Ostatnie dni przyniosły nieco zamieszania wokół Francji. Wzrost rentowności obligacji związany z obawami, iż wybory prezydenckie może wygrać Marine Le Pen pozwalają spojrzeć na całość zamieszania przez pryzmat rynkowej historii i… spekulacyjnych pokus.
Zacznijmy od tego, iż Francja ma za sobą podobny szok w przeszłości. Kiedyś wynik wyborów prezydenckich we Francji utopił rynek akcji i franka francuskiego. Dokładnie 10 maja 1981 roku François Mitterrand pokonał w wyborach urzędującego prezydenta Valéry’ego Giscard d’Estaing. Pierwszy raz od przeszło 20 lat i pierwszy raz w historii V Republiki Francja miała mieć prezydenta ze skrzydła socjalistycznego, który dla wygranej zgodził się poprzeć postulaty francuskich komunistów. Reakcja rynku był brutalna. Właściwie w miesiąc indeks CAC spadł o 30 procent. Francuski bank centralny masowo sprzedawał dolary, żeby bronić franka. Rynkowe stopy procentowe skoczyły na północ. W skrócie rzecz ujmując w poniedziałek, 11 maja 1981 roku inwestorzy obudzili się w świecie, którego właściwie nie znali (tzw. program 110 propositions pour la France).
Przeglądając postulaty, które Marine Le Pen niesie do Pałacu Elizejskiego trudno nie oprzeć się w wrażeniu, iż sytuacja wygląda podobnie. Referendum w sprawie wyjścia z Unii Europejskiej. Porzucenie euro i powrót do franka z późniejszą dewaluacją o 20 procent. Konsekwencją byłoby oczywiście porzucenie unii bankowej. Renacjonalizacja autostrad i przedsiębiorstw strategicznych. Renegocjacja umów o wolnym handlu. Można wymieniać dalej, ale starczy wziąć znane już hasła z wyborów prezydenckich w USA i debaty przed Brexit’em, by wiedzieć, co w trawie piszczy. W istocie Polacy mają tam swoje pięć groszy, jak w referendum brytyjskim – ciągle żywy jest przedakcesyjny mit polskiego hydraulika (plombier polonais). Nie mamy szczęścia, staliśmy się symbolem emigracji, która rozbija UE. Jeśli program miałby być zrealizowany, to efektem byłyby masowe wzrosty długu publicznego i deficytu budżetowego.
Ciekawostką jest to, iż same spadki na rynku francuskim połączone ze słabością euro otwierają drogę do zagrania przeciwko nastrojom. Pisałem już kiedyś, że osobiście jestem zaskoczony brakiem zainteresowania polskich inwestorów spółkami francuskimi i „rynkiem” w całości. Za Francją ciągnie się fałszywy mit państwa socjalistycznego, gdy na rynku roi się od spółek o międzynarodowym zasięgu, zdominowanych przez instytucjonalnych inwestorów zagranicznych. Polecam rzucić okiem na skład indeksu CAC40 i zapoznać się ze spółkami z tego koszyka. Będzie zaskoczeni, jak bardzo zglobalizowane jest całe towarzystwo i jak wiele rzeczy, o które ocieracie się, a nawet używacie każdego dnia jest połączone ze spółkami z tego indeksu. W powiedzeniu, że CAC40 jest francuskim DJIA nie ma centa przesady, a w kilku przypadkach można mówić nawet o wątpliwej jakości porównaniu.
W skrócie rzecz ujmując zamieszanie wokół francuskich wyborów prezydenckich może nieść okazję do zagrania na rynku, który pomijaliście. Tradycyjnie dobrym sposobem jest poszukanie ETF-ów. Na rynku znajdziecie notowany w USA koszyk iShares MSCI France ETF (EWQ), jak również ETF Lyxora. Wierzący w wygraną Le Pen mogą oczywiście myśleć o grze na ETF-ach typu short, a nawet short z lewarem, ale w tym wypadku nie potrzeba będzie szukać wcale szansy na rynku akcji. Rynek walutowy będzie oferował potężną dawkę emocji na parach eurowych, a nie brakuje też CFD na sam indeks. Dla jasności, po Brexit’owym szoku i zamieszaniu z wyborem prezydenta USA trzeba wyjątkowo ostrożnie podchodzić do sondaży i jeszcze ostrożniej do prognoz reakcji samych rynków na fakty. Nie mam jednak wątpliwości, iż spekulacyjne nastawionych czytelników naszych blogów już swędzą entery, żeby gdzieś zagrać o dużą stawkę.
PS. ciekawy tekst na temat szans wyborczych Le Pen i ewentualnego szoku ma na swoich stronach The Economist, a „francuskojęzyczni” czytelnicy blogów mogą szukać odpowiedzi na pytanie, które właśnie zadają sobie Francuzi: Czy Marine Le Pen nas zrujnuje?
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.