Bo pamięć była za krótka

W połowie grudnia The Financial Times odnotował ważny dokument, jaki przygotował brytyjski oddział CFA. Z niezrozumiałych dla mnie przyczyn w Polsce tekst o świetnym tytule „Financial Amnesia”* przeszedł właściwie niezauważony a i zagraniczni komentatorzy skupiali się raczej na notce FT** niż samej treści.

W skrócie rzecz ujmując autorzy króciutkiego tekstu sygnalizują, iż kryzys 2008 roku, który odbija się czkawką do dzisiaj, nie miał przyczyn, w  nadzwyczajnym wydarzeniu, ale był prostą konsekwencją krótkiej pamięci wszystkich uczestników rynkowej gry. Nie wprost zaprzeczają tezie, iż genezą kryzysu roku 2008 nie było wydarzenie, którego nikt nie oczekiwał (słynny Black Swan), ale zbiorowe złudzenia, jakiemu ulegają zarówno inwestorzy, jak i politycy regulujący lub de-regulujący rynki oraz klienci instytucji finansowych. W uproszczeniu diagnoza całości kryzysu sprowadzona została do trzech tez: krótka pamięć rynkowych podmiotów, podatność instytucji finansowych na błędy systemowe oraz błędne działania nadzoru, który skupia się na efektach pewnych wydarzeń a nie korzeniach problemów.

Oczywiście nie będę cytował całości – czytający po angielsku zrobią to sami – ale nie chciałbym, żeby umknęła najważniejsza teza, iż tak naprawdę kryzysy na rynkach pojawią się coraz częściej i w dużej mierze są pochodną słabego wyedukowania historycznego inwestorów i nadzorców. Wszak wszyscy wolimy czytać raczej o sukcesach rynkowych guru niż o ich porażkach. Na palcach jednej ręki można policzyć ludzi, który naprawdę przestudiowali Wielką Depresję a później inwestowali pieniądze klientów. Nawet na rodzimym podwórku mieliśmy Wielkich Lekarzy, którzy właściwie obnosili się ze swoim brakiem zrozumienia pewnych mechanizmów, które stały za wydarzeniami w latach trzydziestych XX wieku, by po przecinku doradzać innym, co mają robić z pieniędzmi w kolejnym tygodniu.

Bez wątpienia wszyscy związani z giełdami mamy tendencję do skupiania się raczej na przyszłości niż na przeszłości, którą w najlepszym przypadku oglądamy przez pryzmat wykresów. W sumie cóż prostszego niż rzucić okiem na wykres DJIA z lat 1925-1935 i z pewnym siebie głosem wygłaszać tezy o teraźniejszości. Kto chciałby tracić czas na zniuansowane oceny pewnych wydarzeń przykładami z historii popartymi twardymi danymi, kiedy można nałożyć wykres jednego czy drugiego indeksu i mieć przekonanie o „wglądzie” w mechanizmy gospodarcze, które miały miejsce przeszłości i dziś mogą replikować się z nieco innymi zmiennymi. Zwyczajnie nikt nie ma dziś czasu – albo nie chce mieć czasu – bo woli skupiać się na wykrzyknikach niż znakach zapytania.

Zadajcie sobie pytanie, czy przeczytaliście jedną z najważniejszych książek o kryzysie 1929 roku, The Great Crash J. K. Galbraitha? To prawda, że ta książka nigdy nie wyszła po polsku, ale też nie pamiętam, by pojawiała się w spisach, jakie polecają sobie traderzy, choć listy roją się od literatury z angielskimi tytułami. Zwyczajnie w większości uznawaliśmy, że coś na miarę Wielkiego Krachu nie będzie miało miejsca i skupialiśmy się raczej na psychologicznych aspektach panik giełdowych a nie związkach pomiędzy giełdami a gospodarką. Autorzy „Finansowej Amnezji” podkreślają, iż umieszczenie obecnego kryzysu na tle innych obnaża brak znajomości historii własnej branży.

*Financial Amnesia – CFA Society of the UK (pdf 1MB)

**http://www.ft.com/intl/cms/s/0/d5182878-2c99-11e1-8cca-00144feabdc0.html (wymaga logowania – nie warto)

11 Komentarzy

  1. Atticus

    Panie Adamie,

    Portfolio Manager nie moze pozwolic sobie na „wyciagniecie lekcji” z historii, granie bardziej defensywnie i przegrywanie ze swoim benchmarkiem 95% czasu. Co mu po tym, ze w koncu bedzie mial racje, jak juz nie bedzie mial pracy/klientow, bo wszyscy patrza na krotkookresowe wyniki? Juz taka natura rynkow, ze z reguly powoli rosna, az ty nagle lubu-dubu, a kazdy sie ludzi ze zdazy w pore wyskoczyc z tego pociagu. Co najwyzej zawsze mozna potem powiedziec klientom, ze warunki rynkowe byly ciezkie, konkurencja tez stracila i ze takie wydarzenia zdarzaja sie raz na 100 lat 😉

    Podsumowujac, takze z J. K. Galbraith’a:

    „It’s hard to get a man to understand something when
    his salary depends upon his not understanding.”

  2. astanczak (Post autora)

    @ Atticus

    Zgoda, dlatego trzeba też edukować klientów, żeby umieli czytać wyniki konkurencji, która chwali się stopami zwrotu a nie ryzykiem, jakie ponosi i jak wyglądają spadki w wartości portfela. Niestety branża jest-jaka-jest i w reklamach chętnie manipuluje właśnie stopami zwrotu a nie bezpieczeństwem kapitału.

  3. Atticus

    Ah, edukowac klienta!

    1. Trzeba by mu mowic o jakichs prawdopodobienstwach, scenariuszach, rozkladach, wskaznikach, ogolnie skomplikowanych sprawach, a nuz nie zrozumie? „Akcje dadza zarobic 20% w tym roku” wszyscy rozumieja 😉

    2. Zeby okreslic ryzyko, trzeba by usiasc z klientem i porozmawiac o jego sytuacji finasowej i metarialnej i dobrac opdowiednie rozwiazanie. Kto ma to zrobic, panienka z okienka w polskim banku? Kot zreszta lubi rozmawiac o swoich finansach z takimi osobami? A nuz by wyszlo ze ten fundusz akcyjny to nie jest taki dobry pomysl? Klient sie jeszcze rozmysli i pojdzie do konkurencji po drugiej stronie ulicy, gdzie pani bedzie bardziej usmiechnieta, a i wykres bedzie jakos ladniej wygladal…

    3. Nawet jak juz bedziemy mieli bystrego klienta i produkt nawet bedzie dobrze dobrany, to zawsze istnieje ryzyko, ze goscia cos nagle olsni i zada pytanie: „Zaraz, zaraz, to w koncu za co ja mam placic te 3 procent rocznie?” I co mu wtedy powiedziec? Edukowac go dalej?

    pzdr,

    Atticus

  4. Leming

    @Astanczak

    Z wielką chęcią bym kiedyś z Tobą usiadł przy stole i porozmawiał o ryzyku…Nie chcę pewnych rzeczy pisać na tym blogu, znam Ciebie tylko z tej platformy, natomiast odczuwam mega potrzebę ewangelizacji.
    Marzy mi się takie spotkanie.
    Dasz mi kiedyś szansę, czy nie?

  5. Leming

    post scriptum
    żebym został dobrze zrozumiany – nie chodzi mi o ewangelizację Twojej osoby 🙂 Chciałbym zwrócić uwagę jedynie na pewien popełniony przez Ciebie błąd, podobnie jak przez Sheetal Radia, autora tekstu CFA o finansowej amnezji.
    BTW. Tekst jest moim zdaniem bardzo, ale to bardzo, słaby. Z wielu powodów. O tym między innymi chciałbym z Tobą porozmawiać.

    Tymczasem, pozostaję w wielkim szacunku.

    Leming,

  6. astanczak (Post autora)

    @ Leming

    Jeśli chodzi o ewangelizowanie mojej osoby, to jeszcze się taki nie urodził, który mógłby mnie na coś nawrócić. Ostatnie rzeczy na wiarę przyjmowałem na studiach od ludzi, którzy mieli dwadzieścia lat więcej czasu na przeczytanie książek, których ja nie mogłem przeczytać. Dzisiaj już nie łykam pewnych prawd, jak kiedyś. Właściwie dzisiaj pojęcie prawdy mnie nie zajmuje i jak ktoś zaczyna mówić z pozycji „ja wiem lepiej” to zaczynam przytakiwać.

