Sporo szumu wywołuje informacja szefa banku JPMorgan Chase o stracie na rynku CDS. Patrząc na zachowanie rynku i ceny akcji JP Morgan nie można doszukać się poważniejszego zaniepokojenia graczy wpadką jednej z największych instytucji świata.
Trudno jednak nie odnotować wyjątkowego w kontekście małego wpływu na rynek ożywienia polityków, którzy rzucili się na wpadkę JP Morgan z przesadnym zaangażowaniem. W istocie JP Morgan zrobił prezent politykom, którzy w cztery lata po najostrzejszej fazie kryzysu mogą w kampanii wyborczej znów postawić pod pręgierzem znienawidzonych milionerów zamiast dyskutować o tym, jak naprawić finanse publiczne w USA i jak kształtować politykę gospodarczą, by miejsca pracy nie uciekały do Azji.
Jeśli spojrzeć na odgrzaną właśnie wojnę pomiędzy spekulacją a prawdziwymi inwestycjami, to trudno nie odnieść wrażenia, iż kolejny raz funduje się ludziom teatrzyk, który wszyscy znają od dekad. W prostym schemacie politycy stają po stronie prawdziwych inwestycji i z telewizyjnych ekranów ganią spekulację utożsamiając ją z hazardem. Temat przerabiano w amerykańskim parlamencie wiele razy i zawsze kończyło się na tych samych wnioskach, które sprowadzały się do stwierdzenia, że granicy pomiędzy inwestycjami a spekulacją zwyczajnie nie ma.
Do historii rynków przeszło przesłuchanie przed komisją Ferdinanda Pecory bankiera Alberta H. Wiggina – szefa Chase Investment Bank, który zasłynął króceniem akcji własnego banku w czarnych latach kryzysu. Na pytania Pecory, co znaczy spekulować na akcjach i gdzie jest granica pomiędzy spekulacją a inwestycją, Wiggen żartobliwie odpowiedział, iż inwestycję, która przyniosła stratę zwykle nazywa się spekulacją, by później dodać, iż udane wejście na rynek nazywa się mądrą inwestycją.
Uczciwie podejście do tematu pozwala na tezę, iż po dziesiątkach lat nie dorobiliśmy się czytelnie nakreślonej granicy pomiędzy inwestycją a spekulacją, choć nie mielibyśmy problemu z opisaniem zjawiska czystej inwestycji i czystej spekulacji. Naprawdę spekulacja i inwestowanie są jak dwa zbiory, które mają części wspólne i części, które nie należą do drugiego zbioru. W życiu każdego inwestora pojawia się wątek spekulacyjny i w życiu każdego spekulanta wątek inwestycyjny.
Dlatego każdy kolejny kryzys na rynku, czy informacja analogiczna do dostarczonej ostatnio przez JP Morgan Chase, będzie wywoływała w politykach chęć do pogoni za króliczkiem, który zwyczajnie jest trudny do złapania, ale wszak nie o złapanie króliczka idzie. Tak, czy inaczej, już teraz można założyć, że dwa miliardy straty JP Morgan są wkładem w bieżącą kampanię polityczną, której część rozegra się w transmisjach z komisji w amerykańskim parlamencie.
Jak zawsze w takich sytuacjach role zostaną podzielone na oskarżycielskich polityków i żądnych banksterów uprawiających hazard a w szaty zła ubierze się instrumenty pochodne. W telewizjach zaroi się od banalnych już porównań do bomb atomowych, które czekają na zdetonowanie, by zniszczyć małą firmę Smitha, Schmida czy Kowalskiego. W istocie spekulant i pochodne są standardowym zestawem, po który sięga się, kiedy trzeba odwrócić uwagę od realnych problemów gospodarki.
9 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Oczekiwałem, lada chwila, takiego wpisu i autor mnie nie zawiódł, aż mi się humor poprawił.
