Trylemat Rezerwy Federalnej

Kolejne posiedzenie FOMC za nami. Zaskoczeń właściwie nie było, więc tym razem warto spojrzeć nieco szerzej na emocje, jak wywołuje polityka monetarna Fed w samych Stanach Zjednoczonych.

Zanim Ben Bernanke i spółka ogłosili wczoraj swoją decyzję przez media mignęła słabo odnotowana w Polsce prośba a raczej nacisk – właściwie trudno nazwać to zdziczenie obyczajów – czterech amerykańskich parlamentarzystów związanych z Partią Republikańską, by Fed powstrzymał się od działań stymulujących gospodarkę. Mówiąc wprost, szykujący się do władzy Republikanie pozwolili sobie wejść z butami na pole polityki monetarnej, które w cywilizowanych krajach uznaje się za oddzielone od polityki fiskalnej.

Najwyraźniej panowie politycy, którzy jeszcze niedawno zgotowali gospodarce nerwowy lipiec, nie odebrali sygnału, jaki wysłały do nich wskaźniki gospodarcze i rekordowo niski odczyt nastroju konsumentów. Dalej z polityki gospodarczej – teraz już banku centralnego – robią sztandar, który ma wynieść ich do władzy. Pisałem wcześniej, że poziom zgłupienia politycznego w USA zaczyna być dysfunkcjonalny. Niemniej zdawało się, że lipcowy teatrzyk był finałem szaleństwa. Niestety – jak pisał Stanisław Jerzy Lec – po lipcowym sięgnięciu dna, znów słyszymy pukanie od spodu.

Dla wyrównania relacji należy odnotować, iż również przedstawiciele Partii Demokratycznej nie są bez grzechu. Jeszcze przed wakacjami zapowiadali, że zreformują Fed. Celem ma być taka konstrukcja prawa, by członkowie Komitetu Otwartego Rynku (FOMC) nie byli wybierani przez zarządy regionalne Fed, ale zostali poddani władzy parlamentu lub prezydenta – dziś do FOMC trafia się bez akceptacji Kongresu czy Prezydenta. Nie trzeba mieć bogatej wyobraźni, by zrozumieć, że konsekwencją takiego kroku byłoby większe upolitycznienie Fed, gdzie trafialiby spolegliwi wobec władzy ekonomiści lub tacy, którzy nie koniecznie mają wiedzę o polityce monetarnej.

Wiele elementów współczesnej myśli ekonomicznej zostało zakwestionowanych przez kryzys, ale stale uznaje się, że najlepszym połączeniem w gospodarce jest oddzielenie polityki monetarnej od polityki fiskalnej oraz uniezależnienie działalności banku centralnego od politycznych nacisków. Powszechnie znane badania, które – mam nadzieję – nawet w Polsce zna każdy student po rocznym wprowadzeniu do ekonomii, stanowią, że niższa inflacja idzie w parze z niezależnością banku centralnego a wyższa z politycznie zależnymi władzami monetarnymi.

Generalnie rzecz ujmując taki model funkcjonuje w większości gospodarek, które uznajemy na rozwinięte i cywilizowane. Najwyraźniej proces polityczny w USA przesuwa kraj w stronę trzeciego świata. Paradoksem jest to, że politycy w Waszyngtonie chętnie atakują niezależność banku centralnego, gdy sami znaleźli się w impasie na polu im przypisanym. Od miesięcy wiadomo, że polityka fiskalna w USA musi zostać dostosowana no nowych wyzwań, ale przecież łatwiej jest rzucać granatem z okopu, niż wyjść i wynegocjować zgniły kompromis.

W 2008 roku ktoś w mediach nazwał posadę szefa Fed, jako najtrudniejszą na ziemi. W przyszłości rozciągało się pole minowe, na którym roiło się od wyzwań. Trzy lata później okazuje, że Ben Bernanke staje się obiektem ataków i właściwie każdy z kroków, jakie podejmie będzie stawiał Fed w konflikcie z klasą polityczną. Więcej działań zniechęci prawicę, mniej lewicę a coś pomiędzy tymi ekstremami, nie kupi spokoju. Trylemat wobec jakiego stanął Bernanke jest czytelny i nie ma wyboru, który nie postawiłby Fed na ścieżce kolizyjnej z polityką. W istocie polityka zamiast być częścią rozwiązania staje się częścią sytuacji kryzysowej.

Niestety rynki tego szaleństwa polityków nie zignorują i w roku wyborczym będziemy mieli w USA prawdziwy festiwal zarówno prawicowego, jak i lewicowego populizmu.

23 Komentarzy

  1. hmmmmm

    A gdzie są USA głównie zadłużone? Czyżby nie w FED? To jest szopka, nie rozumiem czemu ludzie nie widzą celowego uzależniania państw od banków centralnych. Ta nowoczesność nazywa się nowoczesnym niewolnictwem.

