Zainteresowanie Komisji Nadzoru Finansowego jedną z firm rozlało się szeroką falą po finansowej blogosferze. W morzu domysłów i wątpliwości oraz czytelnej próbie wychłodzenia rozmachu spółki przez nadzór przebija znacznie poważniejszy problem – konsekwencji analfabetyzmu finansowego.

Na początek warto odnieść się do działań Komisji Nadzoru Finansowego. W branży, w której ludzie przynoszą swoje pieniądze w celu ich pomnożenia czy zdeponowania, samo wyrażenie wątpliwości jest równoznaczne z postawieniem tezy, iż mamy do czynienia z czymś wątpliwym. Samo wdrożenie procedury szeroko komentowanej w mediach oznacza, iż każda firma pod lupą KNF staje na progu likwidacji. Dziś już właściwie nie ma żadnego znaczenia, czy X albo Y znalazł niszę, której nikt wcześniej nie znalazł.  Ważne jest, iż wiatrak rzuca wątpliwościami i tylko od ulokowania spółki na rynku zależy, czy informacje dotrą do klientów. Jeśli klientami spółki są w większości ludzie omijający mainstreamowe media, to szkoda może być do przełknięcia. Jeśli nie, przekroczony zostaje próg krytyczny i firma stanie się wspomnieniem nie dlatego, że mogła oszukiwać klientów, ale w wyniku zakwestionowania wiarygodności.  Nie muszę dodawać, że plotka jest wyjątkowo groźna w czasach kryzysu.

Osobiście jestem przekonany, że KNF musiał działać w przekonaniu, iż – luźny cytat z jednego z poprzednich szefów nadzoru – „ratuje wielu ludzi przed oszustwem”. Zwyczajnie w takich wypadkach bardzo łatwo sięga się po tezy ze stanów przyszłych, potencjalnie możliwych, których nikt nie sprawdza i nie jest już ważne, czy uda się obronić w sądzie własną decyzję. Z logiki działalności instytucji wynika, iż lepiej utopić jakąś spółkę, wobec której są wątpliwości, niż narazić się na zarzut braku działania. Dla jasności, nie widzę w działaniach KNF niczego, czego nie robią inne instytucje. Jeśli przypomnimy sobie sprawę dopalaczy, to sięgano nawet po nadzór sanitarny. Wszyscy byli dumni, że państwo zadziałało i problem udało się rozwiązać zanim prawnie poszerzono zakres prohibicji.

Na poziomie państwa to, co łączy głośną dziś sprawę z gorączką złota w tle z tzw. dopalaczami sprowadza się do kultury prawnej, w której zabić można każdego, kto nie ma po swojej stronie armii prawników. Przy szacunku dla rozmachu działań młodego właściciela przedsięwzięć rzucających wyzwanie wielkim graczom, to ciągle człowiek o zbyt małym kapitale, by zdołał przeciwstawić się urzędnikom państwowym. Z polskim państwem wygrywają i zostają na rynku tylko podmioty wielkości Eureko, za którymi stoją duże kancelarie prawne a nie firemki wynajmujące słabo rozpoznawalnych adwokatów. Polska firma może wygrać z radykalnie działającym państwem tylko wówczas, gdy jest podczepiona pod zagraniczne firmy i powiązana kapitałowo z wielkimi instytucjami.

Ważniejszym od działań nadzoru, który – trzeba podkreślić – zawsze w takich sytuacjach operuje w bardzo trudnej sytuacji ryzykując uruchomienie mechanizmu samospełniającej się przepowiedni, jest analfabetyzm finansowy. Dziś państwo przygotowuje ludzi do tego, żeby z pamięci cytowali powstańcze wiersze a nie przygotowuje do życia w świecie kredytów, oszczędności, inwestycji lub chociażby planowania budżetów domowych. Większość młodych Polaków wchodzi w dorosłe życie przygotowanymi do powstania a nie do walki z nieuczciwymi sprzedawcami, którzy manipulują procentami przy niemal każdej wyprzedaży. Tak długo, jak państwo nie powalczy z analfabetyzmem finansowym, tak długo KNF będzie zmuszany do działań chroniących analfabetów. W sumie KNF przypadła niewdzięczna rola ochrony ludzi, którzy nie rozumieją wiele z sytuacji, w jakiej znaleźli się na własne życzenie.

46 Komentarzy

  1. GZalewski

    korekta:
    zamiast
    „Dziś państwo przygotowuje ludzi do tego, żeby z pamięci cytowali powstańcze wiersze”
    powinno być:
    „Dziś państwo przygotowuje ludzi do tego, żeby na maturze umieli odpowiedzieć na pytanie, czy powstańczy wiersz to:
    a) wiersz o powstaniu
    b) wiersz o zombie
    c) wiersz, ktory dopiero powstaje”

    😉

  2. astanczak (Post autora)

    @ GZalewski

    W sumie, to chyba jestem zwolennikiem zlikwidowania matury, więc im prostsze pytania, tym lepiej, bo spada znaczenie samej matury.

  3. blackswan

    „Tak długo, jak państwo nie powalczy z analfabetyzmem finansowym, tak długo KNF będzie zmuszany do działań chroniących analfabetów”

    myślisz, że możliwe jest ustawowe zlikwidowanie analfabetyzmu finansowego? Jeżeli analfabetyzm nie jest w interesie jednostki i mimo wszystko dana jednostka nic z tym faktem nie robi, to co ma zrobić państwo?

  4. Kornik

    „przygotowuje do powstania”

    Niech pan nie żartuje, gdyby dzisiaj wybuchła wojna i dali mi karabin do ręki, to nie wiedziałbym gdzie front, a gdzie tył. 🙂 Z lekcji PO pamiętam jedynie komiczną gębę nauczyciela, kiedy uczył nas zakładac maski p-gaz. 🙂

    Ale z resztą się zgodzę – świetna notka – walczy się ze skutkami, a nie z przyczynami. Gubi nas „gupota” i lenistwo.

    Co do „gupoty”, to mam pytanie: czy jest ktoś na sali, kto miał w szkole średniej logikę?

    Jeśli blog czyta miasto, to pewnie paru się znajdzie, ale wśród nas, prowincjuszy, to na palcach jednej ręki będzie można takich policzyć, co otrzymali w szkole hasła dostępu do superkomputera między uszami.

    1. trystero

      @ Kornik

      Co do „gupoty”, to mam pytanie: czy jest ktoś na sali, kto miał w szkole średniej logikę?

      Za moich czasów logika to była przynajmniej połowa semestru na matematyce (chyba w pierwszej klasie) w profilu mat-fiz.

  5. blackswan

    „Co do „gupoty”, to mam pytanie: czy jest ktoś na sali, kto miał w szkole średniej logikę?”

    podejrzewam, że każdy kto był w klasie matematycznej miał przynajmniej podstawy logiki zdań (np. przy dowodzie, że pierwiastek z dwóch jest liczbą niewymierną korzysta się z dowodu nie-wprost, a do tego potrzebna jest znajomość logiki, chociażby na poziomie „z prawdy nie może wynikać fałsz”). Jak nie patrzeć, logika to podstawa matematyki: duża część dowodów jest dowodami logicznymi.

  6. Kornik

    Tak, tylko to jest nauczanie kompletnie oderwane od rzeczywistości w której się poruszamy. Nawiasem, tu włąśnie dopatruję się takiego zniechęcenia naukami ścisłymi – bo uczeń nie widzi głębszego sensu – nie wskazuje się realnego zastosowania.

    Taka edukacja zdaje się naszemu państwu odpowiada, bo można dalej walczyć! Walka, to w socjalizmie słowo klucz – jest ciemnogród, więc jest okazja do powołania kolejnego urzędu z posadkami dla „opiekunów”, którzy za prawie jak opiekę biorą Janosikowe, czyli zwyczajowe 50% (teraz, to już jest chyba więcej, niż 50% – w końcu mamy postęp)…

  7. GZalewski

    na I roku filozofii naście lat temu logika i metodlogia nauk była najbardziej znienawidzonym przedmiotem, o najgorszej zdawalności.
    Podobnie bylo na psychologii. I to bylo przerazajace. Bo studenci per saldo nie rozumieli sensu czegos nieslychanie waznego. Czegos na czym opiera sie pozniej funkcjonowanie i weryfikacja mniejszych lub wiekszych bzdur

  8. blackswan

    @ Kornik,

    zniechęcenie naukami ścisłymi? wprost przeciwnie.

    @ gzalewski

    zapomniałeś jeszcze o prawie

  9. Kornik

    Mój wczesniejszy wpis, to odpowiedź dla Blacka.

    ***
    @Trystero

    Trysto, ty, to raz, Black – to dwa, a reszta?

    Potrafiliście nie tylko rozowiązywać te hieroglify – skojarzyliście, że algorytm postępowania pozwalający rozwiązac wam to zadanie, pozwala wam równiez bronić sie przed taki a takim zagrozeniem w dorosłym życiu.

    Niestety, reszta nie jest tak inteligentna, jak wy, i tego nie dostrzega. Od tego własnie jest szkoła i nauczyciel, żeby tej reszcie pokazac ten mechanizm.

    Tylko tyle trzeba, aby zyskać wiele, bo dobrze funkcjonujący rozum, to nalepszy organ kontrolny, i najtańszy w użytkowaniu.

  10. blackswan

    Kornik,

    Które z poniższych zdań uważasz za prawdziwe:

    1. „każdy kto uczył się logiki potrafi logicznie myśleć”

    oraz:

    2. „umiejętność logicznego myślenia jest niezależna od formalnej edukacji w zakresie logiki”

  11. Kornik

    @Blackswan

    Pierwsze zdanie nie jest prawdziwe, ale co chcesz powiedzieć – że szkoły są niepotrzebne?

    Ja wiem z własnego doświadczenia, że byłoby mi znacznie łatwiej, gdybym pewnych rzeczy nauczył się jeszcze w szkole. Teraz trudniej jest mi się tego nauczyć, a na dodatek każda lekacja wiąze sie z kopniakiem od Pani Brutalna Rzeczywistość…

  12. blackswan

    podam przykład

    w swojej pracy z 1993 zatytułowanej „Human reasoning: the psychology of deduction” pan Evans zademonstrował, że w jednym z przeprowadzonych eksperymentów 40% respondentów nie potrafiło wyciągnąć prostego wniosku modus tollens (jeśli p to q, nie q więc nie p).

    Co się okazało? W 2005 ten sam pan Evans oraz jeszcze jeden dżentelmen nazwiskiem Thompson w swojej pracy pt. „Persuading and dissuading by conditional argument” wykazali, że kiedy taki sam problem, tyczący się modus tollens, przedstawiony zostaje ludziom w kontekście jakiegoś argumentu, nie mają oni żadnych problemów z logicznym rozumowaniem.

    Kontekst jest bardzo istotny: możemy zadać pytanie z dziedziny logiki w stricte abstrakcyjnym kontekście i respondenci mają poważne problemy. Natomiast kiedy podać im przykład, tych problemów już nie mają.

    Weź pod uwagę np. zagadkę zadaną odnośnie talii kart przez jednego z komentatorów na tym forum. (dzielimy karty na dwie kupki, jest jeden as itd.). Nikt z tego forum nie odpowiedział poprawnie, mimo ,że ludzie kończyli studia, mieli matematykę w liceum i na studiach, polizali statystyki i prawdopodobieństwa, są dumni, że w trejdingu korzystają z tych pojęć, a kiedy zadać im proste pytanie głupieją. Bodajże Ty jedyny odpowiedziałeś na tą zagadkę dobrze, a sam przyznałeś, że nie lubisz matmy!

  13. blackswan

    „Pierwsze zdanie nie jest prawdziwe, ale co chcesz powiedzieć – że szkoły są niepotrzebne?”

    wolę się nie wypowiadać 🙂

  14. Kornik

    „Bodajże Ty jedyny odpowiedziałeś na tą zagadkę dobrze, a sam przyznałeś, że nie lubisz matmy!”

    Niezupełnie, ale byłem blisko. Bo kiedyś oglądałem dokument BBC Wielkie Widowiska Natury, odc. 4 Wielki Przypływ – i wyciągnąłem wnioski z tego, jak polują rekiny.:)

    „Kontekst jest bardzo istotny: możemy zadać pytanie z dziedziny logiki w stricte abstrakcyjnym kontekście i respondenci mają poważne problemy. Natomiast kiedy podać im przykład, tych problemów już nie mają.”

    Dlatego uważam, ze nie powinno się zmuszac do czytania lektur, tylko przedstawiac uczniom realne problemy do rozwiązania, a potem wspólnie na lekcji próbowac rozwiązac ten problem, szukając wsparcia u osoby mądrzejszej od nas, np. u Sienkiewicza, czy Prusa, itd. Tak, jak w bajce – zauwazyliscie – bardzo często dzielny Junak, który ma do wykonaia trudne zadanie, zwykle udaje się po poradę do osoby starszej.

    W ten sposób nauczyciel powinien pokazywać uczniom, że ci pisarze nie sa ich wrogami – to ich przyjacie, latarnie wskazujące kierunek zabłakanym marynarzom.

  15. GZalewski

    to ja dodam, co zamiast szkolnictwa. (to taka moja prywatna tajemnica)
    Jako swiezo upieczony student I roku. nic a nic z tej logiki, ktorej na I roku filozofii jest sporo nic nie kumałem. ABSOLUTNIE. To byla jakas czarna magia. Na pocztatku to byla logika arystotelesowska. W koncu sfrustrowany kupilem jakis wstep do logiki (w ksiegarni w PKIN), do tego jedno piwo i usiadlem w jesiennym słoncu przed tymże PKIN popijajac piwo (wtedy jeszcze można było) i czytajac zdanie po zdaniu o co chodzilo temu kolesiowi sprzed parunastu wieków.
    I w pewnym momencie EUREKA (to inny filozof) – jest. Przecie to wszystko jest jasne i logiczne i przejrzyste.

    Wniosek – do zrozumienia logiki potrzebne jest piwo. 😉

  16. Kornik

    „wolę się nie wypowiadać”

    A wiesz co powiedział mój ojciec, rzemieślnik, jednemu takiemu w cudzysłowie liberałowi, po zamknięciu zawodówek?

    Cytuję: „Kto wam za parę lat te wille będzie stawiał, kto wam chleb upiecze?”

  17. _dorota

    „do zrozumienia logiki potrzebne jest piwo”
    Lub klasyczny, przejrzysty podręcznik (np. Ziembiński, Logika praktyczna).

  18. blackswan

    @Kornik

    „Niezupełnie, ale byłem blisko. Bo kiedyś oglądałem dokument BBC Wielkie Widowiska Natury, odc. 4 Wielki Przypływ – i wyciągnąłem wnioski z tego, jak polują rekiny.:)”

    haha, dobre. Ja tego nie widziałem, ale natura tak działa. Zwierzęta lepiej rozumieją pojęcie prawdopodobieństwa warunkowego od przeciętnego homo economicus.