To już staje się wręcz tradycją, ale czas pokaże czy ma słuszną linię, tak jak kiedyś nasza władza. 🙂
@ lesserwisser
Nigdy nie umiałem śpiewać w chórze i zawsze wolałem ładne solo na gitarze przy odpowiedniej dawce przesterowania.
kompletnie nie rozumiem o co chodzi z tym rozróżnieniem między spekulacją a inwestowaniem w kontekście dyskusji o JPM…jak mniemam jest to jakaś retoryczna zasłona dymna…
w zasadzie cały ten felieton ma bardzo niewiele wspólnego z ostatnią sytuacją w JPM
pozdrawiam
@ blackswan
> w zasadzie cały ten felieton ma bardzo niewiele wspólnego z ostatnią sytuacją w JPM
W zasadzie tak.
> kompletnie nie rozumiem
Mam pytanie czytałeś kiedy dokumenty z przesłuchań Pecory?
http://archive.org/details/stockexchangepra1733unit
Bez przeczytania tego troszkę trudno zrozumieć na czym polega tęsknota polityków. Pecora stał się symbolem tego, jak należy rozmawiać z bankierami. To na bazie jego przesłuchań ufundowano Glass–Steagall Act i wielu amerykańskich polityków tęskni do tego, żeby pojawiła się kolejna komisja na miarę Pecory. Naprawdę to od 2008 roku wszyscy politycy chodzą w butach Pecory.
Cytat z „Introduction of banking committe’s report” 1934..
„Between May 23 an3 June 9 1933, public hearings were conducted with regard to the business operations of J.P. Morgan & Co.”
Jak widać reguły gry się nie zmieniły, te same drużyny harcują, ciekawe czy sędziowie się zmienili?
@astanczak
> Mam pytanie czytałeś kiedy dokumenty z przesłuchań Pecory?
nie czytałem. dzięki za link – długaśne te zeznania, raczej nie przeczytam w całości, aż tyle wolnego czasu nie mam
Natomiast mam kilka pytań: czy nie dostrzegasz żadnej potrzeby, aby politycy rozmawiali o casusie JPM?
czy wg ciebie JPM stracił na inwestycjach, spekulacjach czy też na zarządzaniu ryzykiem?
czy dostrzegasz etyczny dylemat w sytuacji, w której podatnik ratuje upadający bank ochrzczony zbyt dużym by upaść, zaś następnie nie interesuje się praktykami w tym banku?
itd. itp.
Tego problemu by nie było, gdyby nie było bail-outów. To jest chyba dla wszystkich oczywiste.
Nie podoba Ci się taka sytuacja (w jakimś stopniu jest to zrozumiałe) to nie bądź zwolennikiem ratowania za pieniądze podatnika upadających instytucji. Odrobina konsekwencji jest wskazana. 🙂
@ lesserwisser
dla zgodności z faktami warto dodać, że dzisiejszy JP Morgan Chase to efekt wielu przejęć i połączeń. Niemniej zarówno Chase, jaki i JP Morgan mają swoje korzenie w dalekiej przeszłości. W okresie Wielkiego Kryzysu istniały osobno JP Morgan&Co i Chase National Bank, którego szefem były przesłuchiwany przez Pecorę Wiggin. Po drodze było sporo zamieszania i to, co dzisiaj znamy, jako JP Morgan Chase to struktura z roku 2000.
@ blackswan
> nie bądź zwolennikiem ratowania za pieniądze podatnika
Nie jestem i nigdy nie byłem. Z ocenami bail-outów radzę jednak poczekać kilkanaście lat, kiedy szum medialny i polityczny opadnie. Historycy ocenią, gdzie leżały przyczyny kryzysu, który zaprowadził system bankowy nad przepaść. Dziś dominuje odpowiedź, że w nieodpowiedzialności banków, z czym osobiście się nie zgadzam, ale już nie mam siły walczyć z tezami przeciwnymi.
Przypadek kryzysu lat trzydziestych pokazuje, że rzetelne oceny nie wskazują na to, że kryzys wywołany został pęknięciem bańki spekulacyjnej, tylko szerszymi procesami gospodarczymi. Sądzę, że przyjdzie moment, w którym również kryzys 2008 roku zostanie umieszczony w odpowiednich ramach, ale do tego potrzeba jednak kilkudziesięciu lat namysłu.
@astanczak
„Historycy ocenią, gdzie leżały przyczyny kryzysu”
😀
„Z ocenami bail-outów radzę jednak poczekać kilkanaście lat, kiedy szum medialny i polityczny opadnie”
klasyczny konsekwencjalizm