Obchody 25-lecia wyborów z 4 czerwca w Polsce wyzwoliły falę podsumowań tego, co udało się w Polsce. Mało było jednak podsumowań tego, jak w tym czasie radziła sobie GPW, czy szerzej rynki akcji. Dlatego dziś przykład tego, jak świętowano przekroczenie historycznego progu w Niemczech.
Zdjęcie poniżej pochodzi z kamery skierowanej na tablicę niemieckiej giełdy, która skromnie, ale bardzo dosadnie podkreśliła marsz DAX-a z rejonu 1000 pkt. do 10000 pkt. Żadnej manipulacji datami, żadnego pokazywania, że wszystko szło gładko. Niemniej dla ludzi związanych rynkiem i śledzących to wszystko od blisko 25 lat, wykres DAX-a jawi się jako nagroda za obecność i bycie częścią tego zamieszania. Prywatnie mam dwie satysfakcje – od lat nie było chyba dnia, w którym nie oglądałbym tego wykresu a w ostatnich latach rolę kibica zmieniłem w stałą obecność na giełdzie niemieckiej. Wszystko wskazuje na to, że DAX stanie się dla mnie już stałym elementem portfela. To była fajna przygoda. Do zobaczenia na następnym szczycie!
( źródło: Deutsche Borse)
38 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
„Do zobaczenia na następnym szczycie!”
Aż się prosi o następne zdanie: a teraz schodzimy do schroniska na załużony obiadek.
Przyznam jednak, że nie mam pomysłu czym będzie czarny łabądź, który nas strąci z tych szczytów (zresztą jakby ktoś miał pomysł, to nie byłby to czarny łabądź).
_dorota
Wykres pokazuje, że to nie będzie nic nowego, ale DAX to ciekawy indeks – straty odrabiał ładnie i zawsze bił poprzednie rekordy. Bessy miał dynamiczne, ale trendy czytelne. Nowy szczyt jest kwestią czasu.
A ja miałbym prośbę o info na temat możliwości zakładania rachunków maklerskich bezpośrednio w Eurolandzie. Czy to już, czy za jakiś czas ? I jak z kosztami i funkcjonalnością tamtejszych rachunków inwestycyjnych. A może nie ma o czym mówić, bo wystarczy dobra platforma forexowa ?
@ mirek
Możliwości były od dawna. Trudności były większe lub mniejsze. Na start mimo wszystko szukałbym jednak lokalnej oferty.
DAX liczyl w 2000 roku nie Cale 8000 punktow.
Aktualnie ma miejsce naganianie ulicy na akcje z mizernym skutkiem.
Ulica sie wypiela, komputery wielkich bankow moga sobie podbijac wzajemnie cene akcji w klubie wzajemnej adoracji naganiania „zyskow ” pod bonusy. Jest to pusta kasa i gorace powitrze. Nic wiecej.
This time is different. Mowilem to juz w 2008 podobnie jak przewidywalem niskie stopy procentowe na „wiecznosc”.
Moj powyzzszy wpis sie nieco okroil. Gwoli wyjasnienie:
w 2000 roku spolki wagi ciezkiej jak Dt. Telekom notowala na poziomie 100 a dzis ledwo powyzej 10. Tj. spadek o 90%. Nie wyrowna tego zadna dywidenda, nawet na przestrzenie 14 lat.
Podobnie sie ma sprawa z Dt. Bank. Na szczycie 120 teraz raptem 30. Potezny spadek, dywidenda jeszcze nizsza niz w przypadku Dt. Telekom.
Jakim cudem DAX notuje rekordowe poziomy mimo, ze jest indeksem dywidendowym, trudno mi wytlumaczyc.
@ Dorota
Nie poznaję koleżanki 😉 Cóż to za misiowate nastroje. Czyżby koleżanka nie była odporna na katastroficzne wizje z bloga ruskiego niedźwiedzia? Przecież od jakiegoś czasu nawet tam gospodarz przeszedł na stronę byków i odłożył armageddon na dalszą przyszłość.
