie, powrót do normalności, podjęcie znanych i skutecznych działań.

Strata jest stresorem, a skuteczne uodparnianie na wszelkiego rodzaju stresory odbywa się drogą ekspozycji na nie. Tak leczy się w psychologii fobie. Oswajanie i adaptacja następuje w wyniku częstego, najlepiej bezpiecznego kontaktu z czynnikiem powodującym stres. Po jakimś czasie traci on swoją moc. Nie mówiąc o tym, że ten stres nie jest nam aplikowany z zewnątrz, ale sami się na niego wystawiamy, i choć nie wszystkie reakcje na niego są w pełni od nas zależne, wiele z nich leży tylko w naszej gestii i mamy na nie wpływ. Na tym polega samodoskonalenie. Najlepiej, jeśli ma ono świadomy, a nie przypadkowy charakter.

Odpuść zamartwianie się wszystkim tym, czego nie możesz kontrolować, skoncentruj się na tym, co podlega twojej kontroli.

Ta życiowa rada sprawdza się również w inwestowaniu, o ile świadomie i z premedytacją ją stosujemy. To również zasadniczy technika radzenia sobie ze stresem w słynnej jednostce Navy Seals, o czym pisze jej były członek Jocko Willink w książce “The Dichotomy of Leadership”.

Na co nie mamy kompletnie żadnego wpływu? Nad tym, co zrobi rynek. Żadna analiza, żadna strategia czy system, żadna modlitwa, prośba, groźba ani parcie siłą woli czy czymkolwiek innym nie ruszy rynku w pożądaną stronę i nie zatrzyma straty. Więc trzeba nauczyć się z tym w akceptacji żyć i skupić swoją energię tylko na tym, na co mamy wpływ. To ostatnie wzmacnia przy tym naszą psychikę przez poczucie sprawczości.

Nad czym mamy w takim razie kontrolę podczas wejścia w straty? Nad swoimi myślami i działaniami w pierwszej kolejności, a także nad zarządzaniem ryzkiem opisywanym na wiele sposobów w tym cyklu – od strategii zabezpieczania się, przez eliminację niepotrzebnych ryzyk (pożegnanie nie rokujących spółek w portfelu), po akceptację ryzyka (bessy zawsze zabierają kilkadziesiąt procent i nic tego nie zmieni).

Nie bójmy się przy tym eksperymentować, poszukiwać wiedzy, wprowadzać innowacje, testować nowe sposoby w zakresie kontroli ryzyka. I to w wymiarze znacząco większym niż czas poświęcony otwarciu pozycji. Każdy doświadczony inwestor potwierdzi, że poszukiwania albo prowadzą do nowych, pożytecznych odkryć, które mogą zmienić wszystko, albo do czegoś wręcz przeciwnego, ale nie mniej wartościowego – do eliminacji tego, co nie działa, ale przynajmniej sami na własnej skórze odczujemy dlaczego.

Otwartość, również na tematy, które nas brzydzą, męczą, nie podobają się, to jeden z czynników adaptacji swojej odporności na straty. Strach przed czymś, co zaczyna nam być znane, staje się wówczas dużo mniejszy. Moim największym przełomem w adaptacji do strat były doświadczenia z systemami transakcyjnymi, co pozwoliło lepiej zrozumieć naturę rynków, ryzyka i rozkładów zysków/strat.

Zaatakuj swoje słabości

To druga z najważniejszych rad Jocko Willinka, wspomnianego wyżej Navy Seal.

Straty są stresującą sytuacją, z biegiem czasu jednak coraz łagodniej znoszoną, ale i tak wiemy, że one nastąpią i będą dokuczać. Rozpoznanie, co nas wówczas czeka, jakich negatywnych reakcji ze swojej strony możemy się spodziewać, co może pójść źle, daje już dobrą bazę, by w słabości uderzyć, zanim one same obezwładnią nas. Mamy więc cel do świadomego, odpowiedniego przygotowania się i przetrenowania przy każdej okazji.

Jakie słabości najczęściej wychodzą na wierzch u inwestorów/traderów przy okazji strat? Gdyby wymienić najważniejsze:

– paraliż decyzyjny, brak jasności i racjonalności w myśleniu,

– nieracjonalne reakcje łamiące plany i dyscyplinę,

– emocjonalny chaos, poddanie się kontroli negatywnych emocji,

– odcięcie się od świata, trudności w codziennym funkcjonowaniu,

– problemy w kontaktach społecznych, zamknięcie w sobie,

– impulsywne nawyki związane z uzależnieniami,

– przesadnie nadmierny czas spędzany nad bezproduktywnym  oglądaniem notowań,

– paraliżujący lęk przed niepewnością, strach przed utratą majątku, destrukcyjne myśli.

Radzenie sobie z tego rodzaju sytuacjami wykracza poza ramy tego wpisu, to domena z zakresu psychologii. Sięgnięcie właśnie tam po porady odnośnie „emocjonalnej odporności” nie przekracza dzisiaj możliwości przeciętnego inwestora. Praca nad tym jest niestety KONIECZNOŚCIĄ w inwestycyjnym biznesie, nawet tym amatorskim (a może właśnie szczególnie tam). Nie istnieje tam dział specjalny „psychologia inwestora”, ale zdecydowana większość porad i wskazówek z tradycyjnej psychologii można przenieść na grunt inwestycyjny,  wzmacniając niektórymi działaniami specyficznymi dla inwestowania.

Na przykład w kwestii nieracjonalnych działań prowadzących do łamania dyscypliny, poświęciłem temu cały cykl porad, który można znaleźć na blogu -> tutaj. To jest właśnie połączenie tradycyjnej psychologii ze specyficznymi działaniami wywodzącymi się z inwestowania.

Aby uderzyć w słabości, można wykorzystać dziennik zadaniowy, o którym więcej -> tutaj. Tam właśnie notujemy w pierwszej kolejności swoje obserwacje i objawy w temacie słabych stron powstałych w konkretnych momentach stratnych transakcji. Do takiej listy ustalamy listę konkretnych (nie ogólnych!) zadań do zrobienia, by słabe strony wyeliminować lub znacząco złagodzić.

Jeśli problemem są złe emocje, notujemy jakie, jak powstają i działają, w jaki sposób konkretnie przeszkadzają. Potem rozpisujemy sobie pomysły na zapobieganie, wspomagając się poszukiwaniami. W pierwszej kolejności powinien być to jakiś poradnik ukierunkowany na „emocjonalną odporność” (nawet taki z serii „dla opornych”). Wydanie na niego każdych pieniędzy będzie najlepszą inwestycją, również na życie pozagiełdowe.

CDN

—kat–

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *