Wydanie świąteczne czyli plotki między święconką, jajkiem i daniem głównym 🙂
Ostatnie wydanie Rozmów czyli ostra wymiana opinii doprowadziła do rekordowego wydłużenia dyskusji. Uwielbiam starcia jeśli podszywa je merytoryka. Tymczasem nasze filtry wyłapują też inne, dość zbieżne w formie komentarze, które w rezultacie zostają jednak zatrzymane: ciekawy głos w dyskusji zakończony inwektywami. Przepraszam jeśli ktoś nadal czeka na akcept, ale tego typu komentarzy nie możemy puścić.
Wszystkim jednak życzymy relaksu, miłych doznań, duchowych przeżyć, dobrego humoru, smakowych przyjemności i wszystkiego co najlepsze z okazji Świąt!
—Kat—
41 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
W drugiej turze deregulacji zawodów przewidziano likwidację limitów wykonywania zawodu maklera i doradcy. Zdaje się, że wszelkie dyskusje prowadzą do niczego ponieważ Rząd nie ma w planach konsultacji ze środowiskiem. Zresztą nie trudno odgadnąć stanowisko Izby Maklerów i Doradców. W zasadzie maklerów zastąpiły komputery a doradcy nie wnoszą nic w kwestii osiągania zysków wyższych niż indeks więc sam osobiście nie czuję potrzeby kontaktu ze specjalistami po kursach i egzaminach.
Ale gdybym miał optować za jakimś rozwiązaniem to wybrałbym to mieszane- niech istnieją maklerzy i doradcy z certyfikatami i bez, rynek sam zweryfikuje ich przydatność.
Inna sprawa- prowizje giełdowe. GPW uważa, że i tak są niskie, czemu nie ma się co dziwić skoro GPW musi dążyć do maksymalizacji zysku. Brokerzy chcą obniżek i wsparło je Min. Fin. Kontrodpowiedż brzmi: obniżka nie dotrze do klientów. Nie czuję, że setne po przecinku zmiany prowizji coś zmienią. Od strony tradera patrzę nieco inaczej: kosmetyczne zmiany prowizji i tak nie zmienią mojej przewagi, i tylko na niej mam potrzebę się skupić…
„niech istnieją maklerzy i doradcy z certyfikatami i bez, rynek sam zweryfikuje ich przydatność.”
Odwieczne pytanie za czyja forsę ma odbyć sie ta weryfikacja 🙂
OK niech każdy przez 2 lata ryzykuje własną forsę lub pożyczoną na własny rachunek. Po 2 latach weryfikacja rachunku i dopiero wtedy adepcie możesz ryzykować cudzą forsę jak swojej nie przetraciłeś 🙂
Ogólnie to świątecznie tak sie zrobiło.
Więc dla Wszystkim po koszyczku Wielkanocnych jajeczek jako premie lub dobry początek do tradowania.
A dla tych co jajeczek nie znoszą może być króliczek co by było za czym i za co gonić.
Życzę.
pit
W zasadzie dotykasz 2 odrębnych spraw i nie wiem czy da się je pogodzić:
1. Zdanie egzaminu potwierdza jakąś teoretyczną wiedzę, ale nie znaczy, że dysponujesz stosownymi umiejętnościami. Wiesz dokładnie jak wygląda np. prawo i wzory, ale nie potrafisz wykrzesać alfy z zarządzania. W rezultacie doradcy są zatrudniani czasem w roli słupów a realne pieniądze zarabiają ludzie bez tych egzaminów. Deregulacja nic w tym nie zmienia, no może poza tym , że nie ugruntowuje tych iluzji. Szczerze mówiąc nie wiem jak bez doradców będzie wyglądać sprawa tworzenia firm inwestycyjnych, które dziś wymagają 2 doradców.
2. Zdobycie tytułu nie jest dziś czymś nadzwyczajnym ani drogim. Wystarczy zdać egzamin za pieniądze, które nie są poza zasięgiem. Istnienie zasad rynkowych otwiera rynek, ale nie musi od razu oznaczać likwidację egzaminu. Jeśli nie chce robić ich KNF niech robią stowarzyszenia branżowe lub pracodawcy. Zawsze znajdą się ludzie, którzy to docenia, ale niech wolny rynek pozwoli ujawnić się tym, którzy bez egzaminów potrafią coś w praktyce.
