Ciekawa historia największej dywidendy w historii Wielkiej Brytanii

„Myślałem, że powiedziałeś mi iż napiszesz inteligentną książkę. Tymczasem ty nawet nie potrafisz przeliterować tego słowa, ale nie ważne. I tak nikt nie kupi twojej p…. książki” – w ten sposób brytyjski miliarder, sir Philip Green, skomentował wydanie publikacji Olivera Shaha „Damaged Goods: The Inside Story of Sir Philip Green, the Collapse of BHS and the Death of the High Street”.

Kim jest Philip Green? W Polsce praktycznie nie znany, ale w Wielkiej Brytanii jest kimś w rodzaju brytyjskiego Donalda Trumpa, czyli bardzo bogatego biznesmena znanego z budzących wątpliwości interesów lubiącego ostentacyjne obnoszenie się z bogactwem i słynnego z wulgarnego języka.

Jak pisze autor w publikacji (jej polski tytuł to „Jak wybrakowany towar: historia Philipa Greena, upadku siec domów towarowych British Home Stores i śmierci głównych ulic handlowych”) gdy BBC miało kręcić reality show „Apprentice” (w jego amerykańskiej wersji wypromował się Donald Trump) to właśnie w pierwszej kolejności zwróciło się do Greena (biznesmen ostatecznie w nim nie wystąpił, bo miał inne plany).

Ale głównym powodem powstania książki o Greenie był skandal ze sprzedażą przez niego sieci sklepów towarów British Home Stores. To jedna z najbardziej rozpoznawalnych marek w Wielkiej Brytanii, działająca na rynku od 1928 r. i posiadająca 163 sklepów na wyspach i 74 w innych krajach. Green kupił, wówczas giełdową i wchodzącą w skład indeksu FTSE 100, spółkę w 2000 r. i wyprowadził ją z parkietu.

Przez kilka lat firma ponosiła straty. Kiedy biznesmen nie znalazł sposobu na przywrócenie jej rentowności, w 2015 r. sprzedał ją za jednego funta konsorcjum stworzonemu przez kilku biznesmenów, m.in. byłego kierowcę formuły 3000 Dominica Chappella, byłego finansistę z firmy Nabarro Wells Keitha Smitha i prawnika Edwarda Parladorio. W 2016 r. firma złożyła wniosek o upadłość.

Problem polegał na tym, że spółka miała zobowiązania emerytalne wobec swoich pracowników w wysokości 571 milionów funtów. Było to o tyle rażące, że tylko w 2006 r. jego żona Greena otrzymała 1,2 mld funtów dywidendy z BHS. Była to największa dywidenda wypłacona przez firmę w historii Wielkiej Brytanii, cztery razy większa niż ówczesne zyski spółki.

Po otrzymaniu tych pieniędzy Green zaczął szastać fortuną jak nigdy wcześniej. Kupił m.in. 90 metrowy jacht włoskiej firmy Benetti za 100 mln funtów czy organizował imprezy kosztujące po kilka milionów funtów, na których występowały takie gwiazdy jak Rod Steward, Rhianna czy Steve Wonder. Na urodziny dostał od żony grę Monopoly ze złota, na planszy której były firmy, które przejął.

Połączenie ostentacyjnego bogactwa Greena z losem jaki spotkał pracowników BHS sprawił, że biznesmen stał się ulubionym chłopcem do bicia brytyjskich gazet i polityków. Stał się symbolem braku moralności i zasad współczesnych kapitalistów. Sprawę pogarszał styl bycia Greena. Biznesmen znany jest z tego, że nie przebiera w słowach i to bez względu na to, kto jest jego rozmówcą.

Na przykład w 2003 r. dziennik „The Guardian” prowadził śledztwo w sprawie finansów Greena. Kiedy dziennikarz wysłał mu pytania, ten wypalił o redaktorze: „On nie potrafi czytań po angielsku. Nic dziwnego. To p….Irlandczyk”.

Cała książka Olivera Shaha to biografia Greena, której najważniejszą częścią jest historia przejęcia BHS. Ale dla zainteresowanych tą sprawę równie ciekawa będzie pierwsza część publikacji, w której autor opisuje dzieciństwo biznesmena i jego pierwsze interesy. Green pochodził z dobrze sytuowanej brytyjskiej rodziny choć jego przodkowie przybyli na wyspy z Polski.

Zdaniem autora charakter bohatera ukształtowała w dużym stopniu matka, która nie była uczuciową osobą, za to na piedestale stawiała zarabianie pieniędzy. Podobno kiedy zmarł ojciec Greena (chłopak miał wówczas dwanaście lat) jego matka zadzwoniła do rodzeństwa męża i oświadczyła:”Twój brat leży tutaj martwy. Lepiej przyjdź tutaj i się tym zajmij”.

Matka Greena przejęła interesy męża i prowadziła jej bez sentymentów. Miała na przykład szereg lokali na wynajem, do których jeździła z dwoma ochroniarzami. Jeżeli wynajmujący nie płacili na czas jej ludzie wyrzucali ich na ulicę. Autor książki twierdzi, że po śmierci ojca to matka stała się najważniejszą osobą w życiu Philipa Greena i za wszelką cenę chciał zyskać uznanie w jej oczach – stąd jego pęd do pieniędzy.

Próbował robienia różnych interesów (m.in. importował jeansy do Wielkiej Brytanii, czy zakładał sklepy sprzedające markowe ubrania po niskich cenach), ale zdaniem autora aż do końca lat 90. nie odnosił spektakularnych sukcesów. Potem od stycznia 1999 r. w ciągu zaledwie trzech lat przeszedł drogę od „pariasa do cesarza” (oczywiście najważniejszym elementem tej drogi był wspomniany wcześniej zakup BHS w 2000 r. ).

Początki Greena w biznesie opisane są w taki sposób, że trudno nie wyrobić sobie do niego antypatii. Autor przedstawia go jak cwaniaczka, które za wszelką cenę i bez tworzenia faktycznej wartości, chcę się dorobić. Oczywiście można argumentować, że Green po prostu taki jest a Shah tylko obiektywnie opisał jego działania, ale to już kwestia oceny.

„Damaged Goods” warto przeczytać nie tylko dlatego, by dowiedzieć się więcej o brytyjskim odpowiedniku Donalda Trumpa, choć bez wątpienia jest on barwną osobą. Innym powodem jest to, że historia BHS przypomina pod pewnymi względami ostatnio opisywaną przez polską prasę sprawę dystrybutora prasy RUCH.

Podobnie jak w przypadku BHS właściciele wypłacili z firmy olbrzymie pieniądze w czasie gdy spółka miała poważne problemy z funkcjonowaniem. Różnica polega na tym, że w przypadku BHS rachunek do zapłacenie pierwotnie wystawiono pracownikom firmy (nie zdradzę jak się ta sprawa ostatecznie zakończyła, gdyby ktoś chciał sam się tego dowiedzieć z publikacji).

Tymczasem wszystko wskazuje na to, iż w przypadku RUCH-u konsekwencje poniosą wierzyciele spółki, największe firmy wydające prasę, których wierzytelności mają zostać zredukowane. Stąd zapewne mniejszy rozgłos nadany sprawie RUCH-u w Polsce (nikt nie będzie się litował nad losem wielkich koncernów), niż BHS w Wielkiej Brytanii.

Podsumowując: „Damaged Goods” to dobrze napisana i ciekawa pozycja. Zdecydowanie godna polecenia.

1 Komentarz

  1. Yzy

    Przodkowie Greena nie przybyli z Polski tylko z Bliskiego Wschodu…

Skomentuj Yzy Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *