W temacie, o którym za chwilę, kontrowersje pojawiają się już standardowo. To znak, że pasuje do tej listy 🙂
Mit spekulacji #5/ Otwarcie pozycji to najważniejszy składnik sukcesu w transakcji
Porównując kwestię inicjowania pozycji i opuszczenia jej nietrudno zauważyć, że nieproporcjonalne ilości miejsca w poradnikach, książkach i artykułach zajmuje pierwsze z wymienionych działań. Można by odnieść ważenie, że taka dysproporcja świadczy o doniosłości i arcyważności problemu. Kwestie zarządzania ryzykiem – w tym prowadzenia stopów czy inne sposoby zamykania pozycji – często są w publikacjach marginalizowane lub po prostu nie pojawiają się w ogóle. Nie mówiąc już o tym, że o ile już zagoszczą w poradach i analizach, ich format blednie wobec kunsztu z jakim kreuje się i opisuje strategie zajmowania pozycji. Ta dysharmonia powstaje z kilku najważniejszych powodów, które przez lata zdążyłem w swojej pamięci wynotować (zastrzegam, że to katalog otwarty):
– Biologiczna natura człowieka ukierunkowuje go na maksymalizację szans wygrania a nie na maksymalizację wysokości wygranej. Jednym słowem, bardziej lub mniej świadomie umysł dąży do zapewnienia racji wytwarzanym przez siebie decyzjom i osądom, mylnie wizualizując, że jak najczęstsze trafianie w choćby minimalne ruchy jest równoznaczne z zarabianiem pieniędzy.
– Inna biologiczna przypadłość, która wytwarza pęd do szukania stuprocentowych szans na trafienie w ruch: obawa, lęk, stres, dyskomfort czy nawet paraliż generowane przez pojawiającą stratę z jednej strony a z drugiej- ulga, zadowolenie, błogostan i optymizm wytwarzane przez hormony w mózgu na skutek udanego rozpoczęcia transakcji. To oczywiste w którą stronę ciągnie natura człowieka.
– Sprawa o której nie mówi się niemal wcale a którą obserwuję i w rozmowach i porównując ilości komentarzy: sprawa ryzyka, stopów, zarządzania pozycją i kapitałem są dla zdecydowanej większości traderów tematami sprawiającymi wiele trudności, niezrozumień, przykrych wspomnień i ogromnego, niemal przyprawiającego o ból wysiłku umysłowego i z tych powodów zamiatanymi pod dywan.
– I wreszcie kwestia typowo techniczna, dotycząca stopów i wyjść z pozycji – ich określenie wraz z warunkami otwierania pozycji sprawia, że dana strategia staje się łatwo testowalna komputerowo co bardzo szybko weryfikuje jej (nie)użyteczność. To ogranicza analityczną twórczość i poradniczą kreatywność.
Programujemy się więc na niemożliwą praktycznie opcję niemal stuprocentowej trafności decyzji o otwarciu pozycji, najczęściej żywiąc niezmąconą nadzieję, że z ułamkiem wejść nieudanych poradzimy sobie bez problemów. Większość poszukiwań idzie więc w kierunku jak najczęstszego i najszybszego wbicia się już od początku w zyskowny ruch. I nic w tym dziwnego, ale …
Nawet jeśli trafienia w otwieraniu zaspokajają nasze ego i koją emocje to nie przesądzają o ostatecznej wielkości pozytywnego (najlepiej maksymalnego) wskaźnika zysku do ryzyka. Niestety jedynie operacje związane ze stopami/wyjściem z pozycji zapewniają sukces wszędzie tam gdzie trafność jest mniejsza od 100% czyli w niemal wszystkich przypadkach.
I kolejne „niestety” – to właśnie bagatelizowanie operacji na ryzyku/wyjściach jest powodem tego, że większość traderów ginie w trybach giełdowej maszynerii. Choć może bagatelizowanie to złe słowo, bo nie chodzi o działanie świadome ale takie, które swą trudnością przekracza możliwości większości ludzi. Stąd niejako naturalne, alternatywne parcie do wycyzelowania technik zajmowania pozycji.
Proszę zauważyć, że istniejące w literaturze pomysły na wejścia można liczyć w setkach, jeśli nie w tysiącach, a mimo takiego bogactwa jedynie garstka aktywnych inwestorów przeżywa w długim okresie i generuje zyski. Nie można bowiem nigdy zapomnieć, że jedyną determinantą i trafności i zyskowności jest właśnie wyjście (stopy, zarządzanie ryzykiem). Zwykle posługuję się dla zobrazowania tego pewnym przykładem, który możliwe, że pojawiał się już wcześniej w moich wpisach ale ponowię go gdyż sugestywnie opisuje problem:
Załóżmy, że dysponuję całościową, obiektywną i doprecyzowaną strategią, która zapewnia ok. 90% trafności i trzycyfrowe, średnie zyski roczne. Ujawniam jedynie wszystkie warunki otwierania pozycji 10 kandytatom , bez informowania ich o technice radzenia sobie ze stopami oraz ryzykiem, a następnie spotykamy się po dłuższym czasie by porównać zyski. Moje są nadal przybliżone do tych wyżej. Reszta przypuszczalnie powieli typowy profil rynku tradingowego: 80-90% straci, 10-20% być może osiągnie profit. Moje wyniki są uwarunkowane przez metodę opuszczania pozycji – czasem jeden, bardzo specyficzny rodzaj stopa może zdeterminować rezultaty całości strategii i przesądzić, że jest w ogóle zyskowna. Tylko i wyłącznie sposób opuszczenia pozycji nadaje ciągowi transakcji zyskowny charakter z określoną trafnością. Inicjacja pozycji nie jest wartością samą w sobie, co najwyżej zaspokaja psychologiczne potrzeby, długoterminowa zyskowność pochodzi z taktyki zamykania transakcji.
Ktoś może zarzucić, że w takim razie w mojej przykładowej strategii to nie wejście daje przewagę nad rynkiem (the edge) ale istnieją takie metody, w których owa przewaga istnieje właśnie w inicjowaniu pozycji. Całkiem możliwe, ale sprawdzenie owej przewagi wejścia wiąże się właśnie z kompleksową jej weryfikacją wraz ze stopami czyli metodami wyjścia. Nie ma innej możliwości, koło się zamyka. Przewaga otwarcia pozycji, ale nie pojedynczej tylko w ciągu transakcji, leży w strategii jej zamknięcia, dlatego metody z 30% trafnością potrafią być stabilniejsze, skuteczniejsze i zyskowniejsze od tych z 60% trafieniami.
Nie chcę przy tym zbytnio narzucać swojego punktu widzenia, w którym stopy/wyjścia są dużo ważniejszejszym składnikiem. Wszystkim w pocie czoła pracującym nad optymalizacją otwierania pozycji przypomnę jednak efekt generowany na giełdzie przez behawioralną Teorię Perspektywy – irracjonalność ludzka pcha inwestorów w kierunku szybkiego zamykania zysków i przesadnie ryzykownej hodowli strat. To czasem nieuświadomione działanie niweczy efekt najwspanialszych nawet technik inicjowania transakcji.
Nie będę również tym razem podnosił tematu losowego generowania miejsca i kierunku pozycji. Pomimo, że takie podejście, przy precyzyjnym zastosowaniu metod kontroli ryzyka, niesie całkiem spore szanse na wygraną, to jednak zaburza aspekt psychologiczny – nie daje szans na logiczne podbudowy decyzji, nie idzie z rytmem rynku, nie wzmacnia zrozumienia całości procesu czyli nie wspiera kwestii istotnych dla wykształcenia prawidłowego „mental setup”, wspomnianego w poprzednim wpisie.
—***Kat***—
30 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Otwarcie jest tak samo wazne jak zamkniecie.
Obie czynnosci determinuja czy nasza pozycja bedzie zyskowna czy stratna.