    1. astanczak (Post autora)

      Jeśli uznać oficjalne statystyki, to Fed i Chiny idą mniej więcej po równo. Lekko za nimi jest Japonia, ale dane kwestionuje się sygnalizując, że Chiny mają więcej długu US od oficjalnych statystyk.

  2. kajet

    Fed NIEZALEŻNYM bankiem centralnym, któremu Republikanie chcieliby niezależność odebrać? Fed jest pod kontrolą Demokratów i ich korporacyjnych sponsorów. Przecież to resort skarbu wypuszcza rocznie półtora biliona USD w obligacjach (plus rolowanie), a Fed sporą część tych emisji kupuje. To Fed bańkę internetową zastąpił bańką nieruchomościową, bo dla polityków byłoby źle, gdyby nastąpiła głębsza (choć niezbędna, jak po każdej bańce) recesja.

  3. reptile

    http://blogi.ifin24.pl/trystero/2011/09/21/atak-na-niezaleznosc-banku-centralnego/
    I po co nam ta niezaleznosc? Zeby nikt nie ponosil odpowiedzialnosci? 🙂

    „Wiele elementów współczesnej myśli ekonomicznej zostało zakwestionowanych przez kryzys…”
    Az mi sie lezka uronila..

    „Wiele tego,co nam wgrywano jako skuteczny program defakto służyło tylko tym którzy to dla nas programowali..”
    Placzcie zalezni od czyichs mysli..

    😀

  4. a.stanczak (Post autora)

    @ kajet

    nie potrafię się odnieść, bo nie kupuję idei, że Fed w obecnej postaci jest zakładnikiem.

    @ reptile

    zamiast chusteczki

    http://www.polityka.pl/swiat/analizy/1519038,1,najwybitniejsi-ekonomisci-swiata-sa-bezradni.read

  5. reptile

    Tym ekonomistom też trzeba posłać pakiety velvet 🙂

    Tak to jest kiedy chce się być BOGIEM, albo ma się widzenie na jego istnienie, a przyroda robi swoje.
    W tym wrzasku słychać głosy tych co się pogodzili, lub buntują wobec losu 🙂 ..głosy wnętrza ?
    Ci oni wszyscy musieliby wiedzieć jaki jest sens.. a no to nie jest ostatecznie znany konsensus.. 🙄

  6. a.stanczak (Post autora)

    @ reptile

    Poetyckie ujęcie problemu, ale mam problem ze zrozumieniem tezy komentarza.

  7. kajet

    LOL @ linki do tekstów „eksperta ekonomicznego” Jacka Żakowskiego! Tak tak, wiem, że napisał książkę o kryzysie – papier, jak mówią, wszystko zniesie…

  8. a.stanczak (Post autora)

    @ kajet

    Tez Żakowskiego w tym tekście nie ma zbyt wiele. To jest całkiem udany opis pewnego wydarzenia przynoszącego diagnozę zadyszki, w jaką popadła makroekonomia. Żakowski, który w publicystyce nie jest bohaterem mojej bajki, napisał dobrą rzecz i rzadką w polskiej prasie.

    >papier, jak mówią, wszystko zniesie…

    Gdzie tam się równać papierowi z internetem.

  9. reptile

    No jak to ? Przecież nie rozpędzam myśli do prędkości światła.. jeszcze…

    Krótko..

    Są tacy co chcą władzy i poczuwają się do niej, a jednocześnie umywają ręce od odpowiedzialności (np.FED).
    Są też tacy, którzy korzystają na tym wszystkim, a płaczą gdy tracą.
    Powstają strony, które oczekują współczucia,ratunku,pomocy i też od tego środka sensu bierni w czasie,niemożni i krytykujący. (Inwestorzy,politycy – zwykli ludzie,krytycy)

    Jeśli jest ktoś, kto twierdzi,że może objąć umysłem całą tą rzeczywistość, stworzyć dla niej model, regulować kilkoma parametrami..albo wszystkimi.. to jest wybitnym..
    Ale widać są, więc coś pominąć musieli.. widać to nie istotne 🙂
    Pewnie jest jakiś wzór na nieistotność sprawy..

    Nie zawsze się trafia tak,albo prawie nigdy, że zawsze wszyscy są zadowoleni, dlatego nie da się oczekiwać wsparcia od tych, którzy choć raz doświadczyli bycia po obydwu stronach.
    Ale jeśli wsparcia zawsze dostarcza jedna ze stron,to istnieje podejrzenie, że funkcjonuje jakaś niesprawiedliwość.. wyzysk kosztem innych. To uzasadnia ataki i krytykę.
    Nie uzasadnia natomiast moim zdaniem tworzenia ciągu ducha myśli, który tą nierówność tworzy na rzecz systemu.. i wiarę w tak owy.
    A ten nie zmienia się od lat.. wręcz walczy o siebie.. istnieje.
    Dlaczego miałby powstać zatem sensowny konsensus w niesprawiedliwym systemie?
    Dlaczego w ogóle oczekujemy rozwiązań od innych,albo nawet samych siebie? 🙂
    Ja tego chyba nie wiem..
    Ale inni tyle wiedzą..chcą mieć jeszcze więcej..
    Dlatego mają kleksy w stringach ..kiedy dzieje się źle.
    A może jest inaczej.. udają ? 😀

    Ja nie czuję się chroniony od złych decyzji swoich lub innych.. dlaczego oni są?
    Czy ktoś udowodnił więc równanie siły, z której wynikają strony?
    Że tak właśnie ma być? Skoro tak to muszą dużo wiedzieć..
    Teza jest więc wstępnie taka, że trzeba się zastanowić po której jest się stronie i czy to się opłaca.. hehe 😀
    A druga taka, że trylemat to problem wirtualny.. 🙄

    1. astanczak (Post autora)

      OK – zaczynam rozumieć punkt widzenia, ale jednak nie kupuję idei. To jest nieco zamglony obraz oligarchii okupującej władzę w USA, która prywatyzuje zyski a upublicznia straty, w którym Fed jest marionetkowym ciałem. Dla mnie nie jest. Program TARP był raczej programem rządowym niż „fedowskim”. Fed w sumie robił to, do czego został powołany. Już sam fakt, że operacja twist ma swój odpowiednik w przeszłości wskazuje, że sięga się po działania, które miały miejsce zanim Wall Street rozrosła się do rozmiarów, jakie obserwowaliśmy przed 2008 rokiem.

      Mimo wszystko – wracając do treści notki – widzę kurs kolizyjny pomiędzy Fed a amerykańską klasą polityczną i widzę, że po lipcowym cyrku w Waszyngtonie, Fed ma kolejną zmienną w zarządzaniu kryzysem, w postaci dysfunkcjonalnej sceny politycznej.

  10. reptile

    A któż to ostatnio mówił, że w USA banki władają rządem? 🙄
    I dlaczego?

    „Fed w sumie robił to, do czego został powołany”..
    Czyli gdyby, powołano go do prowadzenia wojen.. też byłoby wspaniale..
    No i o to chodzi..

    Kurs.. to tylko wizualizacja.. I RPoul ma w niej swoją rolę..
    http://surowce.blogspot.com/2011/09/swiateczny-prezent-dla-daboyz.html

    Bez komentarzy do Corep lub kontekstu dealerów BC nie ma co prowadzić dyskusji.. bo to ustawianie się po stronie wątpliwości.. prawda to czy nie prawda..
    Skarb Narodów.. w rękach narodu wybranego hehe.. który osiedla się ostatnio bardziej gruntownie w Europie po „nie zadresowanych” pożyczkach i zasiedla Afrykę..
    Cyrk to dać Nobla Obamie..

    Widać.. jest świat który żyje inną rzeczywistości i ma się wspaniale.. a może nawet lepiej..

    No to wygląda, że nie tylko Alicji się udało..

    A nowe derywaty na towary są lepsze niż papiery z księgi Merlina 🙂

    Pewnie są tacy.. którzy chcieliby właśnie teraz zakląć rzeczywistość..

    Do dziś nie mogę odnaleźć wywiadu z L.Balcerowiczem .. o tym dlaczego poszedł do polityki.. wyjaśnił więcej niżby się chciało..

  11. zaciekawiony obserwator

    “ Mówiąc wprost, szykujący się do władzy Republikanie pozwolili sobie wejść z butami na pole polityki monetarnej, które w cywilizowanych krajach uznaje się za oddzielone od polityki fiskalnej.”

    „Nie trzeba mieć bogatej wyobraźni, by zrozumieć, że konsekwencją takiego kroku byłoby większe upolitycznienie Fed, gdzie trafialiby spolegliwi wobec władzy ekonomiści lub tacy, którzy nie koniecznie mają wiedzę o polityce monetarnej.”
    Moje pytanie: czy kiedykolwiek w historii politycy nie próbowali wchodzić z butami do polityki fiskalnej?
    Odpowiedź: proponuję przypomnieć sobie lekturę odnoszącą się do tego problemu: Murray Rothbard – „Tajniki Bankowości”, Jesus Huerta de Soto –„ Pieniądz, kredyt bankowy i cykle koniunkturalne”. Jeżeli to jest zbyt nudne, to przy można zacząć do bardzo płytkiego (czasami można odnieść wrażenie tendencyjnego) potraktowania problemu przez Song Hongbing – „Wojna o pieniądz”, ale jeżeli komuś wystarczy tylko zaimponować przy kotlecie cioci to wystarczy.
    „Wiele elementów współczesnej myśli ekonomicznej zostało zakwestionowanych przez kryzys, ale stale uznaje się, że najlepszym połączeniem w gospodarce jest oddzielenie polityki monetarnej od polityki fiskalnej oraz uniezależnienie działalności banku centralnego od politycznych nacisków.”
    Moje pytanie: czy jest to możliwe?
    Odpowiedź: nie! Jeżeli książki które czytam nie kłamią (mam taką nadzieję) – nigdy na dłuższą metę to sie nie udawało. Były okresy w bankowości w poszczególnych częściach świata (głównie Europy) że przez pewien czas banki nie były poddawane naciskom. Głownie po wielkich kryzysach finansowych, które były wynikiem ich nieodpowiedzialej polityki finansowej, a w konsekwencji – jak to kiedyś pewien klasyk powiedział – „ciemny lud” orientował się że jest skubany, próbował odzyskać to co jego, ale niestety.. rezerwy cząstkowe… Nstępował wielki „BOOM” bolesny dla wszyskich, później próba odbudowania pogorzeliska, próba zastanowienia się jak pogodzić interesy obu stron, no i… mamy banki centralne… Tu już polecam prześledzenie co się dzieje z pieniądzem od 1971r (jeżeli ktoś ma za dużo czasu to od 1913).
    Ponadto jeżeli obie grupy interesów robią takie operacje jak powstanie CityGroup… Pproszę mi przypomnieć, kto został CEO nowo powstałego tworu?
    „Powszechnie znane badania, które – mam nadzieję – nawet w Polsce zna każdy student po rocznym wprowadzeniu do ekonomii, stanowią, że niższa inflacja idzie w parze z niezależnością banku centralnego a wyższa z politycznie zależnymi władzami monetarnymi. Generalnie rzecz ujmując taki model funkcjonuje w większości gospodarek, które uznajemy na rozwinięte i cywilizowane…”
    Co do „powszechnie znanych badań” – to jakoś cały czas wraca mi jak koszmar debata Balcerowicz – Rostowski o OFE(do tej pory Pan profesor Balcerowicz nie zechciał odpowiedzieć na pytanie jaki benefit zwykły Kowalski ma z płacenia haraczu za zarządzanie swoimi aktywami powyżej stawek funduszy inwestycyjnych działających na wolnym rynku przy jednoczesnym zaciągania zobowiazań na wypłaty emerytury dla swojej babci/mamy). Polecam oglądnąć – pewnie jest gdzieś w internecie. Polecam również film „Inside Job”
    Moim skromnym zdaniem włądze monetarne zawsze były powiązane z politycznymi. Zawsze tak było, jest i będzie. Jeżeli ktoś lubi historię to proszę spojrzeć do książek które podałem na początku. Odnośnie obecnej rzeczywistości, proszę prześledzić CV osób które są teraz w administracji prezydenta USA(czym się zajmowały wcześniej, gdzie pracowały),prezydentów Busha II, Clintona, Busha I, i Regana. Proszę spojrzeć na CV obecnego prezesa FED, poprzedniego – a również na ewaluację poglądów/przekonań szczególnie pana Greenspana. Proszę prześledzić jakie programy w czasie początku kryzysu w 2008 roku wprowadzali panowie w administracji Busha. Bardzo jestem ciekaw opinii – szczególnie Pana Adama – dlaczego z big triple upadł jedynie Lehman Bros, dalczego AIG nie miało możliwości negocjacji wypłaty ubezpieczeń z GS. Dlaczego nie wypalił pomysł powrócenia po kilkunastu latach do odzielnia bankowości tradycyjnej od inwestycyjnej… proszę spojrzeć na strukturę zysków głównych graczy i gdzie znajdują się obecnie „former CEOs”.
    Dla totalnego zgwałcenia umysłu można również czasami oglądnąć wywiady z różnymi osobami w… rt.com. Tak to nie żart, zalecam jednak odrobinę krytycyzmu… Np. m. in. dzięki rt ale przede wszystkim Democracy Now można dowiedzieć się co tak naprawdę dzieje się w Libii i dlaczego…
    Co do modelu rozwiniętych gospodarek… Wielkie cywilizowane gospodarki/kultury w swojej historii z biegiem czasu popadały w zarozumiałość, butę, wrzechwiedzę itp. To ułatwiało im popełnianie kardynalnych błędów, które w konsekwencji prowadziły do ich upadku. Polecam prześledzenie upadku np. Cesarstwa Rzymskiego (Ludwig von Mises – „Ludzkie działanie”), czy dynstii Habsburgów, banku Amsterdamsiego, banku Anglii XVII-XII wiek.
    Polecam również do przeczytania kilka książek n.t. działań obecnego jedynego imperium, jego polityki dot. krajów ameryki łacińskiej, bliskiego wschodu i Afryki. Jako punkt startowy proponuję książkę Johna Perkinsa” Economic Hitman”, Jeremy Scahill – „Blackwater” i śledzenie niezależnych serwisów internetowych, np. wspomnianiego wcześniej „Democracy Now”. Czytając książkę Perkinsa nie należy opuszczać przypisów, gdzie autor odsyła do pozycji szczegółowo opisujących poszczególne wydarzenia.
    Jak to się ma do wpisu? Ano może nie bezpośrednio, ale z zaciekawieniem obserwuję od kilku lat obronę przez Pana Adama polityki FEDu, stawianie tezy że dolar jest nie zagrożony itp. Moim skromnym zdaniem, dolar jest zagrożony. Czy w najbliższej przyszłości? Pewnie nie. Chyba nikt nie wie kiedy nastąpi jego całkowity upadek. Jeżeli updanie dolar, upadnie hegemonia USA, ale wcześniej wyłoni się nowa światowa potęga która do tego doprowadzi.
    Pozdrawiam serdecznie i liczę na konstruktywną krytykę mojego wpisu…

    1. astanczak (Post autora)

      > Moje pytanie: czy kiedykolwiek w historii politycy nie próbowali wchodzić z butami do polityki fiskalnej?

      Myli Pan pojęcia – polityki fiskalna jest w domenie władzy politycznej. Chodzi o politykę monetarną, ale z dalszej części wpisu wnioskuję, że to tylko błąd w zdaniu – zakładam, że pytanie dotyczy polityki monetarnej.

      Niezależność banku centralnego (czytaj polityki monetarnej) to ideał i między innym dlatego zabezpiecza się to konstytucyjnie, bo wszyscy mają świadomość, że obyczaj polityczny, to za mało na apetyty polityków. Odpowiedź jest zatem prosta – większość polityków wchodzi i będzie chciała wchodzić z butami. Idzie o to, żeby im nie pozwolić.

      > zaimponować przy kotlecie cioci to wystarczy.

      Nie mam cioci, ale książki, które Pan proponuje mieszczą się mniej więcej w jednym nurcie, który nazywam idealistycznym. Sympatyzuję z tą myślą. Uważam, że powinny istnieć konstytucyjne zakazy deficytu budżetowego i zakazy wypuszczania obligacji przez państwa, ale tego dziś zwyczajnie nie da się zrobić. Na to potrzeba zmiany systemowej, jeśli nie rewolucyjnej. Chciałbym mieć nadzieję, że kryzysy fiskalne wyleczą państwa z rozpasania, ale pomiędzy chciałbym a zobaczę zmianę jest przepaść, którą wypełnianą marzenia zwolenników.

      > Moje pytanie: czy jest to możliwe? (chodzi o myśl ekonomiczną)

      Nauka ma to do siebie, że w pewnych okresach czasu coś uznawane jest za kanon. W naszych próbuje się godzić Keynesa z monetaryzmem. W polityce gospodarczej socjaldemokrację z liberalizmem gospodarczym. Można się obrażać na rzeczywistość, albo przyjąć ją do wiadomości. Książki, które Pan proponuje są w opozycji do mainstreamu w ekonomii (a raczej do praktyki polityki gospodarczej).

      O przepływach pomiędzy Wall Street i władzą nie mam siły rozmawiać – napisze tylko, że Bernanke nie był nigdy na Wall Street. To jest gość, który do Fed trafił z uczelni.

      > dlaczego z big triple upadł jedynie Lehman Bros,

      Bo władze nie doceniły skali kryzysu. Myślę, że dziś Lehman byłby ratowany szybciej.

      > dlaczego nie wypalił pomysł powrócenia po kilkunastu latach do odzielnia bankowości tradycyjnej od inwestycyjnej…

      Pośrednio wypalił. Banki inwestycyjne weszły pod kontrolę Fed (stały się holdingami). Jesteśmy w środku procesu. Zobaczymy, jak to się skończy. Możliwe, że będzie, jak zawsze – dużo musi się zmienić, żeby wszystko zostało bez zmian – ale to pokaże dopiero kolejny kryzys.

      > z zaciekawieniem obserwuję od kilku lat obronę przez Pana Adama polityki FEDu

      to nieporozumienie – ja nie bronię Fed, zawsze dawałem do zrozumienia, że nie jestem zwolennikiem obecnego modelu. Nie mam jednak problemu ze zdiagnozowaniem rzeczywistości i działań osób, które politykę prowadzą. Mnie zwyczajnie Fed nie zaskakuje, bo całość działań mieści się w logice obecnego systemu. Metaforycznie rzecz ujmując przeciwnicy Fed zachowują się, jakby przyszli na mecz siatkówki i krzyczeli na sędziego, że nie działa, jak na meczu hokeja. Zawsze w takich momentach zadaje sobie pytanie, czy są tak cyniczni, czy może tak głusi na rzeczywistość.

      Alternatywą do działań Fed w 2008 roku był upadek systemu, jaki znamy i kryzys na skalę tego z lat 30. Mam przypominać efekty? II wojna światowa była jednym z efektów kryzysu lat 30. Ma pan ochotę wysłać swoje dzieci na front wschodni, żeby broniły idei wiedeńczyków i wreszcie zatriumfował świat wolny od inflacji? Wie Pan, jak się mówi A, to trzeba powiedzieć B. Możliwe, że po upadku systemu bankowego opartego o lewar świat odrodziłby się za 20 lat np. w modelu waluty złotej, ale idę o zakład, że tak w połowie drogi bezrobocie sięgałoby 25 procent i obaj siedzielibyśmy gdzieś w okopie. Wszyscy zwolennicy masowego upadania banków mają jakąś nadzieję, że wstrząs w systemie byłby krótki i globalna gospodarka po 3 latach odrodziłaby się na zdrowych fundamentach. Niestety przeszłość pokazuje, że globalne kryzysy trwają dekady a nie lata. Lata, to trwają kryzysy wywołane zawirowaniami regionalnymi.

      > stawianie tezy że dolar jest nie zagrożony

      Każda waluta jest zagrożona zawsze. Niestety, rzeczywistość na dziś pokazuje, że w globalnej układance dolar wykrywa w konkursach zaufania. Tak było w 2008 i tak jest w 2011 roku. Jeśli przy kolejnym wahnięciu (wojnie, kryzysie) dolar zacznie tracić na wartości, to wówczas zacznę się zastanawiać nad zmianą, jaką obserwuję i nie będę zaprzeczał rzeczywistości. Na dziś większość moich oponentów zaprzecza rzeczywistości.

