Sekrety giełdowej edukacji, część 11

Kolejny sekret pojawia się w poradnikach, ale w zupełnie innej roli niż powinno się go rozpatrywać:

11. Niewidocznym, ale znacząco wpływającym na wyniki czynnikiem jest szczęście

Losowość to permanentny stan w giełdowych procesach, na wielu poziomach. Już same kursy przypominają swoimi przebiegami tzw. błądzenie losowe, a więc teoretycznie nie da się ich przewidywać, choć można ich rozkłady opisać. Nieprzewidywalne są też wyniki pojedynczych transakcji, co utrudnia niektórym planowanie.

Emanacją losowości jest szczęście (powodzenie), co w języku angielskim opisuje słowo „luck”, choć jego tłumaczenie wymaga nieco więcej zniuansowania. Nie chodzi o ten rodzaj szczęścia, które możemy doznać w kasynie, trafnie obstawiając w jakiejś grze, a więc bardziej fart. Na giełdzie potrzeba solidnej analizy, która ma prowadzić do trafnych decyzji. Dobra analiza jest wynikiem naszych umiejętności (ang. skills) i to one powinny przede wszystkim decydować o wynikach. Ale nie zawsze się da. Nie ma możliwości w pełni kontrolować ani losowości, ani wypływającego z niej ‚szczęścia’, mającego tu wiele oblicz, które niełatwo opisać jednym słowem.

Mamy też kilka bliskoznacznych tłumaczeń słowa „luck”, jak przypadek, szansa czy traf, które w kontekście giełdy czasami nie gorzej opisują znaczenie tego słowa. Ale ponieważ istnieją dwie opcje wynikowe przypisane do niego – pozytywna i negatywna (‘good luck’ i ‘bad luck’)– dlatego można mówić po prostu o ‘powodzeniu’ i o ‘pechu’ na giełdzie. Nas oczywiście interesuje to pierwsze i to dlatego ono jest częściej używane niż pech. Najlepiej jednak zrozumieć znaczenie obu w konkretnych, inwestycyjnych sytuacjach, które po cichu rujnują albo wręcz podkręcają nasze wyniki inwestycyjne, o czym za chwilę.

Znaczenie pierwiastka szczęścia w inwestowaniu giełdowym opisał spec od finansowych teorii w ich praktycznym wydaniu Michael Mauboussin, w jednym, prostym obrazku, umieszczając giełdę na tle innych dziedzin:

Jak widać na osi, gdzie po jednej stronie liczą się czyste umiejętności (pure skill), a po drugiej czysty przypadek i wynikające z tego powodzenie (luck), giełda plasuje się bliższej tego drugiego (obrazek z wykresem). A więc nasz wpływ na losy transakcji jest mocno ograniczony, choć istnieją sposoby, by wpływ przypadkowości na końcowy wynik ograniczyć.

Zobaczmy więc jak to w szczegółach działa. W poniższym zestawieniu objaśniam znaczenie losowości i przypadku w najbardziej typowych okolicznościach związanych z giełdą, które najczęściej są przemilczane, niedoceniane, a często nawet nieuświadamiane przez edukujących się inwestorów:

a. Szczęście początkującego

Dość często w ten sposób opisuje się kilka pierwszych, trafnych transakcji dokonywanych na giełdzie czy forexie, których doznaje każdy początkujący. Czy jednak na pewno każdy?

Nie do końca. Losowość polega na tym, że w działaniach, w których dużą rolę ogrywa właśnie przypadek i szczęście, części uczestników uda się je zaliczyć z dobrym wynikiem, a reszcie wręcz przeciwnie. Gdyby to była np. gra w szachy, każdy nie umiejący w nie grać polegnie. Ale ponieważ żeby otworzyć transakcję i zakończyć zyskiem nie potrzeba żadnych nadzwyczajnych umiejętności, więc szczęśliwy traf może się objawić początkującemu nawet kilka razy pod rząd.

Nie każdy ma jednak tyle szczęścia, ale to ci, którym się udało, mieli powód, by o tym zatrąbić światu. Pechowcy zwykle milczą, więc ich głos jest niesłyszany. Niżej podpisany miał niestety pecha zaliczyć straty w swoich pierwszych transakcjach giełdowych i zna wielu innych, którzy podobnie nietrafnie zaczynali.

Nie znam natomiast statystyk, które w jakiś wiarygodny sposób udowadniałyby lub obalały tezę o szczęśliwej serii początkującego. Trzeba jednak założyć, że liczba szczęśliwców na początku jest podobna do przegranych, a w miarę wzrostu liczby transakcji ilość szczęśliwców coraz bardziej maleje.

Tego rodzaju szczęście jest oczywiście brane przez początkującego za dobrą monetę i objaw albo potencjału tkwiącego w nim szczęścia (dobra ręka) albo przypisywanych sobie bezzasadnie umiejętności. A tak nadmierna pewność siebie ZAWSZE kończy się bolesnym urealnieniem przekonań, czyli przegraną. Niestety bowiem, przeciwnie niż w ruletce, na giełdzie potrzeba dużo więcej niż szczęście, potrzeba solidnych umiejętności, albo przynajmniej wiedzy.

W takim razie jako szczęście początkującego należy po prostu uważać to, że nie posiadając ani wiedzy ani umiejętności dokona się jakichś udanych transakcji. Ale nie jest to zjawisko na tyle masowe, by uważać je za szczególną anomalię.

b. Mylenie hossy z umiejętnościami

Czy kompletny ignorant lub skończony idiota, nie mający pojęcia o inwestowaniu, może zarobić na giełdzie?

