Za rządów prezydentów z Partii Republikańskiej giełda w USA przynosiła niższą stopę zwrotu, niż stopa wolna od ryzyka; ceny akcji na giełdzie rosną bardziej gdy rodzi się więcej chłopców, niż dziewczynek – to tylko niektóre z wniosków z najnowszych badań ekonomicznych dotyczących rynku kapitałowego.
Lubos Pastor i Pietro Veronesi przygotowali pracę „Political Cycles and Stock Returns” (Cykle polityczne i stopa zwrotu z akcji). Zajmują się w nim fenomenem, który dotąd nie znalazł przekonywującego wyjaśnienia a nazywany jest „prezydencką zagadką”. Otóż od 1927 r. do 2015 r. średnia stop zwrotu z giełdy ponad stopę wolną od ryzyka (ang. excess return) gdy rządził prezydent z Partii Demokratycznej (czyli na przykład Barack Obama) wyniosła 10,69 proc. Tymczasem za prezydenta z Partii Republikańskiej było to -0,21 proc.
http://www.nber.org/papers/w23184.pdf
Czyli w zasadzie cały wzrost giełdy w USA za ostatnie 89 lat miał miejsce za rządów Demokratów. Różnica w stopie zwrotu z giełdy za prezydentury szefa rządu z Partii Demokratycznej i Partii Republikańskiej wyniosła 10,90 proc. rocznie. Jest to istotne zarówno z ekonomicznego jak i statystycznego punktu widzenia (t=2,73). Co więcej, od 1930 r. do 2015 r. rzeczywisty wzrost PKB wynosił za Demokratów 4,9 proc. rocznie, za Republikanów 1,7 proc.
To może się wydawać o tyle dziwne, że podatki za prezydentów z Partii Republikańskiej spadają, średnio o 0,30 proc. rocznie podczas gdy za prezydentów z Partii Demokratycznej rosną, przeciętnie o 0,44 proc. Autorzy zdecydowali się stworzyć model, by wyjaśnić te zjawiska.
W modelu naukowcy zakładają, że kiedy awersja do ryzyka wśród wyborców rośnie wybierają oni prezydenta z Partii Demokratycznej, kiedy spada głosują na szefa rządu od Republikanów. W efekcie za rządów demokratycznego prezydenta jest duża awersja do ryzyka a zatem wysokie premie za ryzyko na parkiecie (stąd wyższe zyski z giełdy za prezydentów z Partii Demokratycznej) i co za tym idzie wyższą stopą zwrotu z inwestycji w akcje.
Na potrzeby modelu autorzy przyjmują, że obywatele mają do wyboru dwa zawody: przedsiębiorca albo pracownik administracji rządowej. Przedsiębiorcy mają wyższą skłonność do ryzyka a ich dochód podlega opodatkowaniu. Pracownicy rządowi wspierają działania przedsiębiorców, ale żyją z ich podatków. Wybór miejsca pracy i partii na którą się głosuje jest ściśle powiązany. Dla przedsiębiorców optymalnym wyborem będzie partia niskich podatków (czyli Partia Republikańska). Dla urzędników partia wysokich podatków (Partia Demokratyczna).
W efekcie partia niskich podatków wygra wybory tylko gdy więcej niż połowa głosujących będzie przedsiębiorcami. Z kolei Demokraci dostaną się do władzy gdy ponad 50 proc. wyborców będzie się utrzymywało z podatków. Obserwacja rzeczywistości potwierdza, iż w czasach problemów gospodarczych rośnie awersja do ryzyka, tak jak to było w 2008 r. kiedy wzrosła ona nawet wśród tych inwestorów, którzy nie zanotowali strat.
Zauważmy także, iż w czasie kryzysu jest większe prawdopodobieństwo wyboru partii wysokich podatków. Z badań wynika iż gdy bezrobocie jest wysokie częściej do władzy dochodzi Partia Demokratyczna. W listopadzie 1932 r. podczas Wielkiego Kryzysu republikanin Herbert Hoover przegrał z demokratą Franklinem Rooseveltem. Podobnie w listopadzie 2008 r. w apogeum kryzysu finansowego George`a W. Busha z Partii Republikańskiej zastąpił Barack Obama z Partii Demokratycznej.
Z modelu wynika iż w sytuacji wysokiej awersji do ryzyka przedsiębiorcy mają przeciętnie wyższe kwalifikacje (bo częściej tacy ludzie nie boją się kryzysu) a zatem prywatny sektor jest bardziej produktywny. Stąd wyższy wzrost gospodarczy w czasie awersji do ryzyka.
Wenchao Li, Changcheng Song, Shu Xu, Junjian Yi przygotowali pracę „Household Portfolio Choice, Reference Dependence, and the Marriage Market” (Wybór inwestycje przez gospodarstwo domowe a rynek matrymonialny), w którym analizują jak sytuacja na rynku matrymonialnym wpływa na skład portfeli inwestycyjnych rodzin. Miejscem analizy są Chiny.
http://ftp.iza.org/dp10528.pdf
Stosunek liczby urodzonych chłopców do dziewczynek wynosił tam w 1990 r. 1,12. W 2000 r. było to już 1,2 i do dzisiaj utrzymuje się na tym poziomie. Co ciekawe, wśród pierwszych dzieci jest równowaga jeżeli chodzi o płeć dzieci. Zostaje ona zachwiana w przypadku drugich i kolejnych potomków, gdzie zdecydowaną przewagę mają chłopcy.
W efekcie ma miejsce nadpodaż mężczyzn na rynku matrymonialnym i intensyfikacja konkurencji o partnerki. Szacuje się, że do 2030 r. więcej niż co piąty Chińczyk w wieku 30-39 lat nie znajdzie żony. Jaki to ma wpływ na portfele inwestycyjne chińskich rodzin?
Okazuje się, że wśród rodzin z synami wzrost wskaźnika płci o 0,1 (obecnie to ok. 1,2) doprowadziłby do wzrostu odsetka inwestujących na giełdzie o 1,2 punktu procentowego albo 25,7 proc. w stosunku do średniej w próbie oraz do wzrostu udziału akcji w portfelu o 0,7 punktu procentowego (czyli 42,7 proc.). Co ciekawe, portfele inwestycyjne rodzin z córkami wydają się być niewrażliwe na zmiany w proporcji między płciami.
Jednak gdy chłopców rodzi się mniej więcej tyle samo co dziewczynek nie ma istotnych różnic między inwestycjami rodzin z synami i z córkami. Dlaczego rodziny z synami zaczynają agresywniej inwestować na giełdzie, gdy konkurencja o partnerki się zwiększa? Dlatego, że będą potrzebowali więcej pieniędzy by ich dziecko znalazło żonę.
Dane z China Family Panel Studies z 2010 r. pokazują, że wydatki związane ze ślubem, które w zdecydowanej większości ponosi rodzina pana młodego zwiększają się o 24 proc. za każdy wzrost wskaźnika liczby chłopców do dziewczynek o 0,1. A nie są to małe kwoty. Na przykład w 2006 r. rodzina pana młodego wydawała na ten cel 5,5-krotność rocznego PKB na mieszkańca.
Zwykle składał się na to transfer środków do rodziny panny młodej, który ma zrekompensować jej rodzicom koszt jej wychowania. W Chinach także na panu młodym spoczywa większość kosztu zakupu mieszkania albo domu. Co z tego wszystkiego wynika? Otóż m.in. to że osoby inwestujące w krajach gdzie jest zachwiana równowaga między liczbą nowonarodzonych chłopców i dziewczynek powinny monitorować ten wskaźnik ponieważ może on wpływać na wielkość popytu na akcje a w konsekwencji na wyceny spółek.
1 Komentarz
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
"(…) zachwiana równowaga między liczbą nowonarodzonych chłopców i dziewczynek (…)"
Ładny przykład na fałszywy opis stanu faktycznego – przedstawia się go tak, jakby był naturalnym procesem.
Tymczasem mamy tu do czynienia ze zbiegiem kilku czynników: silnie patriarchalna kultura (przymus posiadania potomka męskiego) + nowoczesna diagnostyka (możliwość rozpoznania i abortowania płodu żeńskiego) + polityka jednego dziecka.
Teza powinna raczej brzmieć: patriarchalizm sprzyja agresywnemu inwestowaniu.
To zresztą i tak nie najgorzej: jeszcze ze 100 lat temu taka nierównowaga musiałaby znaleźć ujście w wojnie.
PS. Ciekawy zresztą byłby opis tej sytuacji z punktu widzenia teorii gier. Każdy chce mieć syna i wielu "pomaga" (zbrodniczo) losowi. A 20 lat później rodzice chłopca są przegrani materialnie, natomiast rodzice dziewcząt dyktują warunki (tzw. "syndrom teściowej" jako przyczyna bańki na rynku nieruchomości).