Kiedy niemal cały świat zdaje skupiać się na wyborach prezydenckich w USA, a rynki podnoszą zmienność próbując skokowo wycenić nowe prawdopodobieństwa wyników wyborów, w tle dzieją się rzeczy, które będą miały znacznie ważniejsze konsekwencje dla giełd niż to, kto zostanie kolejnym mieszkańcem Białego Domu. Witajcie w świecie rosnącej inflacji.
Stare powiedzenie o proporcjonalnej zależności ekonomii od ekonomistów i pogody od meteorologów zmusza do ostrożnego chwalenia banków centralnych za powrót inflacji. Niemniej po 2008 roku właśnie banki centralne znalazły się w awangardzie walki z kryzysem, który przyniósł ze sobą jedno z największych wyzwań dla gospodarek – ryzyko utrwalenia się oczekiwań deflacyjnych. Odpowiedzią były masowe programy płynnościowe, które przez miesiące – jak chcieli krytycy – nie przynosiły efektów. Dziś takie krytyki zwyczajnie mijają się z rzeczywistością, bo inflacja zaczyna być wreszcie zauważalna i ma szansę stać się problemem.
Bez wątpienia w ostatnich miesiącach w walce z deflacją pomagały niska baza i odbicie na rynku ropy, które w przyszłości mogą zachwiać procesem ożywienia wzrostu cen. Niemniej są powody do optymizmu. Poniższy wykres – pokazujący CPI na poziomie konsumentów w strefie euro, Niemczech i USA r/r, w wielu krajach dwa ostatnie lata wyglądają podobnie – sygnalizuje, iż wzrost cen zaczyna przybierać kształt solidarnego trendu, który oczywiście może zostać załamany, ale na dziś zasadnym wydaje się oczekiwanie dalszego wzrostu niż mocnego cofnięcia i powrotu do deflacyjnych tendencji. Pochodną jest rosnące oczekiwanie, iż już za sześć tygodni Fed podniesie cenę kredytu między innymi dlatego, iż wzrost cen i dobra kondycja rynku pracy wypełniają cele związane z podwójnym mandatem Fed.
Dla inwestorów giełdowych, którzy przez lata operowali w świecie, gdzie inflacja była widoczna tylko w cenach akcji sytuacja może być całkiem nowa. Jestem przekonany, iż na rynku może być już pokolenie, które nie pamięta świata inflacji i zależności pomiędzy inflacją i zachowaniem długu lub rentownością długu i atrakcyjnością akcji. Na początku będziemy mieli do czynienia z większą atrakcyjnością papierów dłużnych indeksowanych inflacją, ale raczej wcześniej niż później pojawi się na rynkach akcji ryzyko dla walorów, które nie będą w stanie konkurować z długiem i ich zachowanie na rynku będzie pochodną sentymentu. Rynek zacznie mniej optymistycznie i bardziej konserwatywnie patrzeć na akcje, bo świat braku alternatywy dla akcji stanie się przeszłością.
Nie należy spodziewać się szybko jakiejś poważnej zmiany – banki centralne będą teraz chuchały i dmuchały na inflację, mając świadomość, iż inflację zwalcza się łatwiej niż deflację – ale dalsze wzrosty wskaźników CPI powinny zmienić akcenty na rynku i zaczniemy raczej rozmawiać o tym, ile wzrostu cen można akceptować bez ryzyka nadmiernego rozpędzenia się inflacji. W mainstreamie myśli ekonomicznej wskazany wzrost cen mieści się w widełkach 1%-2%. Taki wzrost cen rocznie uznaje się za zdrowy i ożywiający wzrost gospodarczy i na taką inflację projektowana jest „normalna” polityka monetarna. Wszystko powyżej tego poziomu będzie tworzyło presję na podnoszenie stóp procentowych i wówczas znajdziemy się w punkcie, w którym „pokryzysowe” modele inwestowania na rynkach akcji staną się przeszłością.
12 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Nie ma to jak cieszyć się ze zjawiska, które zjada nasze ciężko zarobione pienądze 🙁
W dominującym dziś paradygmacie i modelu bankowości centralnej powrót niskiej inflacji jest dobry. Osobną sprawą jest sama dyskusja na temat tego, czy inflacja – nawet niska – jest dobra, ale to temat na zupełnie inną notkę, bo dotyczy sporu pomiędzy konkurencyjnymi szkołami ekonomicznymi.
Sugeruję rozszerzyć skalę wykresu na ostatnie 10-lat: wtedy zobaczymy, że mówienie o wyraźnym trendzie inflacyjnym jest chyba jednak trochę przedwczesne…(było już kilka fałszywych sygnałów wybicia przez te ostatnie lata – przypomnę idiotyczne podwyżki stóp z 2011 Tricheta – a biedulka inflacja ciągle niedomaga…)
Wykresem można udowodnić każdą tezę – kwestia zastosowania skali.
trochę słaba odpowiedź – bo mam nieodparte wrażenie, że to autor wpisu wybrał króciutki wykres z inflacją (raptem kilkanaście obserwacji…) pasujący pod tezę z tytułu wpisu – a teraz odwraca kota ogonem…
oki, ale bardziej konkretnie dla tych, ktorzy nie przezyli fali inflacyjnej. Jakby mialy isc podwyzki stop % np. do 8-10% to co robic z oszczednosciami w perspektywie 3-5 lat? Akcje, surowce, waluty, lokaty, nieruchomosci? Brac kredyt o stalej stopie %? Kryptowaluty ?!
CPI na poziomie 8-10 procent – stopy zwykle gonią za inflacją – w świecie zachodnim równa się wymknięciu się inflacji spod kontroli. W takim wypadku chyba tylko złoto fizyczne dawałoby jakąś nadzieję.
rzeczywiscie na zachodzie 8-10% wydaje sie sporo, ale u nas to wartosc do wyobrazenia (przeciez jeszcze kilkanascie lat temu tak bylo). W takim razie waluty, zeby chronic oszczednosci zyjac w Polsce?
Proszę przeanalizować zachowanie walut rynków wschodzących w kryzysach. Cenę dolara do waluty argentyńskiej, egipskiej, irańskiej itd., ale tak na marginesie mówienie dziś o inflacji w Polsce na poziomie 8 procent, to na dziś fantazjowanie. Mimo mojej wielokrotnie wyrażanej zachęty do inwestowania poza Polską nie podpisałbym się dziś pod taką prognozą.
bardziej pisalem o stopach % i to w perspektywie 3-5 lat (mysle, ze jakby inflacja dobila do 5-7% to by stopy moglbyby byc 8%).
Moim zdaniem rosnąca inflacja do 6-8% pociąga za sobą wzrost cen akcji.
Gorzej gdy jest wyższa lub ten wzrost wyhamowuje.
Oczywiście abstrahuję tu od dźwigni spółek struktury długu, zadłużenia państw itd.
@ Dociekliwy
Zgadzam się ze jest gorzej jak wzrost wyhamowuje:) i nie ma sensu abstrahować od zadluzenia spolek i ich biznesu bo rozne biznesy zachowują się roznie przy większej inflacji. Dla wszystkich inflacja powyżej 8% to raczej ciezka sprawa tylko ze dla niektórych to masakra (zadluzone kapitałochłonne z tzw commodity products) a inne jako tako sobie radzą a niektóre calkiem dobrze.
Nie wiem czy patrzyles mysle ze warto wziąć sobie znaleźć dane w necie za ostatnie 100 lat w Ameryce zestawić rok w rok stopy: inflacji, oproc T-bills (czyli jakby takie krótkoterminowe depozyty), oproc obligacji, S&P – i na takim długim okresie można zobaczyć co się dzieje z poszczególnymi aktywami w czasie inflacji, jakiś czas po inflacji.