W połowie stycznia amerykański bloger opublikował gazetową reklamę amerykańskiego sklepu z elektroniką z 1991 roku. Myślę, że ten niepozorny obrazek może być interesującą pomocą w dyskusji o mierzeniu inflacji i tempie postępu technologicznego.
Poniżej znajduje się rysunek, który w ostatnich trzech tygodniach stał się przebojem Twittera, zwłaszcza technologicznie skrzywionej części Twittera.
Steve Cichon zwrócił uwagę na fascynujący fakt – funkcje 13 z przedstawionych w reklamie z 1991 roku 15 urządzeń elektronicznych przeciętny konsument z 2014 znajdzie w smartfonie: przenośny odtwarzacz muzyki, radio, słuchawki, kalkulator, komputer, kamera video, telefon komórkowy, CB radio, telefon z pamięcią numerów, przenośny odtwarzacz CD, skaner, sekretarka telefoniczna, dyktafon. Warto przy tym zwrócić uwagę, że współczesny smartfon (wraz z darmowymi aplikacjami) oferuje wiele dodatkowych funkcji: od aparatu do fotograficznego do indywidualnego trenera fitness.
Wszystkie te przedmioty kosztowały w 1991 roku około $3050 co oznacza około $5150 po uwzględnieniu inflacji. W 2014 roku wszystkie te funkcje można znaleźć w kosztującym około $500 smartfonie.
Takie podejście nie uwzględnia jednak, że jakość wymienionych wyżej funkcji dostępnych w kosztującym w 2014 roku $500 smartfonie znacznie przewyższa to co oferowały urządzenia z 1991 roku. Na blogu TechPolicyDaily będącym częścią konserwatywnego (w polskiej nomenklaturze: liberalnego) think tanku American Enterprise Institute znajdują się wyliczenia uwzględniające zaledwie trzy właściwości iPhone’e:
- pamięć flash
- zdolność obliczeniową
- zdolność komunikacji sieciowej
Bret Swanson pokazuje, że dostępne w iPhonie 5S 32 GB pamięci kosztowałoby w 1991 około $1,44 mln, dostępna w użytym procesorze A7 zdolność obliczeniowa kosztowałoby około $0,62 mln a zdolność komunikacji sieciowej około $1,5 mln.
Tak więc zaledwie trzy funkcje iPhone’a, kosztowałyby w 1991 roku około $3,55 mln. Oczywiście, w 1991 roku nie były dostępne i na pewno nie zmieściłyby się w urządzeniu, które można było przenosić w kieszeni.
Oczywiście wiele innych funkcji dostępnych we współczesnym smartfonie oferuje nieporównywalnie wyższą jakość niż najwyższej klasy profesjonalny sprzęt z 1991 roku – kamera video, aparat fotograficzny, wyświetlacz, i tak dalej. Prywatnie przekonałem się o tym gdy zorientowałem się, że mój kupiony za ponad $1000 w 2003 roku cyfrowy aparat fotograficzny miał 5 megapikseli – obecnie 10 czy 12 megapikseli oferują aparaty fotograficzne w popularnych smartfonach.
Powyższe rozważania mogą stanowić interesującą pomoc w dyskusji o technologicznej stagnacji, której istnienie postuluje wielu popularnych badaczy i ekonomistów, między innymi Tyler Cowen i Robert Gordon. Mogą także pomóc zobaczyć w innym świetle ideę hedonistycznego dostosowania cen produktów wchodzących do koszyków inflacyjnych – czyli mechanizm stosowany na przykład przez amerykański BLS, który dostosowuje zmianę cen nowych produktów w koszyku inflacyjnym o zmianę wartości użytkowych tych produktów w porównaniu do dóbr, które zastępują.
Jak widać, przynajmniej w segmencie elektronicznym skala postępu technologicznego w ostatnich dwóch dekadach może znacząco wykraczać poza szacunki nawet największych optymistów. Teoretyczny spadek ceny smartfona z kilku milionów dolarów do kilkuset dolarów jest tego przykładem.
38 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
@Trystero
Dlaczego tyle się mówi o inflacji itp skoro to deflacja była siłą napedową popytu i powiązana z rozwojem.
