Rzadko zajmuję się na blogach bieżącym stanem rynku jednak ostatnie tygodnie są na tyle interesujące, że podzielę się swoimi przemyśleniami. Napisałem w prognozach na ten rok :
„Czekam na krach na rynkach akcji, który może nie będzie globalny, tylko będzie dotyczył jakiegoś regionu, ale my dostaniemy poważnym rykoszetem i nasze akcje będą liderami spadków, przynajmniej w najgorętszym momencie załamania.”
To co się wydarzyło ostatnio jeszcze nie było tym rodzajem krachu. To raczej było preludium do strachu, paniki i pytań „czy to już koniec?”. Sam fakt, że po kilku latach niemal nieprzerwanego wzrostu rynek się koryguje jest zupełnie naturalny, choć być może niektórzy są tym zaskoczeni. To jednak sytuacja na rynkach światowych, przede wszystkim na rynku amerykańskim. W przypadku akcji polskich sytuacja jest nieco odmienna. U nas wzrosty, które były widoczne na indeksach nie były wynikiem zachowania szerokiego rynku tylko raczej pojedynczych „czarnych koni” i co jakiś czas wymiany liderów. Nie obawiałbym się stwierdzenia, że hossa była wymęczona.
Szeroki indeks akcji zbliżył się na początku roku do swojego historycznego maksimum dając nadzieję na kontynuację tej ułomnej hossy. Doszedł do 68 tys. punktów i … stop. W ciągu trzech tygodni stracił to co wcześniej budował przez półtora miesiąca. I zaczął spadać dalej. W tej chwili znajduje się na poziomach, z których rozpoczęła się fala wzrostów trwająca od lipca do października 2018. Jeśli jednak spojrzymy na wykres indeksu to trudno ów wzrost nazwać „falą hossy”. To raczej walka o to, żeby iść do góry. Poszarpany ten wykres, z korektami po każdej fali. Korektami ciągnącymi się niemal horyzontalnie albo zabierającymi znaczącą część wcześniejszego wzrostu – koszmar niemal każdego technika. Od października z kolei sesje spadkowe były o wiele bardziej dynamiczne niż wzrostowe, zaś sam układ coraz niższych dołków sugerował znaczne osłabienie rynku. Pułapka okazałą się ładna fala zwyżki na przełomie grudnia i stycznia.
Jeśli spojrzymy na największe spółki: PKObp, PKN Orlen, PZU, PEKAO, KGHM, BZWBK, LPP, PGNIG, PGE, CCC to poza bankami, LPP i CCC nie potwierdzały one tej ostatniej wzrostowej fali. Reszta była wyjątkowo słaba. Nurkując coraz niżej i niżej. Niezłym przykładem jest Orlen i PGNIG które szczyty miały w połowie października, czy PZU i PGE ze szczytem w sierpniu. Tak nie wygląda hossa. Choćby indeks pokazywał nowe poziomy.
Być może reakcja na spadki zachodnich giełd jest tylko preludium do tego, co może jeszcze się zdarzyć w tym roku.
1 Komentarz
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Mam podobne odczucia. Naszej giełda przypomina rycerza, który podczas ataku spadł z konia i leży gdzieś tam na tyłach. Towarzysze pojechali naprzód i na razie nic mu nie grozi. Ale jak front się cofnie to zabije go zwykły ciura obozowy.