    Również dyskusja o ryzyku wydaje mi się jałowa. Na rynku ryzyko jest zawsze związane z konkretną osobą lub sytuacją, w której jakiś podmiot się znalazł. Z racji doświadczenia uważam, że powinno nas zajmować tylko ryzyko podejmowane przez nas, tak jak powinny nas interesować tylko nasze pieniądze – zajmowanie się pieniędzmi innych (dyskutowanie o nich) jest jałowe.

    Jeśli chodzi o błąd mój i autora, to chętnie poczytam w komentarzach. Blogi i notki to przyczynki do dyskusji. Teksty również. Takie jak ten omawiany również mają pewien kontekst. Moim zdaniem ciekawy. W konkretnym przypadku powstał w UK, gdzie bankierka sięgnęła bruku a prestiż pracowników spadł do poziomu bycia najemnikiem koncernu sprzedającego trucizny. Słaby, czy nie. Nawet z błędem jest próbą ratowania wizerunku. Dla przykładu, w Polsce w bankach nikt nie zająknął się nawet nad tym, jak okradziono ludzi wciskając im opcje i wszystko zamknięto pod tezą „mogli w to nie wchodzić”.

  7. Leming

    szkoda,
    udanego weekendu!

  8. kathay

    Leming – ja dam się ewangelizować w zastępstwie 🙂 najlepiej publicznie, w 4 oczy nikt i każdy ma rację,ale możesz dostać gościnny wpis jesli uważasz, że misja jest ważna…

  9. Leming

    @kat

    dziękuję za otwartość
    jestem jednak zwolennikiem szczerej rozmowy twarzą w twarz…zwłaszcza na tematy, których czytelnicy nie do końca muszą rozumieć natomiast znajdzie się zawodnik, znawca każdego tematu i salonowy bywalec, który, za przeproszeniem, wpieprzy się w nie swoją dziedzinę i będzie uczył ojca dzieci robić…obaj wiemy o kogo chodzi,
    ufam, że kiedyś okoliczności sprawią, że do takiej rozmowy dojdzie i niepotrzebny element folkloru blogowego zostanie pominięty 🙂

  10. martin_gayle

    @Leming

    Ja i myślę, że nie tylko ja, chętnie by to poczytali.
    Co do bywalca salonowego (też się domyślam o kogo chodzi 😀 ), zawsze mu kat lub ktoś inny może wyłączyć mikrofon i po sprawie. Albo tak prawdziwy bywalec, będzię grał w salonowca (zwanego potocznie dupniakiem) sam ze sobą, w postaci przesłania mu jego wpisów, żeby mógł się nimi porozkoszować 😀
    Tak więc ja jestem za.

  11. lesserwisser

    Dopiero dzisiaj miałem wolny czas więć przeczytłem „Amnezję finansową” (poprzednio czytałem jedynie zajawkę w FT), a ponieważ jestem wyspany i w komentarzowym szwungu, to:

    Muszę powiedzieć, że choć krótki (więć siłą rzeczy uproszczony) to jednak jest to barzo dobry tekst. Tekst dający dużo do myślenia – homo sapiens – czyli myślącemu człowiekowi ekonomicznemu, choć niekoniecznie ekonomistom (homo ekonomicus) ani homo faber finansus – czyli ludziom pracującym w branży finansowej.

    Nakręcone na szybki sukces dzieci hossy, hołubione przez firmę matkę i ojcowskiego bosa, powinny mieć w pamięci, że łatwop moga stać się niechcianymi sierotami a nawet dołączyć do grona bastardów bessy.

    Definicję amnezji finansowej – „Financial amnesia is when the financial market participants forget (or behave as if they have forgotten) the lesson from the financial history.”

    warto chyba zwieńczyć, jakże mądrą, myślą Santayany: „Those who cannot remember the past are condemned to repeat it”. Na dobre i na złe.

    Wniosek jest taki: jak ktoś ma krótka pamięć (finansową) to powinien mieć długa kołdrę i jeszcze dłuższe konto dodatnie.

    Jak mawia lsser – Samo zycie daje w rzycie, i to nieustannie.

Skomentuj astanczak Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *