Ryzyko i trading wydają się od siebie nierozłączne. Jednak liczba możliwych relacji, które wiążą ze sobą te dwa określenia jest tak duża, że czasami może zaskakiwać. Zwłaszcza jeśli człowiek na rynku zaczyna mówić, że przestaje akceptować ryzyko. Boi się go podejmować.
Miałem przyjemność rozmawiać niedawno z dość młodym stażem inwestorem. Zaczął swoich sił na foreksie, interesuje się kryptowalutami i po początkowych sukcesach oraz ekscytacji, związanej z samą aktywnością spekulacyjną zdarzyło mu się „utopić” pieniądze. Okazało się to dla niego na tyle mocnym doświadczeniem, że wywołało na światło dzienne demona lęku. To co w tej chwili najbardziej mu przeszkadza to niemal całkowita niezdolność do podjęcia szybkiej decyzji. Jedna z ostatnich strat była tak bardzo bolesna, że ma w pamięci całą sytuację, w której się znalazł. Malejący stan rachunku, liczenie na cud, oczekiwanie na choćby częściowe odrobienie pieniędzy wywołało w nim niemal wszystkie klasyczne objawy stresu. I choć w trakcie tej sytuacji bagatelizował ją („to tylko pieniądze”) po czasie zaowocowało paraliżem decyzyjnym.
Przypominał w tym wszystkim profil „tradera bojaźliwego” opisany przez Ari Kieva („Psychologia ryzyka”).
Ostrożność w skrajnej postaci można zaobserwować u traderów, którzy boją się strat tak bardzo, że nie tylko wycofują się zbyt wcześnie z udanych transakcji, ale czasem w ogóle nie są w stanie na czas otworzyć pozycji. Mimo że bojaźliwi traderzy racjonalizują taką postawę, nie daje im ona prawdziwej satysfakcji, lecz prowadzi do cichej desperacji. Trader złapany w pułapkę nawyków mających go pozornie chronić boi się zaryzykować. A gdy transakcja mu się nie uda, jeszcze bardziej traci pewność siebie.
Według opisu mojego rozmówcy stan psychiczny, w którym się znalazł zaczyna być jeszcze gorszy niż podczas wydarzeń, które zaowocowały tymi bolesnymi stratami. Bo najpierw długo zastanawia się czy otworzyć daną pozycję, cały czas wyczekując najlepszego momentu i przekonując się, że warto. Gdy to już nastąpi, to po niewielkim nawet ruchu przeciwko niemu, zaczyna się szukać potwierdzenia, że to nie miało sensu, oskarżać siebie samego, że za późno się zdecydował. W rezultacie zamyka pozycję zanim strata zacznie się powiększać, lub realizuje znikomy zysk w obawie, że przekonaniu to nie była dobra decyzja. Męczy się niemal z każdą transakcją w ten sposób.
Dość szybko okazało się to, co dla doświadczonych traderów jest chyba oczywiste. Mimo korzystania z różnych narzędzi analizy technicznej (kilka wskaźników i formacje) jego strategia praktycznie nie istnieje. W głowie miał zwykle ogólniki o „ucinaniu szybkim strat”. A stopy jeśli wyznaczał, to zostawały w głowie, a nie przybierały formę zleceń i były dość elastyczne.
W takiej sytuacji staram się zwrócić uwagę na podstawy. Czyli – gdzie jest w tym wszystkim ryzyko, że tak się go boisz? Jest wszędzie ponieważ nawet nie próbujesz określić jego wielkości. Jeśli nie masz pojęcia ile jesteś w stanie na danej transakcji stracić, to każda nowa pozycja będzie wiązała się z nadmiernym lękiem.
Przy czym, żeby to zrobić niemal od zera, trzeba przełamać dotychczasowe nawyki, a z negatywnych doświadczeń skorzystać, a nie je rozpamiętywać. Łatwo się to oczywiście mówi, ale przekonać jest ogromnie trudno. Zwłaszcza, że w gruncie rzeczy większość rad będzie ograniczała się do banalnych frazesów:
- Zmniejsz wielkość pozycji, które otwierasz
- ZAWSZE wyznaczaj stopy i przelicz ryzyko całej pozycji
- Opracuj scenariusz tego, co robisz, gdy pozycja zacznie zarabiać (co robisz ze stopem)
Wiele giełdowych banałów ma to do siebie, że jest tak prosta (a nawet prostacka), że w pierwszym odruchu wiele osób je odrzuca. Mając nadzieję, że klucz do sukcesu leży w wyrafinowanych systemach, magicznych formułach i rozumieniu rynku. Jeśli nie przygotujemy sobie pola własnego działania, to nawet jeśli odkryjemy zasady działania rynków polegniemy w momencie, gdy trzeba będzie podjąć decyzję o otwieraniu lub zamykaniu pozycji. Chciwość i strach zdominują nasze myślenie i oczekiwania.
1 Komentarz
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Znakomite myśli. Przerabiałem mam nadzieję, ale trzeba cały czas nad tym pracować.
Wiele giełdowych banałów ma to do siebie, że jest tak prosta (a nawet prostacka), że w pierwszym odruchu wiele osób je odrzuca
Zmniejsz wielkość pozycji, które otwierasz
ZAWSZE wyznaczaj stopy i przelicz ryzyko całej pozycji
Opracuj scenariusz tego, co robisz, gdy pozycja zacznie zarabiać (co robisz ze stopem)
Dokładnie to znakomite prostackie rady, które działają. Za dużą stawka zagrywasz zmniejsz, za duży SL zmniejsz. Strategia jak idzie zyskownie, prowadź po barach niezależnie co się dzieje.
Prostackie ale działa.