Większość z uczestników rynkowej gry w Polsce ma rosnącą świadomość przepaści, jaka dzieli polski rynek od świata. Zarówno GPW, jak i branża inwestycyjna w Polsce, nie były wstanie zaoferować polskiemu inwestorowi prostej, taniej i ograniczającej ryzyko inwestycji w polskie blue chipy, spółki średnie czy małe.

Głód i korzenie rosnącej popularności ETF-ów są znane i mniej znane. Pasywne inwestowanie stało się modne i jest tanie, ale też relatywnie trudno o wejście na rynku po liczbę akcji z przeszłości. Od blisko 20 lat rynek akcji charakteryzuje się bowiem spadkiem liczby notowanych walorów i coraz większą koncentracją. Koncentracja i spadek liczby walorów to dwie strony tej samej monety. Zwyczajnie spółki łączą swoje biznesy, przejmują inne lub są przejmowane przez konkurencję. Część wypada z rynku z przyczyn administracyjnych, a inne rezygnują z bycia spółką publiczną.

Również model IPO uległ poważnemu zachwianiu. Ostatni, cichy debiut gorącej spółki Spotify nie był właściwie debiutem, tylko operacją podyktowaną potrzebie wyjścia z inwestycji inwestorów, którzy byli w spółce wcześniej. Emocje, jakie wzbudzają Uber, SpaceX i masa innych, w których udziały mają inwestorzy instytucjonalni, wynika po części z głodu rynku, by wreszcie móc handlować akcjami tych spółek, gdy obecni inwestorzy czekają, aż spółki urosną do rozmiarów dających zyski niezależne od tego, jak potoczą się dalsze losy pielęgnowanych przez lata inwestycji.

Nie pamiętam już źródła danych – jakiś raport jednego banku inwestycyjnego lub artykuł w WSJ – w których porównano czas debiutu Amazon z debiutem Facebooka. Akcje Amazon były dostępne na rynku ledwie trzy lata po powołaniu spółki do życia. Facebook czekał z upublicznieniem niemal trzy razy dłużej. Stąd później takie przypadki, jak opisywany na blogu Fitbit czy Snapchat, które pikują po debiucie i faktycznie nie dają zarobić, kiedy spółka zdobywa rynek dynamicznie i cieszy inwestorów swoim wzrostem.

W zarysowanym układzie w pełni zrozumiałe jest, iż początkujący inwestorzy, którzy nigdy nie będą w roli venture kapitału, szukają swojej pierwszej szansy na rynku patrząc w stronę zagranicznych ETF-ów i zadają w mailach pytania, jak właściwie zacząć wybierać ETF-y, kiedy nie ma się wiedzy i umiejętności oceny (ryzyka oraz narzędzi selekcji). Oczekują jednego prostego zalecenia, które w średniej perspektywie nie pozwoli wygrać z rynkiem, ale chociaż podążyć z jego nurtem. Odpowiedź jest banalna – kluczem jest pilnowanie kosztów.

Naprawdę, wchodząc na rynek ETF jest się właściwie zdywersyfikowanym w segmencie akcji w sposób najlepszy z możliwych. Ryzyko jest bowiem niemal równe rynkowemu, a wygładzanie wahań portfela osiąga się raczej przez ułożenie relacji pomiędzy inwestowaniem w akcje i inne instrumenty (rynki długu i rynek pieniężny) – po ludzku mówiąc procentowy podział na to, co ląduje na rynku akcji, a co pozostaje poza nim. W praktyce więc do pilnowania zostają tylko koszty i okresowy rebalancing, który można zmechanizować, ale i w tym wypadku najważniejszą częścią będzie wspomniane wyżej pilnowanie kosztów operacji.

Odpowiadając na pytanie z maila: kiedy szukasz swojej pierwszej szansy na rynku i uwagę skierowałeś w stronę zagranicznych ETF-ów, to zawsze wybieraj takie, które reprezentują szerokie segmenty i pobierają najniższe opłaty.  Nie możesz kontrolować tego, jak zachowa się rynek w krótkich okresach. Na starcie i pewnie w przyszłości nie masz szans na dobry timing, analizowanie punktu, w którym są koniunktura rynkowa i cykl gospodarczy. Nie masz żadnej kontroli nad tym, jak ukształtują się w przyszłości trendy. Będą początkującym naprawdę kontrolować możesz głównie koszty, które w średniej perspektywie mogą i zapewne będą miały największy wpływ na to, jaki wynik osiągniesz w momencie wyjścia z rynku.

2 Komentarzy

  1. api

    Super tylko jest jeden problem. UE (KNF poprzez swoją interpretację?) zablokowała dostęp przeciętnemu inwestorowi do większości etf'ów poprzez regulacje MIFID II. Na rynku dla inwestorów z Polski został ułamek etf'ów i koszty znacznie wzrosły. Pisze Pan tutaj o kosztach które np w bossie ze względu na minimalną prowizje są za duże biorąc pod uwagę depozyt przeciętnego polskiego inwestora indywidualnego.
    Efekt jest taki że albo trzeba szukać jakiegoś "egzotycznego" brokera poza jurysdykcją UE albo dać sobie spokój ze względu na koszty i znikomą liczbę dostępnych instrumentów (chociaż ta w porównaniu z tym co jest bezpośrednio na gpw i tak jest ogromna :)).
    Na koniec dodam tylko że inne bardziej ryzykowne instrumenty może nadal kupować każdy jak mu się podoba.

    1. Adam Stańczak (Post autora)

      Temat radosnej interpretacji przepisów unijnych przez polskich urzędników jest znany. Nie tylko na GPW z tym jest problem. Polski nadzór wymaga radykalnej przebudowy i uzupełnienia o praktyków z rynku. Nie sądzę, żeby do tego doszło, więc jesteśmy skazani na to, żeby szukać ścieżek niezależnie od tego, co wymyślą urzędnicy. Takie sytuacje będą miały miejsce w przyszłości jeszcze wiele razy. Trzeba się trenować również w tym, jak z tym żyć.

Skomentuj Adam Stańczak Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *

Opinie, założenia i przewidywania wyrażone w materiale należą do autora publikacji i nie muszą reprezentować poglądów DM BOŚ S.A. Informacje i dane zawarte w niniejszym materiale są udostępniane wyłącznie w celach informacyjnych i edukacyjnych oraz nie mogą stanowić podstawy do podjęcia decyzji inwestycyjnej. Nie należy traktować ich jako rekomendacji inwestowania w jakiekolwiek instrumenty finansowe lub formy doradztwa inwestycyjnego. DM BOŚ S.A. nie udziela gwarancji dokładności, aktualności oraz kompletności niniejszych informacji. Zaleca się przeprowadzenie we własnym zakresie niezależnego przeglądu informacji z niniejszego materiału.

Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.