„Kto ma szczęście w grach ten ma pieniądze na miłość”/ Jacek Inglot/
Nieco żartobliwym bon motem wracam do „gry” na giełdzie.
Mit spekulacji #10/ Trading = hazard
Obojętnie jak bardzo władze giełdy do spółki z redaktorem Moszem chciałyby przekonywać, że na giełdzie się nie gra, działanie w sytuacji konfliktu interesów, wymagających ze strony uczestników zastosowania określonej strategii dla osiągnięcia zysku, prowadzi do spojrzenia na spekulację przez pryzmat teorii gier. Niekoniecznie jednak do stawiania znaku równości z hazardem. Kariera tych, którzy ów znak stawiają, nie trwa zwykle zbyt długo, tu potrzebne jest nieco odmienne przygotowanie mentalne.
Bezsprzecznie istnieje wiele naturalnych cech łączących rynek giełdowy z grami hazardowymi. W obu przypadkach wystawiamy na ryzyko własny kapitał w celu osiągnięcia gratyfikacji finansowej. Pojedyncze transakcje na parkiecie, szczególnie te w instrumentach pochodnych, gdzie mamy typowy konflikt interesów w grze o zerowej sumie (minus prowizje), przypominają zakłady kasynowe czy loteryjne o proporcjonalnie wysokiej do wkładu wygranej. W obu przypadkach mamy do czynienia z działaniami w warunkach niepewności, o określonym prawdopodobieństwem wygranej w tle i podobnego rodzaju emocjami. Nie mówiąc już o słownictwie zapożyczanym nagminnie z gier hazardowych i to bynajmniej nie tylko w kolokwialnych zwrotach.
Nie można jednak w żadnym razie dać się zwieść tymi analogiom. Trading profesjonalny nie polega na nieustannym poszukiwaniu farta, szczęśliwej passy, każdorazowym, triumfalnym ‘wyrywaniu’ kawałka z rynku, myśleniu kategoriami ruletki, impulsywnym odgrywaniu strat, zrzucaniu win na niewidzialnych ‘szulerów’, usprawiedliwianiu uzależnień. Przejście na ciemną stronę mocy dzieli tutaj cienka granica.
Trzeba sobie twardo zdać sprawę z następujących, wyraźnych różnic ale i zapożyczeń:
(I) Najważniejszą, zasadniczą, o najdonioślejszym znaczeniu kwestią w tradingu musi być przewaga tradera (the edge) – taka, jaką ma w kasynie organizator gry (krupier). W ruletce obstawienie nawet wszystkich pól na kole z jednym zerem skutkuje otrzymaniem 1 żetonu mniej po oczywistym trafieniu – to daje przewagę kasyna w wysokości 2,7%. Bukmacherzy sportowi zatrzymują od 5 do 15%, nasze Lotto – 40%. Wejście na giełdę bez wypracowanej przewagi oddaje natychmiast rynkowi supremację nad nami. To my mamy być krupierami.
(II) Hazard dzieli uczestników na mniej i bardziej uprzywilejowanych, wszystko zależy od losu, szczęśliwej passy, przypadku, rozkładów losowych – każdy dostaje np. inne karty. Giełda w statucie ma zapisane równe szanse dla każdego uczestnika, punkt wyjścia jest tutaj ten sam.
(III) Decyzje w grach hazardowych są oparte w głównej mierze na intuicji, ewentualnie doświadczeniu, nie ma tutaj za wiele miejsca na wielowymiarowe analizy i wykorzystanie wiedzy jak w tradingu.
(IV) Zysk w większości gier hazardowych jest nieproporcjonalny do ryzyka, a sama gra polega na poszukiwaniu owego ryzyka; trader może owe proporcje zysk/ryzyko samemu kształtować a ograniczenie ryzyka jest priorytetem.
(V) O ile w hazardzie strata jednorazowa jest permanentna i natychmiastowa, o tyle trading daje w każdym momencie wpływ na modelowanie strat, dopóki są jedynie papierowo księgowane
Nie miejsce dziś na to by zagłębiać się w destrukcyjne działanie emocjonalne czy finansowe hazardu i uprawiane na jego podobieństwo tradingu. Warto zapytać czasem samego siebie czy w poszukiwaniu adrenaliny nie straciliśmy jeszcze racjonalności.
Trzeba jednak podkreślić fakt, że hazard w pewnej mierze może być inspiracją dla tradingu i nie myślę w tym miejscu o blefowaniu – chodzi mianowicie o zarządzanie kapitałem i rozkłady prawdopodobieństw a także emocjonalne opanowanie. Szczególnie wielu profesjonalnych pokerzystów i graczy w black jacka zrobiło dzięki temu kariery w spekulacji. To nie zmienia stanu rzeczy – konieczne jest odróżnienie obu światów.
—***Kat***—
p.s. W trakcie pisania tego cyklu przyszło mi do głowy wiele innych mitów, ale również otrzymałem kilka podpowiedzi. Widzę, że te tematy generują dość spory ruch i emocje więc wkrótce dopiszę ciąg dalszy. Gdyby ktoś chciałby podzielić się swoją wiedzą w temacie z tym związanym i do tego uzasadnić istnienie nieopisanego jeszcze mitu- proszę o kontakt, z przyjemnością udostępnię miejsce.
p.s. 2 Tradycyjnie proszę o cierpliwość tych, którzy jeszcze nie otrzymali odpowiedzi na maile do mnie 🙂
17 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
„Trading profesjonalny nie polega na nieustannym poszukiwaniu farta, szczęśliwej passy, każdorazowym, triumfalnym ‘wyrywaniu’ kawałka z rynku, myśleniu kategoriami ruletki, impulsywnym odgrywaniu strat, zrzucaniu win na niewidzialnych ‘szulerów’, usprawiedliwianiu uzależnień.”
Brawo!!!!
Ale na czym wobec tego on polega, ten „Trading profesjonalny”?
Czy na zawieraniu transakcji, czy na opowiadaniu o nim?
Ja na maila nie czekam, ale na jeden odcinek o tym, jak autor zawiera transakcje, profesjonalnie. Może się kiedyś doczekam…
Na blogu, w miejscu publicznym, nawet będąc kolegą, przyjacielem – nie dowiesz się takich rzeczy. Nikt „the edge’a” nie zdradza, chyba, że już umiera i nie ma komu przekazać, albo ma tyle co lodu.
A może z okazji konkursu forexowego bossy autorzy bossowych blogów zrobili by jakiś demo, rachunek pokazowy, udowadniając w praktyce swoje kompetencje?
Zdaje się, że autor specjalizuje się w forexie, w parze GBPUSD konkretnie.
Ciebie exenergy też namawiam.
Skoro jesteś nie tylko człowiekiem niezmiernie elokwentnym (tyle mądrze piszesz od siebie) ale i prawdziwym światowcem (myjesz zęby) to nie będzie kłopotu zaprezentować idee reprezentowane w praktyce. Tylko nie pisz, że znasz jedynie takie systemy, których wynik oceniać należy po trzech latach please.
„Facta non verba” jak mawiali rzymianie.
„Na blogu, w miejscu publicznym, nawet będąc kolegą, przyjacielem – nie dowiesz się takich rzeczy.”
Bzdura na polski użytek.
Poczytaj sobie po angielsku parę blogów i przestań epatować “the edge’em”.
A ja na kilkanaście odcinków jak autor kończy 😀
I może nie tylko autor …
Alicjo sugerujesz opisanie historii śmierci takich podmiotów jak AIS, Kuvera tudzież Inter Market Service w kontekście przygód naszych dzielnych bloggerów?
Choć są dni poświęcone tym którzy odeszli nie wiem czy wypada o to prosić…. W sumie to już nieco odgrzewane kotlety by były, choć na takie historie jak Czerwony Kapturek Historia Prawdziwa itp. do kin zwykle walą tłumy…
Po wymienionych nazwach widzę, że zostałem wywołany do tablicy. Choć szkoda, że przez anonima.
Więc wyjaśnię (omijając szczegóły, bo musiałbym podawać nazwiska a tego nie chcę).
Wspolpracowalem z firmą AIS kilka lat temu. Miała to być firma doradcza w dziedzinie inwestycji alternatywnych, faktycznie okazała się sprzedażową (czymś czego teraz są dziesiątki)
Moim celem miała być analiza i ocena (due dilligence) produktów oferowanych klientom.
Jedną z pierwszych decyzji po przyjściu było zarekomendowanie wlaścicielom firmy natychmiastowego zaprzestania oferowania usług firmy Kuvera, z uwagi na podejrzenie nierzetelności.
Już wtedy klienci na tym produkcie byli kilkadziesiąt procent na minusie.
Po rozmowach z przedstawicielami Kuvery złożyłem zawiadomienie do amerykańskiego nadzoru (Kuvera była zarejestrowana w NFA) o oszustwie, próbując „uratować” pieniądze klientów.
Wspolprace z AIS zerwałem po burzliwych dyskusjach dotyczacych oferowanych produktów. Rolę człowieka od ryzyka rozumiałem nieco inaczej niż właściciele. Jeśli produkt nie spełniał wyznaczonych standardów nie nadawał się do sprzedaży. Niestety nie ja byłem właścicielem firmy i nie miałem, zadnego wpływu na politykę sprzedaży i motywowania sprzedawców. W efekcie jedynym sposobem wyjścia z twarzą, było odejście.
W międzyczasie rekomendowałem zarządowi wycofanie pieniedzy klientów z WGI (bylo to kilka miesięcy przed tym, gdy „wyszło na jaw”, czym jest firma), jak i kilku innych podejrzanych inwestycji
Nie mam sobie nic do zarzucenia, poza tym, że zareagowałem zbyt późno i zbyt mało stanowczo.
Nie zamierzam tego wątku mojego życia ukrywać. Uważam, że było niesłychanie wartościowe. Choć kosztowało mnie mnóstwo. W tym również obaw o utratę wizerunku.
