Wczorajsze wystąpienie szefa amerykańskiej Rezerwy Federalnej zostało jednogłośnie przyjęte jako potwierdzające zmianę w polityce monetarnej w USA. Na rynku zaroiło się od pytań, co oczekiwane poprawienie płynności pieniądza w gospodarce oznacza dla giełd oraz walut i w jakich segmentach szukać wygranych, gdy banki centralne znów będą kroczyć ścieżką luźnej polityki monetarnej.

Na naszym Twitterze odnotowaliśmy, iż jednym z zaleceń jest kupowanie czegokolwiek, ale to raczej żart niż poważna teza. Bez wątpienia jednym z kandydatów na wygranych są rynki wschodzące, więc zmęczeni mizerią polskiego rynku możemy być kuszeni powrotem w stronę akcji z WIG20. Wszak jest tanio, złoty może będzie mocniejszy, a gospodarka ma rosnąć w siłę między innymi dzięki bezprecedensowemu w historii III RP zastrzykowi finansowemu w postaci transferów socjalnych.

W istocie pokryzysowa dekada zaowocowała już teorią, iż zwroty na rynkach wschodzących są silnie skorelowane z luźną polityką monetarną w metropoliach. Na blogu jednego z zarządzających firmy Blackrock (Russa Koestericha), można znaleźć notkę dość jednoznacznie sugerującą, iż po 2010 roku zwroty na rynkach wschodzących były lepsze, gdy polityka była luźna, a niższe, gdy główne banki centralne próbowały normalizować politykę monetarną.

Notkę uzupełnia trudny do zakwestionowania wykres, który polecam zobaczyć na blogu Koestericha i popłynąć dalej na strony Goldman Sachs, żeby zrozumieć korzenie tej idei. Leniwi mogą przyjąć roboczą tezę, iż generalnie na wszystkich rynkach aktywom służy luźna polityka monetarna, ale szczególnie dobrze robi właśnie rynkom wschodzącym.

Inwestorów indywidualnych – zwłaszcza w Warszawie – powinno bardziej interesować to, czy oczekiwany, globalny powrót do tańszego pieniądza powinien być zachętą do szukania swojej szansy na GPW, czy może jednak trzymania się akcji czy funduszy rynków rozwiniętych. Relatywnie słaba postawa rynku warszawskiego zachęca do spekulowania, iż z ostatnich staniemy się pierwszymi.

Niestety, jeśli spojrzeć na ostatnie 10 lat, a więc ową pokryzysową dekadę, nic nie może równać się szukaniu swojej szansy na Wall Street. Niezależnie od tego, jak było drogo na Wall Street, właśnie rynki amerykańskie były najlepszym miejscem do kupowania akcji. Wall Street wygrywała właściwie ze wszystkim i była miejscem, gdzie pieniądze zarabiało się łatwo i – dzięki np. ETF-om – zwyczajnie tanio.

Jeśli zatem świat miałby właśnie zacząć powtarzać jakieś fazy rynkowej historii z ostatniej dekady i znów tani pieniądz miałby zasilać rynki, to nie mam wątpliwości, iż trzymanie się aktywów z największych giełd świata pozostanie najlepszym rozwiązaniem. Naprawdę jednak owo szukanie analogii do ostatniej dekady zawiera w sobie poważny błąd.

Zalecenie, żeby kupować cokolwiek ryzykownego – dokładnie takie zdanie powiedziałem na wiosennej konferencji SII w 2010 roku – powiedziane dzisiaj jest fundamentalnie nie do uzasadnienia. Na giełdach trudno bowiem o powielenie niskich wycen sprzed blisko dekady i w najbliższym czasie nie będzie już okazji, na miarę tych z 2010 roku.

Dlatego na zalecenia takie, jak zarządzającego Blackrock mogą i muszą odpowiadać gracze z instytucji, których rynek ocenia po wynikach i benchmarkuje średnimi. Szukający spokoju mogą bez problemu trzymać się idei od lat stawianej na tym blogu, iż wypłynięcie z oszczędnościami na światowe rynki jest właściwie jednokierunkowe i wracanie na polski rynek, gdy można mieć w portfelu spółki z najważniejszych giełd świata jest przeszłością.

5 Komentarzy

  1. Tommip

    To prawda.Jednak to co zaskakuje to skala tego zjawiska- jak bardzo usa sa wygrane a reszta przegrana.Sa rynki ktore radza sobie bardzo dobrze jak indie czy turcja ale zawsze jest jakies ,, ale" – jest to inflacja czy slaba waluta i niestabilnosc ( najczesciej wszystko na raz).W przypadku usa mamy umocnienie dolara i najbezpieczniejszy rynek.Do tego usa wysysa caly kapital, jeszcze do 2012 wielu szukalo dostepu do plynnych rynkow egzotycznych jak korea azja poludniowo wschodnia czy turcja… Teraz nikt tego nie tyka obroty tam spadaja a wszyscy maja na ustach tylko jeden cel- stany zjednoczone ameryki.Poza nimi inwestowanie nie ma zadnego sensu- ewentualnie mozna probowac na rynku numer 2 czyli niemczech- ale kogo obchodzi wicelider?

  2. Adam Stańczak

    Mnie interesuje rynek niemiecki, ale to mniej ważne.

    Dodajmy ciekawy kontekst – próba wbicia się na do pierwszej ligi światowej, czyli na poziom Wall Street, skończyła się właśnie porażką Deutsche Banku.

    1. Tommip

      Generalnie mnie tez interesuje Eurex i jest to JEDYNA teraz alternatywa do usa niezaleznie czy ktos gra tylko akcje czy kontrakty czy cokolwiek.Tylko rynek widzi samego lidera a na reszte ,,pudła" malo kto spoglada.Skala tego zjawiska jest wrecz absolutna i to wlasnie poraza- raczej nikt im nie zagrozi conajmniej przez najblizsza dekade

    2. _dorota

      Na jakim poziomie jest Twój niemiecki, jeśli można spytac?

  3. Adam Stańczak

    Uczyłem się na studiach jako drugi język standardowe 3 lata. Nigdy nie musiałem używać, więc – jak to z językiem – umiejętność zniknęła. Na tle innych języków zwyczajnie nie znam, ale jak muszę to przeczytam. Jak mam do przeczytania prasę angielską, francuską i niemiecką, to ostatnią wezmę do ręki niemiecką.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *

Opinie, założenia i przewidywania wyrażone w materiale należą do autora publikacji i nie muszą reprezentować poglądów DM BOŚ S.A. Informacje i dane zawarte w niniejszym materiale są udostępniane wyłącznie w celach informacyjnych i edukacyjnych oraz nie mogą stanowić podstawy do podjęcia decyzji inwestycyjnej. Nie należy traktować ich jako rekomendacji inwestowania w jakiekolwiek instrumenty finansowe lub formy doradztwa inwestycyjnego. DM BOŚ S.A. nie udziela gwarancji dokładności, aktualności oraz kompletności niniejszych informacji. Zaleca się przeprowadzenie we własnym zakresie niezależnego przeglądu informacji z niniejszego materiału.

Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.