Wiecej czasu poswieca sie na okreslenie otwarcia pozycji gdyz jest to latwiejsze w wytlumaczeniu. Poza tym czesto zamykanie pozycji jest jako zmienna – w zaleznosci od charakteru i wytrzymalosci inwestora.
Z reguly kazdy moze zgodzic sie z regula otwarcia – gdy linia trendu zostanie przecieta, gdy RSI pokaze sygnal kupna, gdy…
Natomiast nie kazdy zdodzi sie ze stwierdzeniem – zamknij gdy stracisz 2%, gdy padnie sygnal sprzedazy gdy…
dla kazdego strata ozacza cos innego.
Dlatego panuje taka dysproporcja…
Oznacza to ze o ile otwarcia mozna sie nauczyc z ksiazek i nastepnie testowac i wybrac cos dla siebie, tak zamkniecia trzeba samemu sie nauczyc (poswiecajac mu wiecej czasu).
Jeśli dobrze pamietam to w jednej ze swoich ksiązek Joe DiNapoli pisał, że odkad zaczął uwazniej i lepiej otwierać pozycje to miał lepsze wyniki i komfort. Z drugiej strony jego umiejetnosci sa podwazane przez innych. Sam tez pisal, ze lezal kiedys na kardiologii ze stresu po zlej duzej transakcji, wiec coś nie do końca „halo”.
Na otwieranie byle gdzie i skupianie sie na zamykaniu mogą sobie pozwolić ci co mają głebokie kieszenie, a ze wiekszosc dopiero chce miec kase, stad Tomku takie ich podejście na chirurgiczną precyzję otwierania. Chyba teraz rozumiesz?
To oczywiscie wynika z MM i Risk Management, ale jest pochodną wielkosci portfela.
A poza tym czyzbys Tomku negowal fakt, ze niektorzy moga dobrze odczytywac rynek i dlaczego musza wchodzic na sile, wbrew temu co widzą, by chwilowo przeczekac ujemną wartosc pozycji az zamkną z zyskiem?
Moglbym sklaniac sie do podejscia, ze otwarcie to 30-40% waznosci i zamnkniecie odpowiednio 70-60% przy małych kapitałach i duzym lewarowaniu – i np przy DT, swingu. Przy mniejszym lewarowaniu – najwazniesze zamkniecie. A przy skalpie obie wazne.
Otwarcie jest nie mniej ważne niż zamknięcie. Powiem więcej otwarcie jest chyba ważniejsze niż zamknięcie, gdyż bez otwarcia pozycji nie da się jej zamknąć natomiast można otworzyć pozycję bez jej zamykania i sobie śpiewać fly profit fly up up to the sky.
Natomiast prawdą jest, że otwarciu poświęca się dużo więcej uwagi niż zamknięciu i to jest prawidłowe, bo dobre otwarcie jest znacznie trudniejsze niż dobre zamknięcie.
Pozwolę sobie wyrazić odmienne zdanie niż Adam S, i powiem że o ile zamknięcia można się nauczyć z książek (dobrych) i następnie testować i wybrać coś dla siebie, o tyle otwarcia trzeba się samemu nauczyć (poświecając mu więcej czasu) i trochę popraktykować.
Natomiast smutną prawdą jest, że zamknięciu poświęca się niewspółmiernie mało czasu i uwagi, o wiele mniej niż należy, no i potem skutki bywają opłakane. Dobre zamknięcie ogranicza nam bowiem straty, czyli uszczuplenie kapitału, który będzie generował zyski jak się wstrzelimy w trend.
Zarządzanie ryzykiem i kapitałem jest ważne dla wyniku końcowego operacji ale należy właściwie rozumieć na czym one polegają, czym są a czym nie są, kiedy i jak je stosować, no i nie demonizować aż tak roli stopów.
Nie jest żadnym argumentem stwierdzenie:
„Proszę zauważyć, że istniejące w literaturze pomysły na wejścia można liczyć w setkach, jeśli nie w tysiącach, a mimo takiego bogactwa jedynie garstka aktywnych inwestorów przeżywa w długim okresie i generuje zyski.”
Łatwo zbija go bowiem poniższy kontrargument:
Jak by autorzy tych pomysłów wiedzieli kiedy i jak dobrze otworzyć to by nie musieli zarabiać na pisaniu setek albo i tysięcy książek, poradników i artykułów. Skupili by się bowiem na konsumowaniu profitów gdzieś na Hawajach, w otoczeniu opalonych lasencji, popijając szampana, za lekko zarobione pieniądze na tych swoich pomysłach.
Nie przyjmuję również następującego, tak zdecydowanego stwierdzenia:
„Nie można bowiem nigdy zapomnieć, że jedyną determinantą i trafności i zyskowności jest właśnie wyjście (stopy, zarządzanie ryzykiem).”
Jedyną determinantą trafności i zyskowności jest właśnie wyjście?
Chyba wtedy jak się wychodzi po angielsku! A jak się nietrafnie otworzy i się wychodzi z pozycji ze stratą, to wtedy również wyjście jest determinantą i trafności i zyskowności? Chyba inaczej?
PS
„Biologiczna natura człowieka ukierunkowuje go na maksymalizację szans wygrania a nie na maksymalizację wysokości wygranej.”
Oj chyba jest odwrotnie, gdyż mózg człowieka nie jest raczej w stanie oceniać właściwie szans natomiast ulega złudnej skłonności do maksymalizacji wygranej, zazwyczaj z pominięciem ryzyka. Bo nadzieja na duży piniądz ludziom rozum odbiera.
Ale może być też i tak, że ja się w ogóle nie znam na ludziach i nie jestem tak dobr w arkanach psychologii jak pogromcy mitów.
Ja powiem inaczej : otwarcie+ zamkniecie to całość.
Oba są jednako ważne,jednakowoż zamkniecie odpowiada za o wiele więcej funkcji stąd mówimy ,że ważniejsze.
Odpowiednie otwarcie może poprawić stosunek potencjalnego/otwarcie=marzenia tu nie mamy wpływu na bieg wydarzeń poza inicjacją/ ryzyka do zysku,natomiast zamknięcie odpowiada za twarde fakty, na które powinniśmy mieć wpływ.
Psychologicznie nie każdemu odpowiada rzeczywistość , której przeczą fakty , a których urzeczywistnieniem staje sie stop wszak myślami jesteśmy jeszcze przy tak pięknym wejściu i nie chcemy sie z tym rozstać. 🙂 Mówimy wiec : tym gorzej dla faktów.
To ,że to całość nie oznacza byle jak, bo tak naprawdę to 2 systemy ,w których ten drugi ma odpowiadać za:
poprawę wyników pierwszego, ryzyko i zarządzanie pozycją itd.
Słowem ma byc komplementarny.
Technicznie też o wiele trudniej stworzyć dobrego stopa bo ilość parametrów wzrasta, a tym samym stabilność więc wielu rezygnuje.
Nie bez znaczenia jest fakt ,że przy odwracaniu np. na futach zły stop to często zabójstwo gorsze niż jego brak /tzn system oparty na wejściach, które faktycznie nie są niczym innym jak dobrymi stopami/.
O tym jak trudno zaimplementowac odpowiedniego stopa przekonuje sie każdy użytkownik np. w AB.
To są kosiarki, które koszą na sztywno zarówno zyski jak i straty wsio radno po równo.Rezultat – straty się dodają zyski nie.
Myślę, nie o takich stopach mówimy IMO .
Stop&Reverse i nie ma problemu co jest wazniejsze 😀
Van Tharp gdzieś w swoim bestselerze o wolności i pieniądzach z rozpędu napisał, że można zarabiać na systemie opartym o losowe otwarcia z odpowiednim MM. Być może nie zdawał sobie sprawy z kolejnego mitu spekulacji, że gra na kontraktach to gra o sumie zerowej – był już o tym jakiś wpis ? 😉 Jeśli nie – to przydałby się, przydał…
@ pit65
Dobrze, że przynajmniej Ty nie pitolisz, a przecież mógłbyś, nieprawdaż. 😀
Faktycznie otwarcie i zamknięcie stanowią całość i oba są jednakowo ważne.
Czy mógłbyś jednak rozwinąć myśl – „jednakowoż zamkniecie odpowiada za o wiele więcej funkcji stąd mówimy, że ważniejsze.”
Jakie funkcje masz konkretnie na myśli?
Ale licytacja? A moja opinia jest najwazniejsza bo jest mojsza niz twojsza. Panowie, przeciez jak ktos ma system/metode inwestycyjna, to jesli ma ona dzialac, byc skuteczna i przynosic zyski, nie wazne – w dlugim czy krotkim okresie czasu – musi z jednakowa precyzja pilowac tak wejscia jak i wyjscia, musi miec ustalone ryzyko i wielkosc pozycji. I mamy strategie. Jesli nie mamy strategii to logiczne jest, ze zamkniecie jest wazniejsze, bo to ono kontroluje straty. a czy beda z tego zyski? Mojsze beda a twojsze?
Metoda jest prosta: „ograniczaj straty, pozwól zyskom rosnąć”, bo wniej zawiera się wszystko i RM i MM i PM i TM.
Ot i cała filozofia. Trzeba tylko trzymać się zasad i założeń, by nie wyjść jak przysłowiowy Zabłocki na mydle.
Dyskusja przypomina troche tę o wyższości jednych świąt nad drugimi, albo czy muzyka klasyczna jest lepsza czy rockowa.
Kazdy z nas ma swoje preferencje. Dla kazdego roznie rozkladaja sie priorytety, choc oczywiscie poczatkujacy moga przeceniac inne elementy, zas inne niedoceniac. I mysle, ze o to chodzilo Kathayowi. Co nieznaczy, ze ktos juz „ustatkowany” na rynku nie bedzie mial metody wbrew „kanonom”, albo zaleceniom Najlepszego-Tradera-Na-Świecie.
A osobiscie uwazam, ze zamkniecie jest o tyle bardziej istotne od otwarcia, ze pracuję nad nim od samego początku konceptu nad systemem, czyli rowniez w kontekscie sposobu otwarcia pozycji
Temat jest dość oklepany, sam czytając Tomka miałem deja-vu.
Może lepiej na blogach zaczelibyście Panowie jakąś edukację pod wykorzystywanie API i klepanie własnych systemików dla domorosłych quantów.
„sam czytając Tomka miałem deja-vu”
Czy był to „Tomek w krainie kangurów”, „Tomek na wojennej ścieżce” czy może „Tomek wśród łowców głów” ?
Ja też kiedyś to czytałem, ale to są lektury dla małolatów! 🙂
Less
nie będe zbytnio rozwiajał bo to temat na książkę
napisałem :poprawę wyników pierwszego, ryzyko i zarządzanie pozycją itd.
O psychologicznym pozytywnym aspekcie panowania nad strata dzieki temu nie wspomnę.
ale ujmę to tak:
Otwarcie zależy od rynku nie od Ciebie ty jedynie możesz zareagowac na te sytuacje jak /nie obraź sie/ dobrze wytrenowany pies Pawłowa, o ile nauczysz sie dobrze odruchów na zwroty rynkowe.
W sposób aktywny zarządzeniem ryzykiem możesz sie zajmować jedynie poprzez wyjście /stop/.Tu jest pole popisu dla tradera.
Its up to You.
W tym sensie stop jest ważniejszy bo zależy od Ciebie nie od rynku.
Jeśli pozwalasz rynkowi aby robił to za Ciebie – pozbyłeś sie kontroli i kiedys jakiś łabędź Black sie Toba zajmie.
Nie zgadzam sie z Van Tharpem, że wystarczają losowe wejścia, a o wszystkim decyduje stop.