Jak najbardziej. Nawet przez lata. To wprawdzie ekstremalna sytuacja, ale jak najbardziej możliwa. W bardziej realnej wersji na giełdzie może zarobić również ten, który nie ma pomysłu, wiedzy czy przewagi. Całą książkę temu zjawisku poświęcił Nicholas Taleb („Zwiedzeni przez losowość”).

Otóż transakcję może zawrzeć każdy, który wie jak się to robi. Nie musi posiadać ani szczególnej wiedzy o rynku czy  inwestowaniu, ani żadnego typu umiejętności nabytych w procesie edukacji czy praktyki. Wystarczy, że trafi na wieloletnią hossę na rynku akcji. Ukuto specjalnie na tę okazję powiedzenie:

„Nie myl rynku byka z umiejętnościami”.

Ponieważ hossa podnosi ceny niemal wszystkich spółek, więc szansę na zyski ma każdy inwestor, bez względu na jego umiejętności, co oczywiście zawdzięcza tylko i wyłącznie szczęściu. Stąd potem biorą się złudne przekonania o własnej wielkości i pomysły na to, by rzucić pracę i na stałe zająć się giełdą.

Czar pryska zasadniczo w 2 momentach:

– gdy przychodzi bessa i równa rachunek z ziemią,

– gdy inwestor odkryje, że jeszcze większe zyski osiągnie przy pomocy spekulacji, timingu, czyli kupując na spadkach i sprzedając na szczytach, a tego nie wysysa się z mlekiem matki.

O szczęściu, ale nie o umiejętnościach, może mówić każdy, komu udało się wejść do gry podczas hossy i zarobić. Wówczas nawet małpy rzucające do tarczy z nazwami spółek mogą się okazać dobrymi „inwestorami”.

c. Brak systematyczności w stosowaniu wszelkich metod, które jej wymagają.

To według moich obserwacji najmniej uświadamiany przez inwestorów czynnik prowadzący do ekstremalnych strat lub zysków.

Proszę sobie na wstępie przypomnieć koncepcję przewagi, nie bez powodu nazywaną „statystyczną, pozytywną wartością oczekiwaną”. Wypracowanie swojej strategii, która przewagę posiada, oznacza, że mamy po swojej stronie zdecydowaną szansę na wygranie z rynkiem, na którym ową przewagą dysponujemy. Jednakże działanie owej przewagi obwarowane jest SYSTEMATYCZNYM, bez wyjątków stosowaniem reguł przyjętej strategii. Pomijanie transakcji oznacza, że zamiast przewagi wystawiamy się na PRZYPADEK i LOSOWY wynik końcowy.

Prześledźmy to na przykładzie.

Załóżmy, że przewaga inwestora na rynku akcji wygląda w ten sposób, że zyskowność w długim terminie zapewnia mu kupno spółek, gdy ich kurs przebija od dołu średnią 200-dniową i zamykaniu transakcji, gdy przebicie następuje od drugiej strony, czyli kurs od góry przebija 200-dniową średnią.

Tak ustalona przewaga jest ważna TYLKO wtedy, gdy inwestor podejmuje bez pomijania wszystkie transakcje wskazane przez wyżej określoną regułę. Co się dzieje gdy kilka transakcji ominie? Do dzieła wchodzi przypadek i SZCZĘŚCIE.

Otóż wszystkie strategie obejmują również transakcje nietrafne, zakończone stratą. Załóżmy, że w powyższym przykładzie trafność wynosi 70%, czyli w 7 na 10 transakcjach wychodzi się z mniejszym czy większym zyskiem. A kiedy pomijamy część z transakcji? Może się okazać w skrajnym przypadku, że wszystkie pominięte okazały się zyskowne, a inwestorowi udało się wejść dokładnie tylko w te stratne! Losowość w pełnej krasie, w tym przypadku pech!.

O pełnym powodzeniu wynikającym z losowości można mówić w sytuacji przeciwnej, gdy nagle okazało się, że wszystkie pominięte transakcje okazały się stratne.

Ale bywa i tak, że pominie się tylko 1 transakcję, ale zysk, który można było z niej wynieść sięgnąłby dziesiątek czy setek procent!

Jeśli więc znajdziemy gdzieś w poradnikach dowolnego rodzaju strategię, która „działa”, czyli oferuje zyski przy jej stosowaniu, to oznacza, że owo stosowanie musi mieć SYSTEMATYCZNY charakter. I nie może być podstaw do zdziwienia, gdy jej autor mówi „u mnie działa”, a my widzimy na rachunku tylko straty.

Inaczej to wygląda, gdy ktoś promuje jedynie sam pomysł na wejście w transakcje. Tu już na samym wstępie mamy ofertę PEŁNEJ LOSOWOŚCI w rozkładzie zysków i strat. Na 100 inwestorów, którzy ów pomysł zastosują, z pewnością będzie 100 różnych wyników końcowych na tym samym rynku i w tym samym okresie. A to dlatego, że brak obiektywnych, z góry zadeklarowanych reguł prowadzenia transakcji aż do jej zamknięcia oznacza, że godzimy się z PRZYPADKOWOŚCIĄ końcowego wyniku. To nic złego, przypadkowość niwelujemy własnymi UMIEJĘTNOŚCIAMI. Uwagę zwracam jedynie na to, że sam pomysł na wejście w transakcję, bez posiadania umiejętności jej prowadzenia, oznacza zaproszenie do LOSOWOŚCI i przypadkowych wyników. Niestety szczęście ma dość ograniczony zasięg czasowy i trzeba nauczyć się mu pomagać.

O innych przejawach powodzenia  i pecha w kolejnej części.

—kat—

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *