Opcje, które wysadziły w powietrze kilka lat temu nasze rodzime przedsiębiorstwa, nikogo jakoś już specjalnie nie poruszają. A szkoda, bo ówczesne wydarzenia mogłyby doczekać się ciekawych analiz – jak doszło do tego zjawiska, zarówno od strony podejmowania decyzji w firmach, działań banków, niekompetencji obu stron, a w końcu samego schematu działania.
No ale media rodzime wolą żyć newsami, których wyprodukowanie jest tańsze, łatwiejsze i nie specjalnie wymaga kompetencji dziennikarskich, czy analitycznych.
Po pełnych sensacji doniesieniach o „toksycznych opcjach”, „spisku, który miał na celu zniszczenie polskich przedsiębiorców” emocje opadły, a ostatnie doniesienia z tego frontu dotyczyły właściwie już tylko jednej ze spółek Zbigniewa Jakubasa – Feroco.
Pozwolę sobie skorzystać z kilku cytatów do opisania tego, co wówczas się wydarzyło.
„I jeszcze w listopadzie ub. roku Zbigniew Jakubas wyjeżdżał z posiedzenia rady nadzorczej Feroco [jest w niej przewodniczącym] w świetnym nastroju. Bo gdy polski rynek analizował już informacje o groźnych spekulacjach na opcjach walutowych, Jakubas właśnie usłyszał, że Feroco ma ich ledwie w skali „śladowej”. A już na początku 2008 r. przestrzegał swoich menedżerów, by omijali opcje szerokim łukiem, nazywając je „hazardem”.
Ale 3 grudnia, dwa tygodnie po posiedzeniu rady Feroco, Jakubas odbiera telefon od prezesa spółki Lucjana Norasa. – Szefie, mamy problem. Mamy jednak więcej tych opcji. I są straty – mówi Noras. Jakubas w pierwszej chwili nie wierzy. Ledwie dwa tygodnie wcześniej usłyszał co innego od dyrektora finansowego Feroco Szymona M. – A gdzie on teraz jest? – pyta Jakubas. – Właśnie nie wiemy – słyszy od Norasa. – A ile mamy tych opcji? – dopytuje Jakubas. – Też nie wiemy. Bo nie możemy znaleźć kontraktu – dodaje Noras.”
Gazeta Wyborcza, 30.01.2009
„Zacznijmy od najgorszego scenariusza. Załóżmy, że organizacja jest świadoma potencjalnych korzyści wynikających z wykorzystania instrumentów pochodnych. Plotki głoszą, że konkurencja z powodzeniem stosuje derywaty. Personel działu finansów, w tym również dyrektor finansowy nie mają doświadczenia, ani odpowiedniej wiedzy dotyczącej tych instrumentów. […] Podjęta zostaje decyzja o zatrudnieniu człowieka, który te kompetencje posiada.
Wchodzi trader. Na pierwszej rozmowie kwalifikacyjnej daje się poznać jako zuchwały i pewny siebie młodzieniec, który o instrumentach pochodnych wie na pewno więcej niż każdy ze słuchaczy. […] W niedługim czasie operacje instrumentami pochodnymi nabierają rozmachu.[…]
Spółka, zdając sobie mgliście sprawę z ryzyka instrumentami pochodnymi, przygotowuje 85-stronicową „instrukcję” ustanawiającą różne procedury i definiującą obowiązki różnych pracowników przedsiębiorstwa. Są to osoby z działów marketingu, księgowości i innych obszarów przedsiębiorstwa. Niestety dokument nie wyznacza osoby odpowiedzialnej za cały ten proces.
Działając bez „niepotrzebnej” kontroli, departament instrumentów pochodnych aspiruje do osiągania zysków równie wielkich jak te, które od czasu do czasu stają się udziałem Salomon Smith Barney lub Goldman Sachs, czy Morgan Stanley. Traderzy, podobnie jak ich wszyscy koledzy po fachu chcą wspiąć się na szczyty i stać się legendą branży. Zwiększają więc pozycje w dozwolonych instrumentach lub starają się poszerzyć zakres instrumentów, w które wolno inwestować. A zarząd, trwający w ignorancji zgadza się na wszystko.”
P.McBride Johnson „Instrumenty pochodne. Przewodnik menadżera”
„Szymon M. zniknął chwilę po oświadczeniu szefom Feroco, że zainwestował duże pieniądze w opcje walutowe. Później okazało się, że 33-latek leży na oddziale kardiologicznym jednego z poznańskich szpitali.
A Jakubas jeszcze 3 grudnia każe przeryć dokumentację księgową Feroco i sprawdzić, ile straciła na opcjach. Ale w papierach firma ma tylko tzw. umowy ramowe z czterema bankami, a w nich nie ma szczegółów o zawieranych transakcjach na opcjach. Noras: – Więc zaczęliśmy dzwonić po wszystkich bankach, które miały opcje w ofercie, by dowiedzieć się, gdzie inwestował nasz dyrektor finansowy.”
Gazeta Wyborcza, 30.01.2009
„Kontrolując zarówno prowadzone transakcje, jak i przepływ informacji do zarządu, komórka zajmująca się instrumentami pochodnymi łatwo może zataić straty w momencie ich wystąpienia. Jeżeli śmiałe działania dealerów zawiodą, mogą za pomocą różnych sposobów ukryć błędy.[…]
Około miliarda lub więcej dolarów „później”, zarząd dowiaduje się od skruszonego tradera albo od dociekliwego audytora, że firma jest zrujnowana. Traderzy zostają oczywiście wylani, a członkowie kierownictwa pocieszają się, opowiadając sobie, jak ich wszystkich oszukano, twierdząc, że nie był to niczyj „błąd” i że właśnie otrzymali ważną lekcję na przyszłość.”
P.McBride Johnson „Instrumenty pochodne. Przewodnik menadżera”
„Jak to możliwe? Zarząd Feroco twierdzi, że ich dyrektor finansowy robił to bez ich wiedzy. Bo statut spółki zezwalał mu na zaciąganie zobowiązań i inwestycje w papiery wartościowe tylko do 500 tys. euro.”
Gazeta Wyborcza, 30.01.2009
Przypomnijmy – Zbigniew Jakubas jest przewodniczącym Rady Nadzorczej w Feroco. Jeśli nie wiedział co robi dyrektor finansowy, to znaczy że fantastycznie wypełnił schemat opisany przez Philipa Mc Bride Johnsona w 1999 roku.
W pierwszych doniesieniach medialnych sytuacja wyglądała wyjątkowo jednostronnie – nieuczciwy menadżer wyprowadził w pole całą firmę, zawierając bez zezwolenia transakcje, które doprowadziły do strat. Zbigniew Jakubas oskarżył Szymona M. o straty i chciał uzyskać od niego wielomilionowe odszkodowanie.
„147 mln zł żąda Zbigniew Jakubas od swojego menedżera za spekulacje na opcjach. To będzie precedensowy proces: – I ostrzeżenie – grozi biznesmen.”
Gazeta Wyborcza, 7.01.2010
Trudno było znaleźć w mediach informacjo o tym, czy przypadkiem podobne transakcje nie dawały wcześniej ogromnego zysku i zarząd przymykał na to oko, a nawet je akceptował.
Decyzja prokuratury o umorzeniu śledztwa odrobinę wyjaśnia tę kwestię:
„Pół roku po postawieniu zarzutów prokurator Marcin Matecki postanowił umorzyć śledztwo. Nie kwestionuje, że Feroco straciło na opcjach walutowych, a odpowiadał za to Szymon M., ale doszedł do wniosku, że są dwie okoliczności, które wyłączają jego karną odpowiedzialność.
Po pierwsze, zarówno zarząd, jak i rada nadzorcza Feroco wiedziały o opcjach walutowych i godziły się na nie. Dzięki silnemu złotemu przed kryzysem firma miała z tego kilka milionów złotych. Nikt nie miał pretensji, że menedżer nadmiernie ryzykuje. – Wręcz było to akceptowane, a Szymon M. dwukrotnie dostał podwyżkę – mówi prokurator. Jego zdaniem menedżer dostał carte blanche dla swoich działań, można więc mówić tu o „zgodzie pokrzywdzonego”. Prokurator tłumaczy, że o ile w przypadku pobicia czy gwałtu nie wyłącza to odpowiedzialności sprawcy, to w sprawach gospodarczych jest ku temu ważna przesłanka. – Dano mu olbrzymie kompetencje, ale kontrola szła za tym bardzo ogólna – wyjaśnia Matecki.
Gazeta Wyborcza, 26.08.2011
Czy Philip McBride Johnson ma prorocze zdolności, czy po prostu schemat działania jest za każdym razem niemal identyczny? Zarząd cieszy się z zysków, akceptuje działania. Nie rozumie na czym to polega, ale każdy milion z działalności finansowej cieszy, więc pozwala na więcej i więcej. Aż do katastrofy (pamiętacie Państwo spółkę zależną Hutmena – Hutę Szopienice – tam również straty nastąpiły w wyniku transakcji zawartych „poza obowiązującymi w Szopienicach procedurami zawierania transakcji zabezpieczających”).
Książka Johnsona nosi podtytuł – „przewodnik menadżera” – poza opisem podobnych przypadków można w niej znaleźć przykładową umowę z traderem odpowiedzialnym za transakcje zabezpieczające w firmie, z określeniem kompetencji i odpowiedzialności. W jaki sposób sprawować nadzór nad jego działaniami. Ale czy ktoś się przejmuje takimi wskazówkami? Czy raczej lepiej mówić: „u nas nie ma prawa się to zdarzyć”
19 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
„Opcje, które wysadziły w powietrze kilka lat temu nasze rodzime przedsiębiorstwa, nikogo jakoś już specjalnie nie poruszają”
to byla ludzka glupota a nie opcje…
tak samo jak to nie pistolet masakruje dziesiatki osob w kasynie w meksyku a czlonkowie kartelu, tak tutaj to nie opcje wysadzily w powietrze rozne firmy w po prostu ludzka glupota – opcje byly jedynie wehikulem do jej obnazenia
„Czy Philip McBride Johnson ma prorocze zdolności, czy po prostu schemat działania jest za każdym razem niemal identyczny?”
Ten schemat wszędzie działa tak samo, albo bardzo podobnie, bo wszędzie ludzie są tacy sami albo bardzo podobni w działaniu i reakcji psychicznej na skutki swojego działania. Tak więc schemat ten jest powielany po wielokroć na całym świecie.
PS
Jeśli idzie o przypadek Szopienic to, by lepiej rozumieć, wypada dodać, że człowiek który wykonywał te operacje „zabezpieczające” tak naprawdę miał niewielkie pojecie o operacjach giełdowych na LME, a już szczególnie o hedżingu przetwórcy, tak więc nie powinien być dopuszczony do samodzielnego dokonywania takich operacji.
Ale widocznie miał młodzieńczą ambicję nowoczesnego działania, a że zwierzchnictwo miało o tym jeszcze mniejsze pojęcie no to wyszło jak wyszło.
To też typowe, że u nas obecnie coraz częściej ludzie przyuczeni i niedouczeni zabierają się za igranie z rynkowym ogniem.
ps. na stronie GPW rzucilo mi sie w oczy ze od sierpnia nowym animatorem na opcjach Wig20 jest BOS – jakim wolumenem animujecie i ktore serie?
Przy okazji chciałbym zwrócić uwagę na pewien istotny aspekt, który jakoś umyka uwagi wszystkich, w tym natłoku sensacyjnych doniesień
i szukania jedynego winnego.
„A ile mamy tych opcji? – dopytuje Jakubas. – Też nie wiemy. Bo nie możemy znaleźć kontraktu – dodaje Noras.”
„A Jakubas jeszcze 3 grudnia każe przeryć dokumentację księgową Feroco i sprawdzić, ile straciła na opcjach. Ale w papierach firma ma tylko tzw. umowy ramowe z czterema bankami, a w nich nie ma szczegółów o zawieranych transakcjach na opcjach.
Noras: – Więc zaczęliśmy dzwonić po wszystkich bankach, które miały opcje w ofercie, by dowiedzieć się, gdzie inwestował nasz dyrektor finansowy.”
– no pewnie, ale dopiero jak poczuliście stracha w gaciach!
„Jak to możliwe?”
Jak Zarząd Feroco mógł dopuścić do tego, że ich dyrektor finansowy mógł robić, bez ich wiedzy, takie ryzykowne i wielkie operacje?
Przypomnijmy – Lucjan Noras był prezesem zarządu Feroco!
Jeśli nie wiedział co robi jego dyrektor finansowy, to znaczy że beznadziejnie wypełnił swoje obowiązki jako prezes spółki.
Jeśli zaś wiedział i tolerował to tym gorzej dla niego. Noras kwalifikował się więc do dymisji z hukiem a nawet do dochodzenia od niego zwrotu szkód spowodowanych brakiem jego niezbędnego nadzoru.
Ale jakoś o tym się ni słyszałem, by i jego głowa była na widelcu.
@lesserwisser
hehe, masz absolutna racje i ciezko z tym dyskutowac…
mam jednak pytanie – wymien jakikolwiek rodzimy bank/dom maklerski/fund/whatever ktory ma jakakolwiek rozsadny know-how z dziedziny opcji i jest liczacym sie graczem na tym rynku. Podpowiedz: BRAK. Wszystkie te bank maja anali i sprzedawcow natomiast zaden z nich nie robi na tym biznesu/kasy. Wiec skoro nawet smietanka polskiej finansjery (lol) nie wie jak na tym zarabiac, to skad bogu ducha winni ludzie w jakis firemkach mieliby wiedziec jak na tym nie tracic…
ps. poczta pantoflowa przyniosla mi wiesci ze sa biura maklerskie w Polsce ktore wyszly z jakiejkolwiek zabawy opcjami po wydarzeniach sierpniowych dlatego ze nie potrafili (lol do kwadratu) monitorowac ryzyk swoich klientow i kilku sie wywrocilo…
@ blackswan
Wierzę na słowo, bo nie mam w tym względzie wiedzy, a jedynie przypuszczenia potwierdzane, co i rusz, przez skrzeczącą rzeczywistość.
Ja wytłumaczenie widzę w tym co nazywam to nazywam syndromem mongolsko-arabskim.
Mongolia z prymitywnego kraju pasterskiego nagle stała sie krajem rozwiniętego socjaliz.mu, za pomocą jednego zadekretowania dokumentem partyjnym.
Podobnie Arabowie, w krajach gdzie odkryto ropę, przesiedli się z wielbłądów do Merców i Rollerów a proste namioty pustynne na ekskluzywne rezydencje naszpikowane super elektroniką.
Tymczasem stara mentalność i posiadana wiedza nie przeszły aż tak szybkiej transformacji. Jak mawiał dziadek Marks zmiany w nadbudowie nie nadążają za zmianami w bazie.
Podobnie mamy w przypadku stosowania instrumentów pochodnych. Kapitalizm dochodził do tego dziesięcioleciami, a i tak nie uniknięto, na tej drodze, różnych czkawek i bolesnych lekcji.
A my co, chcieliśmy ot tak – hop siup! No to mamy parę zbitych zup.
„To skąd Bogu ducha winni ludzie w jakichś firemkach mieliby wiedzieć jak na tym nie tracić”…
Jest na to rada. Trzeba się uczyć, uczyć i jeszcze raz uczyć,
jak mawiał Lenin, a nie lenić, lenić i wciąż lenić, jak wolał uczeń 🙂
No i praktykować w międzyczasie hedging ale w odpowiedniej skali.
A z tą wiedzą nie jest najlepiej nie tylko w małych firemkach ale nawet w kolosach takich jak KGHM, gdzie tak zwani specjaliści od zabezpieczeń najpierw robią hedgingowe klopsy, a potem jak jest strach u tyłka to publikują w Parkiecie aoplogetyczne artykuły, o tym jak to oni dobrze zrobili firmie. Takie typowe dupochrony w stylu ile trzeba stracić aby można było zarobić.
Zresztą w publikacjach też bywa bryndza, czego przykładem jest choćby książka o hedgingu, autor której wprawdzie wiele obczytał ale nie za bardzo kuma czaczę, a o praktyce to ma jeszcze bardziej mgliste pojęcie. A potem takie samorodne talenty uchodzą za wielkich ekspertów.
A że opcje to już trochę wyższa szkoła jazdy, a szczególnie złożone struktury, to za nie trzeba się brać na końcu, jak już się przejdzie do szkoły średniej.
Jest na to rada. Trzeba sie uczyć, uczyć i jeszcze raz uczyć
Aha i jeszcze małe coś w sprawie Szopienic. W grupie Karkosika znajduje się również Impexmetal, dawna centrala handlu zagranicznego, od dziesiątków lat operująca na Londyńskiej Giełdzie Metali i służąca tu jakąś pomocą firmom współpracującym, takim jak Hutmen czy Szopienice.
Młodzi pretorianie Karkosika wycięli stopniowo większość kadry kumatej w tym temacie, a nowi ludzie (nieprzygotowani) w przemyśle (który przejął handel obcy) zaczęli zabawiać się tu w Zosię samosię ( na zasadzie ja chce śama) no i efekty są jakie są. jest.
No więc mamy historie nie z tej ziemi na opcjach, które uczą do znudzenia, że rzeczywistość pojmowana racjonalnie nie jest już taka pewna. Że racjonalny nie do końca jest możliwy, a wręcz zawodny.
Mówi się o brudnej robocie w białych rękawiczkach i o przewrotnej, bezmyślnej, o przeroście ambicji za fasadą przemyślanych regulaminów i oczywistych zarządzeń. Chociaż „po bliższym zapoznaniu się z faktami” okaże się znowu, że przesadzamy i będziemy musieli przepraszać.
Nazwiemy to sobie emocjami na rynkach i psychologią inwestowania.
Pójdźmy o jeden krok dalej. Dlaczego współczesna myśl ekonomiczna, stosownie do rangi problemu, nie analizuje stanów subiektywnych, irracjonalnych? Dlaczego człowiek z takim upodobaniem pogrąża się w niewiedzy, dlaczego raz minutkę a innym razem przez lata karmi się złudzeniami?
Jak się rozwijają stany irracjonalne w funkcji czasu?
Zainteresowanym, w trybie roboczym, bez taniej sensacji i mistycznych uniesień na przykład i na początek;
Reinhard Mussik, Nostradamus dziś. Tajemnica wielkich wizjonerów.Wrocław2004.
Jest taka spółka, co była w stanie upadłości „przez opcje”, ale… Czytajcie dalej:
2011-06-10
15:21 ALUMAST: Postępowanie sądowe z powództwa DZ Bank przeciwko Alumast SA o zapłatę kwoty 1.026.728,00 zł z tyt.transakcji opcji walutowych i towarowych [NewConnect – komunikaty spółek]
2011-06-09
21:50 ALUMAST: Wniesienie do sądu zawezwania do próby ugodowej w spr. zapłaty przez DZ Bank Polska SA na rzecz Alumast odszkodowania za utracone korzyści [NewConnect – komunikaty spółek]
„Powództwo dotyczy tych samych roszczeń, które były przedmiotem zgłoszenia wierzytelności w postępowaniu upadłościowym z możliwością zawarcia układu dotyczącym Alumast S.A. w upadłości układowej. Co do roszczeń tych nastąpiła prawomocna odmowa Sądu prowadzącego postępowanie upadłościowe uznania ich na liście wierzytelności (kwestia objęta wcześniejszym komunikatem Spółki).”
Jeżeli wygrają proces o odszkodowanie od Banku, to będzie to chyba precedensem w sprawie zawieranych opcji…
to faktycznie wyglada ciekawie (mimo, ze material opracowala firma PR)
http://www.newconnector.pl/alumast-kontra-dz-bank-polska
wiec chyba po raz kolejny na lamach tych blogów zaapeluje do dziennikarzy zawodowo opisujacych rynek – macie ciekawe historie jak na tacy. Tylko trzeba troche się ruszyc zza biurek
jako były pracownik banku (sprzedaż toksyn) byłem świadkiem w sprawie i pomimo absurdalnych argumentów ze strony wtopionego, wygrał on sprawę w sądzie gospodarczym okręgowym. sedzina conajmniej nie miała pojęcia i wyrok, na zasadzie bank oszukał klienta biednego. pomimo, iż były nagrania etc., a księgowa spekulowała na potęgę i zarabiali wcześniej – a jeszcze śmiali się z nas jako banku, że jesteśmy zacofani, bo nie mamy takich sexy turbo opcji jak konkurencja, tylko proste forwardy…na rozprawie wypierała się swoich słów i fałszywe zeznania wg mnie składała (co w sądzie potwierdziło pracowników banku oraz ja jako były). ehhh brak słów – nie wiem, czy bank będzie się odwoływał i walczył, czy niestety odpuści, bo sprawa jest ewidentna; dowiem się wkrótce.
mic, od poczatku uwazam, ze obie strony są odpowiedzialne za to co sie stalo. Dlatego nie biore ani strony pazernych firm, które dopoki bylo fajnie to było fajnie, a pozniej udaja „ze nic nie wiedzieli” i bankow, które nie potrafily ocenic, ryzyka systemowego, w razie załamania cen
fakt, np. banki nie kontrolowały transakcji u konkurencji, co powodowało znaczne przelewarowanie. teraz co kwartał proszą klientów o zestawienie transakcji i limitów w innych bankach. same też już nie zawierają np. korytarzy z lewarem wiekszym niz 2:1, a wczesniej to to 10:1 sie zdarzały
500 tys EUR jako limit zaufania do tradera,
to ja sie pytam jakim cudem i czy bank nie sprawdza co moze
dyrektor finansowy ? Dyrektor finansowy nie oszukał, to bank powinien sprawdzic tak samo. Dyrektor jest winny za oszukanie banku, ale to bank jest odpowiedzialny za oszukanie firmy !
@mic
Słuchaj mam pytanie, bo zaczalem sie zastanawiac, ze czesc banków popodpisywala z firmami ugody, w wyniku których płatnosci z zaleglych rozliczen opcyjnych zamianione zostaly na kredyty. Wiesz czy to byly kredyty zlotowe, czy walutowe?
Rouge Trader (Barings), SocGen i Jerome ….. sa zyski, zarzad i kontrola przymyka oko na łamanie procedur. Klasyka ….
Naciski …. bo zarabia to niech wezmie wiecej skoro to „latwe pieniadze”
‚rouge trader’ – piekne 😀
u mnie w banku (RBPL),w oddziale na PLN – decyzje podejmowały komitety i waliły w PLN, nawet jak klient był eksporterem. nie wiem jaka była praktyka w innych bankach czy regionach – ale z tego co słyszałem praktyka, że PLN, że jak strata np. 10 baniek PLN, to tyle rozłożone na X czasu, ale już bez dodatkowego mieszania ryzykiem walutowym, bo wówczas wszsystko co w walucie powodowało gorączke w dziale ryzyka
czyli jednak OK.Bo tak sobie pomyslalem przy okazji nowych rekordów eur, ze to moze byc ciekawe