Odwieczny dylemat tradera: „mieć rację czy pieniądze”, posiada swoje merytoryczne uzasadnienie, ale w praktyce daje się polubownie rozstrzygnąć.
Kiedy próbujemy zarządzać własnym samopoczuciem zamiast pozycją, budzą się demony. Przyczyną złego samopoczucia może być kolejne fałszywe przekonanie, które umyka zwykle uwadze zranionemu ego:
Mit 7. Najlepsi traderzy mają zwykle rację co do rynku.
Uściślijmy, co oznaczają pojęcia „racja” i „zwykle” w tym zdaniu, aby dobrze zrozumieć jego znaczenie w sensie fałszywości.
Najpowszechniejsze rozumienie traktuje „rację” jako prawidłowe określenie kierunku kolejnego ruchu rynku, które zostało wykorzystane do zajęcia zgodnej z nim pozycji. No i jeszcze właściwe wycelowanie w poziom otwarcia tej pozycji, czyli mniej więcej „dobre bo zyskowne wejście na rynek”, które dla wielu jest najważniejszym składnikiem sukcesu. To zwykle zaspokaja większość potrzeb jakie myślący w ten sposób próbują zaspokoić zajmując się giełdą, nie rozwiązuje jednak większości problemów.
Nieco trudności pojawia się natomiast gdy przychodzi do zdefiniowania słowa „zwykle” w treści mitu. Nie ma zresztą dla niego dobrego zamiennika, który precyzowałby ową częstotliwość dokładniej. Ideał, czyli 100% przypadków racji, w zasadzie nie istnieje, może poza specyficznymi strategiami typu arbitraż. Wszystko poza tym można uznać za „zwykle” i oznacza to tym samym, że skoro dotyczy najlepszych, to transakcje nieudane stanowią INTEGRALNĄ część tego procesu, nieunikniony koszt emocjonalny i finansowy, który trzeba ponieść dla uzyskania końcowej zyskowności. Nierzadko jednak traderzy nie dopuszczają do swojej świadomości tego faktu, starając się zachowywać tak, jak gdyby 100% udanych wejść była możliwa, a niepowodzenia w tym traktują jako karę, zemstę rynku, celowo nieprzychylne działanie kogoś lub czegoś. Najprostsza linia oporu w ich wykonaniu to nie używanie stopów obronnych, a to właśnie wśród ignorujących tego rodzaju stopy śmiertelność rachunków jest najwyższa. Ma więc miejsce typowe zarządzanie własnym dobrym samopoczuciem i unikanie jak ognia nieprzyjemnych emocji, zamiast zarządzania ryzykiem i stosowne zmierzeniem się z odczuciami.
Dla kogoś z zewnątrz zrozumiałe jest dążenie do posiadania racji, a brak racji za uwierający psychikę na wiele sposobów mankament. Przecież od dziecka trenuje się nas do nie mylenia się, a jednocześnie do twardej obrony swojej racji zamiast jej w miarę obiektywnego zweryfikowania na rzecz poglądu bardziej odpowiadającego faktom. Trading może być z tej pozycji uważany za działanie wbrew naturze, a nawet wbrew swojemu psychicznemu zdrowiu. Trzeba jednak sobie solidnie uświadomić, że:
– trading nie jest działaniem jak każde inne,
– trzeba tu stoczyć wiele przegranych bitew by wygrać wojnę,
– tak naprawdę to uwiera nas jedynie przerośnięte ego, z którym można nauczyć się dochodzić do porozumienia,
– poczucie własnej wartości nie powinno zależeć od cząstkowej straty pieniędzy w określonym i słusznym celu,
– z niewygodnymi emocjami (poczucie winy, żal, strach, złość itd.) da się zmierzyć bez szkody dla zdrowia,
– nie istnieją ludzie, którzy mają 100% racji, nigdy się nie mylą, perfekcyjnie potrafią prognozować,
– najlepszym i działającym narzędziem ubezpieczającym są stopy obronne, których trzeba w szeregu doświadczeń nauczyć się używać.
Do pojęcia racji trzeba koniecznie wprowadzić jeszcze jeden wymiar. Bezwzględną rację można bowiem zmierzyć tylko w jeden sposób – trafnością całej transakcji. A do tego potrzeba użyć poziomów zamknięcia pozycji, czyli najczęściej stopów wszelkiego rodzaju. Czy wybicie na 5 tików w kierunku naszej pozycji oznacza bowiem rację, jeśli potem rynek zawraca w przeciwnym kierunku i demoluje nasz rachunek? A jeśli nie 5 to ile byłoby poprawniej- 10, 30? Albo jeśli rynek od razu zawrócił, ale po dłuższym czasie zmieniły się warunki i rynek wrócił z zupełnie innych powodów niż przez nas oczekiwane, i dał zarobić, to czy mieliśmy rację? Otóż nie ma takiej poprawnej, tymczasowej liczby granicznej w żadną stronę. Rację zawsze definiuje stop zamykający pozycję! Cała reszta to mało praktyczne teoretyzowanie. Stu inwestorów może wejść w jednakową pozycję na tym samym poziomie, a tylko 10% z nich skończy z zyskiem jeśli wziąć pod uwagę statystyki. Tylko oni mieli rację z praktycznego punktu widzenia, i zdefiniował to stop, czyli miejsce zakończenia transakcji. Nikogo nie obchodzi, że masz trochę racji, 5 czy 20 tików chwilowej racji. Trafność jako miara racji to nie tylko określenie przyszłego ruchu, ale i umiejętności zarządzania ryzykiem, pozycją i emocjami. Stop staje się więc dużo ważniejszym miernikiem racji niż subiektywne odczucia.
Rację można również mierzyć za pomocą kilku innych narzędzi. Np. prawidłową wielkością pozycji. Gdy jest za duża wystarczy czasem tylko raz nie mieć racji by zdmuchnąć rachunek. To samo dotyczy wyboru odpowiednich narzędzi do analizy, czy odpowiedniego rynku do gry w danych warunkach. Ale też zrozumienie losowości, bo to ona w wielu przypadkach decyduje o wyniku, a nie nasze poczucie odkrycia racji.
Najlepsi traderzy mylą się być może rzadziej, ale jest to kwestia ogromu doświadczeń, wiedzy i rozumienia mechanizmów rynku. Nie to jest jednak ważne! Jeśli to stop określa tu rację, subiektywne jej poczucie ma drugorzędne znaczenie. Nawet najlepszych pomyłki bolą, to ludzki odruch, potrafią jednak dawać sobie z tym radę i to jest celem tej gry.
Wśród topowych traderów jest liczna rzesza tych, którzy zajmują się strategiami podążania za trendem (trend following), od słynnej grupy „Żółwi” i ich sponsorów poczynając. Ich trafność zwykle oscyluje na poziomie ok. 30-40%. Gdzie tu miejsce na „częstą rację”?! Ba, automatyczne pozycje, które zajmują, wcale nie muszą odzwierciedlać tego, co o rynku naprawdę myślą, ale tak wygląda zdyscyplinowany trading wg określonej strategii. Wszelkie mechaniczne i ilościowe strategie, w tym Analiza techniczna czy portfelowa, albo DCA (planowe uśrednianie) mają dodatkową zaletę: eliminują w dużym stopniu poczucie żalu, winy i rozterki niezaspokojonego ego. Kiedy bowiem źródło sygnału zajęcia i zamknięcia pozycji leży poza samym traderem, psychika zostaje odciążona, a „rację” i pomyłki przenosi się na wykorzystywane narzędzia i strategie, co zresztą psychologowie zdołali już udowodnić.
Nie warto w tradingu umierać za subiektywną rację…
CDN
—kat—
1 Komentarz
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
„Racja” ma 2 wymiary, które na rynku „zwykle” na siebie oddziałują odwrotnie proporcjonalnie i nie jest to zależność liniowa.
1. Trafność
2. Stosunek R/R.
Tharp zdaje się nazywał to TWS czy jakos tak.