Ciekawa i emocjonalna dyskusja po jednej z ostatniej notek Tomka zahaczyła o problem poprawności tłumaczeń pewnych nazw na polski i przekłamań, jakie mogą pojawić się przy próbie zastosowania ich w praktyce. Spór o bodajże formację narady, jak w soczewce skupia pułapkę, w którą wpadają nie tylko początkujący inwestorzy.
Osobiście mam szczęście, iż udało mi się liznąć tematów związanych z językoznawstwem, językami sztucznymi i projektowymi oraz ewolucją języków. Dzięki temu nabrałem szacunku dla języka, jako systemu i dystansu do jednostkowych zastosowań samego systemu. W efekcie do lektur z zakresu analizy technicznej przystępowałem bez przerażenia związanego z nieścisłością pojęć i dawki subiektywności, jaka towarzyszy nie tylko kreśleniu trendów czy wsparć, ale również realnego szumu związanego z tak banalnymi pojęciami, jak trend czy formacje. Dzięki temu przed analizą techniczną nie stawiałem zadań, którym – do dziś sądzę – nie jest wstanie podołać, chociaż chwilę zajęło mi zrozumienie, że bardziej zaawansowani na tym polu nie zawsze dobrze zarządzali swoim doświadczeniem.
Równolegle obserwowałem jednak frustrację moich kolegów, którzy za wszelką cenę próbowali z wykresów wycisnąć rzeczy, które w dużej mierze nieświadomie tam wkładali. Frustracja rosła w momentach, w których ich „badania” wykresów miały przejść próbę konfrontacji z sytuacją rynkową. Często okazywało się, że dołączenie zmiennej w postaci realnego rynku i własnych pieniędzy wywoływało gonitwę myśli, biegunkę pomysłów i pytań, o to, co w danej chwili dzieje się na wykresie. Zderzenie rzeczywistości mapy z realnością terytorium – by odwołać się do Alfreda Korzybskiego – bywało jeszcze brutalniejsze. Jednym z moich ulubionych i znanych z autopsji stanów, w jaki popadli znajomi był paraliż związany z niemożliwością podjęcia decyzji.
Zwykle kończyło dokładaniem kolejnych wskaźników, dziesiątego wsparcia i kolejnego trendu, ale niemal zawsze efektem było zjawisko, które w języku angielskim ma piękną nazwę analysis paralysis. Dla uniknięcia dyskusji o tłumaczenie podkreślę, iż spolszczenie na paraliż analityczny traci coś z jednostki chorobowej. W skrajnym przypadku dochodziło do tego, iż zawodnik próbujący zająć jakąś pozycję zwyczajnie padał ofiarą nadmiernego szumu technicznego przy jednoczesnym braku świadomości generowania samego szumu. Wyrwanie się pacjenta z tego sprzężenia pomiędzy jego wyobraźnią a wykresem zwykle kończyło się i kończy zniechęceniem do samej analizy technicznej.
Na uświadomienie sobie źródła wzbudzenia systemu głowa-wykres potrzeba czasu i doświadczenia, które doprowadza do skrajnego uproszczenia w analizowaniu wykresów. W efekcie wykresy zaczynają nabierać coraz czytelniejszego układu, ze skrajnie ograniczoną liczbą wskaźników. Trendy na wykresach stają się czytelniejsze i krótsze a wsparcia ocierają o banał. Wreszcie – najważniejsze – spadają oczekiwania wobec wykresu i wartości prognostycznej, jakie niesie ze sobą analiza techniczna. W skrajnym przypadku próby takie, jak zaprezentowane przez Bulkowskiego – znów odwołuję się do dyskusji pod notką Tomka – uznaje się za historyczne a energia przesuwa się na zarządzanie kapitałem i ryzykiem a nie zarządzanie układem linii na wykresie. Krótko mówiąc risk & money management wypierają bullshit management.