Czyżby obawa przed poprawnościa polityczną w dzisiejszych czasach dławienia kryzysu impulsami inflacjogennymi.
Poza tym pan Bret Swanson buja trochę w obłokach liczb urojonych.
Ten rachunek wsteczny nie ma sensu bo takiej rzeczywistości nie było.
Była ekonomicznie i technologicznie niemożliwa no ale podobno liczby nie kłamią 🙂
Błąd pewności wstecznej.
Proste liczenie wstecz do niebytu, ale może i dobrze bo pokazuje moc rozwoju amplifikowanego popytem deflacyjnym /Prawo Saya/.
@ pit65
Na jakiej podstawie twierdzisz, że to deflacja była siłą napedową popytu i powiązana była z rozwojem? O jakim piszesz popycie i jakim rozwoju?
Czyżby obawa przed poprawnościa polityczną w dzisiejszych czasach dławienia kryzysu impulsami inflacjogennymi.
Być może warto założyć, że ludzie generalnie nie zgadzają się z pewnymi oczywiście słusznymi niezależnymi poglądami ze względu na strach przed złamaniem poprawności politycznej. To znacznie ułatwi dyskusje.
@ tutsi
Być może masz rację. Być może porównanie siły nabywczej konsumenta w jakimś sektorze w horyzoncie 20 lat trochę różni się od porównania w horyzoncie 200 lat.
To trochę jakby powiedzieć że w średniowieczu za auto nie jeden król oddałby pół królestwa;)I podniecać się że teraz znajdziemy za 10 tys. golfa 4 z klimatyzacją.
pozdr.
@Trystero
To jest pewien skrót myślowy, bo oczywiście nie mam na myśli rynków kapitałowych.
Jedynie mały koszyk produktów technologicznych wycenianych w procesie rynkowej konkurencji, a następnie sprzedawanych po cenie detalicznej.
Tym nie mniej mówimy o spadku cen , a nie ich wzroście.
Oczywiście nieprzekonani bedą mówić o wpływie postępu na dostępność, ale ta dostępnośc ściśle wiąże się ze znacznym spadkiem ceny , który uaktywnia popyt „pod strzechami” powodując efekt skali i bogactwa w sensie materialnym , a nie ściśle pieniężno-liczbowym.
Tak sobie myślę ,że w ciągu dziesięciu lat ostatniej pracy zawodowej moje apanaże wzrosły jakieś 25% dzieki pośredniemu efektowi indeksacji inflacyjnej. Tyle miałem stymulusów. Natomiast bezpośrednio od rynku czy dzięki jego działalności moge sobie sprawić sprzęt nie dosyć zę technologicznie o wiele „długości” funkcjonalniejszy to i od 3 do 10 razy tańszy w sile nabywczej niż przed dekadą.
No i tak sobie gdybam globalnie ekstrapolując to na tzw. makro ekonomię , choc przecież postęp w dziedzinie technologii globalnie nie można nazwać mikro.
Pytanie co by się stało z rozwojem tej dziedziny gdyby specjaliści od prymatu polityki nad ekonomią uznali ,że ceny rynkowe tych produktów są zbyt niskie i zagrażają stabilizacji finansowej systemu, państwa etc.
To tak idiotycznie brzmi w moich uszach , że może miec znamiona prawdy lub szaleństwa zależnie na jakim etapie poprzez proces nauki jesteśmy zafiksowani w otaczającej rzeczywistości 🙂
@ pit65
Odnoszę wrażenie, że Ty cały czas wychodzisz z założenia, że siłą napędową przemysłu elektronicznego był i jest spadek cen. Moim zdaniem wychodzisz z błędnego założenia.
Zaryzykowałbym pewien eksperyment: jeśli masz znajomych przedsiębiorców zapytaj ich czy ucieszyliby się ze istotnego spadku cen produkowanych i sprzedawanych przez nich produktów i czy taka sytuacja byłaby ich zdaniem pro-rozwojowa?
@Trystero
NIe twierdzę , ale bez tego elementu nie byłby tym czym jest i tam gdzie jest bo nie mógłbym za tę sama płacę pozwolić sobie na finansowanie tej dziedziny jako zwykły konsument, nie ograniczając innych może bardziej przyziemnych aspektów mojego życia.
