W ostatnim czasie w sieci wróciło zainteresowanie grafiką przygotowaną przez brytyjską organizację Oxfam International. Jak zwykle w przypadku pewnego typu przedsięwzięć w badaniu, z którego pochodzi grafika, na plan pierwszy wybijane są treści o charakterze statutowym. Jednak dla początkującego inwestora Oxfam zrobił fantastyczną pracę – na jednym obrazku zmieścił najważniejsze firmy świata zajmujące się dostarczaniem produktów spożywczych.
(źródło: http://www.oxfam.org/sites/www.oxfam.org/files/bp166-behind-the-brands-260213-en.pdf)
Rzut oka na grafikę pokazuje, które firmy są właścicielami konkretnych marek, ale naprawdę obraz zamiast 1000 słów rysuje granicę pomiędzy zainteresowaniami inwestora i konsumenta. Inwestora interesuje w sumie to, co widzi w środku, a więc firmy, których akcje można kupić. Konsumenta wszystkie metki, które widzi na półkach w sklepie. Z obowiązku przypomnijmy, iż większość tych firm jest dostępna już polskim graczom za pośrednictwem usług oferujących ekspozycję na rynki zagraniczne. W sumie każdy w Polsce może być akcjonariuszem spółek tej klasy co Coca-Cola czy Pepsico, co jeszcze kilka lat wstecz było niemożliwe, skrajnie trudne lub zwyczajnie zbyt drogie. Najlepsze jest jednak w tym coś zupełnie innego. Wszystko, to co widzimy na tej grafice i jeszcze więcej jest dostępne za pomocą funduszy indeksowych np. Vanguarda – a jakże, również dostępnych przez usługę bossa zagranica – który ma w ofercie dwa fundusze o obco brzmiących nazwach Vanguard Consumer Discretionary ETF (VCR) i Vanguard Consumer Staples ETF (VDC).
Przez segment consumer discretionary rozumiemy wszystkie te dobra, które jawią się konsumentom jako drugiej potrzeby, co w przypadku inwestora oznacza firmy dostarczające rozrywkę, perfumy, jedzenie poza domem czy lepszej jakości ubrania. Przez consumer staples rozumie się wszystkie te dobra, które jawią się konsumentom jako towary pierwszej potrzeby, czyli producentów jedzenia, chemii gospodarczej czy środków pielęgnacyjnych. Oczywiście w przypadku części firm z załączonej grafiki trudno jest jednoznacznie rozdzielić te, które są tylko i wyłącznie skoncentrowane na dobrach pierwszej potrzeby od tych, które operują na rynku dóbr drugiej potrzeby. Niemniej informacje Vanguarda o aktywach poszczególnych funduszy dają wgląd w to, co naprawdę kupujemy nabywając konkretne ETF-y. ETF VCR (consumer discretionary) najwięcej środków zainwestował w akcji spółek Walt Disney, Comcast, Amazon, Home Depot, McDonald’s, Twenty-First Century Fox, Priceline, Time Warner, Ford Motor i Starbucks Corp. Największą część koszyka ETF VDC (consumer staples) zajmują Procter & Gamble, Coca-Cola, Philip Morris, PepsiCo, Wal-Mart, CVS Caremark, Altria, Walgreen, Mondelez, Colgate-Palmolive.
Osobom, które znają poszczególne firmy nie będzie trudno wyczuć różnicę pomiędzy rynkami, na jakie dają ekspozycję dwa ETF-y. Ważne jest jednak to, iż w perspektywie ostatnich lat omawiane ETF-y zachowywały się właściwie tak samo, co pokazują wykresy z udostępnianej klientom naszego biura polskojęzycznej aplikacji Infront. Od 2009 roku trendy są czytelnie wzrostowe i w dużej mierze mówią też, iż poprawia się sytuacja spółek operujących na rynku dóbr pierwszej i drugiej potrzeby. Dla przyszłości nie bez znaczenia jest również fakt, iż w przypadku akurat tych konkretnych ETF-ów, dających ekspozycję na dwa konkretne segmenty gospodarki, mówimy o firmach, które operują w skali świata. To już wprost łączy się z przyszłą ekspansją konsumpcyjnego stylu życia, który wymusza na klientach kupowanie produktów z taką a nie inną metką. W skrócie rzecz ujmując, jeśli wierzysz, że zachodni styl życia rozpowszechni się w skali globu i chcesz mieć w tym swój udział, to zwyczajnie musisz znać nie tylko grafikę przygotowaną przez Oxfam, ale również dwa wspomniane fundusze Vanguarda. Z obowiązku odnotujmy, iż pesymiści będą kierowali uwagę raczej w stronę segmentu consumer staples a optymiści w stronę consumer discretionary.
10 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Przy okazji tej tematyki: gorąco polecam książkę Michaela Mossa „Cukier, sól, tłuszcz”.
Jest fascynująca z dwóch powodów: pokazuje historię bezprecedensowej ekspansji amerykańskiego przemysłu spożywczego – obniżania kosztów produkcji oraz badań nad preferencjami konsumenta (i kształtowania ich). Po drugie: daje solidną porcję wiedzy nt. fizjologii łaknienia u człowieka. Informacje na oba tematy jeżą włos na głowie.
Po przeczytaniu książki Mossa patrzy się inaczej na wymienione powyżej przez Astanczaka spółki. Pojawia się taka refleksja, że produkcja junk foods w Stanach doszła do ściany. Więc zanim kupicie akcje tej przysłowiowej Coca Coli, przeczytajcie (samej coca coli nie kupicie już nigdy, zaręczam 🙂 ).
@ _dorota
Zanim zwątpicie w spółki, w które już wątpi _dorota odnotujcie pewien fakt – globalnie sprzedaż tytoniu rośnie rocznie o ponad 3 procent (z pamięci) mimo tego, iż w tzw. zachodnim świecie konsumpcja spada systematycznie od lat i wszyscy z tym walczą. Nie przypadkowo w koszyku staples Vanguarda „znienawidzony” Philip Morris jest wyżej niż Pepsico i ustępuje miejsca tylko spółkom Procter & Gamble i Coca-Cola.
@ _dorota
Jeszcze podziękowanie za tytuł do przeczytania – właśnie zamawiam – dzięki. Nie krępuj się w przyszłości z proponowaniem lektur.
@ Astanczak
Sorry. Amicus Plato sed magis amica veritas.
Przy czym oczywiście masz rację z tym rynkiem tytoniowym: w taki sam sposób można być doskonale świadomym, jak wyglądaja warunki pracy u podwykonawców LPP i jednocześnie zarabiać na wzroście ceny ich akcji.
Jedną z rzeczy w książce Mossa, która robi większe wrażenie jest opis tego, jak w domu głównego technologa żywności dużej firmy spożywczej nigdy (podkreślam: nigdy) nie pojawia się jego sztandarowy produkt.
Ale faktem jest, że kilka miliardów ludzi nie zaznało jeszcze batonika Mars i zanim utuczy się ich do rozmiaru amerykańskiego koncerny zarobią na nich bajecznie (tak jak firmy tytoniowe zarabiają na 5-letnich nałogowych palaczach z Indonezji).
To zresztą ich jedyna możliwość: w Stanach grunt pali im się pod stopami.
@ _dorota
Nie będę bronił tu pewnych – delikatnie mówiąc – negatywnych mechanizmów współczesnego świata, ale ten tekst Oxfam pokazuje też, że bardzo w sumie trudno nie być częścią tego systemu jako konsument.
@ AStanczak
Tak, te infografiki miały chyba tytuł Iluzja wyboru.
@ trystero
Dalej można to ciągnąć – przecież główną alternatywą dla tych „metek” są produkty, które są namiastkami markowych produktów. W efekcie masowy konsument dzieli się na takiego, który może pozwolić sobie na kupno Coli od liderów lub od firm, które grają na rynku model „follow the lider” i – pośrednio – wzmacniają marketing liderów. W finale gra sprowadza się do różnicy – co wykorzystał Żywiec hasłem „Prawie robi różnicę”.
Podsumowując w nieco banalny sposób: im bardziej firma szkodzi ludziom tym większe ma szanse na sukces.
„bardzo w sumie trudno nie być częścią tego systemu jako konsument”
Sytuacja jest bardziej zniuansowana: coraz trudniej jest BYĆ konsumentem w tym systemie.
Siłą książki Mossa jest upierdliwa rzetelność faktograficzna (źle się czyta) w udokumentowaniu jak BIG10 uzależniają fizycznie swoich konsumentów (tak: uzależniają fizycznie) posługując się zaawansowaną wiedzą. Problem w tym, że największy potencjał uzależniający mają – działające orgazmicznie na mózg ludzki – kombinacje: cukier/tłuszcz i sól/tłuszcz.
Niestety, oba te połączenia sa wyjątkowo tuczące i silnie sprzyjają rozwojowi chorób metabolicznych.
W sytuacji, kiedy tylko 1/3 Amerykanów ma prawidłową wagę ciała, choroby metaboliczne stają się epidemią i narasta świadomość społeczeństwa nt. związku Big10 z tą plagą – na horyzoncie pojawiają się ryzyka inwestycyjne, które mogą wykrwawić branżę w miliardowych pozwach o odszkodowania.
Pozostaje ocenić: na ile ekspansja na nowe rynki może zastąpić wpływy ze starych, które już nie mają potencjału rozwoju (bo umierają z powodu otyłości). Przemysł tytoniowy radzi sobie, niewykluczone, że producenci junk food też sobie poradzą.
Na koniec uwaga: Polacy do 18 roku życia są w tej chwili najszybciej tyjącą populacją świata. Zalew śmieciowej żywności jest głównym powodem. Jeżeli komuś się wydaje, że to nie my poniesiemy tzw. efekty zewnętrzne biznesu Big10, to jest w błędzie.
@_dorota
W dodatku (do śmieciowej żywności) aktywność fizyczna jest zastraszająco mała. Chodzę sobie na pobliskie boisko grywać w kosza i w zasadzie nie widzę tam dzieciaków z liceów i z gimnazjów. Trochę dzieciaków z podstawówki gra w piłkę, potem jest wyrwa, potem trochę studentów. Stosunkowo duża reprezentacja ludzi pracujących w wieku 25 – 30 lat, a największa (na moje oko) 30 – 45, przynajmniej wśród piłkarzy. Wśród koszykarzy pewnie trochę mniej. Ale gdzie są ludzie w wieku 12 – 20 ? Przy boisku na które chodzę, spędzają czas paląc papierosy na ławkach tuż obok boiska. Niestety, schemat się powtarza na kilku boiskach, na których grywałem. Ja wiem, że jest niż, ale chyba nie aż taki 🙁 Dodam tylko, że warunku do gry, w stosunku do tego, co ja miałem w gimnazjum i liceum (nie było to wcale dawno) poprawiły się bardzo.