    „Dlatego uważam, ze nie powinno się zmuszac do czytania lektur, tylko przedstawiac uczniom realne problemy do rozwiązania, a potem wspólnie na lekcji próbowac rozwiązac ten problem”

    Do niczego nie wolno zmuszać, to tylko szkodzi. Już dawno doszedłem do wniosku, że w przypadku moich dzieci autodydaktyka będzie najważniejsza i o ile to będzie możliwe nie poślę ich do szkoły. Jeśli poczują wstręt do matmy – od razu ją odrzucimy, bo nie muszą nawet wiedzieć czym jest logarytm. Jeśli natomiast spodoba im się matematyka, niech robią podwójne całki w wieku 15 lat, co jest w oczach kuratora zbrodnią (mój matematyk z liceum miał kilka postępowań dyscyplinarnych za to, że robił z nami takie rzeczy – mimo, że każdy z nas tego chciał).

    W szkołach uczą cię tunelowego myślenia, zabijają w tobie krytyczne podejście do tematów, zabija się kreatywność i talenty, zmusza się do akceptowania „konsensusu naukowego” i de facto dochodzi do równania ” w dół”. Generalnie tworzy się w ten sposób armię zombie, którzy poza powielaniem idiotyzmów sami zbyt wiele nie potrafią. Zadaj kiedyś ekonomiście trującym o „optymalnym alokowaniu zasobów” czy słyszał o czymś takim jak NP-problem i czy wie na czym polega optymalizacja w warunkach niepewności. Wierz mi, nawet profesorowie ekonomii mają z tym mega problem (empirycznie sprawdzone). Dlaczego? Bo przyspawali się do swojego syllabusa, i wszystko co wykracza poza ich domenę pseudoekspertyzy jest złem. Nie dokształcają się samodzielnie, nie czytają o filozofii, fizyce, matematyce. Po prostu tkwią w swoich dogmatach.

    ” tylko przedstawiac uczniom realne problemy do rozwiązania, a potem wspólnie na lekcji próbowac rozwiązac ten problem”

    Dokładnie tak!
    Słyszałeś kiedyś o George Pólya? Polecam jego książeczkę „How to solve it” – jest genialna! Nie wiem czy wydano ją po polsku (jest z 1945), jestem przekonany, że bardzo by Ci się spodobała.

    „W ten sposób nauczyciel powinien pokazywać uczniom, że ci pisarze nie sa ich wrogami – to ich przyjacie, latarnie wskazujące kierunek zabłakanym marynarzom.”

    ilu miałeś takich nauczycieli? ja miałem trzech – mój Tato, mój pan od matmy i człowiek od…WOSu!. Z racji tego, że miałem aż trzech uważam się za szczęściarza. Większość dzieci nie ma dostępu do nawet jednego. Natomiast tak naprawdę wystarczy tylko jeden: rodzic.

  19. Kornik

    Nie widziałeś, to żałuj – mały stosik sardynek jest lepszy, niż duży stosik sardynek. 🙂

    Prawdopodobnie, jak zwykle, jak wszystko w oceanie, związane jest to z wydatkiem energetycznym. Takiemu drapieznikowi, jak rekin, paradoksalnie trudniej coś upolować w dużej ławicy sardynek. Natomaiast rekin nie ma problemów z łowieniem sardynek skupionych w małej ławicy – mięska tam mniej, ale cel łatwiej namierzyć i szybciej coś się trafi, dlatego rekin czeka, az mu delfiny, spryciarze, wykroją mniejszy stosik.

    Do tego, co napisałeś niżej – nie mam nic więcej do dodania – pełna zgoda.

    [W moim przypadku był to nauczyciel historii, starej daty, po Jagiellonce.]

  20. _dorota

    „o ile to będzie możliwe nie poślę ich do szkoły. Jeśli poczują wstręt do matmy – od razu ją odrzucimy”

    Mmmmm, miodzio, czytając parsknęłam śmiechem 🙂
    Tak trzymać, dzięki temu nasze pokolenie będzie miało przez najbliższych kilkadziesiąt lat monopol na wszystko, łącznie z giełdą. A młodzi nawet się nie zorientują, dlaczego tak jest.

  21. blackswan

    dorota, zabawnie to brzmi z ust osoby, która kiedyś mi powiedziała, że nie wolno mnożyć przez zero…

  22. blackswan

    dobra, ja już kończę swój udział w topicu, dzięki Kornik rozmowę – aż dziw bierze, że te rekiny tak same z siebie są w stanie wymyśleć taki sposób na polowanie i nie mają żadnego regulatora, który by mówił, jaki sposób jest optymalny.

    tak na marginesie: takie coś nazywa się „fast and frugile heuristic”

  23. blackswan

    errata: fast and frugal, nie frugile…

  24. _dorota

    Ups, już wiem, na czym polegał mój błąd. Będę miała nauczkę na przyszłość.

    1. trystero

      # skasowany komentarz

      Miałem zamiar wziąć udział w dyskusji ale zobaczyłem komentarz ostatni komentarz Doroty i postanowiłem się czegoś od niej nauczyć.

  25. Sambor

    Od paru lat omijam blog bossy, właściwie odkąd powstał omijam. Omijam bo się boję, że mnie wciągnie, tak jak kiedyś portal Grzegorza – futures.pl. Teraz jednak nie wytrzymałem po przypadkowym przeczytaniu wpisu Adama.
    Przedmówcy zwrócili już uwagę na analfabetyzm finansowy tkwiący w narodzie. Ja chciałem raczej zwrócić uwagę na analfabetyzm pracowników KNF! Tak, to prawnicy KNF wykazują się od bodaj dwóch lat indolencją, ponieważ nie mogą wyegzekwować prawa, które powinno chronić resztę analfabetów w całym narodzie i umożliwiać im bycie analfabetami, a nawet mają święte do tego prawo! Mowa o prawie bankowym.
    Prawo bankowe zastrzega usługi typu lokaty i podobne temu usługi finansowe dla banku, który powinien mieć zgodę na prowadzenie działalności bankowej. Rzeczona instytucja nie jest bankiem, a oferuje zwykłe lokaty! Na 13 procent rocznie z rzekomym zakupem złota i odsprzedażą go po roku po tej samej cenie z 13 procentową premią…
    Ja się specjalnie nie dziwię, że instytucja KNF to prawniczy analfabeci, skoro żaden bystry prawnik długo tam nie zagrzał miejsca. Po pewnym stażu rok, czy dwa, był rozchwytywany przez instytucje typu KPMG czy spółki giełdowe.
    Miałem raz do czynienia z paniami tam pracującymi. Panie po 50-tce, pewnie byłe pracownice NBP, znają się świetnie na przeglądaniu papierków i wyłapywaniu z nich nieistotnych bzdur. Wykazują się przy tym podziwu godną skrupulatnością i czują się z tego powodu bardzo dumne! 🙂
    Pewna moja znajoma pracowała w spółce giełdowej na stanowisku IR. Była odpowiedzialna m.in. za raporty bieżące i okresowe do KNF. Formalnie KNF miała stanowisko prawnika d.s. kontaktów ze spółkami, które miało wyjaśniać wszelkie wątpliowści odnośnie tego co jest prawem wymagane od spółki giełdowej. Pracował tam młody, bystry prawnik, którego nazwiska nie pamiętam. Kwiatkowski? Od dawna tam nie pracuje, a potem zapanował chaos. Od czasu do czasu pewnie wpadnie tam ktoś konkretny na staż 😉

  26. ikti

    Zerknąłem z ciekawości na tą zagadkę z talią kart i muszę stwierdzić, że to co pisał lesserwisser nie jest prawdą. Prawdopodobieństwa przy każdym kolejnym wyciągnięciu karty są takie same dla obu kupek. To nie jest ten sam przypadek co w przypadku bramek.

  27. sajnek

    A tymczasem OTL zawiesza loty… kto tam bronił tak strasznie Amber Gold bo nie pamiętam ???

  28. blackswan

    @ikti

    Bayesian updating:

    http://www.statisticalengineering.com/bayesian.htm

  29. lesserwisser

    @ Sambor

    „Ja chciałem raczej zwrócić uwagę na analfabetyzm pracowników KNF! Tak, to prawnicy KNF wykazują się od bodaj dwóch lat indolencją, ponieważ nie mogą wyegzekwować prawa.”

    To samo chciałem napisać, ale sobie odpuściłem żeby nie wyjśc na mało kontentego. KNF się tu faktycznie skompromitowała, gdyż już trzeci rok nie potrafi sobie poradzić z problemem.

    Dobry prawnik – a właściwie to nawet myślący człowiek – w instytucji z takim teoretycznie zapleczem – jakby się przyłozył do tematu to powinien wyrychtować taki dokument – analizę sytuacji – który nie pozostawiał by wątpliwości i od posłuzył do zdecydowanych kroków. A tu de zbita i ciagłe ujadanie, jak pieski za płota, ale ugryżć to nie ma komu.

  30. gzalewski

    tak jeszcze o propos dyskusji o edukacji:
    http://czachorowski.blox.pl/2012/07/Czy-hydraulik-lub-sprzataczka-moze-byc-filozofem.html

  31. investor_ts

    @ _dorota

    http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,125928,11489962,Przeinwestowani.html

  32. Kornik

    Black, dzięki równy z ciebie gość, nie to co te „ucone”.;)

    Ja też jestem równy:

    http://ksiegarnia.pwn.pl/produkt/7374/jak-to-rozwiazac.html

    Nigdy nie słyszałem o tym człowieku, ale po przeczytaniu przedmowy i spis treści, postanowiłem zamówić sobie tę książkę, ponieważ to mi się kojarzy z zupełnie zapomnianą metodą bezpośrednią Ansona. Przed wojną w oparciu o tę metodę wydawano doskonałe samouczki języków obcych. Mam nawet na półce jeden egzemplarz – podręcznik i ćwiczenia. Może ktoś kiedyś wykopie te książeczki z zasobów BN-u, i wyda ponownie, oczywiście, po zaktualizowaniu słownictwa i gramatyki.

    I jeszcze jedna uwaga na sam koniec. To, o czym piszesz w kwestii edukacji, to zdaje się w praktyce i z powodzeniem zastosowały rodziny Kubiców i Radwańskich, ale to tylko moje przypuszczenie, bo nie czytałem książki ojca Roberta Kubicy.

    Poprawka do mojego poprz. wpisu: nie wydatek, a bilans energetyczny.