Twierdzę natomiast ,że to są elementy ściśle powiązane i jakakolwiek ingerencja w rynkową cenę detaliczną „polepszająca” popyt dałaby odwrotne skutki.
No ale to kwestia rzeczywistości alternatywnej , a podobno to zwycięzcy piszą historie 🙂
W każdym bądź razie dość już moich wynurzeń na dziś bo zauważyłem ,że spamuję bossablo dość ostro.
@ pit65
Naprawdę trudno jest mi uwierzyć, że myślisz, że ja podważam rolę spadku cen produktów elektronicznych w rozszerzeniu bazy konsumentów. Nic z tych rzeczy. Mało tego, myślę, że nikt tego nie robi. Nie zgadzam się natomiast z ideą przeniesienia doświadczeń spadku cen w sektorze elektronicznym na każdy spadek cen w gospodarce i każdy spadek cen w innych sektorach.
@Pit65
Wszystkie (a w każdym razie większość) produktów w gospodarce podlega do pewnego stopnia procesowi spadku nakładu pracy potrzebnego przy produkcji – tu jest on zwyczajnie najbardziej widoczny. A ceny ogólnie rosną ponieważ taka jest dzisiejsza ekonomia polityczna 🙂 Trzymaj pieniądze w rzeczach które trzymają wartość, w złocie, w papierach wartościowych czy w bitcoinie (choć to raczej hazard) – problem solved!
I raczej nie określałbym deflacją spadku cen wąskiej grupy produktów, to pojęcie ma raczej charakter globalny tak jak inflacja.
Swoją drogą np. nie bardzo rozumiem dlaczego inflacja wg. nowego ministra finansów Szczurka miałaby być obecnie za niska…
(źródło: http://biznes.gazetaprawna.pl/artykuly/776174,mateusz-szczurek-panstwa-nic-nie-zastapi.html)
Że niby jak będzie większa, to ludzie zainwestują w gospodarkę? A skąd pewność, że inwestycje nie pójdą w metale szlachetne? To jest jedna z tych rzeczy, których u adwokatów inflacji nigdy nie rozumiałem
@ trystero
„Odnoszę wrażenie, że Ty cały czas wychodzisz z założenia, że siłą napędową przemysłu elektronicznego był i jest spadek cen. Moim zdaniem wychodzisz z błędnego założenia.”
Pit ma racje, takie są twarde fakty rynkowe. Ceny podzespołów elektronicznych i gotowych produktów cały czas spadają a jednocześnie ich nowoczesność i zdolności przetwarzania cały czas rosną.
Moim zdaniem wychodzisz z błędnego założenia.
@ lesserwisser
Przecież nikt nie przeczy faktowi, że ceny podzespołów elektronicznych i gotowych produktów cały czas spadają a jednocześnie ich nowoczesność i zdolności przetwarzania cały czas rosną.
Nie zgadzam się z założeniem, że nowoczesność i zdolności przetwarzania cały czas rosną ponieważ ceny podzespołów elektronicznych i gotowych produktów cały czas spadają.
Próbowałem ułatwić zrozumienie tego problemu za pomocą prostego eksperymentu.
„Zaryzykowałbym pewien eksperyment: jeśli masz znajomych przedsiębiorców zapytaj ich czy ucieszyliby się ze istotnego spadku cen produkowanych i sprzedawanych przez nich produktów i czy taka sytuacja byłaby ich zdaniem pro-rozwojowa?”
duża konkurencja -> presja na efektywność produkcji -> spadek kosztów produkcji -> spadek cen -> wzrost dostępności dla konsumentów -> wzrost popytu -> wzrost wolumenu sprzedaży* -> zysk = WIN WIN WIN
*wzrost wolumenu sprzedaży -> wzrost zatrudnienia
Deflation for lack of a better word is good
@ jelen
Rozumiem, że nie musisz pytać ludzi, którzy mają praktyczne doświadczenie w działalności gospodarczej i sam doskonale wiesz, że przedsiębiorcy z wielkim zadowoleniem przyjmują spadek cen produkowanych i sprzedawanych przez siebie produktów. Dobrze dla Ciebie.
Z ciekawości patrzę co tam sobie ten BLS „hedonistycznie dostosowuje” i widzę…majtki męskie!! Cała idea dostosowania opiera się w sposób bardzo znaczący o „postęp technologiczny” w jakości ubrań a nie elektroniki jak ktoś sugeruje.
Zawsze mi się wydawało, że to działa w drugą stronę i spadające ceny są tylko objawem postępu technologicznego i działań optymalizacyjnych przedsiębiorców. I tak jeden przedsiębiorca/wynalazca się cieszy, że podbija rynek obniżając koszty/podwyższając jakość, a pozostali klną, że spadające ceny blokują ich rozwój.
Myślę, że ten mechanizm może działać równie dobrze w warunkach nominalnej deflacji, jak i inflacji i jakieś inne przesłanki powinny decydować o tym, które środowisko jest „lepsze”.
@ legrand
Dostosowałem się do dyskusji, w której deflacja oznacza spadek cen a nie spadek ogólnego poziomu cen a zaproponowanym eksperymentem myślowym próbowałem pokazać, że nie każdy spadek cen i nie w każdym sektorze będzie miał charakter pro-rozwojowy.
Trystero popełnia typowy błąd pars pro to to… przy deflacji spadaja nie tylko ceny wyrobów gotowych..podobnie przy inflacji..nie tylko one rosną…mały eksperyment myslowy…zapytaj wykonawców autostrad czy ucieszyli sie z tego , ze asfalt zdrożał o 40%…wazne są nozyce między kosztami a cena zbycia..a nie deflacja lub inflacja,..to chyba oczywiste
@Trystero
Nie myślę ,że podważasz po prostu nie wspominasz o tym ani słowem w swoim wpisie.
Natomiast słowo inflacja z „lubością” przytaczasz więc jak gdyby zauważyłem pewne zachwianie proporcji 🙂
Nikt tego nie robi, nikt tego nie eksponuje – Też.
Natomiast to co eksponuje się od katedry po noblistów to deflacja=zło.
Też się zgodzę tylko pod pewnymi warunkami na które trzeba sobie „ciężko” zapracować niekończącymi sie interwencjami popierającymi „jedyny słuszny ruch w góre”.
” Nie zgadzam się natomiast z ideą przeniesienia doświadczeń spadku cen w sektorze elektronicznym na każdy spadek cen w gospodarce i każdy spadek cen w innych sektorach.”
Ja też nie jestem fanem ciągłego spadku, ale żeby spaść trzeba przedtem wzrosnąć.
Zauważ ,że spadek jest synonimem większej dostępności pożytków z inwestycji dla szerokich rzesz i robi to o wiele skutecznie /przykład elektroniki/ niż jakakolwiek interwencja centralna w stylu „mieszkanie dla każdego”.
Chodzi tylko o to jedynie by pojedyncza amplituda tej fali nie wykluczała ruchu w drugą /przepływu bogactwa z inwestycji pod strzechy jak w przypadku elektronicznego HiTech/ stronę zagrażając rozstrzaskaniem bo sprawy zaszły za daleko co generalnie jest wytworem interwencjonistów „każdej słusznej sprawy” IMO, tym słuszniejszej im mocniejsze lobby ją promuje kosztem kogoś innego.
To tyle. Może patetycznie czy śmiesznie zabrzmiało w kontekśćie rozrywkowego w sumie iPada , ale też nie uważam, że cokolwiek podważasz, więc puki co nie traktuj tego zbyt osobiście.
@ pit65
Natomiast słowo inflacja z „lubością” przytaczasz więc jak gdyby zauważyłem pewne zachwianie proporcji
Przytaczam słowo inflacja w znaczeniu wzrostu ogólnego poziomu cen.
Natomiast to co eksponuje się od katedry po noblistów to deflacja=zło.
To jest twierdzenie w kategorii „not even wrong”. Ty rozumiesz deflację jako spadek cen (dlatego piszesz o deflacji w sektorze IT) a opinia, że panuje jakiś ekonomiczny konsensus, że każdy spadek cen jest zły i trzeba mu przeciwdziałać nie ma żadnego oparcia w faktach.
Ja też nie jestem fanem ciągłego spadku, ale żeby spaść trzeba przedtem wzrosnąć.
Zauważ ,że spadek jest synonimem większej dostępności pożytków z inwestycji dla szerokich rzesz i robi to o wiele skutecznie /przykład elektroniki/ niż jakakolwiek interwencja centralna w stylu „mieszkanie dla każdego”.
Od początku tej dyskusji staram się zasugerować, że kluczem nie jest tu sam spadek lecz jego przyczyny.
Równie dobrze mogę Ci pokazać wykres cen i produkcji oleju wielorybiego. Szczyt był w latach 50. dla obydwu wartości. Potem spadek cen, spadek produkcji i spadek inwestycji. Załamanie. Czy chciałbyś na podstawie doświadczeń tego sektora budować generalne zasady postępowania z deflacją i inflacją w gospodarce?
Jeszcze w kontekście często poruszanego problemu stagnacji dochodów amerykańskich gospodarstw domowych. Liczby mówią ( z tego co rozumiem po doliczeniu inflacji i innych rzeczy), że od 1990 roku dochody nie rosną.
Przykładowy artykuł:
http://www.economist.com/blogs/freeexchange/2013/09/incomes
Co te liczby właściwie znaczą, jeśli nie widać w nich tego niesamowitego postępu w jakości różnych aspektów życia?
@legrand
„wazne są nozyce”
Bardziej widzę to jako fala.
Inwestycja – wzrost cen /inflacja/
Realizacja inwestycji – /deflacja/ zwielokrotnione pożytki z zainwestowanych funduszy dla całości populacji.
Generalnie symbolicznie fala oznacza ruch czyli rozwój.
Jakiekolwiek przeszkody czyli promowanie inflacji czy deflacji samej w sobie są zatrzymaniem tego falowego ruchu na rzecz jednego kierunku.
Dzisiejszy nowożytny ruch jedynie w górę to dla mnie nie rozwój , ale nowe budowanie Wieży Babel.Stąd paniczny strach przed powtórką z mitologii i wycięcie słowa „deflacja” ze słownika bon tonu ekonomicznego 🙂
@trystero
„Dostosowałem się do dyskusji, w której deflacja oznacza spadek cen a nie spadek ogólnego poziomu cen”
Słuszna uwaga.
Moje bazgroły tutaj nie opierają się na zmianie kierunku szerokiego agregatu CPI bo to tak jakbym opisywał piątkowe wahania W20 poprzez pryzmat średniej 200 sesyjnej indeksu 🙂
Uważam ,że jest „wiele inflacji” w procesach gospodarczych i to bardziej oddaje rzeczywistość.
@ trystero
Nie. Wiem doskonale, że przedsiębiorcy przyjmują z niezadowoleniem fakt, że na zysk muszą sobie zapracować bo nie mają samograja w postaci galopujących cen swoich produktów i nie posiadają nadmiernej przewagi nad klientami, którzy muszą ich rozpaczliwie gonić wzrostem wynagrodzeń albo kredytem (deweloperzy?).
Widocznie nie dostrzegasz, że czyjeś „zadowolenie” może skutkować niezadowoleniem innych.
„Nie zgadzam się natomiast z ideą przeniesienia doświadczeń spadku cen w sektorze elektronicznym na każdy spadek cen w gospodarce i każdy spadek cen w innych sektorach.”
A jeśli wyjąć z tej wypowiedzi słowo „każdy”? Wystarczy przyjąć, że ceny czasem rosną a czasem spadają lub stoją w miejscu i nie histeryzować. Ktoś zawsze na tym korzysta.
@ jelen
Wystarczy przyjąć, że ceny czasem rosną a czasem spadają lub stoją w miejscu i nie histeryzować. Ktoś zawsze na tym korzysta.
To co napisałeś nic nie znaczy. Zawsze ktoś na czymś korzysta ale to nie znaczy, że należy zachować bierną postawę wobec wszystkiego co się dzieje.
@ trystero
„opinia, że panuje jakiś ekonomiczny konsensus, że każdy spadek cen jest zły i trzeba mu przeciwdziałać nie ma żadnego oparcia w faktach”
To podaj jakiś kontrprzykład – i niech to nie będzie cena złota 😉
@ jelen
Nie jest mi znany żaden ekonomista, który domagał się podjęcia przez rząd lub bank centralny działań na rzecz przeciwdziałania spadkowi cen w sektorze IT. Nie wykluczam, że taki ekonomista istnieje. Z całą pewnością nie jest to dominująca, ani popularna, ani mająca jakiekolwiek znaczenie grupa.
Wszystko, każdy… no tak można się bronić i zawsze mieć rację. Czy należy więc zachować postawę agresywną, reakcyjną?
Czyli mamy jeden wyjątek (IT) potwierdzający regułę (deflacja=zło, bo przedsiębiorcy niezadowoleni). Bzdura – wyjątek regułę obala. Deflacja może służyć jako bodziec napędzający efektywność produkcji czy to w XXIw. w IT, czy w XIXw. na kolei. Wystarczy przeprowadzić „eksperyment myślowy” i wyobrazić sobie produkt, który kiedyś był drogi i trudnodostępny a dziś jest tani (w miarę) i jest go w bród.
@ jelen
Czyli mamy jeden wyjątek (IT) potwierdzający regułę (deflacja=zło, bo przedsiębiorcy niezadowoleni). Bzdura – wyjątek regułę obala.
Dyskutujesz z chochołem. Nie ma reguły deflacja=zło bo przedsiębiorcy niezadowoleni.
Uważam, że następujące twierdzenia są prawdziwe:
Inflacja może być dobra
Inflacja może być zła
Deflacja może być dobra
Deflacja może być zła
Czy są one uznawane za prawdziwe przez konsensus?
Problem z tymi twierdzeniami jest taki, że tak naprawdę niewiele wnoszą, niewiele znaczą. Natomiast zgadzam się z Tobą, że są prawdziwe. Nie mam pojęcia co myśli o nich konsensus. Byłbym zdumiony gdyby się nie zgadzał z Tobą.
Uważam, że następujące twierdzenia są prawdziwe:
Inflacja może być dobra
Inflacja może być zła
Deflacja może być dobra
Deflacja może być zła
Czy są one uznawane za prawdziwe przez konsensus? No to weźmy pierwsze z brzegu – nieruchomości. Czy dobre jest to, że przeciętny człowiek praktycznie nigdy nie zgromadzi wystarczających oszczędności by kupić mieszkanie jeżeli nie założy 30+letnich kajdan hipotecznych? Czy mimo to spadek cen nieruchomości uznawany jest za dobry? (Można powiedzieć, że straci na tym sektor budowlany, ale takie są skutki błędnej alokacji zasobów.)
@ trystero
„Dyskutujesz z chochołem. Nie ma reguły deflacja=zło bo przedsiębiorcy niezadowoleni.”
„jeśli masz znajomych przedsiębiorców zapytaj ich czy ucieszyliby się ze istotnego spadku cen produkowanych i sprzedawanych przez nich produktów i czy taka sytuacja byłaby ich zdaniem pro-rozwojowa?”
Jak widać, taki był twój argument wynikający z eksperymentu myślowego.
Dla mnie twierdzenia te znaczą to, że następnym razem, gdy ktoś powie „grozi nam deflacja, należy zapytać – no i co z tego?
Dzięki za dyskusję.
@ jelen
Jak widać, taki był twój argument wynikający z eksperymentu myślowego.
Nie. Z mojego eksperymentu miało wynikać, że nie można przenieść doświadczeń z sektora IT na całą gospodarkę i inne sektory.
Także dziękuje za Twój udział w dyskusji.
Ta informacja będzie interesującym dodatkiem do tekstu:
Ktoś zbudował sobie robota grającego w air hockey (taki hokej na stole) z części z drukarki 3D i kamery z konsoli do gier. Napisał algorytm sterujący robotem na tyle dobrze, że wygrywa z dziećmi. Umieścił też całą dokumentację projektu w sieci. Kolejny dzień technologicznej stagnacji.
Projekt opisano bardzo dokładnie na IO9 ale link do tekstu na tym serwisie dziś rano nie działa.
