Od 2011 roku światowe ceny cukru spadły o blisko 60 procent. Średnia cena detaliczna w Polsce w kwietniu 2011 roku wynosiła około 4 złotych, w tej chwili jest to 1,98. Nasze rodzime media rozpisywały się wówczas o panice, niedoborach, perspektywach 10 złotych za kilogram, czemu poświęciłem kilka notek:

https://blogi.bossa.pl/2011/03/15/slodkie-obrazki/

https://blogi.bossa.pl/2011/04/16/panika-na-rynku-cukru/

Niestety zmasowane i bezrefleksyjne powtarzanie haseł, których chyba jedynym celem jest wymuszenie klikalności, rzadko staje się wartościową wskazówką na temat przyszłych trendów. A już wyjątkowo często, gdy w mediach polskich pojawia się jakaś wyjątkowo sensacyjna informacja o rynku, którym generalnie nie interesuje się absolutnie NIKT, to właściwie możemy w ciemno obstawiać, że scenariusz będzie dokładnie odwrotny. Pozwolę sobie przytoczyć słowa Pierre Bourdieu, z pochodzącego z 1996 roku eseju (oryginalnie były to wykłady telewizyjne) „O telewizji. O panowaniu dziennikarstwa”:

„Dziennikarze bywają czasem niebezpieczni: ich wykształcenie nie zawsze jest najlepsze, więc dziwią ich rzeczy niezbyt dziwne, a nie dziwią rzeczy naprawdę”

Dlaczego przypominam tamte zdarzenia sprzed blisko czterech lat? Otóż wygląda na to, że słodycze działają na zmysły medialne wyjątkowo mocno i krótko mówiąc media nieco świrują. Nie dalej jak przed tygodniem polskie media informacyjne przypuściły zmasowany atak pod hasłem „o matko, zabraknie czekolady”.

Wystarczy odpowiednią frazę wpisać w wyszukiwarce, żeby po chwilę przypomnieć obie tę atmosferę grozy.

 

zabraknie czekolady

 

W dużym skrócie teksty wyglądały tak

– ceny kakao wzrosły ponad 25 procent, a od 2005 roku prawie dwukrotnie

– rośnie spożycie czekolady, a tym samym zwiększa się deficyt kakao

– tylko w ubiegłym roku spożyliśmy 70 tys. ton kakao więcej niż produkcja

– mamy do czynienia z suszami, chorobami i wirusem ebola, który wpłynął na zmniejszenie się zbiorów w Afryce Zachodniej

– przedstawiciel największego światowego producenta czekolady ostrzega, że do 2020 roku deficyt kakao może sięgnąć miliona ton, a do 2030 2 milionów ton

 

Krótko mówiąc zbliża się koniec świata jaki znamy. Nie będzie już orłów z czekolady, fontanny czekoladowej na przyjęciach dla dzieci, bo być może taniej będzie zrobić fontannę z płynnym złotem.

Producent słodyczy tuż przed sezonem zakupów bożonarodzeniowych ostrzega! Kupujcie czekoladę – najlepiej na sześć najbliższych gwiazdek. Chyba nie chcecie widzieć łez waszych dzieci. Przepraszam, za ten sarkazm. Nie jestem do niego uprawniony, w końcu to oni znają się na czekoladowym biznesie, nie ja. Niemniej jednak postanowiłem zrobić maleńkie śledztwo. Niestety tu trzeba było rozszerzyć horyzonty i wyjść poza polskie doniesienia, które wyglądały niemal identycznie. I właściwie niemal od razu trafiłem na kilka tekstów, które oczywiście też cytowały ostrzeżenia firm Mars Inc i Barry Callebaut, ale w tych samych notkach znajdowała się również wypowiedź przedstawiciela ICCO (International Cocoa Organization) skupiającej kraje będące producentami i konsumentami kakao. Cytowany rzecznik organizacji Michael Segal mówił:

„Obserwujemy stale poziom produkcji i konsumpcji kakao. Być może pojawiają się jakieś niewielkie, nieznaczące zupełnie nadwyżki lub niedobory”. Zapytany zaś konkretnie o ów deficyt w wysokości miliona ton, odpowiedział spokojnie: „nasze najnowsze analizy i prognozy niczego takiego nie sugerują”.

70 tysięcy ton deficytu, to brzmi poważnie. Lubimy duże liczby. Roczna produkcja ziarna kakaowego nie przekracza 4 mln ton. Defict wynosi więc jakieś 1,75 procenta rocznej produkcji. Kupować, kupować – świat się kończy. Polska importuje około 200 tysięcy ton rocznie pochodnych kakao (proszek, masło, pasta). Po 70 tysięcy – Kazachstan, Estonia. Finlandia 30 tysięcy. No cóż, któryś ze 124 krajów będzie musiał okiełznać swoje zmysły. Na szczęście my mamy miód.