    Tymczasem bez odbioru.

  33. lesserwisser

    Oj różnie z tym analfabetyzmem finansowym i z edukacją ekonomiczną bywa.

    Less głuptasek ( wcale nie głupi) jak czyta różne opowieści dziwnej treści z tej dziedziny to niepotrzebnie się denerwuje (i dlatego głuptasek bo to na zdrowie i urodę szkodzi).

    No bo różne magistry, doktorki i profesorki wypisują i wygadują czasem takie rzeczy, że słuchać i czytać hadko (czyli wstyd). Mnie wstyd za nich, a im nie wstyd. A potem ta „wiedza” idzie w lud i się utrwala, szczególnie zaś wtedy gdy uczeń/student faktycznie chce się nauczyć więc się przykłada.

    W edukacji finanowej i ekonomicznej najwazniejsze jest bowiem zrozumienie istoty problemu czy zagadnienia, a taże istota nie zawsze jest nalezycie uwypuklona. Problem można pokazać i omówić na kilka sposobów, jednak najważniejsze jest pokazanie samego suchego, sedna sprawy.

    Czasem okazuje się bowiem, że niby rozumieliśmy sprawę ale tak naprawdę nie do końca i dopiero jak nam się otworzą oczy to mówimy, że tez na to wcześniej nie wpadłem.

    Edukacja ekonomiczno-finansowa powinna być więc odpowiednio przemyślana i tak podana by łatwo było skumać czaczę.

    Czasem koryfeusze nauki należą do różnych szkół i mają diametralnie różne poglądy i bidok edukowany nie wię, któren jest słuszny i poprawnie podany!

    Często autorytety, nawet profesorowie błędnie coś rozumieją i uczą też, ale zazwczaj się do tego nie przyznają, nawet jak się zorientują lub ktoś to ujawni.

    Oczywiście są chlubne i pouczające wyjątki – polecam więc gorąco
    lekturę artykułu J. Rittera – „The biggest nistakes we teach”:

    http://bear.warrington.ufl.edu/ritter/work_papers/mistake.pdf

  34. blackswan

    Kornik – fajnie, ze to znalazles i ze jest polska wersja. Wiem juz co kupie w prezencie pewnej malolacie, ktora dostala sie do swojego wymarzonego liceum 🙂

  35. wolny słuchacz

    @stanczak (ryzyk fizyk)
    Obecnie szkolnictwem nie zajmuje się tylko państwo. W Polsce, i nie tylko w Polsce, istnieje system szkolnictwa publicznego(państwowego) oraz system szkolnictwa prywatnego. Na wszystkich poziomach edukacji
    (podstawówki, gimnazja, szkoły wyższe) funkcjonują szkoły państwowe i prywatne, więc dlaczego Pańskim zdaniem za analfabetyzm finansowy obywateli odpowiedzialne jest tylko Państwo? A co z odpowiedzialnością szkół prywatnych?
    Pisze Pan, że nieuczciwi sprzedawcy manipulują procentami. To prawda, tylko kogo ma Pan na myśli, gdy używa Pan terminu „nieuczciwi sprzedawcy”? Sprzedawców, ktorzy kontaktują się z Klientem, czy ich korporacyjnych nadzorców, wszelkiej maści specjalistów od marketingu i technik sprzedaży?
    Jak widzę, Pańskim zdaniem winy nie ponoszą Ci, którzy oszukują, tylko Ci oszukiwani (bo są analfabetami), a na końcu zawsze odpowiedzialne jest państwo.
    Nie oferowanie przez państwo wystarczającego poziomu edukacji ekonomicznej jest niewątpliwe sporym zaniedbaniem, ale NIE jest przestępstwem.
    Stosowanie w technikach sprzedaży manipulacji i zwykłych oszustw JEST przestępstwem, za które odpowiada biznes, a nie państwo. Możemy oczywiście dyskutować, która metoda walki z oszustwami finansowymi jest bardziej skuteczna, edukacja obywateli czy surowe kary za takie postępowanie. Moim zdaniem należy robić jedno i drugie, to drugie w pierwszej kolejności.
    Gdyby sektor finansowy (i nie tylko on) nie traktował manipulacji i oszustwa jako normalnych technik sprzedażowych, nie byłoby problemu AG oraz wielu innych poważniejszych.
    Państwo w pierwszej kolejności powinno wprowadzić prawo, które zakazuje takich praktyk oraz zdecydowanie takie prawo egzekwować. Niestety, biznes skutecznie zadbał o to, aby państwo „się nie mieszało”. Przecież każdy absolwent szkoły ekonomicznej wie, że im mniej państwa tym lepiej, poza przypadkami, gdy panstwo jest potrzebne aby móc wskazać, kto jest odpowiedzialny za oszustwa biznesu.

    Poniżej moja odpowiedź na skandaliczne zachowanie Pana i osoby o pseudonimie „ryzyk fizyk” (jeżeli a@stańczak i ryzyk fizyk to różne osoby) w trakcie dyskusji na blogu „GRZECH I PYCHA”

    1.Nie „przychodzę” na blogi, żeby udzielać lekcji tylko wymieniać poglądy. Jeżeli na Pana blogu mogą pojawiać się wyłącznie opinie zgodne z pańskimi, to proszę o stosowną informację.