DAX rośnie średniorocznie o 9% czyli po odjęciu inflacji o jakieś 7% rocznie. Zdrowa sytuacja! Zwłaszcza że czyni to w niezłej gospodarce, pośród firm korzystających pełnymi garściami z globalizacji.
@ Ogif
Nie jestem odporna na wykres Daxa, po prostu. W ciągu ostatnich trzech lat wzrósł prawie dwukrotnie bez większej korekty. Na szczytach fajnie, ale trzeba kiedyś zejść.
Co do gospodarki niemieckiej, to większy temat (i nie sposób nie zahaczyć o sytuację strefy euro). Jeżeli Hirsch na swoim blogu ma rację i ostatni ruch EBC ma na celu „udrożnienie” przepływu gotówki między bankami północy (gł. niemieckimi) i południa eurozony, to świadczy, że jest napięcie do rozładowania (metodą siłową, dodajmy). EBC działałby jak hydraulik przepychający rurę. Tak generalnie to nie jest dobry obraz strefy euro.
@ Freeman
Koncentrowanie się tylko na szczytach na zasadzie „jakie straty notowałby X, gdyby kupił Nasdaqa Composite na szczycie bańki w 2000 roku?” to takie kłamstewko a rebours z folderów reklamowych funduszy, gdzie reklamuje się najlepsze okresy. Osobiście nie spotkałem tak odpornego zawodnika, który wytrzymałby biernie 3 lata bessy. Jednak nic tak nie ogranicza szaleństwa na rynku, jak straty.
@ Astanczak
Bessa na papierach Dt. Telekom i Dt. Bank trwa juz ponad dziesiec lat.
Oczywiscie byly wahania w przedzialach, gdzie i na tych papierach mozna bylo przez ostatnie kilika lat turbulencji na rynkach zarobic.
Ja chcialem oddac jedynie prawdziwy chcarakter tych najwazniejszych spolek DAXa , ktorych przebieg wyceny daleki jest od euforii zwiazanej
ze spiewaniem piesni o 10 000 punktow na indeksie.
@ astańczak
A co jeśli niemiecka nadwyżka handlowa w końcu zacznie zanikać? Albo też DAX zacznie odczuwać wpływ chińskiego spowolnienia (wyniki około 15% spółek notowanych na DAX zależą od sytuacji w Chinach).
@ dorota
Bój się Boga, dziewczyno. Jaki łabądź?
@ Freeman
odpowiednikiem w WIG20 jest TPSA/Orange Polska a indeks, którego jest/była ważną częścią dawał w tym czasie radę. DAX to specyficzny indeks – ma w sobie mocny sektor finansowy, ale słabo reprezentowany surowcowy. W fazie standardowej euforii to subtelności, ale w 2008 roku (bańka surowcowa) i po 2008 (niechęć do banków) miało to swoje znaczenie.
@ Jack
jak to jaki łabądź? Ten, który powinien się pojawić, żeby moja prognoza się spełniła 😉
DAX i Wall Street bardzo bardzo bardzo urosły od zimy 2009. Jednak wcześniej bardzo bardzo bardzo spadły. A jeśli by przyjrzeć się wzrostom tych indeksów od lat np. dziesięciu to urosły w sam raz.
Więc bessa wcale nie musi za chwilę się pojawić. Zawsze może, ale nie musi. Jeszcze nie musi. Spokojnie może być kilka lat dalszych wzrostów przeplatanych jedynie korektami.
Dyskusja o ułomnej budowie indeksów (promują zawsze wygrywających) gościła już kilkakrotnie na łamach blogów, więc w związku z tym, zwrócę uwagę na jedną rzecz. Jeśli indeks jest na szczytach, ale jego składowe nie, to….. mają one dość dużo miejsca, by te indeksy wyciągnąć na orbitę.
@astanczak
„Jednak nic tak nie ogranicza szaleństwa na rynku, jak straty.”
No wreszcie cos rozsądnego 🙂
Powiedz to BC bo hodują szaleńczo utracjuszy poprzez wszystkie te programy zwane QE.
Ciekawe, to co na rynku rozsądne, dla centralnego planisty jest zabójcze 😉
„Osobiście nie spotkałem tak odpornego zawodnika, który wytrzymałby biernie 3 lata bessy”
U mnie jest jedna perełka na pamiątkę portfela z poprzedniego stulecia kupywana pod nazwa PPA BAnk za około 9 PLN.
Wytrzymała potop dotcomów i 2007r i po spadku z 400 na 80 nadal jest nieźle 😉
NO, ale może nostalgiczny się robię na starośc bo tu ciąć straty trzeba itepe, ale dobry portfel nigdy nie jest zły 😉
@ pit65
> Ciekawe, to co na rynku rozsądne, dla centralnego planisty jest zabójcze
Chyba problem polega na czymś innym – nikt nie kwestionuje zasady, że nie ma zdrowej gospodarki bez korekcyjnych bankructw. Niestety nie można pozwolić sobie na to, żeby wszyscy upadli jednocześnie, bo wówczas za kilka lat może już nie być kapitalizmu i będzie obowiązywał zdrowy rozsądek, ale innego typu.
„Niestety nie można pozwolić sobie na to, żeby wszyscy upadli jednocześnie, bo wówczas za kilka lat może już nie być kapitalizmu”
Czy w Wielkim Kryzysie upadł kapitalizm? Postuluję więcej wiary w samooczyszczającą moc tego najlepszego ze znanych ustrojów gospodarczych 🙂
Zresztą, powyższy argument jest zbyt chętnie wykorzystywany przez TBTF, żeby nie budził ostrożności; łatwo go nadużyć.
@ _dorota
> Postuluję więcej wiary
Postuluję lekturę historii gospodarczej i politycznej po 1930 roku.
@ Dorota
W taki upał chroń głowę przed słońcem. Oczywiście że wtedy upadł kapitalizm. Przecież nikt żyjący w latach 20-tych nie nazwałby obecnego systemu kapitalizmem. Rządy wydają 35-55%PKB.
I trzeciej wojny światowej byśmy nie przeżyli.
Więc naprawdę nie marudziłbym nad „drukiem” przez banki centralne. Lepszego wyjścia nie było.
„Chyba problem polega na czymś innym – nikt nie kwestionuje zasady, że nie ma zdrowej gospodarki bez korekcyjnych bankructw.”
Problem jest taki ,że rynek nie respektuje znajomych króliczka, gdyby go zabrakło toż to byłby armaggedon dla pijawek doń przyczepionych.
Po to istnieje centralny planista by rewolucyjnie czuwać i dokonywać korekcyjnego transferu od tych co maja do tych „biedulek” co im brakuje /bo wredny rynek sam jakoś nie za bardzo by chciał więc trzeba mu pomóc , żęby zechciał/ , a co przetrwonili bezpowrotnie jako pasożyci i trwają nadal.
ZAsady nikt nie kwestionuje , ale jest powszechnie łamana w imię różnych pięknych idei na transparentach.
Po przekroczeniu pewnej granicy zostawienie spraw korekcie rynkowej jest niemożliwe , ze względów egzystencjalnych bo pozrywa większość umów w dotychczasowych relacjach cen w gospodarce pieczołowicie pielęgnowanych przez centralnego planistę by czasem się nie zmieniły bo godzą w interesy BC utożsamiango oczywiście z „my wszyscy”, ale główne profity ma z tego raczej wąska awangarda „proletariatu” .
JAkie to znajome, prawda ?
@ pit65
Rozmawialiśmy kiedyś o tym z Grześkiem Zalewskim w kontekście OFE. Przy pewnym ustawieniu tematu broniąc czy krytykując jedną stronę sporu obsadzają Cię w roli zwolennika lub przeciwnika kolejnej. Dlatego ja unikam sporów normatywnych.
„Postuluję lekturę historii gospodarczej i politycznej po 1930 roku.”
Pominę to, że takie wezwanie jest umiarkowanie uprzejme, ale co do meritum nie masz racji. Kapitalizm przetrwał, inne ustroje – nie. Poza tym: pierwsze państwo komunistyczne nie powstało w 1930, a faszyzm również ma korzenie daleko głębsze niż Wielki Kryzys (dokładniej: hiperinflacja w Republice Weimarskiej).
Sugestia, że sam Wielki Kryzys przetasował światową scenę polityczną wyjątkowo powierzchownie traktuje historię.
Oczyszczenie gospodarki z pozostałości baniek spekulacyjnych oczywiście jest bolesne, ale pozwala powrócić do stanu bliższego równowagi (i ewentualnie rozpocząć nowy cykl, jeśli taka wola). Tymczasem jesteśmy w tej chwili w miejscu, które średniowieczni kartografowie opisywali: hic sunt leones. Nikt nie ma pojęcia, jak się skończą przeróżne QE (w różnej formie we wszystkich gospodarkach rozwiniętych), a fakt, że (jeszcze) nie kończą się inflacją skłania niektórych komentatorów do twierdzenia: this time is different. To forma przyznania własnej bezradności.
Obecna sytuacja jest potencjalnie bardziej niebezpieczna niż Wielki Kryzys. Ponieważ jednak rynki finansowe są póki co beneficjentem, wolimy w ten sposób nie myśleć.
@ _dorota
> Kapitalizm przetrwał, inne…
Z „krótką przerwą” na dekadę faszyzmów, epokę pieców i przemarsz idei komunistycznych przez 50 lat po świecie – drobne potyczki, ale skoro jednak uważasz, że możesz obronić swój punkt widzenia, to OK.
„Z „krótką przerwą” na dekadę faszyzmów, epokę pieców i przemarsz idei komunistycznych przez 50 lat po świecie”
Upał, ale mamy tu do czynienia z tak uporczywym mitem, że spolemizuję.
Osobom, które jeszcze chodziły do szkoły za komuny (sama się do nich zaliczam) wpojono istotnie fałszywy pogląd, że Wielki Kryzys = dojście Hitlera do władzy. Z ideologicznym sosikiem, że oto kapitalizm jest koszmarny dla zwykłych ludzi i hoduje potwory (a w socjalizmie przecież kryzysy nie wystepują). Co ciekawe, część mediów zachodnich z silnie zlewaczonym Hollywood na czele pogląd ten podzielała (czyż nie dobija się koni?).
Przyznam, że dopiero po przeczytaniu Fergussona (Kiedy pieniądz umiera) ułożyły mi się w głowie puzzle dotyczące dwudziestolecia międzywojennego. Jestem skłonna uznać IIWŚ za kontynuację pierwszej, z 20-letnim interludium (tak istotnym dla Polski). I z fundamentalną rolą hiperinflacji weimarskiej dla powstania faszyzmu – z jej całkowitą destrukcją społeczeństwa niemieckiego we wszystkich wymiarach (stratyfikacja społeczna, pozycja klasy średniej, korupcja, stosunek do prawa).
Dlaczego piszę o tym na blogu finansowym? Ano, demonizacja Wielkiego Kryzysu spełnia istotną role nie tylko w propagandzie socjalistycznej, jak się okazuje. Stała się mentalną podstawą dla obecnych działań banków centralnych. Społeczeństwa, którym skutecznie wmówiono, że z oczyszczającego kryzysu wyniknie faszyzm zgodzą się na kolejne QE, żeby tylko „uniknąć najgorszego”.
Jeżeli dodatkowo nakłada się na to całkowita porażka polityki „multi-kulti” w Europie i wynikający z niej (a nie z kryzysu) wzrost siły prawicy, to podbudowa dla luzowania ilościowego staje się potężna. Nie zmienia to faktu, że opiera się na fałszywej diagnozie.
Wykonujemy fałszywe posunięcia, żeby „uniknąć najgorszego”. Najgorsze dopiero przed nami.
@ _dorota
1. Naprawdę uważasz, że od czasów matury nie przeczytałem żadnej książki na temat historii społeczno-gospodarczej XX wieku, które przeczyłaby jakiejś innej idei przedstawionej w kolejnej książce? (Jak to było? „Pominę to, że takie wezwanie jest umiarkowanie uprzejme”).
2. Chyba Derrida powiedział, że żeby istniej trzeba się różnić. Wyjątkowo prawdziwe w przypadku pewnych argumentów, których używasz, więc proszę – staraj się budować swoją tożsamość bez obsadzania mojej skromnej osoby w jakiejś roli.
3. Pisałem już, że nie dam się obsadzić w roli reprezentanta jakiegoś poglądu czy szkoły, bo ja nie mam poglądów politycznych, gospodarczy i jakich tam jeszcze. Mam swoją rodzinę, swój zamek i swoje interesy do ochrony. Nie głosuję w wyborach, nie popieram żadnych szkół ekonomicznych i odmawiam publicznego udziału w sporach normatywnych wywiedzionych z myśli ekonomicznej.
Myślę, że na blogu skierowanym na makroekonomię pojawienie się polemiki z mitem: „Wielki Kryzys a przemiany polityczne w 20-leciu międzywojennym” ma sens, stąd moja wypowiedź. Wskazałam krótko, jak ten mit powstał, kto go propagował i jak jest wykorzystywany dzisiaj – bo jest wykorzystywany fundamentalnie, co warto zauważać. Oczywiście Twoje oświadczenie dyskusję kończy.
Punkt 3. jest zabawnie kuriozalny (prowadzić bloga nie mając poglądów – to będzie pogodynka?), ale rzecz jasna przyjmuję ten message. Możesz się przy tym rozluźnić: w internecie nikogo kompletnie nie obchodzi „rodzina, zamek i interesy do ochrony”, to pole czystej wymiany poglądów i tylko taka jest jego wartość.
@ _dorota
Ty nie dyskutujesz – obrażasz. Epitety typu „zlewaczony” są tego dobrym przykładem. Przy okazji wymuszasz jakąś obronę QE w opozycji do twojej krytyki QE, więc pozwalam sobie nie brać udziału tylko zaproponować ocenę historykom. Z mojego punktu widzenia QE są sukcesem i dobrą odpowiedzią na rzeczywistość a złą z punktu widzenia pewnego systemu wartości, ale w 2008 roku były do wyboru tylko dwie złe drogi i ludzie posiadający władzę wybrali jedną z nich. W mojej opinii zgodną z wiedzą na temat tego, jakie były konsekwencje błędów w polityce monetarnej w latach 30 XX wieku. Nie widzę tu miejsca na oceny i lament nad uczciwością świata, bo to jest osobny problem dla mnie i zostawiam go moralistom.
> to będzie pogodynka?
Szczerze mówiąc to byłby ideał giełdowego blogowania dla mnie – może jeszcze kiedyś, przy większym budżecie… lub w innym układzie planetarnym.
Tak przy okazji, kup sobie http://www.weatherpro.eu/home.html na OS (znam polecam) czy Androida (nie znam), to może docenisz, że prognoza pogody jest wartością a profesjonalnie robiona ma mały związek z tymi celebrytami z TV.
„Epitety typu „zlewaczony””
Może używam słów mocno, ale precyzyjnie. Jeżeli pada epitet „zlewaczony”, to (poza tym, że jest zbyt łagodny) on odnosi się do konkretnej cechy przemysłu filmowego w Stanach. Doskonale przejawiło się to np. w tym incydencie:
http://news.bbc.co.uk/2/hi/entertainment/300701.stm
„błędów w polityce monetarnej w latach 30 XX wieku. Nie widzę tu miejsca na oceny”
No właśnie ja kontestuję jej „błędność”. Jest wyolbrzymiona z powodów ideologicznych, to starałam się powiedzieć.
Ale cieszy mnie, że przypadkiem trafiłam z pogodynką 🙂 Sformatowanie bloga finansowego na sterylnie obiektywną informację, bez ujawiania poglądów (notabene pisząc o „błędach” już ujawniasz jakiś pogląd) jest co prawda niemożliwe, ale z dużą przyjemnością poobserwuję takie próby.
@ _dorota
Bosz.. błędy w polityce monetarnej to fakty. Dyskusja o błędach Fed w latach trzydziestych to najdłuższy serial w literaturze na temat bankowości centralnej, ale generalnie większość już uważa, że Fed zrobił za mało i za nerwowo i mógł ograniczyć skalę depresji.
Ten sam błąd zrobił ostatnio EBC – jeszcze pod poprzednim prezesem – i w 2011 roku zawalił rynek podwyżką stóp procentowych o 50 punktów bazowych. Tu nie ma miejsce na dyskusję – to jest podręcznikowa wiedza z zakresu historii bankowości centralnej.
Możemy spierać się o efekty społeczno-polityczne, ale mądrzejsi już to zrobili przed nami na tysiącach stron. Możemy dyskutować o tym, czy EBC wywołał kryzys PIIGS czy tylko wzmocnił impulsy, ale nikt nie ma wątpliwości, że działał w modelu normalnej polityki źle oceniając kontekst własnych działań.
Rozumiem, że popularne mogą być teorie Hayek’a na temat kryzysu lat 30 i tego, czego nie powinien zrobić Fed, ale lata temu Milton Friedman wypunktował błędy Fed w latach 30 w książce na ten temat „A Monetary History of the United States” (Friedman i Schwartz) i to jest dziś elementarz dla ludzi kreujących odpowiedzi na kryzys 2008 roku.
Reszta to margines plączący się po opłotkach głównego nurtu ekonomii. Można go szanować, doceniać i zapoznawać się z propozycjami – traktować jako godną uwagi krytykę i korygować pewne własne oceny – ale to nie jest mainstream.
@ dorota
„demonizacja Wielkiego Kryzysu spełnia istotną role nie tylko w propagandzie socjalistycznej, jak się okazuje. Stała się mentalną podstawą dla obecnych działań banków centralnych. Społeczeństwa, którym skutecznie wmówiono, że z oczyszczającego kryzysu wyniknie faszyzm zgodzą się na kolejne QE, żeby tylko „uniknąć najgorszego”.
Problem w tym, że w 2008/09 roku naprawdę a nie na niby unikneliśmy najgorszego.
Wskutek spadku zaufania między bankami i zamarznięcia Liboru jesienią 2008 padł rynek akredytyw (letters of credit) – podstawa międzynarodowego handlu morskiego. 90% światowego handlu morskiego leci tym torem, a nagle akceptowano tylko klienta z walizką gotówki, zjawiającego się osobiście po odbiór towaru. A handel morski to ponad 85% międzynarodowego obrotu towarowego w ogóle….
Wyobraź sobie przez chwilę, że „robimy oczyszczające Nic” – czyli 90% zamówionego towaru zalega nieodbierane w portach… To naprawdę był zaczyn pod powtórkę Wielkiego Kryzysu!
Następnym krokiem byłby całkowity reset elektronicznego pieniądza (konta, debety itd) i ucieczka wszystkich do papieru z portetami martwych królów i prezydentów jako środka płatniczego – co to oznacza dla samych tylko 55 bilionów zobowiązań dolarowych przy ok. 2 bln papierowych USD krążących po całym świecie chyba nie trzeba tłumaczyć?
To nie jest prawicowe ideologizowanie w celu obrony zdychającego kapitalizmu, jak chcą jedni, ani nie usprawiedliwianie kryzysem zamachu na resztki wolności gospodarczej, jak chcą drudzy.
Nam naprawdę groziła totalna zapaść systemu finansowego świata w wyniku całkowitej utraty wzajemnego zaufania do siebie poszczególnych jego składników!
Wystarczyło tylko biernie czekać na rozwój wypadków, nic więcej!
Nie wiem, czy gdyby Bernanke nie zadziałał w 2008, dziś np. Twoja babcia mogłaby odbierać jakąkolwiek emeryturę. ZUS też ma rachunek w banku, gdzie pieniądze są jedynie zapisem elektronicznym, a ten bank komuś pożycza i od kogoś też pożycza….
@ekonom
JAk fajnie wyjaśniłeś jak to wszystko jest snem, ułudą istnienia.
Bernankiemu jeszcze raz udało sie uciec przed przebudzeniem z ręką w …
„co to oznacza dla samych tylko 55 bilionów zobowiązań dolarowych przy ok. 2 bln papierowych USD krążących po całym świecie chyba nie trzeba tłumaczyć?”