W ciągu ostatnich 6 lat roczna produkcja zwiększyła się o 13 procent, czyli średniorocznie 3,1 proc. Od 30 lat średnioroczny wzrost produkcji wynosi 2,9 procent, czyli w sumie 131%. Podobna jest dynamika konsumpcji. Być może nagle w ciągu kolejnych 5 lat nastąpią tak drastyczne zmiany, że za tabliczkę najzwyklejszej czekolady będziemy płacić po 50 zł. Albo wrócimy do czasów wyrobów czekoladopodobnych. Pobieżna znajomość rynków towarowych podpowiada mi, że cykliczność na rynkach rolnych jest zwykłą rzeczą i zbyt drogie surowce prowadzą  pewnym momencie do nadprodukcji, a ta z kolei kończy się spadkiem cen.

Zachęcam również do zapoznania się z oficjalnym stanowiskiem ICCO, z którego pozwolę sobie przytoczyć fragment:

„W ciągu ostatnich 10 lat rynek kakao doświadczył pięciu lat nadwyżki produkcji i pięciu deficytu. W ostatnim sezonie (2013/2014) dwaj czołowi producenci Wybrzeże Kości Słoniowej i Ghana zantowały nadwyżkę produkcji. W każdym z tych krajów produkcja była rekordowa”.

No cóż w mediach to się słabo sprzeda „SZOK. Czekolady nadal jest tyle samo!”.

 

Ciekawostka – kakao odpowiada za około 10 procent ceny zwykłej tabliczki czekolady. Z jednej tony kakao można wyprodukować ok. 7250 tabliczek czekolady (100 g).

A tak wygląda w ostatnim czasie wykres ceny kakao na platformie bossaFX

FCOCOADaily

 

Stanowisko ICCO:

http://www.icco.org/about-us/icco-news/270-icco-statement-on-reports-of-a-cocoa-supply-deficit-in-2020.html

4 Komentarzy

  1. ekonom polityczny

    @ GZ

    Czego żądać od naszych dzielnych „dziennikażuf” jeśli zupełnie serio parę lat temu podobnie myślał Anthony Ward, władca funduszu hedge Armajaro:

    https://www.armajaroassetmanagement.com/default.aspx

    który próbował na bazie rzekomego braku kakao powtórzyć swój numer z kornerem tego rynku w 2011. Raz mu się udało w 2001, gdy wybuchła wojna domowa na Wybrzeżu Kości Słoniowej, myślał, że znowu się uda:

    http://www.telegraph.co.uk/foodanddrink/foodanddrinknews/7897075/British-financier-Anthony-Ward-behind-658m-cocoa-trade.html

    w efekcie Armajaro poniósł dużą stratę i w końcu sprzedał swój oddział, zajmujący się soft commodities:

    http://www.reuters.com/article/2013/11/11/armajaro-ecom-sale-idUSL2N0IW0M020131111

    1. trystero

      @ GZ

      Na Google Trends „peak chocolate” pojawił się na jesieni 2009 roku. Ale to jest dużo mniejsza popularność niż „peak coal”, nie wspominając o „peak oil” który swoją drogą też jest interesującym wykresem.

  2. pawel-l

    Strachy na lachy w mediach:
    http://www.informationisbeautiful.net/play/mountains-out-of-molehills/

  3. Olgi

    Na załączonym obrazku, z Google, jeden tytuł szczególnie mi się podoba: „Producenci ostrzegają…” 😀 ale sumie we wpisie m.in. była o tym mowa. Szkoda, że nie ma już dziennikarstwa, które chociaż stara się być obiektywne. Zawsze myślałem, że to wynika z tego, że dziennikarze nie chcą lub nie potrafią ukrywać swoich poglądów, a bardzo za to chcą nie tylko informować ludzi, ale ich kształtować, być opiniotwórczy. Co prawda oglądając ten załączony obrazek zacząłem się zastanawiać, w jakim stopniu wynika to ze zwykłego lenistwa (może presji czasu w redakcjach): bierzemy to co nam wcisną i tyle.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Opinie, założenia i przewidywania wyrażone w materiale należą do autora publikacji i nie muszą reprezentować poglądów DM BOŚ S.A. Informacje i dane zawarte w niniejszym materiale są udostępniane wyłącznie w celach informacyjnych i edukacyjnych oraz nie mogą stanowić podstawy do podjęcia decyzji inwestycyjnej. Nie należy traktować ich jako rekomendacji inwestowania w jakiekolwiek instrumenty finansowe lub formy doradztwa inwestycyjnego. DM BOŚ S.A. nie udziela gwarancji dokładności, aktualności oraz kompletności niniejszych informacji. Zaleca się przeprowadzenie we własnym zakresie niezależnego przeglądu informacji z niniejszego materiału.

Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.

Proszę podać wartość CAPTCHA: *