  12. lesserwisser

    A dlaczego ja w tej dyskusji nie biorę udziału? 🙂

  13. zaciekawiony obserwator

    “zakładam, że pytanie dotyczy polityki monetarnej.”
    Tak oczywiście – głupi błąd.
    „Nie mam cioci, ale książki, które Pan proponuje mieszczą się mniej więcej w jednym nurcie, który nazywam idealistycznym. „
    To nie miało być personalnie – jeżeli tak wyszło to przepraszam. Po przeczytaniu jeszcze raz mojego wpisu sam doszedłem do wniosku że momentami nie jest we właściwym tonie. Chodziło mi jedynie o to że ta książka jest napisana w duchu teorii spiskowej dziejów. Bankierzy są tam obwiniani nawet o złą pogodę. Aczkolwiek jest tam sporo cennych informacji, z tym że podanych w pigułce (taka ściąga na klasówkę).
    Co do jednego nurtu. Tak, rzeczywiście – ten temat poruszany wg. mnie jest jedynie przez austriaków. Byś może się mylę – chętnie przeczytałbym coś ciekawego polemizującego z tymi tezami. Jeżeli zna Pan ciekawą lekturę bardzo proszę o polecenie.
    „Książki, które Pan proponuje są w opozycji do mainstreamu w ekonomii (a raczej do praktyki polityki gospodarczej).”
    Tak, prawda i nie mam zamiaru walczyć z mainstreamem. Lubię czytać różne rzeczy. Do tego tematu akurat te pozycje pasowały. Tyklo że z mainstreamem jest tak że mamy TVN24… Czy z tej telewizji można czerpać wartościowe informacje? Wątpię… Z drugiej strony mamy wiele niezależnych niszowych stacji/serwisów – głównie internetowych – gdzie dyskusja na dany temat jest dogłębna i wartościowa. To jest tak jakby Pan chciał się czegoś dowidzieć o ekonomi z TVN CNBC Biznes w programie „90 minut”. Najważniejsze pytanie do gościa: „W którą stronę pójdzie rynek?’…
    „O przepływach pomiędzy Wall Street i władzą nie mam siły rozmawiać – napisze tylko, że Bernanke nie był nigdy na Wall Street. To jest gość, który do Fed trafił z uczelni.”
    Tak prawda – wrzuciłem wszystkich do jednego worka – a rzeczywistość jest o wiele bardziej skomplikowana. Ale przecież FED to prywatna firma – udziałowcy głównie z Wall Street. Chyba gdyby Pan był udziałowcem firmy, nie dopuściłby Pan do zarządzania osoby która chce działać na Pana niekorzyść. Wiem że prezesa mianuje prezydent, ale on nie robi tego bo tak mu się podoba – ma swoich doradców. Jest bardzo istotne kim są Ci doradcy. I nie rozumiem dlaczego nie ma Pan siły rozmawiać o przepływach ludzi FED-rząd –WS. Dla mnie ewidentym przekrętem była właśnie sprawa GS-AIG i wpływów poszczególnych ludzi, Kolejną sprawą jest jakie fikołki i w jakim tempie GS wyczyniał aby podpiąć sie pod TARP.
    „to nieporozumienie – ja nie bronię Fed”
    „Alternatywą do działań Fed w 2008 roku był upadek systemu, jaki znamy i kryzys na skalę tego z lat 30. Mam przypominać efekty? II wojna światowa była jednym z efektów kryzysu lat 30…”
    Wydaje mi się że jednak to nie był główny powód, ale traktat wersalski – dzięki któremu Niemcy były w permanentym kryzysie od 1918. Hitler „Main Kampf” napisał na początu lat dwudziestych. Rzeczywiście wywołany kryzys przyspieszył jego dojście do władzy. Natomiast nieustępliwość państw zycięskich w I wojnie co do wypłaty reparacji prędzej czy później pewnie by doprowadziła elektorat do jego wyboru. Jak by się to skończyło? Nie wiemy.
    Odnośnie bezrobocia, już teraz realnie w USA jest na poziomie > 20% – mało kto siedzi w okopach. Czy byłoby większe gdyby upadło parę innych banków gigantów? Na pewno. Wydaje mi się że nasze prawnuki z taką samą dozą strachu, zdziwienia, niedowierzania i współczucia będą się uczyć o kryzysie 2008+ jak my teraz o tym z 1929r. My teraz nie rozwiązaliśmy żadnego problemu. Wpompowywane są pieniądze w sektor bankowy a nie w realną gospodarkę. Inflacja dzięki temu już szaleje. Nie widzimy tego w CPI (które jest manipulowane bezustannie), ale w miedzi, ropie itp. Strach pomyśleć co sie stanie jak banki z nowymi bilansami przy nie zmienionych poziomach stopy obowiązkowej zaczną znowu udzielać kredytów na masową skalę. Problem nie jest rozwiązany. Kiedy nastąpi kolejne wielkie załamanie? Nie wiem. Ale kolejny kryzys z pewnością będzie o wiele większy niz ten teraz. Co do delewarowania. Ten proces rozpoczął sie w 2007, cały czas trwa i pewnie będzie jeszcze trwał przez dobrych parę lat. Ale to jest proces ozdrowieńczy. Jeżeli nie stać cię na nowy samochód/dom/itp to go nie kupuj!
    Masowe upadanie banków – tu mi się nasuwa na myśl plan Sachsa–Sorosa zainstalowany w Polsce w 1989r. Do tej pory widać jego negatywne konsekwencje, ale na mój chłopski rozum jedynym rozwiązaniem było wprowadzanie pewnych rozwiązań metodą szokową. Dużo rzeczy pozytywnych zostało szybko wprowadzonych dzięki dobremu klimatowi politycznemu. Gdyby to rozłożyli na lata, oglądalibyśmy kretyńskie debaty sejmowe czy dana ustawa jest na pewno ok czy może jednak nie, w wykonaniu większości posłów która i tak nie ma pojęcia o czym mówi – taki urok demokracji. Gdzie bylibyśmy teraz? Pewnie w okolicach Ukrainy. Gdyby upadły LB, GS, AIG, BSP PB, i parę innych europejskich bylibyśmy w bardzo trudnej sytuacji, tyle tylko że moglibyśmy zacząć coś od początku, być może na zdrowszych zasadach. I pewnie wyszłoby nam to wszystkim na lepsze. To się nie stało, więc teraz czekamy na kojeny collaps być może z bezrobociem ~30% albo i większym jak w 1929r.
    „… rzeczywistość na dziś pokazuje, że w globalnej układance dolar wykrywa w konkursach zaufania…”
    Dla pewności sprawdziłem definicję tego słowa. I mogę z pewnością powiedzieć że do dolara nikt nie ma za grosz zaufania. Jest tylko czysty pragmatyzm. Dopóki OPEC, RPA, Australia, Chiny dostarzają swoje dobra za dolara, jest on jedyną walutą która na pewno będzie w obiegu. Nigdy jej nie braknie bo zawsze można dodrukować i zawsze będzie można coś za nią kupić. Tutaj ukłon w kierunku USA że pilnują tego dzielnie (Arabia Saudyjska, Irak, Libia, ale też kraje ameryki południowej i łacińskiej). Dolar traci cały czas na wartości, od 20 lat jest to parabola. Nie jestem wyznawcą noszenia do sklepu sztabek złota, ale ono jest właśnie wyceniane w dolarach i jest to lustro wartości dolara. Ja nie zaprzeczam rzeczywistości, bo jest rzeczywiście taka że dolar nadal rządzi.

    1. astanczak (Post autora)

      Myślę, że w pewnym punkcie dyskusji spotkalibyśmy się na wspólnym polu.

      Tylko mały dopisek. Diagnozowanie obecnego kryzysu może być robione z wysokiego C i wówczas odwołujemy się do systemu, jako całości. To jest punkt widzenia, który Pan prezentuje. Jego zwolennicy chcą zejść do samego korzenia jego przyczyn, ale to oznacza jednak zmianę rewolucyjną.

      Drudzy, do których mi bliżej, wolą skupiać się na poszczególnych elementach tego kryzysu. Dla mnie kluczem do dzisiejszej rzeczywistości jest system bankowy w obecnej postaci i jak nie chcemy zatrzymać świata w miejscu, to trzeba pracować z obecnymi elementami.

      To, co Pan proponuje, to odmiana doktryny szoku opisanej przez Naomi Klein (tylko proszę nie rzucać się na mnie, że jestem jej zwolennikiem, po prostu ona dobrze nazwała pewien mechanizm polityczny, który zresztą nie jest obcy również zwolennikom rewolucji innych niż liberalne). Jest w tym jakieś zaciskanie kciuków, żeby to wszystko wreszcie walnęło o grunt i wówczas zbudujemy system od zera z poparciem ludzi. Możliwe, że taki proces się uda – jak zawsze chętnie na to popatrzę, jako obserwator.

  14. zaciekawiony obserwator

    lesser, będzie to dla mnie zaszczyt jeżeli wtrącisz parę słów od siebie

  15. blackswan

    „Inflacja dzięki temu już szaleje. Nie widzimy tego w CPI (które jest manipulowane bezustannie), ale w miedzi, ropie itp. Strach pomyśleć co sie stanie jak banki z nowymi bilansami przy nie zmienionych poziomach stopy obowiązkowej zaczną znowu udzielać kredytów na masową skalę. Problem nie jest rozwiązany”

    inflacje widzimy w tej samej miedzi ktora w ostatnie kilka tygodni runela o ponad 25%, a w poniedzialek zaliczy zapewne kolejny jazd w dol? Jasne, Ben Bernanke nienawidzi deflacji i bedzie robil wszystko zeby do niej nie dopuscic, ale poki co to wlasnie deflacja jest jego najwiekszym problemem.

  16. zaciekawiony obserwator

    „Tylko mały dopisek..”

    Systemu bankowego nie da się zmienić z dnia na dzień i chyba nikt myślący zdroworozsądkowo by tego nie postulował. Upadek paru banków w 2008 nie byłby podstawą do budowania nowego ładu, ale raczej czymś co trzeba byłoby wziąć na klatę jako konsekwencje działań w przeszłości. Jeżeli tak by się stało, wtedy pod naciskiem głównie opinii publicznej ale również strachu zarówno bankierów jak i polityków próbowano by wprowadzać rzeczywiste zmiany w już istniejącym systemie– nie koniecznie rewolucyjne. To co dzisiaj jest proponowane to są zmiany kosmetyczne nie naruszające status quo. Bazylea III, nie zapobiegnie kolejnym kryzysom. Wg mnie każdy kolejny to będzie podawanie do organizmu coraz większej dawki morfiny. Patrząc na historyczną częstotliwość występowania kryzysów do 2019 spotkamy się pewnie z jakimś po drodze.

    „To, co Pan proponuje, to odmiana doktryny szoku opisanej przez Naomi Klein”

    Nie czytałem, ale przeczytam. Przeglądnąłem opis i recenzje książki. Wydaje się że jest to zebranie w jednym miejscu wydarzeń, które są omawiane już wcześniej przez innych autorów. Inną kwestią jest teza jaką autorka stawia w książce. Na jej temat będę mógł podyskutować dopiero po lekturze.
    I nie mam zamiaru na nikogo się rzucać . To jest tylko polemika – a tylko ta pozwala myśleć i działać konstruktywnie.
    Również jestem jedynie obserwwatorem. Może siedzimy w ławkach obok? 😉

    Pozdrawiam.

  17. zaciekawiony obserwator

    @blackswan

    Czy to coś zmienia?
    Porównując poziom produkcji z lat 2007-2008 do dzisiejszych. Czy są to ceny adekwatne so zapotrzebowania? A inflację muszą kochać wszyscy co mają długi…

  18. reptile

    Prosto i sprawnie..
    http://mises.pl/blog/2010/04/15/oberholster-czy-amerykanski-fed-jest-naprawde-niezalezny/
    w dodatku tanio 😀

  19. a.stanczak (Post autora)

    @ reptile

    Z tego tekstu wynika, że Fed jest zależny od rządu, ale nie w większym stopniu niż inne banki centralne w cywilizowanych krajach. Paradoks polega na tym, że ten tekst był pisany nie po to, żeby pokazać jego niezależność, ale zależność do władzy i ubezwłasnowolnienie akcjonariuszy. Ciekawe, jak pogodzić ten punkt widzenia z takim, który mówi, że Fed jest własnością banków (czytaj kontroluje go Wall Street). Ale to już nie mój problem.

Skomentuj blackswan Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Opinie, założenia i przewidywania wyrażone w materiale należą do autora publikacji i nie muszą reprezentować poglądów DM BOŚ S.A. Informacje i dane zawarte w niniejszym materiale są udostępniane wyłącznie w celach informacyjnych i edukacyjnych oraz nie mogą stanowić podstawy do podjęcia decyzji inwestycyjnej. Nie należy traktować ich jako rekomendacji inwestowania w jakiekolwiek instrumenty finansowe lub formy doradztwa inwestycyjnego. DM BOŚ S.A. nie udziela gwarancji dokładności, aktualności oraz kompletności niniejszych informacji. Zaleca się przeprowadzenie we własnym zakresie niezależnego przeglądu informacji z niniejszego materiału.

Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.

Proszę podać wartość CAPTCHA: *