No i mamy piękne podsumowanie różnicy pomiędzy stroną popytową (wciąż rosnącą w skali globalnej) i dramatycznie mniejszą stroną podażową pieniądza.
@ ekonom polityczny
Czy prawdopodobieństwo, że na skutek kryzysu państwa (masowo) stałyby się niewypłacalne oceniasz wysoko? Ja nie.
To, czego z pewnością udało się uniknąć, to urealnienie cen aktywów.
Moim głównym zarzutem wobec operacji „ratowania świata przed kryzysem” jest to, że ani trochę nie zbliżyliśmy się do stanu równowagi. Sektor prywatny nieznacznie się zdelewarował, sektor publiczny pogłębił istotnie swoje zadłużenie. Prędzej czy później negatywne konsekwencje tego stanu rzeczy muszą nastąpić.
Jesteśmy przy tym w spokojnym momencie pełnej płynności finansów światowych i pojawiających się oznak rachitycznego ożywienia. To daje niektórym złudzenie, że „this time is different”.
Jednak popychanie sznurka (mimo że jest usilne), jakoś nie chce zadziałać. Wygląda na to, że – mimo starań banków centralnych – słabość popytu (konsumpcyjnego i za nim inwestycyjnego) skaże nas na stracone dekady.
Deflacja prawdopodobnie i tak wystąpi, tylko że nie będzie to 2-3 letni silny paroksyzm, a 2-3 dekady stracone na sposób japoński. Demografia i zadłużenie bardzo w tym pomoże.
@ _dorota
Tylko drobna uwaga. Przez „this time is different” trzeba teraz rozumieć nie to, co zawsze (wyjaśnienie ekstremalnych zjawisk na rynku jakąś fundamentalną zmianą, która tłumaczy szaleństwo) tylko raczej konfrontację z faktem, że nie przeżywaliśmy jeszcze czegoś takiego. Osobiście traktuję „different” jako wezwanie do ostrożności a nie popuszczanie pasa.
@ dorota
Moim głównym zarzutem wobec operacji „ratowania świata przed kryzysem” jest to, że ani trochę nie zbliżyliśmy się do stanu równowagi.
Mitologiczna równowaga nie istnieje. Życie biologiczne samo w sobie jest gigantyczną nierównowagą energetyczną, chemiczną itp 🙂
Idealna równowaga to stan najwyższej możliwej entropii, co w przypadku organizmu żywego równa się śmierci biologicznej, a w przypadku struktury społecznej zatomizowanym jednostkom bez jakichkolwiek kontaktów ze sobą. Już rodzina zaburza tę idealną entropię społeczną 🙂
„Czy prawdopodobieństwo, że na skutek kryzysu państwa (masowo) stałyby się niewypłacalne oceniasz wysoko?”
Bez podjęcia jakichkolwiek działań w 2008r.? Na 1.00000 (pewność).
Prawdopodobieństwo to było małe właśnie ze względu na skłonności Instytucji do wyprzedzających ruchów obronnych, które wykonano.
„Prędzej czy później negatywne konsekwencje tego stanu rzeczy muszą nastąpić.”
Jak zawsze. Lekarstwo na poprzedni kryzys staje się praprzyczyną następnego 🙂 Ale tak przecież toczy się cała Historia Ludzkości 🙂
„Idealna równowaga to stan najwyższej możliwej entropii, co w przypadku organizmu żywego równa się śmierci biologicznej”
Drogi Ekonomie, proponuję nie pisać na nowo podręczników fizjologii i przypomnieć sobie, że istnieje takie pojęcie jak homeostaza:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Homeostaza
A wracając do ekonomii: co się zadłużyło, to się musi kiedyś oddłużyć – przez spłatę wierzytelności, ogłoszenie bankructwa lub dodruk pieniądza, jeśli mówimy o podmiocie władnym emitować pieniądz. Walka z kryzysem zadłużenia przez zwiększanie ilości sovereign debt jest próbą przeforsowania tej trzeciej drogi, jak na razie nieskuteczną.