Nie lubię wchodzić w rolę wujaszka, który udziela porad językiem popsychologów, ale jeśli kiedykolwiek wasz umysł wpadnie w sprzężenie zwrotne z wykresem i zaczniecie być mistrzami w zarządzaniu pierdółkami, to postarajcie się odzyskać rozsądek trzymając prostych zdań:
- W większości przypadków wasza obecność na rynku oznacza konieczność podjęcia ryzyka.
- Dokładanie 10 wskaźnika i kolejnego wsparcia na wykresie nie zniesie ryzyka, które i tak musicie podjąć.
- Kiedy już zaakceptujecie fakt, że wejście na rynek oznacza podjęcie gry, w której moneta na awersie ma słowo premia za ryzyko a na rewersie kara za ryzyko musicie skupić energię na tym, żeby podjęte ryzyko nie przerodziło się w nadmierny wymiar kary.
- Excessive risk jest groźniejsze dla waszej obecności na rynku niż to, czy formacja szczytowa okaże się formacją kontynuacji.
- W grze na giełdzie nie idzie o to, żeby mieć rację na wykresie, ale żeby zajęta pozycja wypełniła zadania, jakie przed nią postawiliście.
- Wreszcie, gra na giełdzie – mimo oczywistej nagrody psychologicznej, gdy ma się rację – nie polega na tym, żeby mieć rację.
Myślę, że kolejne punkty ledwie rozpoczętej listy czytelnicy blogów są wstanie dopisać sami. Zatem:
- ……
- ……
- ……
- ……
- ……
13 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Wieczna chwała Autorowi za poruszenie tego jakże istotnego dla mnie tematu. Czekam z niecierpliwością na wpisy czytelników dodające kolejne sposoby odyskania mojego rozumu, który się zaplątał w tej pętli kilka miesięcy temu i do dziś nie może z niej wyjść. Nie mówiąc o wykresach, na których trudno dostrzec cenę wśród linii trendu i innych wskaźników poprowadzonych we wszystkich możliwych kierunkach i na wszystkich interwałach 🙁
Gdybyś sprecyzował gdzie zauważasz pętle myślę, że pomożemy je odplątać jeśli to z naszej winy.
Jedną odplątał mam nadzieję Adam, ja z nieco innej strony zwróciłem na to uwagę Piechurowi w dyskusji, którą Adam linkuje: kształty formacji i cały ich anturaż nie mają nawet cienia znaczenia przy tym jak musisz nauczyć się zarządzać ryzykiem i kapitałem.
Inna sprawa, że blogi nie mają chronologii ani planu, są ciągiem mnie lub bardziej przemyśleń, testów, spostrzeżeń, przywołań przez co mogą stać się nieczytelne z oddali i być może przez to pozornie chaotyczne. Taki niestety ich urok.
„Krótko mówiąc risk & money management wypierają bullshit management.”
Poproszę o zdefiniowanie pojęcia „bullshit management” – bo jakoś nie znajduje go w internecie, a chciałbym skomentować.
PS
„analisys paralisys”!
ang. „analYsIs paralYsIs” = pol. paraliż decyzyjny
@ lesserwisser
Dzięki za wyłapanie literówek. BS-management nie ma jednoznacznej definicji – używam w notce, jako zarządzanie pierdółkami. W Holandii wyszła książka pod takim tytułem odnosząca się do krytyki nowoczesnych metod zarządzania.
http://www.bol.com/nl/p/bullshit-management/1001004010970288/
W wikipedii występuje tłumaczenie, jako zarządzanie przez bzdury, ale z opisu wynika, że chodzi raczej o lamerstwo w zarządzaniu projektem niż skupienie uwagi na głupotach.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Antywzorzec_projektowy
PS. prywatnie używam pojęcia w momentach, w których coś mi się rozpada, bo skoncentrowałem działania na wątkach pobocznych – jak np. spieraniu się o tłumaczenie jakiegoś pojęcia z pominięciem kluczowego elementu – treści.