Co do InterMarket Service – jakieś konkretne pytania?
Bo uczestniczyłem dość krótko w tym projekcie-pomyśle.
Panie Grzegorzu, takie emocjonalne polemiki „na gorąco” mogą być niebezpieczne. Niestety zwykle się tak zdarza, że uczestnicząc w projekcie blogu internetowego, szczególnie podpisując się z imienia i nazwiska (znanego w tzw. kręgach) podejmuje się ryzyko możliwości dyskusji o tematach niekoniecznie dla siebie wygodnych z anonimowymi najczęściej użytkownikami. Myślę że Pan jako osoba dorosła zdawał sobie z tego sprawę już od samego zarania projektu.
Jeśli mnie pamięć nie myli to za Pana czasów prócz Kuvery AIS sprzedawał jeszcze klika innych, ciekawych produktów inwestycyjnych oraz dosyć specyficznie promował agentów w efekcie czego sprzedawano głównie ryzykowny i bardzo ryzykowny stuff. Co więcej Pan, jako człowiek o olbrzymiej wiedzy i ogromnym potencjale, przedstawiając się jako specjalista od hedge fundów, znając na tyle dobrze specyfikę rynku dysponował odpowiednią wiedzą aby zdać sobie sprawę jak to się skończy niewiele Pan w efekcie zmienił. Czy to prawda że wybrał Pan siedzenie na ciepłej posadce praktycznie do samego końca istnienia tego biznesu?
WGI? Znał Pan doskonale realia i to co się dzieje w tej firmie choćby ze względu na konieczność monitorowania konkurencji. Jednakże pomimo dużego własnego medialnego potencjału nie zapobiegł Pan tragedii wielu inwestorów wtedy, kiedy był na to jeszcze czas. Czemu?
InterMarket zostawmy w spokoju. Fakt, iż kilku chłopców o znanych nazwiskach (plus ktoś kto miał niezła gadkę i doświadczenie managerskie) próbowało sobie zarobić na forexie (otwierając mini funda) co zakończyło się zbiegiem ostrzeżenia publicznego z komisji ze sporym obsunięciem na kapitale jeszcze o niczym nie świadczy.
Janek
GZ na swoim blogu, lub na tym często wskazywał na różne nieprawidłowości i niebezpieczne produkty, które radził omijać z daleka.
@ sds
z Twoich poprzednich wypowiedzi wywnioskowałam, że musisz być dość inteligentnym facetem.
Więc nie wierzę, że nie zrozumiałeś o jakie wyjścia/kończenie mi chodziło.
I co teraz? Analiza przekrojowa firm znajdujących się na naszym rynku?
Tych byłych, aktualnych i przyszłych? Uwierz mi – ja to bardzo dobrze znam.
Proszę, nie wykorzystuj okazji, czy wręcz nie manipuluj do przekazów, które nie mają związku z tematem.
Chodziło mi wyłącznie o sposoby zamykania pozycji!!!
O nic więcej.
@ sds
I jeszcze jedno. Chcesz zawalczyć o jakość naszego rynku? Tego aktualnego, o szerszej skali, w pełnym majestacie prawa? Podrzucę ci kilka tematów.
Odezwij się proszę na meila: alismo (at) op.pl
Podobnie jest z pokerem, który niesłusznie uważany jest za czysty hazard. Według mnie gra na giełdzie ma pełną analogię do gry w sportowego pokera, a i dobrzy gracze pokerowi zwykle nieźle radzą sobie na giełdzie.
Analogia giełdy do pokera pełna nie jest. Reguły pokera są znane i niezmienne. Reguły giełdy trzeba odkrywać samemu, a raz odkryte szybko się zmieniają. Pisałem o tym prawie rok temu tu: http://tiny.pl/hwt3g
Reguły gry na giełdzie też są znane i niezmienne od co najmniej 100 lat, między innymi dlatego, że nie brak na niej ludzi, którzy uważają, że „tym razem będzie inaczej”.
@Trader
Gieldy i owszem istnieja od setek lat. Ale tez niezmiennie przez te wszystkie lata ewoluuja. Metody ktore zarabialy x lat temu, jesli wciaz zarabiaja, to najczesciej wymagaja modyfikacji/optymalizacji. Dla odroznienia, jesli rzucasz moneta, to prawdopodobienstwo otrzymania orla czy reszki nie zmienilo sie na przestrzeni lat. Malo tego — mozesz byc pewien, ze owo prawdopodobienstwo nie ulegnie zmianie w przyszlosci. A jesli znasz regule gry na gieldzie, ktora teraz sprawdza sie swietnie, to nie wiesz, czy jutro nie przestanie ona dzialac.
Chyba coś nie tak zrozumiałeś – nie chodzi o jakieś zmienne parametry systemów, tylko o Reguły Gry na Giełdzie, mowiące np. o stop lossach, overtradingu, uśrednianiu strat itp.
Zostały one spisane w kilku książkach w latach dwudziestych ubiegłego wieku i są nadal aktualne.