    2.Zwracanie się do osoby nieznanej „per ty” bez zgody tej osoby, to dużo więcej niż brak kultury…. Jak widzę w przypadku Pana (ryzyk fizyk) zasady kończą się na zasadach interpunkcji.

    3.Spacja przed znakiem zapytania, kropka po znaku zapytania lub trzy przecinki zamiast trzech kropek, nie zmieniają ani treści, ani sensu zdania. Do zrozumienia tekstu poruszającego tematykę ekonomiczną znajomość zasad interpunkcji, to zdecydowanie za mało. Gdyby Pan (ryzyk fizyk), posiadał wiedzę ekonomiczną (szerszą niż prezentowana w mediach), miejsce spacji lub przecinka nie stwarzaloby mu problemu ze zrozumieniem tekstu.

    4.Jeżli Pan (ryzyk fizyk) uważa się za wybitnego specjalistę od zasad interpunkcji i upoważnionego do wulgarnego pouczania innych w tym zakresie, to nie powinien zapominać o przecinkach we własnym tekście, (cytat poniżej), przed lit. a brak przecinka:

    „Najwyraźniej Pan astanczak nie może wyjaśnić ci wprost, o co chodzi, więc w skrócie. Przychodzisz na blogi udzielać lekcji rozumienia rzeczywistości a nie zadałeś sobie trudu przyswojenia zasad interpunkcji.”

    Jeżeli Pan (i Pan ryzyk fizyk, o ile to różne osoby) przyjmie do wiadomości,że istnieją różne szkoły ekonomii, to poglądy inne niż Pan prezentuje nie będą wywoływać reakcji na poziomie niepiśmiennego Taliba.
    Biorę udział w dyskusjach w różnych miejscach (internet, prasa, radio, telewizja), ale z takim prostactwem jak na Pańskim blogu spotkałem się pierwszy raz.
    Gratuluję. Jest Pan pionierem. Wybór miejsca na postawienie wykrzyknika pozostawiam Panu lub Panu (ryzyk fizyk), aby łatwiej Wam było zrozumieć treść.

    wolny słuchacz

  36. astanczak (Post autora)

    @ wolny słuchacz

    Na moim blogu mogą pojawiać się dowolne opinie, które nie łamią regulaminu.

  37. martin ga(y)le

    @astanczak, blackswan

    Niestety przyznaję rację autorowi. Państwo hoduje analfabetów i nic z tym nie robi. I dla polityków też jest dobrze, bo jedynie co są w stanie zapewnić obywatelom, to dęte apele poległych, kult martyorlogii, kult przelanej bezsensownie krwi (apoteoza powstania warszawskiego-chyba jedyny przypadek znany mi na świecie, kiedy sprawcy (pośredni) masakry cywili są czczeni jak bohaterowie), pomniki (mój ulubiony na skwerze Matki Sybiraczki (a gdzie ojciec to co? :D)- wagon z krzyżami przed Ibisem w Warszawie – masakra). Robią tak, bo to najłatwiejsze do wciśnięcia ciemnocie, przy jednocześnie najmniejszym koszcie (wieniec i znicze – zresztą na koszt podatnika).
    Pamiętam też wielkie larum, jakie niedawno podniosły kręgi klerykalnej lewicy (buńczuczne zwące się prawicą) na skrócenie programu historii w liceum (z tego co pamiętam to jakieś nieudane głodówki – niestety bez z nominacji do nagrody Darwina).
    I tak to się kręci w kółko już dobre kilkanaście lat.

    @Blackswan
    Ja miałem szczęście mieć logikę w liceum i potem na studiach i sobie chwalę oraz jestem jak najbardziej za jej obowiązkiem. To co innego niż dowody twierdzeń matematycznych, gdzie logikę poznajesz w praktyce i trochę intuicyjnie. Podobnie jest matematyką. Obecne pokolenie (zwane przeze mnie pieszczotliwie facebookami) takie niby obeznane z komputerami, technologiami ma problemy ze zdaniem matury z matematyki na wyjątkowo żenującym poziomie (poziom podst. w tym roku to min. zadanie na równanie z jedną niewiadomą). To, że Ty albo jesteś genialny albo masz chęć do rozszerzania swoich horyzontów (albo jedno i drugie) nie znaczy, że tacy są wszyscy, więc niektórym trzeba to podać w postaci państwowego „przymusu”. Co z tą wiedzą zrobi dana jednostka to jego sprawa, na pewno mu nie zaszkodzi.
    System edukacji w Polsce jest coraz gorszy i jest obliczony na wyprodukowanie posłusznego „frajera”, który będzie zasuwał do 70 na bandę nierobów w rządzie, ewentualnie niewolnika do prac, których nikt nie chce robić u naszych bardziej zamożnych sąsiadów. Wina nie jest w samej szkole, jako takiej, tylko systemie. Na przykład w krajach skandynawskich, o jednym z najwyższych współczynników skolaryzacji, dzieciaki idą dopiero do ichniego liceum, bodajże w odpowiedniku naszej 10 klasy (i tak też chyba u nas było przed wojną i na początku prl-u). To się później przekłada na większą samoświadomość społeczeństwa i przystosowuje ludzi do życia w nim.
    Co do kształcenia dzieciaka samemu to ciekawy pomysł w nasze szarej edukacyjnej rzeczywistości, widziałem kiedyś program i staje się to coraz bardziej popularne w Polsce. Ja sam uważam, że patrząc wstecz to z 95% materiału mógłbym sam się nauczyć w domu.

