W dwóch ostatnich moich notkach na blogach bohaterem był indeks S&P500, z których jedna zawierała sygnał, iż kwestią czasu są nowe prognozy dla amerykańskich indeksów. Rzeczywistość okazała się łaskawa. Sieć i media branżowe obiegła prognoza analityków Morgan Stanley, którzy ulokowali S&P500 na 3000 pkt.
Nie mam dostępu do analizy, ale 3000 tysiące punktów w połączeniu z 2020 rokiem pozwala podejrzewać, iż daty i wartość wybrane zostały troszkę prowokacyjnie. Zwyczajnie równymi poziomami i ładnie wyglądającymi datami łatwiej przyciągnąć uwagę. Nie mam jednak wątpliwości, iż w kontekście dyskusji o przewartościowaniu na rynkach akcji rzucenie trzema tysiącami w S&P500 musiało wzbudzić dawkę emocji. Naprawdę jednak w tej analizie nie ma większej przesady. Analitycy założyli, iż w kolejnych kilku latach zyski spółek będą rosły stabilnie, ale bez jakiegoś fajerwerku. Naprawdę kluczem do analizy jest raczej założenie, iż cykl koniunkturalny przetrwa dekadę i skończy się dopiero z nową recesją.
Rzućmy jednak okiem na problem szokującego dla niektórych 3000 pkt. Przy konserwatywnym, choć prostym założeniu, iż do końca 2014 indeks nie ugra niczego więcej niż ugrał dzisiaj i skończy grudzień na poziomie 2000 pkt., do końca 2020 roku będzie musiał zyskać dokładnie 1000 punktów. Proste wyliczenie pokazuje, iż zwyżka w każdym roku musiałaby wynosić około 7 procent, co zaokrąglając dawałoby zamknięcia w każdym kolejnym roku na poziomach 2140, 2290, 2450, 2622, 2805 i wreszcie 3000 punktów. Oczywiście rynki nie działają w tak prostym układzie i nie można traktować wyliczeń, jak prognoz. Niemniej 7 procent na koniec grudnia każdego roku daje 3000 pkt. w roku 2020. Wykres logarytmiczny S&P500 wyglądałby wówczas tak, jak poniżej. Na tle historii nie ma tu wiele szokujących treści.
Jeszcze mniej szokująco wygląda fakt, iż sięgnięcie poziomu 3000 pkt. nie musi oznaczać wcale czegoś, co już nie miało miejsca. Jeśli przyjąć założenie, iż dzisiejszy trend wzrostowy zaczął się dla S&P500 31 grudnia 2009 roku, kiedy indeks miał około 900 punktów, to sięgnięcie poziomu 3000 punktów w roku 2020 oznaczałoby, iż średnia zyskałaby na tym odcinku około 335 procent. Wynik wygląda imponująco, ale rozkłada się na 12 lat. Dla porównania weźmy zachowanie S&P500 z lat 90 – stali czytelnicy blogów bossy wiedzą, iż tam lubię szukać analogii dla obecnej dekady. Okazuje się, iż od grudnia 1990 roku do grudnia 1999 roku S&P500 wzrósł z 300 do 1469 pkt., co daje 490 procent. Jak dociągnąć wynik do szczytu ówczesnej hossy – na 1517 pkt. – to wzrost z tamtego marszu powiększa się do 517 procent w krótszym odcinku czasu. Poniżej dwa wykresy (liniowe) z rocznymi zamknięciami S&P500 – drugi to oczywiście zabawa liczbami.
Na koniec jeszcze ciekawostka, do której nie warto się przywiązywać, ale też nie warto lekceważyć przyszłej inflacji, jakiej poddane zostaną teraz poziomy docelowe S&P500, by analizy przebijały się do mediów. Jeśli obecna fala wzrostowa S&P500 miałaby wynieś 500 procent – a tyle wyniosła w latach 90 XX wieku, to S&P500 należałoby lokować na… 4500 pkt. Nie wiem, czy jest dziś na świecie osoba, która podpisze się pod taką tezą, ale dłużej obecni na rynku pamiętają zapewne książkę Dow 36,000: The New Strategy for Profiting From the Coming Rise in the Stock Market, która swego czasu wzbudziła emocje nie tyle wartością merytoryczną – była zerowa – co prognozowaną wartością amerykańskiego indeksu. Na tym tle 3000 pkt. dla S&P500 jawi się bardzo konserwatywnie i zapewne zostanie jeszcze kilka razy przelicytowane.
1 Komentarz
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Congressional Budget Office prognozuje ponowny wzrost deficytu po 2015 roku aż do 2024 roku. To powinno dobrze wpłynąć na konsumpcję, która stanowi 71% amerykańskiego PKB. Byłoby dziwne, gdyby indeks S&P500 pozostał na to obojętny.