„Prywatnie przekonałem się o tym gdy zorientowałem się, że mój kupiony za ponad $1000 w 2003 roku cyfrowy aparat fotograficzny miał 5 megapikseli – obecnie 10 czy 12 megapikseli oferują aparaty fotograficzne w popularnych smartfonach ”
Trystero, 8 MPix matrycy w smartfonie to nie to samo co 5 MPix na matrycy np Nikona, ze wskazaniem na tego ostatniego 🙂 – przy okazji chciałbym zwrócić uwagę, że opis konkretnych sytuacji liczbami, ale przy użyciu mocno ograniczonego zasobu kategorii, może prowadzić do nieuzasadnionych uproszczeń i skutkować wnioskami niebezpiecznie rozmijającymi się z rzeczywistością, a to ona sprawdza użyteczność naszych opisów .
Zasada ogólna jest prosta przy wysokich cenach mało się przedaje a przy niskich cenach wolumen sprzedaży rośnie. Zysk przedsiębiorcy bierze się z pomnożenia zysku jednostkowego razy wielkość sprzedaży.
Tak więc przedsiębiorców wcale nie musi martwić spadek cen jeśli im przy tym odpowiednio wzrasta sprzedaż. Wprost przeciwnie.
I to niezależnie od inflacji i deflacji.
” przedsiębiorców wcale nie musi martwić spadek cen jeśli im przy tym odpowiednio wzrasta sprzedaż”
A jeżeli nie wzrasta (w stopniu równoważącym spadek cen), bo potencjalni klienci czekają na niższe ceny? A do tego jeszcze jest czynnik specyficzny dla sektora: klienci mają świadomość szybkiej „śmierci technologicznej” kupionego sprzętu, więc to ich też powstrzymuje.
@ all
Zgubiłem się lekko w tej wymianie, ale chyba pomijacie pewien ogólny trend na rynku. Kapitalizm ma to do siebie, że produkt w jakiś sposób innowacyjny na starcie jest produktem wysokomarżowym. Z czasem, kiedy na rynku pojawia się konkurencja z niższym marżami, zaczynana się proces wyrównywania marż. W efekcie marże liderów spadają i ogólnie biznesy robią się mniej zyskowne (w sensie zysku jednostkowego). Jeśli udaje się nadrobić wolumenem, to OK, ale często zwyczajnie część porzuca dany produkt lub branżę bo zrobiły się mało rentowne.
myślę ,że autorowi troche mieszają sie rózne perspektywy dlatego nie bardzo wie jakie ma stanowisko:)..kapitalizm to masowa produkcja dla szerokiej rzeszy ludzi..jesli popatrzymy historycznie..to jednostkowe ceny..nie zapominając oczywiscie ,ze ten sam towar historycznie towarowi nie równy.. spadają..mierząc siłą nabywczą..faktem jest tez ,tzw boomowi w cyklu koniunkturalnym Hume nazywał to zartobliwie podekscytowaniem w przemyśle..towarzyszy wzrost cen..więc prima facie..deflacja wydaje sie złowroga..a swoją drogą..spirala deflacyjna na rynku IT nie szkodzi:)..ludziska ciagle czekaja z zakupami na promocje…
CENY W 1389…
mendel jaj czyli 15 sztuk …. 1 fenig.
krowa -1 grzywna.
beczułka piwa – 4 fenigi.
ziemia.
10 wlok – 500 grzywien srebra.
1 talar mial 0.28gr czystego srebra dzis warty jest okolo 60 zeta zatem.
grzywna 200-300 gram czystego srebra. zatem 1 grzywna okolo 500-700pln
talar dzieli sie na 3 marki , 192 fenigi.
wloka okolo 10 hektarow.
liczcie sobie jak przeplacacie za wszystko w czasach donka i ekipy…
@fundman
Na tym polega problem stymulacji i interwncjonizmu na rynku.
Rozjazd w relacji cen i niemożność zapracowania na ” życie” podstawową działalnością i ceny tych którzy są dotowani przez tych co produkują bez stymulusa.
I tak powoli „rynkowo” dochodzimy do centralizmu.
Obecność rynku czy nie na tym etapie nie ma tu większego znaczenia bo utrzymywane ratio między produktami mierzone stymulującą walutą jest chore i wyraża tylko interesy lobby dotowanego czyli postepującej większości w czasie w tym procederze.
Na tym dziś między innymi polega „uzdrowieńcza” rola BC w gospodarce.