Challenge, używając nieco motywacyjnego slangu, będzie moją propozycją wszechstronnego ćwiczenia z tradingu w wersji praktycznej (w wersji ‘slow’ – również dla inwestorów).
Jeśli już mowa o motywacyjnym środowisku, to przywołajmy jedną z mantr jego mówców, nieco wyświechtaną, ale poniekąd nadal uzasadnioną: „wyjdź ze swojej strefy komfortu, aby osiągnąć cel”. No to wyjdźmy z tej komfortowej strefy aby poznać niezbadane dotąd, indywidualne dla każdego obszary możliwości zarabiania.
Zasady ćwiczenia/treningu są bardzo proste:
- robimy listę niespenetrowanych do tej pory we własnej karierze obszarów, technik, metod, narzędzi, rynków, instrumentów inwestycyjnych/tradingowych,
- wybieramy w danym momencie jedną z pozycji na liście by się na niej dobrze skoncentrować i przetrenować w realnych warunkach,
- poznajemy zasady jej działania
- ustalamy własny plan i warunki gry za jej pomocą
- wydzielamy proporcjonalnie niewielki w porównaniu do własnych zasobów kapitał, który będzie podstawą transakcji, byle na realnym rachunku, a nie wirtualnym,
- przeprowadzamy kilka, kilkanaście transakcji, analizujemy, wyciągamy wnioski, przechodzimy do kolejnej pozycji na liście, aż do ostatniego punktu, albo do kresu własnej wytrzymałości.
Nie ma znaczenia, czy dokonujemy tego na jakiejkolwiek giełdzie czy na forexie, ale znaczenie ma w miarę przyzwoita płynność, by się nie zniechęcić i nie wpaść na minę, a także naprawdę niewielki kapitał, który trzeba potraktować jak inwestycję w siebie. Forex doskonale spełnia oba warunki.
Jak wygląda to w praktyce? Możliwości są wielkie, podpowiem kilka, większość z tych, które sam ćwiczyłem.
1. Losowość
Moje ulubione ćwiczenie.
W najprostszym wydaniu wystarczy rzut monetą by zależnie od wyboru orzeł/reszka zająć pozycję długą lub krótką na ulubionym rynku (akcje na GPW trzeba wykluczyć, chyba że ktoś nie ma problemów z zajmowaniem krótkiej pozycji). Zadaniem jest oczywiście jak najlepsze zarządzanie pozycją i ryzykiem by osiągnąć zysk. Dyskomfort na wejściu gwarantowany, ale po chwili doświadczenie i umiejętności pozwalają „odnaleźć się w terenie”. Ważne, by był to znany rynek, co pozwoli szybko wejść w rytm. Dla utrudnienia można spróbować rynku, na którym dawno lub nigdy nie byliśmy.
2. Zmiana rodzaju analizy
Zamiast analizować rynek na swój sposób, zmieniamy podejście analityczno-decyzyjne. Np. analizujący zwykle papiery fundamentalnie może spróbować decyzji tylko w oparciu o czytanie samego wykres. I na odwrót. Można z podejścia typowo trendowego przejść na kontrariański. Albo, co szczególnie ekscytujące, spróbować czysto intuicyjnego podejmowania decyzji, wyłączając uprzednio wszystkie przeszkadzajki, i podejmując wybory tylko w oparciu o to, co podpowiada nam przeczucie (również moje ulubione ćwiczenie, ale nie dlatego, że nie wymaga dodatkowego studiowania nowej metody). Żeby sprawdzić rzeczywistą wartość metody, np. intuicyjnej, należy ściśle trzymać się jej zasad, bez wprowadzania dodatkowych narzędzi z zewnątrz.
3. Nowa technika, narzędzie
W obrębie używanej dotąd metody wybieramy inne, dotychczas nigdy w realnej grze nie stosowane strategie. W Analizie technicznej mamy ogromne bogactwo wyrobu, choć sugerowałbym zmianę jakościową, a nie tylko np. przeskok z jednego wskaźnika na inny. Zmiana jakościowa to np. zmiana wskaźnika na formacje, czystą „price action” czy inny sposób wyświetlania cen (np. Heikin Ashi zamiast słupków).
4. Zmiana okna czasowego
Zamiast zwykle przerabianych, powiedzmy przykładowo dziennych danych, wybieramy eksperymentalnie np. godzinówki czy 10-minutówki (lub skaczemy z mniejszej do wyższej skali). Technicy czy intuicyjni traderzy nie powinni mieć problemów, byle była to skala do tej pory nie używana czy może nawet nielubiana (wychodzimy ze strefy komfortu przypominam)
5. Zmiana rynku
Proste i nie wymaga wielu tłumaczeń: aplikujemy nasze własne metody analityczno-decyzyjne na nowym, nie odwiedzanym dotąd przez nas rynku. Ja wybieram w takim ćwiczeniu zwykle nieznaną mi parę walutową. Analitycy fundamentalni mogą pokusić się o akcje zagraniczne, jeśli znają już wszystkie dostępne na GPW.
6. Zmiana sposobu zarządzania ryzykiem
Nie warto kusić losu wielkościami pozycji, ale zmianą sposobów użycia stopów jak najbardziej.
To tylko propozycje, można wybrać jedną, albo połączyć kilka, czy też wymyślić swoje własne. Ważne by było to nowe doświadczenie, nieznane, być może nawet napawające nieco strachem (ekspozycja na stresor pomaga w psychologii leczyć fobie). Myślę, że nawet systemowcy, czy inni grający w oparciu o metody ilościowe z udokumentowaną przewagą, mogą na chwilę wyjść ze swojej roli i poczuć rynek od innej strony.
Ważna przy tym uwaga:
Potrzeba przy tym czegoś, co nazwać by można UWAŻNOŚCIĄ!
Trzeba przyłożyć się do tego, co robimy, nie mieszać z dotychczasowo używanymi metodami, by odnaleźć nową wartość i sens tego podejścia, posłuchać przy tym siebie, przeanalizować nie tylko samą metodę, ale swoje błędy i silne strony, odczucia, emocje. I starać się trzymać zasad, szczególnie nie wracać do wypracowanych nawyków, tam gdzie nie należy ze względu na reguły gry.
Istnieje wiele powodów by się z takim wyzwaniem zmierzyć:
1. Oczywiście, że podstawowy polega na doskonaleniu własnych kompetencji, umiejętności, a być może odkrycia siebie w nowej roli.
2. Nie ma problemu jeśli ktoś potraktuje to jako zabawę, a nie trening, choćby po to by odetchnąć od rutyny, rozruszać szare komórki, poczuć trochę adrenaliny; szczególnie inwestorom pozycyjnym, których zżera niecierpliwość, polecam tego typu ćwiczenia.
3. Takie ćwiczenia pozwalają poznać lepiej siebie również od strony psyche – swoje możliwości, odkryć słabe/mocne strony, poskromić demony.
4. Zmiana ról pomaga lepiej poczuć rytm rynków, poznać je, porównać, ocenić, być może na dłużej zaanektować dla swoich celów
5. To może być inspirujące przedsięwzięcie, pozwalające odkryć nowe pomysły, idee, strategie.
6. Nowe doznania ubogacają kreatywność, wzbogacają świadomość i wiedzę, pomagają nauczyć się zmagać z trudnymi emocjami.
Powodzenia!
–kat—

Klauzula informacyjna