Paralisys by analisys… Cóż za piękne słowa! Myślę, że większość z nas miało taki okres na początku, gdy ilość wskaźników miała świadczyć o skuteczności systemu. Sam miałem 4-5 EMAs, RSI, MACD, Stochastics, wkomponowane w każdy wykres (że o liniach trendu, bolinger bands i pivotsach nie wspomnę!). Dziś, po roku praktyki, uważam, iż większość z nich jest mało użyteczna. Cały ten wywód w artykule powyżej miał z pewnością na celu uświadomienie początkującym, że system nie stanie się lepszy po dodaniu kolejnego wskaźnika (które często się wykluczają) i trzeba się skoncentrować na prostych technikach, które działają od dawien dawna. Jako rozwinięcie polecam poniższe video: http://www.youtube.com/watch?v=OhextD27oOw A gdy mamy już system to należy implement good money management i siąść na dłoniach, aby nie narobić głupot!
P.S. Wychowałem się na literaturze anglojęzycznej, więc czy ktoś mógłby mnie oświecić i napisać czym jest ta formacja narady?
@Harry
„Cały ten wywód w artykule powyżej miał z pewnością na celu uświadomienie początkującym, że system nie stanie się lepszy po dodaniu kolejnego wskaźnika (które często się wykluczają)..”
a jeszcze czesciej potwierdzaja ;]
Pssssss
http://www.hotcandlestick.com/directory/Bearish%20Deliberation.htm
@Autorze Adamie
„W skrajnym przypadku próby takie, jak zaprezentowane przez Bulkowskiego – znów odwołuję się do dyskusji pod notką Tomka – uznaje się za historyczne a energia przesuwa się na zarządzanie kapitałem i ryzykiem a nie zarządzanie układem linii na wykresie.”
czy dobrze zrozumialem.. ochodzi pan od MM na rzecz otwierania pozycji ?
@ Darkh
Nie. Chodziło o to, że uważam analizy Bulkowskiego (cholera – obiecywałem sobie, że nie będę brał udziału w dyskusji o Bulkowskim) za godne uwagi w odniesieniu do danych historycznych bez możliwości rozsądnego ekstrapolowania ich wyników na przyszłość. W tym sensie uważam je za historyczne.
PS. W moim wieku nie ma już odwrotu od zarządzania ryzykiem i MM – jak ma się dwadzieścia lat, to ryzykuje się zaczynaniem jeszcze raz od zera. Jak ma się 40, to w grze są np. studia dziecka, które można przegrać na rynku.
„czym jest ta formacja narady?”
chyba z japońska tym samymym co z angielska deliberacja , a z otchłani soc-realnej Polski nazwałbym to zapomnianym słowem „egzekutywa” lub potocznie „posiadówka” , z której nic specjalnie budującego wyniknąć nie może także odnośnie rynku 🙂
@ pit65
Nasiadówka a nie posiadówka, sie mówiło, a z egzekytywą to bym uważał bo bardzo blisko stąd do egzekucji. 🙂
Jak widać ty też nie czytasz Lessa zbyt uważnie, więc skutki widać.
Zerknij do Świątecznych rozmaitości.
@Less
Z tymi narado-poradami przy posiadówce-nasiadówce hemoroidalnej czekając na egzekucję jest tak jak z ekspertami od fal elliota.
Razkładają fraktale na czynniki pierwsze od fal milenijnych do sekundowych i niech tylko braknie jednej fali sekundowej to fala nie jest falą jakby o fale rozchodziło sie najbardziej.A gdzie rynek???
CAłe życie można utopić w detalach, precyzyjnym nazywnictwie i nie zauważyć ,że słoń przechodzi obok.
Czytam uważnie , ale rynkowi naprawdę obojętnie czy narada, czy posiadówka, czy fraktal sekundowy wchodzi w kolizje z milenijnym rozbijąjąc go w puch. Ważne co zrobię i czy wezmę odpowiedzialnośc za to co robię bez względu na okoliczność, czy to te nazwane czy jeszcze czekające na odkrywców.