@kathay i prowizje
Kiedy ktoś pyta o bariery rozwoju handlu automatycznego, szczególnie HFT na GPW, to zwykle wymienia się technologię czyli Warset i wysokość prowizji.
GPW zmienia system (na NYSE UTP – bariery technologiczne znikają) i wiem że zależy im na przyciągnieciu firm HFT – w związku z tym myślą o obniżeniu prowizji przynajmniej dla tej grupy inwestorów. Mówi się o poziomie zbliżonym do prowizji dla animatorów – p-nie nieco wyższej.
Dla tej grupy (HFT) poziom prowizji jest krytyczny dla działania strategii, ale znaczenie ma oczywiście dla każdej grupy inwestorów.
Problem jednak jest. Zawsze jak o tym rozmawiam to podaję przykład : kupuję w Stanach u brokera dyskontowego 200 sztuk akcji Apple – powiedzmy 200 * 630 USD czyli ok 126 000 USD, albo ok. powiedzmy 395 000 zł – załóżmy, że kupowałbym akcje takiej wartości u polskiego brokera – mam prowizje u brokera polskiego 0.3% – zapłaciłbym ok 1185 zł.
Pytam wtedy ile zdaniem rozmówcy zapłacę w Stanach u mojego brokera ?
Prawidłowa odpowiedź brzmi 1 USD – czyli ok 3zł z kawałkiem – jest różnica co ?
Jasne, że przyklad jest przejaskrawiony, kupujemy bardzo drogie akcje, a u brokera w stanach mam prowizje od ilosci akcji (0.005/akcję) a nie od ich wartości, tym niemniej przykład jest prawdziwy i pokazuje jak różne mogą być koszty związane z inwestowaniem.
Wszystkiego dobrego na święta.
@Andrzej
Problem w tym, że teraz gra między brokerami a GPW idzie o takie guziki, które HFT i tak nie satysfakcjonują. Jeśli HFT znajdą edge to i z prowizją sobie muszą poradzić, jeśli nie to sporo ludzi będzie szczęśliwa, że algo tutaj się nie zadomowią. Masz jednak rację, że te poziomy prowizji to różnica kosmiczna. Może więc będzie prościej zrobić jak w starym dowcipie: wypowiedzieć Amerykanom wojnę a potem szybko się poddać 🙂
Generalnie coraz wyraźniej widać trend anty HFT na świecie – zamiast walczyć prowizjami proponuje się obciążać ich za nadmierną aktywność. To pewnie obejmie i nas więc HFT podwójnie dostanie kopa…
Dla operujących angielskim i chcących podpatrzeć jak robi to świat:
wywiad z londyńskim prop traderem:
http://www.guardian.co.uk/commentisfree/joris-luyendijk-banking-blog/2012/apr/02/quantatitive-prop-trader-voices-of-finance?newsfeed=true
nawet tam metody ilościowe wkraczają coraz mocniej.
Zaraz na początku można znaleźć tam link do kilku innych wywiadów z ludźmi z branży
@Kat
Zgoda wszystko weryfikuje rynek.Ale…
Nie za bardzo mi sie podoba to tłumaczenie teorią słupów.
Oczywiście w Polsce słupy w biznesie są na porządku dziennym , tylko dotykamy tutaj pewnych norm prawnych w ramach w których zorganizowany jest ten „wolny rynek”.
Skoro „słupy” są pewną forma obejścia bezsilnego prawa, to pójdźmy dalej- skoro istnieją słupy bardziej wyrafinowane czyli np oszuści nic prostrzego jak znieść zapis za „nie kradnij” niech wolny rynek sobie z tym poradzi.Prawda 🙂
To jest pójście po najmniejszej linii oporu IMO i przyznanie sie do indolencji ze zrzuceniem odpowiedzialności na mityczny i samoorganizujący sie w każdym aspekcie „wolny rynek”.
Od kiedy to wolny rynek ma walczyć z patologią, bo mnie się wydaje ,że pojęcie dotyczy to jedynie wolnego i nie skrępowanego ustalania się cen.Reszta jest jedynie panująca nam /nie/miłosiernie ideologią zrzucania odpowiedzialności za coraz to nowe aspekty ludzkiej działalności nad którą przestaliśmy panować.
Od patologii jest prokuratura i policja nie mówiąc o KNF.
Wydaje mi się , że pewna proforma sprawdzenia wiedzy o tym jak zarządzać bądź co bądź ludzkimi pieniędzmi istnieć powinna skoro nawet ankieta MFID rości sobie prawo do pouczania mnie o moją wiedzę nt. moich własnych se osobistych inwestycji w kontekście rynku to co tu mówić o ludziach z prawem do zarządzanie cudzą własnością.
Może należałoby przedefiniować pytanie o zakres, formę w kontekście wykonawczej sprawności nadzoru? Bo wychodzi ,że nadzór ma problem, a jak wykreśli sie paragraf to problem zniknie i bedzie pięknie 🙂
Dla mnie wolny rynek w tym kontekście oznacza co innego:
kto chce zdać egzamin- niech zdaje, albo nawet 2 czy 3, niech dostanie za to certyfikat i zaznaczy ten fakt na swojej wizytówce tak by każdy wiedział, że ma przed sobą człowieka, który posiadł wiedzę;
z drugiej strony niech prawo do wystepowania w roli doradcy ma każdy kto czuje się kompetentny. A to klient sam niech wybierze komu zawierzyć.
Doradcy i tak nie działają indywidualnie na własną rękę tylko pod szyldem instytucji i to ona dba by zatrudniać ludzi jak najbardziej kompetentnych. Jeśli będzie chciała oszukać to nie przeszkodzą jej w tym zatrudnieni doradcy z papierami.
Kwestią pozostaje to co będzie mógł zrobić indywidualnie doradca, z papierami czy bez? Jesli sięgać po wzory to weźmy USA – bez papierów można zarządzać rachunkami max 15 klientów do 1 mln$.
Z drugiej strony istnieje paradoks – certyfikowanych CTA nasza KNF nie uznaje. Więc ludzie typu Henry, Dunn, Eckhardt są u nas… wyjętymi spod prawa!
a w kwestii jaj:
trendy są prowzrostowe, albo może projajeczne! Gdybym miał komuś polecić dobrą inwestycję na dziś to: przede wszystkim w JAJA! z rozwagą ale bez obaw:
http://wyborcza.pl/1,75476,11493479,Jedzcie_jaja__Na_sniadanie__na_obiad__na_kolacje.html?as=2
i piszę serio 🙂 jako maratończyk muszę dbać o rozwój więc wszelkie trendy dietetyczno-zdrowotno-psychologiczne śledzę nie mniej pilnie niż te giełdowe!
Poza tematem.
Panie Tomaszu, chciałbym się z Panem skontaktować. Reprezentuje studenckie koło naukowe z SGH. Proszę o e-mail.
„Doradcy i tak nie działają indywidualnie na własną rękę tylko pod szyldem instytucji”
Fakt, zawód doradcy inwestycyjnego (jak i maklera pap. wart.) nie jest w Polsce wolnym zawodem. Chociaż art.88 ksh tak ich sytuuje (artykuł mówi o partnerach w spółce partnerskiej – jedyny przejaw kiedy samo posiadanie licencji daje możliwości działania, bez zatrudnienia w instytucji).
Ciekawe jednak, czy ustawodawca nie „zapomni” przy okazji zmienić niektórych aktów powiązanych – np. art.45 ustawy o funduszach inwestycyjnych – wymóg zatrudniania doradców. Bez zmiany nowo powstające fundusze będą musiały ubiegać się o ludzi już wpisanych na listę. Cena wzrośnie niebotycznie…
„Kwestią pozostaje to co będzie mógł zrobić indywidualnie doradca, z papierami czy bez?”
Kwestią jest jak „bez papierów” zdefiniować doradcę? Kto będzie mógł się tak nazwać?
