Dość cienką, ale znaczącą granicę działania A.T. tworzy kolejny czynnik na tej liście:
Powód nr 5. Koszty
Ten element działa w zasadzie w obie strony, zarówno pogrążając Analizę Techniczną, jak też wyciągając ją z otchłani w innych okolicznościach.
Poszukując przewagi w działaniu narzędzi technicznych, albo ich kombinacji, najprościej rozpocząć manualne lub komputerowe testy od surowej wersji, która nie zawiera jeszcze koniecznych do poniesienia kosztów transakcyjnych, czyli prowizji maklerskich, spreadów, poślizgów oraz punktów swap w przypadku forexu i CFD. Sam zresztą robię to i tutaj na blogu w takiej wersji. Cel takiego podejścia jest oczywisty – badamy potencjalne możliwości narzędzi technicznych niezakłócone przez żadne szumy. To pozwala lepiej ocenić ich skuteczność, poczuć realne działanie, poszukać słabych i mocnych stron.
Dopiero kolejnym, a przy tym absolutnie KONIECZNYM krokiem jest zbadanie wpływu wszystkich możliwych kosztów na końcowy wynik. A ponieważ koszty różnią się dla wielu instrumentów i u wielu brokerów wyglądają czasem dość znacząco różnie, wobec tego każdy z inwestorów może otrzymać inny wynik końcowy, niewykluczone, że o zupełnie przeciwnym kierunku. To czasami mogą być groszowe sprawy, ale trzeba pamiętać, że na takich groszowych różnicach swój biznes opierają najszybsze algorytmy. Tam gdzie nam się nie chce schylać po ułamki procent, tam maszyny znajdują swoje Eldorado, dokonując tysięcy transakcji. Zresztą znaleziono na taką działalność trafne określenie w branży: wyciąganie drobnych sprzed nadjeżdżającego walca.
Nie mam zamiaru namawiać do zawodów z walcem, bez błyskawicznych algorytmów może się to skończyć posiadaniem dość płaskiej ręki. Choć przecież skalperzy wcale się tego typu aktywnością nie brzydzą. Na pewno robi się to znakomicie lepiej tam, gdzie koszty udaje się ściąć do niemal marginalnej wartości (tzw. frictionless market), ale nieźle wszystko już wygląda gdy osiągnie się prowizje typu 1 cent za akcję czy niecały pip za lota waluty. Mam natomiast zamiar pokazać, jak cierpi na kosztach skuteczność A.T.
Nagminnym grzechem wielu techników jest uznanie surowych wyników brutto za rzeczywistość, za zyskowny model do tradingu. Weryfikacja w realnej akcji staje się potem tym brutalniejsza im szybsza jest strategia i im więcej transakcji generuje. Zaryzykuję wręcz tezę, że znacząca większość technicznych strategii krótkoterminowych podłączonych potem do kosztów wywraca się z hukiem, pomimo tego, że w surowej wersji wyglądały bardzo obiecująco.
Można wysnuć z tego dość przewrotny, choć w pełni uprawniony wniosek: sama Analiza Techniczna skutecznie działa już gdy generuje zyski brutto, bo tak wygląda statystyczna prawda, ale warunki od niej niezależne powodują rozczarowania i straty kiedy trzeba zapłacić za jej realizację w praktyce.
Czasem bywa jednak i tak, że w teorii wszystko działa nawet po uwzględnieniu kosztów, ale rzeczywistość okazuje się w praniu mniej różowa. A to ze względu na płynność samych notowań, którą trzeba przetestować choćby niewielkim kapitałem zanim strategię zacznie się używać na serio i z pełnym zaangażowaniem. Kilka pułapek wartych zanotowania w tej kwestii to te, w których koszty są ukryte i niewidoczne w danych oraz oficjalnych tabelach z prowizjami:
– rozszerzające się znacząco spready, szczególnie podczas ogłaszania ważnych danych,
– brak ofert na wielu poziomach, co ujawnia się przy oglądnięciu realnych notowań (np.nasze małe spółki), stąd znaczące obsunięcia w realizacji zleceń,
– dziury w notowaniach spowodowane lukami w ofertach po silnym ruchu,
– brak realizacji zleceń pomimo transakcji na wszystkich poziomach, co dotyczy przede wszystkim samej giełdy i zleceń z limitami, które nie wchodzą z powodu braku wystarczającej ilości ofert,
– sztuczne ceny w danych, generowane przez zdarzenia specjalne typu rolowanie serii kontraktów.
To najważniejsze, ukryte koszty, mające wpływ na zanik skuteczności teoretycznie działającej A.T. Lekarstwem na to jest użycie danych i narzędzi o jak najdłuższych horyzontach czasowych oraz rynków, na których nie wpadniemy w pułapkę płynności.
No dobrze, a jak działa to na korzyć, czyli w drugą stronę, o której wspomniałem na wstępie?
Magicznym trikiem jest dołożenie lewara, a więc użycie tych instrumentów, na których można zwielokrotnić siłę nabywczą (kontrakty, forex). Wówczas zmienia się relacja kosztów do potencjalnych zysków, co w krótkoterminowych strategiach pozwala z teoretycznego braku skuteczności przejść do przewagi.
Dobrym przykładem była zmiana wartości kroku notowań w naszych kontraktach terminowych na indeks WIG20. Kiedyś wynosiła ona 10 zł za każdy punkt zmiany i podniesioną ją do 20 zł, a jednocześnie BOŚ wprowadził promocję na prowizje jednodniowe. To pozwoliło mi stworzyć strategie oparte o A.T., które wcześniej były notorycznie deficytowe. Działają one zyskownie do dziś, a opisywałem je w historii bloga wielokrotnie, np.-> tutaj.
Na marginesie tych modyfikacji: GPW próbuje sondować sens zmiany samego kroku notowań na kontrakty terminowe. Dziś mamy zmianę o 1 punkt wartą 20 zł. Giełda chciałaby „uatrakcyjnić” nam życie, zmniejszając ten krok do 0,25 punktu. I taka zmiana miałby wartość 5 złoty, co per saldo daje nam te same wyniki, a więc zmianę o 20 złoty na punkt, tyle że owe wahnięcie o cały punkt będzie się teraz odbywać w 4 tikach (1 punkt : 0,25 =4).
Nie tylko moim zdaniem to zmiana pozbawiona sensu, ponieważ zamiast dodania atrakcyjności zabije ona zmienność notowań. Zamiast ofert i transakcji co 1 punkt, mielibyśmy na tej samej przestrzeni transakcje i oferty na aż 4 poziomach, co 0,25 punktu. W takiej sytuacji ilość ofert siłą rzeczy zagęści się i zwiększy, przez co przejście przez cały 1 punkt stanie się trudniejsze, szczególnie na martwym rynku. A jeśli ktoś ustawiał ‘take profit’ na np. 5 punktach zysku (5 tikach), to teraz ta sama odległość oznaczałaby aż 20 tików do przejścia z większą ilością ofert. To zabije szerokość dziennych ruchów. Nie tędy droga, mniejsza prowizja za spread 1 tikowy (5 zł zamiast 20 zł) wcale nie poprawi jakości tradingu.
CDN
—kat—-
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.