Reszta to bajki czy może jak mawiał jeden klasyk nadbudowa która nigdy nie może nadążyć za bazą.
i podpisuje sie tutaj słowami autora
„W grze na giełdzie nie idzie o to, żeby mieć rację na wykresie, ale żeby zajęta pozycja wypełniła zadania, jakie przed nią postawiliście.”
…z jakąkolwiek czy pomimo techniką wymyśloną i nazwaną w abstrakcji ludziego mózgu.
„W grze na giełdzie nie idzie o to, żeby mieć rację na wykresie, ale żeby zajęta pozycja wypełniła zadania, jakie przed nią postawiliście”
Dlatego taki np.Warren B. ma w nosie wykres, tylko zajmuje pozycje i ona wypełnia zadanie jakie przed nią postawił.
Kasa misiu, kasa….
A poniewaz z całym szacunkiem dla piszących i czytających, nie podejrzewam ich o to, że są w stanie odwracać trendy, muszą swoje decyzje podejmować na podstawie czegoś. I tak się składa, że na giełdzie, będąc małym graczem, najlepiej podejmować decyzje na podstawie wykresów. Co na nich jest i co kto widzi, a także jak to nazywa jest bez znaczenia dla osoby postronnej. A każdy kto widzi wykres , który nie jest jego autorstwa, jest osoba postronną. Oglądanie cudzych wykresów może być inspiracją, ale nie może być podstawa do zajmowania pozycji na rynku. A co dopiero mówić o tym, jak ktoś to co jest na wykresie, nazwał. Trading to gra indywidualna i nic nikomu do tego, co ja mam na swoim wykresie i czy jest on w postaci linii czy świec. No, niech ktoś spróbuje nazwać jakoś mój wykres liniowy lub powie, że liniowy jest gorszy od świecowego.
@ Darkh
Jeśli mamy 5-6 wskaźników i w pewnym momencie wszystkie mówią sell or buy wtedy nie ma żadnego paraliżu i takiej właśnie sytuacji oczekują wszyscy początkujący. Problem jest wtedy, gdy 2 wskaźniki dają a sell signal, a 3 buy! To właśnie powoduje paraliż, a newbie nie jest w stanie podjąć decyzji!
@ któś_taki
Trafiłeś w 10 kolego! Ktoś taki jak Buffet ma wystarczający kapitał, aby otworzyć pozycję i trzymać przez długi okres. Większość z nas musi niestety płynąć z prądem. Jednakże, nie zapominajmy, że ma on również kilkadziesiąt lat doświadczenia, które (IMHO) jest dużo ważniejsze niż olbrzymi kapitał! Nie musisz być bardzo bogaty, aby zarabiać kokosy na rynku. Wystarczy, że przez kilka lat in a row będziesz na swoim koncie uzyskiwał dwucyfrowe stopy zwrotu i zaczną do Ciebie przychodzić znajomi z propozycją powierzenia Ci swych pieniędzy. Nie wiem jak działa to w Polsce, ale na zachodzie sami brokerzy wyłapują takich ludzi, aby ich wytrenować i zatrudnić na swoich trading floors! Polecam obejrzenie obydwu serii ‚Wall street warriors’! http://www.youtube.com/watch?v=kPcqetJuvEk
Harry chcialem tylko zwrocic uwage, ze jesli mamy „5-6 wskaźników i w pewnym momencie wszystkie mówią sell or buy” to mamy o 4-5 wskaznikow za wiele, a sytuacje taka nazwalbym „bledem potwierdzenia”.
Za to nie wyobrazam sobie specjalnie sytuacji odwrotnej, gdy jakis wskaznik momentum, czy sily rynku przeczy swemu pobratymcowi (za wyjatkiem sytaucji mocno mieszamy w okreach czasowych), ale diabli wiedza.. wykres wszystko zniesie 😉