Wesołego jajeczka (uwielbiam argumenty typu: nie jadłem jajek 2 miesiące i cholesterol mi skoczył) 🙂
Niezmiennie można mnie łapać pod
kathay(w)bossa(kropka)pl
@kat
„Jesli sięgać po wzory to weźmy USA – bez papierów można zarządzać rachunkami max 15 klientów do 1 mln$.”
czyli jak rozumie kazdy kto sie „czuje na silach” moze oficjalnie zaoferowac swoej uslugi o ile nie przekroczy 15 zarzadzanych rachunku o lacznej sumie srodkow 1 mln usd ???
a dopiero po przekroczeniu tego poziomu 15/1mln
wymagane jest CFA ?
czy gdzies tacy mini-zarzdzajacy sie reklamuja?
sa rankingowani?
@Mylogi
CFTC i NFA dopuszczają zarządzanie rachunkami dla swojej rodziny, znajomych, poszukaj tzw. exempt CTA. Rachunków nie może być więcej jak 15 ale kwota zdaje się została zmniejszona do 250 K $, pogooglaj. Powyżej trzeba zdać egzamin i zarejestrować się jako CTA lub CPO. CFA to inny rodzaj bajki.
CTA mają zakaz reklam. Exempt tym bardziej
O czym ta rozmowa jak nawet na IKE nie pozwalają inwestować w pochodne .
Każdy udaje ze tematu nie ma, niby brak zainteresowania ze strony inwestujących na GPW po przez IKE. Za to wymyślają jakieś bez sensowne IKZE (Indywidualne konto zabezpieczenia emerytalnego). Które nic nie dają bo podatek i tak trzeba zapłacić
Już dawno powinna być możliwość zarządzania powierzonymi pieniędzmi w prywatnych funduszach, niech choćby na początek 5-15 osób do łącznej kwoty przy wpłacie 100 -500tyś, może być tylko rodziny. Od czegoś trzeba zacząć jak tak nasi dobroczyńcy boją się o moje pieniążki. Taki zarządzający bez licencji czy certyfikatu powinien napisać tłustym drukiem na początku szyldu, reklamy czy umowy, jak na paczkach papierosów iż nie posiada żadnych świadectw potwierdzających jego wiedzę.
Z drugiej strony co daje taka licencja maklera czy doradcy inwestycyjni jak nie mogą wykazać praktycznie swojej wiedzy zawodowej po za instytucjami finansowymi.
Jest tu też “trzecia” strona. Według mnie rynek nie potrafi sam zweryfikować umiejętności zarządzającego moimi pieniążkami bez licencji a tym bardziej “ja” jako inwestujący w taki prywatny fundusz, chyba ze taki fundusz działałby już co najmniej ok.pięć lat na rynku. Każdy nowy taki fundusz to jak gra w ruletkę. Poza tym jak zablokować oszustów którzy już stracili pieniądze powierzone im do zarządzania. Według mnie tu nie ma dobrego rozwiązania.
Za przykład mogą posłużyć firmy (poza bankowe i pocztowe) pośredniczące w zapłatach za rachunki. Większość z nich (“na razie”) uczciwie przekazuję pieniądze na rachunek ale też klika znikło, zbankrutowało z pieniędzmi klientów.
Z osób które znam a które potworzyłyby takie fundusze wszystkie straciłby powierzone im pieniądze.
Zdarzyło się iż znajomy który według jego słów odbywał kurs na doradcę “finansowego” w jakiejś firmie której nazwy już nie pamiętam a która nie miała zgody KNF na działalność inwestycyjną (sprawdziłem na stronach KNF – chciał mi sprzedać jakieś jednostki uczestnictwa) chwalił się tym iż zna kogoś kto osobiście składa zlecenia na giełdę przez internet. Było to jakieś 3 lata temu.
Ten znajomy na pewno sam albo za namową tej firmy w której odbywać ten kurs otworzyłby taki prywatny fundusz inwestycyjny.
Tu nie da się zjeść jabłka i mieć jabłko.
Dla osób które chciałyby się jednak wyrazić w zarządzaniu “cudzymi” pieniędzmi jest coś takiego jak “Kluby inwestorów” forma trochę inna. Ograniczenia ilość osób od 3 do 20 i max 20 tyś rocznie od osoby,
ale wiadomo iż jakby zebrało się kilka osób to tak naprawdę zarządzających pieniędzmi byłoby wąskie grono osób a reszta by była biernymi inwestorami.
Dobre i to na początek jak ktoś bardzo by chciał.
@bobasek
No właśnie
Wiedza na rynku kapitałowym jest argumentem niewystarczającym bez praktyki.A praktyka jest nastepująca:
1.Gro funduszy traktuje pieniądze klienta jako poligon do sprawdzania wiedzy w praktyce bo to jest najtańsze finansowanie nauki bez ryzyka dla zarządzającego ,że przyjdzie klient wyciągnie spluwę i odpłaci cudotwórcom za „dobre wyniki” po czasie.
2.A zgodnie z „wolno rynkowym” 🙂 przysłowiem naczelna zasada zarządzania cudzymi pieniędzmi brzmi „czy się stoi czy sie leży prowizja się należy”.
Wskaż ile funduszy określa ryzyko w % portfela w relacji do spodziewanych zysków, co będzie robić kiedy ryzyko sie wypełni.
W zamian mamy jakąś niejasną papkę o świetlanych wynikach z mglisto zarysowanym ryzykiem w stylu „dywersyfikacji i uświadomienia o wysokim ryzyku inwestycji kapitałowych” zapisanym w opasłym tomisku lub nic nie wspominającej ulotce reklamowej z szyldem 100% rocznie.
A jak przyjdzie co do czego sam i tak musisz decydować o zarządzaniu ryzykiem wychodząc na głębokim „dip-down”.
Czy do tego potrzebny jest fundusz, zarządzanie ,certyfikaty i prawo.
Nie, tak zarządzać może równie dobrze oborowy z POHZ w Pcimiu Dolnym.
Więc po co to? Co bystrzejsi zrozumieją , a reszta będzie nadal kupować „cudowne lekarstwo” na zyski i bogactwo z naiwną wiarą ,że ktoś to zrobi za nich:-)
10 lat temu zabiegalem o uwolnienie rynku DI w Polsce. Na zasadach wlasnie zblizownych do tych w USA. Czyli do pewnych kwot/liczby osob, wystarczalby wpis do rejestru KNF. Chocby po to, zeby legalnie zarzadzac pieniedzmi rodziny.
Ale generalnie wyglada na to, ze zainteresowanych jest niewielu.
Wiec albo wszyscy robią to na czarno, albo nikt nie jest zainteresowany 🙂
A swoja droga to moglby byc pewien sposob weryfikacji.
Wpisujesz sie do takiego rejestru. Wybierasz opcje uproszczonego raportowania, po 3 latach masz wyniki. A moze i aktywa wzrosly do poziomu X. I przechodzisz na dokladniejsze raportowanie i wymogi.
A same licencje… no coz, jesli ktos po 20 latach naszego rynku uwaza, ze posiadanie licencji DI jest równoznaczne z umiejętnosciami dotyczącymi zarządzania kapitałem, to widać byłem przez te 20 lat w jakimś innym kraju.
swoją drogą DI to taki dinozaur, który nie zauwaza ze wymiera.
1) Mamy doradców finansowych, czyli akwizytorów, którzy mają REALNY wpływ na aktywa klienta. Są w stanie umiescic je w produktach wysokiego ryzyka, bez wiedzy własnej i klienta o tym jaki to produkt
– licencja niepotrzebna
– wiedza również
– etyka :))) zawsze mnie to bawi
2)New Connect i autoryzowani doradcy – no widzimy co się dzieje. A wysatrczyło się tylko wpisać na listę
3) WYmóg zatrudniania przez instytucje – od minimum 10 lat fikcja – pozwala zarabiać stałe pieniądze nawet tym, którzy są na „oucie”. Znam przynajmniej 2 firmy, które szukały słupa, czyli osoby z licencją, ale bezrobotnej, czyli taniej
4) Wezmy 10 (a moze 20, 50) pierwszych DI z listy i spytajmy o ich wieloletnie wyniki. Czy są takie? Nie nie chodzi mi o karierę, CV i własny majątek. Tylko o wyniki dla klientów
5) Znajdzmy na stronach KNF listę osob które utraciły licencję. I wyjasniony powód. Czy jest taka lista?
itp, itd….
Przypominam 1 kwietnia za nami
http://www.parkiet.com/artykul/1227124-Mariusz-Patrowicz-szefem-komisji-BCC.html
@nia 2012.04.07 21:39, Andrzej napisał:
@kathay i prowizje
Na naszej GPW kierunek jest raczej odwrotny. Od maja wartość kontraktów na waluty ulegnie zmniejszeniu z 10 tys jednostek do tysiąca. Prowizje w BM pozostają te same, czyli za otwarcie/zamknięcie kontraktów o tej samej wartości co obecnie trzeba będzie zapłacić dziesięciokrotnie większą prowizję.
@ GZ
Jeszcze do niedawna byłabym tym zbulwersowana.
Ale dzisiaj uważam, że to świetny wybór.
KNF jest właściwie do niczego nie przydatne, bezradne, opóżnione do rynku finansowego, więc wzięcie praktyka, który tak dobrze zna rynek, robi na nim co chce to świetny pomysł. Nie żartuję.
Przynajmniej będzie intrygująco, ciekawie jeżeli znajdzie się ktoś, kto podejmie się merytotycznej obserwacji poczynań Pana Patrowicza.
Jeszcze głos w sprawie licencji
http://blog.parkiet.com/adamiec/2012/04/06/siekiera-zamiast-lancetu/
i odpowiedz
http://www.parkiet.com/artykul/12,1227477-Praktyka-czyni-mistrza.html
Artykuł A.Adamca chciałam nawet linkować, wydaje mi się bardzo sensowny.
Zauważ, że w odpowiedzi K.Borowskiego (przykład ze studentami dosyć naiwnie brzmi) w końcu jest jednak postulat: egzamin + praktyka.
Przekonuje mnie argument A.Adamca, że zniesienie egzaminu praktycznie odetnie młodym możliwość znalezienia się w zawodzie. Po zdaniu egzaminu mieli szansę na zatrudnienie. Bez niego – nikłe.
Poza tym: co wzamian? Czy w ogóle kogoś (poza tymi, którzy już mają licencję) będzie można nazwać doradcą inwestycyjnym? Na jakiej zasadzie? Samozwańczo – jak „doradców finansowych” (pożal się Boże)?
W praktyce zostanie zniesiony zawód doradcy inwestycyjnego (pozostaną „licencjonowani”). Nie twierdzę, że jest ten zawód potrzebny na rynku, stwierdzam fakt.
Jeżeli deregulacja ma oznaczać całkowite odcięcie świeżej krwi do konkretnego zawodu i jego praktyczną likwidację, to… ciekawa koncepcja.
@_dorota
Jestem za praktyką typu „floor manager” czyli w wolnym przekładzie „3 lata na szmacie po studiach”.
To młodym dobrze robi uczy szacunku i właściwego dystansu do siebie w świetle poznanej wiedzy teoretycznej.
No i zwieksza prawdopodobieństwo ,że zły potencjalny zarządzający zeszmaci sie prędzej niz powierzone mu pieniądze klienta.
@ Pit
Taaa… Lekarza też na szmacie (w przenośni, rozumiem) trzy lata przetrzymać? Co z jego wiedzą po tym czasie?
Pit, mówimy o zawodzie wymagającym kwalifikacji i(!) praktyki. Sama praktyka (=szmata) zarządzającego nam nie uczyni.
Poza tym – ponawiam pytanie: co z zawodem doradcy inwestycyjnego? Likwidujemy?
@_dorota
Szmata … jeszcze nikomu nie zaszkodziła z jednym wyjatkiem …
rozbuchane ego 🙂
Patrz ile „wiedzy” wyemigrowało na Wyspy aby zasilić polską instrukcję obsługi bretyjskiej szmaty dla magistrów.
Co to za wiedza która w Polsce lata jak gołębica, a za miedzą zgłębia tajniki na styku posadzka-włókno.
A co to za wiedza , która po 3 latach wyparowywuje- to namiastki wiedzy IMO.
Prawdziwa wiedza jak cnota szmat sie nie boi 🙂
„Przekonuje mnie argument A.Adamca, że zniesienie egzaminu praktycznie odetnie młodym możliwość znalezienia się w zawodzie. Po zdaniu egzaminu mieli szansę na zatrudnienie. Bez niego – nikłe.”
No prosze. Przeciez ten argument jest komiczny. Znaczy juz zaden mlody nie znajdzie pracy, tylko do 67 roku zycia będą wylacznie ci z 200 licencjami?
A teraz zastanowmy sie co dobrego dali rynkowi DI przez te 20 lat
– moze standardy zarządzania?
– a moze prywatne firmy zarzadzajace zakladane masowo przez tych wyedukowanych?
– moze ponadprzeciętne wyniki
a swoja droga chyba kazdy zawod, ktory jest licencjonowany tak sie broni np:
http://m.wyborcza.pl/wyborcza/1,105709,11300817,W_obronie_licencji_dla_przewodnikow___list.html
„Jest licencja ponadto czymś innym – jest naszą dumą. Trzeba włożyć pewien wysiłek, aby ją uzyskać. Likwidując licencję rząd deprecjonuje nasz zawód.”
🙂
@ gzalewski
1. Nie twierdzę, że „juz zaden mlody nie znajdzie pracy”, ale na pewno nie będą mieli szansy na start w zawodzie przez zdanie egzaminu. Popularność egzaminu na DI świadczyła o tym, że ludzie postrzegali tą możliwość jako atrakcyjną. Teraz mogą co najwyżej aplikować o pracę z dyplomem w garści. Powodzenia…
2. Groźba utraty licencji jest jednak jakąś realną dolegliwością. Że nawet ona nie eliminuje nieprawidłowości, to inna sprawa – ale czy bez licencji DI będzie bardziej etycznie? Na pewno?
3. No właśnie – nie zrobiono DI wolnym zawodem i nie dano im możliwości zarządzania portfelami klientów bez zatrudnienia w instytucji. Taka powinna być ewolucja tego zawodu. A tymczasem po prostu się go likwiduje: czyli nikt nie będzie mógł legalnie zarządzać cudzymi pieniędzmi. Rynek, który powstaje (wszyscy conajmniej słyszeliśmy o takich osobach, ludzie robią to nielegalnie) ukręca się w zarodku.
4. Brak konieczności zdawania egzaminu raczej nie podniesie wyników przyszłych zarządzających, prawda?
5. To, że każdy zawód licencjonowany się broni jest argumentem niepoważnym. Poza tym: nie widzisz różnicy między zasobem wiedzy potrzebnym do zarządzania pieniędzmi a tym potrzebnym do oprowadzenia wycieczki (gdziekolwiek)?
„na pewno nie będą mieli szansy na start w zawodzie”
hej, no przecież szanse się zrównują.
„Że nawet ona nie eliminuje nieprawidłowości, to inna sprawa – ale czy bez licencji DI będzie bardziej etycznie? Na pewno?”
Z licencjami tez nie jest. Etyki nie nabywa się w drodze licencji
„A tymczasem po prostu się go likwiduje: czyli nikt nie będzie mógł legalnie zarządzać cudzymi pieniędzmi. Rynek, który powstaje (wszyscy conajmniej słyszeliśmy o takich osobach, ludzie robią to nielegalnie) ukręca się w zarodku.”
nie rozumiem. Chyba jednak nie
„Brak konieczności zdawania egzaminu raczej nie podniesie wyników przyszłych zarządzających, prawda?”
aha, czyli jest źle. Ale ponieważ jest licencja to mamy pozór tego, ze moze byc dobrze.
„nie widzisz różnicy między zasobem wiedzy potrzebnym do zarządzania pieniędzmi a tym potrzebnym do oprowadzenia wycieczki ”
Szczerze – nie widze. Ba jestem w stanie wyobrazic sobie świat równoległy przewodników, taksówkarzy, gdzie ktoś podaje podobne zdanie do Twojego, tylko pisze o SWOIM zawodzie.
Pamietam lat temu z 10. Debate w Parkiecie, gdzie W. Białek powiedział cudowne zdanie – nasze regulacje powoduja, ze nie powstałby tu ani Soros, Ani Buffett. I jak widać nie powstał 🙂
@ GZ
>W. Białek powiedział cudowne zdanie – nasze regulacje powoduja, ze nie powstałby tu ani Soros, Ani Buffett. I jak widać nie powstał 🙂
Regulacje czego?
regulacje dotyczące zarządzania aktywami/doradzania itp.
czyli problem nie leży wyłącznie w likwidacji czy też nie DI?
@ gzalewski
„hej, no przecież szanse się zrównują”
W tym sensie, że nikt nie będzie mógł zdawać egzaminu… No, to jest zrównanie 🙂
„Etyki nie nabywa się w drodze licencji”
Ale groźba utraty z trudem nabytej licencji może potencjalnie kogoś zastanowić. A jak nawet tej groźby nie będzie? Jaka odpowiedzialność zawodowa (nie mówię o karnej)?
„ponieważ jest licencja to mamy pozór tego, ze moze byc dobrze.”
Zamiast: ciężki egzamin+praktyka będziemy mieć: praktyka. Lepiej nie będzie niż jest.
Ano zgadzam się z Białkiem. W tym sensie, że nie doprowadzono sprawy do końca (pisałam o tym przed chwilą): nie dano DI możliwości zarządzania pieniędzmi klienta na podstawie samej licencji.
chwilka szanowni panstwo..
licencja – ma POmoc w znalezieniu dobrej pracy (ewentualna utrata jest dodatkowa sankcja), ma byc wyznacznikiem moralnoci i etosu pracy, baaa odpowiednikiem pozycji spolecznej w srodowisku.. czy dobrze mi sie wydaje ? to my jestesmy dla nich ;] ?
„W tym sensie, że nikt nie będzie mógł zdawać egzaminu… No, to jest zrównanie”
Zrownują się, bo każdy ma szansę aplikować. Jedyne co się zmieni to trudność w rekrutacji. Bo do tej pory, rekrutujacy jak widzi kogos z licencją, to ma przekonanie, ze osoba po drugiej stronie chociaż zna teorie. A teraz trzeba będzie nabyć umiejętności, zeby wyłuskać to czy taka osoba coś wie. Ale tu z kolei mamy passus przywołany przez K. Borowskiego.
Co więcej ta zasada „musze sie przygotowac” wydaje sie obowiązywac wielu DI z licencją. Bo czasami jak słucham albo rozmawiam, to zastanawiam sie czy dla wielu z nich nauka nie skończyła się wraz z przyznaniem licencji.
@ALicja
„czyli problem nie leży wyłącznie w likwidacji czy też nie DI?”
Oczywiscie, ze nie.
Problem polega na tym, ze bano sie setek rzeczy i próbowano tak wyreglowac nasz rynek kapitałowy, jak nieprzymierzając Rosjanie niektóre rzeki. I te wyschły.
A w miedzyczasie mielismy WGI, doradcy finansowi wsadzają ludzi na miny, na NC wchodzą spolki, ktorych jedynym celem jest pozyskanie kapitału dla założycieli a nie na biznes itp, itd.
W ten weekend Tomek nie zrobil nowego wątku, wiec tu się dokleję.
Dawno nie bylo o K. Rybinskim, wiec jako ciekawostka notka
http://www.rybinski.eu/2012/04/market-tsukiji/
Cytacik
„Z powodu olbrzymiego ruchu zabronili wchodzić turystom podczas handlu na teren gdzie odbywa się sprzedaż, można tylko patrzeć z daleka. Ale Polacy to naród niepokorny, więc za trzecim razem udało nam się zmylić ochronę i przedarliśmy się na market,”
I tak sobie mysle, ze zbuntowany nastolatek, to moze i moglby sie czyms takim chwalic. Ale zarzadzajacy funduszem, byly wice- NBP chrzaniący prawo i regulacje, to w mojej opinii nadmiar ryzyk.
No cóż przesłanie jest chyba oczywiste, że nawet na chronionym Tsukiji Market nasz bohater sobie poradzi, gdyż jak się okazuje
nie ma rzeczy niemożliwych dla Krzysztofa R.
Bo nie ma cwaniaka nad Rybińszczaka! 🙂
To jest niestety takie bardziej narodowe niż „rybińskie” – przekonanie, że owszem, są jakieś reguły i przepisy, ale nas oczywiście nie obowiązują. Jak ktoś ostatnio uciekał na pobocze przed wyprzedzającym na trzeciego, to wie z grubsza, o co mi chodzi.
Nie chcę się podpisywać pod nie swoimi wypowiedziami