  38. martin ga(y)le

    Tak z socjologicznego punktu widzenia, przypomniał mi się program na Planette o pewnej komunie w Niemczech z lat 60-70tych. W skrócie flower, wolny seks – ogólnie sodoma i gomora, jakby powiedzieli nasiprawdziwi katoliccy patrioci-rozwodnicy.
    Co ciekawe dzieciaki z tej komuny – nie mające styczności z systemem szkolnictwa, świetnie sobie radzą w życiu dorosłym min. w zawodach artystycznych, ale również pracując w biznesie.
    Coś w tym jest, im bardziej świętoszkowaci rodzice to tym bardziej frywolne pociechy – casus Dicka Cheneya z córką lesbijką. Z kolei dzieci bohemy, często, choć nie zawsze są z kolei bardziej konserwatywne od rodziców.

  39. lesserwisser

    @ martin ga(y)le

    „Co ciekawe dzieciaki z tej komuny – nie mające styczności z systemem szkolnictwa, świetnie sobie radzą w życiu dorosłym min. w zawodach artystycznych, ale również pracując w biznesie.”

    A czy wiadomo jak u nich z wiedzą z dziedziny finansów? Czy są alfabety czy analfabety, bo sam fakt pracy w biznesie niekoniecznie oznacza alfabetyzm?

    Jak są kumaci to dowód przemawiający za szerszym propagowaniem wolnego sexu, który jak widocznie otwiera trzecie oko – percepcji finansowej.

    Szkoda, że ja nie pobierałem nauk ekonomicznych tą rewolucyjną metodą.
    Chociaż może nie ma co żałować bo przecież mogłem trafić na jakiegoś frywolnego gaya edukatora.

  40. _dorota

    @ investor_ts
    Myślę, że lepiej być „przeinwestowanym” (nawet silnie) niż „niedoinwestowanym”. Również dlatego, że zdrowy organizm w pewnym momencie (zwykle w okresie dojrzewania) i tak się zbuntuje i sam wyznaczy swoje tempo i pole zainteresowań.

  41. martin ga(y)le

    @less,

    Pod warunkiem, że nie jest in vitro, bo za to więzienie (kolejny gorący i niecierpiący zwłoki temat w naszym kraju) 😀

    Nie wiem, czy są dobrymi traderami i znają się na finansach.
    Przykład podałem w związku z wypowiedzią blackswana odnośnie edukacji pozasystemowej.

  42. Alicja

    @ Sambor
    > Od paru lat omijam blog bossy, właściwie odkąd powstał omijam. Omijam bo się boję, że mnie wciągnie, tak jak kiedyś portal Grzegorza – futures.pl

    Rozumiem Cię. Ja już też kilka razy byłam na odwyku od tego portalu i nic nie pomogło 😀 Znowu tu jestem 😀

    Tak więc wracaj do nas 😀 Życie bez uzależnień nic nie jest warte.
    A najpiękniejsze to to uzależnienie od kogoś 😀

  43. blackswan

    @ martingale

    Masz sporo racji w tym co piszesz. Zwróć jednak uwagę, że pisałem o indywidualnym podejściu do edukacji, nie o kolektywnym. Średnio interesuje mnie kolektyw. Generalnie, nigdy nie rościłem sobie praw do stwierdzania, jaki przymus będzie z korzyścią dla innych. To jest dosyć niebezpieczna droga.

  44. blackswan

    @ martin gayle

    „Obecne pokolenie (zwane przeze mnie pieszczotliwie facebookami) takie niby obeznane z komputerami, technologiami ma problemy ze zdaniem matury z matematyki na wyjątkowo żenującym poziomie (poziom podst. w tym roku to min. zadanie na równanie z jedną niewiadomą)”

    Właśnie przeczytałem ciekawą opinię w NY Times (ciekawa opinia i NY Times rzadko idą w parze…). Dobre nawiązanie do Twojego wpisu.

    http://www.nytimes.com/2012/07/29/opinion/sunday/is-algebra-necessary.html

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *

Opinie, założenia i przewidywania wyrażone w materiale należą do autora publikacji i nie muszą reprezentować poglądów DM BOŚ S.A. Informacje i dane zawarte w niniejszym materiale są udostępniane wyłącznie w celach informacyjnych i edukacyjnych oraz nie mogą stanowić podstawy do podjęcia decyzji inwestycyjnej. Nie należy traktować ich jako rekomendacji inwestowania w jakiekolwiek instrumenty finansowe lub formy doradztwa inwestycyjnego. DM BOŚ S.A. nie udziela gwarancji dokładności, aktualności oraz kompletności niniejszych informacji. Zaleca się przeprowadzenie we własnym zakresie niezależnego przeglądu informacji z niniejszego materiału.

Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.