Instytucjonalni inwestorzy mają w długim okresie wyniki inwestycyjne lepsze od indeksów; po zwycięstwie Donalda Trumpa indeksy giełdowe zachowały się odwrotnie, niż sądzono że się zachowają w takim przypadku – to tylko niektóre z wniosków z najnowszych badań ekonomicznych dotyczących rynku kapitałowego.
Joseph Gerakos, Juhani T. Linnainmaa i Adair Morse w pracy „Asset Managers: Institutional Performance and Smart Betas” (Zarządzający aktywami: Wyniki inwestowania inwestorów instytucjonalnych i strategie smart beta) przeanalizowali wyniki inwestycyjne inwestorów instytucjonalnych. W latach 2000-2012 inwestorzy instytucjonalni przekazali do zarządzania aktywami 36 bilionów dolarów, co stanowiło 29 proc. inwestowanego kapitału na świecie.
http://www.nber.org/papers/w22982.pdf
Większość tego kapitału została przekazana do aktywnie zarządzanych „wehikułów inwestycyjnych” założonych przez zarządzających. Niewiele jest wiadomo na ich temat ze względu na brak ogólnie dostępnych danych. Dla kontrastu bardzo dużo jest wiadome na temat detalicznych funduszy inwestycyjnych, w których w tym samym okresie ulokowano 19 billionów dolarów. Różnica wynika z tego, że zgodnie z amerykańskim aktem prawnym US 1940 Investment Act zwykłe fundusze inwestycyjne muszą ujawniać szereg informacji podczas gdy zarządzający instytucjonalnymi pieniędzmi są z tego obowiązku wyłączeni.
Autorom pracy udało się jednak uzyskać dane od firmy konsultingowej, która doradza funduszom emerytalnym i innym inwestorom instytucjonalnym odnośnie tego jak rozdzielać kapitał pomiędzy poszczególnych zarządzających aktywami. Większość klientów instytucjonalnych korzysta z konsultantów głównie dlatego, że gromadzą oni dane, które umożliwiają porównanie wyników inwestycyjnych poszczególnych zarządzających. Kiedy instytucja wybiera zarządzającego aktywami ten albo tworzy specjalny „wehikuł inwestycyjny” tylko dla tego klienta albo łączy jego środki ze środkami innych klientów, którzy wybrali tę samą strategię inwestycyjną.
Autor analizy nazywa dla uproszczenia takie środki „funduszami”, choć z formalnego punktu widzenia funduszami one nie są. Dane które analizował autor pracy dotyczyły ok. 18 bilionów średnich rocznych aktywów za lata 2000-2012 (czyli ok. połowy wszystkich instytucjonalnych środków inwestowanych w tym okresie). Dane te obejmowały kwartalne informacje o wielkości aktywów, liczbie klientów, miesięcznej stopie zwrotu, a także strukturze opłat dla 22 289 „funduszy” zarządzanych przez 3272 firm zarządzających aktywami.
Mediana funduszy (czyli fundusz powyżej i poniżej którego jest połowa funduszy) ma sześciu klientów 285 mln USD zainwestowanych pieniędzy. Autor skoncentrował się na czterech rodzajach aktywów: amerykańskich papierach wartościowych o stałym dochodzie (21 proc. instytucjonalnych aktywów), globalnych papierach wartościowych o stałym dochodzie (27 proc.), akcjach amerykańskich spółek publicznych (21 proc.) i globalnych spółkach publicznych (31 proc.). W tych czterech klasach aktywów ulokowana jest zdecydowana większość pieniędzy inwestorów instytucjonalnych.
Autor analizy oszacował, że zarządzający pobrali przeciętnie opłaty w wysokości 44 punktów bazowych. Jest to zgodne ze wcześniejszymi szacunkami, w których szacowano koszty zarządzania aktywami dla dużych inwestorów instytucjonalnych na 50-60 punktów bazowych. Te 44 punkty bazowe przekłada się na 162 mld USD rocznie pobrane w postaci opłat w latach 2000-2012. To było mniej więcej dwa razy więcej, niż w tym okresie zapłacili inwestorzy indywidualni w postaci opłat. Autor wyliczył także, że przeciętny zarządzający pokonał benchmark o 86 punktów bazowych (czyli 42 punkty bazowe po uwzględnieniu opłat). Dalej naukowiec się zastanawia czy ten wynik wart był 162 mld USD zapłaconych za zarządzanie. I wyciąga wniosek, że instytucje mogłyby osiągnąć podobny wynik, gdyby zatrudniły zarządzających w swoich firmach.
Alexander Wagner, Richard J. Zeckhauser i Alexandre Ziegler w pracy „Company Stock Reactions to the 2016 Election Shock: Trump, Taxes and Trade” (Zmiany cen akcji w reakcji na zaskakujący wynik wyborów na prezydenta USA w 2016 r.) przeanalizowali reakcje światowych rynków na wybór Donalda Trumpa na prezydenta USA.
http://www.nber.org/papers/w23152.pdf
Wygrana Trumpa była prawdziwym szokiem dla rynków. Rankiem w dniu wyborów prawdopodobieństwo jego zwycięstwa oceniano na 17 proc. (w firmie bukmacherskiej Betfair) i 28 proc. (na portalu 538silver). Analiza jest o tyle interesująca, że rynki zareagowały zupełnie inaczej (nie licząc reakcji kursu meksykańskiej waluty – peso), niż przewidywano, że zareagują w przypadku wygranej Trumpa. I to nawet wówczas, gdy przewidywania były podparte empirycznymi badaniami (na przykład Wolfers i Zitzewitz wyliczyli, że jest ścisła pozytywna korelacja między prawdopodobieństwem wygranej Hilary Clinton podawanym przez portal Betfair a stopą zwrotu z najważniejszych amerykańskich indeksów giełdowych).
Co prawda, wieczorem w dniu wyborów gdy podawano wyniki, ceny akcji zaczęły spadać, ale już następnego dnia zanotowały wzrost i rosły mocno dalej (4 listopada 2016 r. indeks S&P 500 miał wartość 2085, w połowie lutego 2017 r. było to już 2337). Okazuje się, że najbardziej wzrosły kursy spółek z sektora przemysłu ciężkiego, którym Trump obiecał pomóc i ceny akcji firm z branży finansowej, które mają skorzystać na zapowiadanej przez nowego prezydenta deregulacji.
Dla odmiany, firmy świadczącego usługi opieki zdrowotnej, produkujące sprzęt medyczny a także wytwarzające lekarstwa zanotowały spadek cen akcji (prawdopodobnie dlatego, że Trump zapowiedział, że ustawa tzw. Obamacare zapewniająca opiekę zdrowotną każdemu Amerykanowi, nie wejdzie w życie). Podobnie jak firmy z sektora odzieżowego, które najczęściej szyją swoje produkty poza granicami kraju a następnie je importują (Trump zapowiedział działania mające na celu ograniczenie importu).
Prawdopodobnie największym motorem wzrostu na giełdach było jednak przekonanie o pozytywnych wpływie na firmy obniżek podatków, które zapowiadał Trump. Autorzy ostrzegają jednak, że zmiany indeksów to jedynie wynik oczekiwań inwestorów, które mogą się zmieniać w miarę jak będzie się okazywać, które ze swoich zapowiedzi Trump faktycznie wprowadzi w życie.
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.