Może badania o czymś mówią , ale zysków z tego nie będzie.
Tak jak makijaż z kobiety ładnej robi piekną tak z kobiety brzydkiej nie zrobi nigdy ładnej.
Stop podobnie- jak wejścia są kiepskie to stop może ustrzec jedynie przed powiekszaniem straty – zysków z tego nie bedzie.
I odwrotnie dobre wejście pomaga ustawic odpowiednie do kontekstu stopy.
Podpisuje sie pod gzalewskim – „makijaż stopowy” opracowuje sie w kontekście wejść .
Ale uwaga to są już 2 systemy , a niewłaściwie dopasowane do siebie dają iloczyn ułamka skuteczności obu i prowadzą do wiekszych strat.
Literatura traktuje to jak wyraziłem sie był wcześniej „kosiarki” na wszystkie błędy ludzkie.A to wprowadzanie w błąd , a nie nauka IMO.
Słowem w ksiązkach opisane jest to zdaniem:
Skoro nie ma Graala to stop go zastąpi.
To w skrócie na tyle
JL
„Stop&Reverse i nie ma problemu co jest wazniejsze”
To jest własnie połączenie wejścia i wyjścia gdzie stop jest sprytnie ukryty za nazwą i niektórzy do zoptymalizowanego w ten sposób systemu co robią…..
dołączają jeszcze jeden stop najczęściej jakis wbudowany w soft „shit” i co wychodzi najczęsciej:
Ujął to kiedyś trafnie mój śp. były manager-dyrektor :
„dwie kobiety w jednym biurze to o jedną za wiele” 🙂
A to nagminna praktyka jak wiecie wystarczy pozaglądać do biur 😉 .
„Temat jest dość oklepany, sam czytając Tomka miałem deja-vu.”
W pewnych kręgach używa się określenia „dać komus oklep” – poobijać gościa, ale tak, aby go nie zabić. I o to chodzi; goście muszą czytać i kombinować jak koń pod górę. Co by nie wymyślili, autor da im „oklep” i okaże się, że są gorsi od ideału, który istnieje tylko na papierze tzn. na blogu:) Ambicja nie pozwala im na poddanie się i kombinują nadal, ku uciesze autora, który ostro trenuje i potrafi dać oklep każdemu.
„Może lepiej na blogach zaczelibyście Panowie jakąś edukację”.
Ale tak po prostu? Za Bóg zapłać?
Moim zdaniem dyskusja wcale nie przypomina tej o tym czy muzyka klasyczna jest lepsza czy rockowa, bo to kwestia bo to kwestia subiektywnych odczuć i indywidualnych preferencji.
W tej dyskusji natomiast obracamy się bardziej wokół kwestii o charakterze generalnym i raczej obiektywnych, z którymi możemy sobie różnie radzić.
„I myślę, że o to chodziło Kathayowi”.
Czy zamiast snuć domysły, o tym co autor miał na myśli, nie lepiej było by, gdyby pisał jasno no i sam zabierał głos w przypadkach, gdy są komentarze i uwagi krytyczne. Nie należy zbywać ich „wymownym” milczeniem i był ponad to/tym i tamtym, bo kłóci się to i z formuła bloga i z netykietą.
Bo przecież blog autorski polega na komunikacji wzajemnej, zobowiązuje do ustosunkowanie się, a nie odstosunkowanie się, od komentarzy i problemów. I nabierania wody w usta, jeśli już to lepsza wodą, bo ta podobno rozwiązuje języki.
Każde stwierdzenie, różnych autorów, typu Van Tharp czy inny, należy przyjmować z rezerwą, do czasu gdy nie przedstawią oni odpowiedniej argumentacji, w stopniu przekonywującym lub choćby dającym do myślenia.
Pit 65 pisze „Nie zgadzam się z Van Tharpem, że wystarczają losowe wejścia, a o wszystkim decyduje stop.” Ja się też nie zgadzam, bo wejście losowe na pozycję (kupił lub sprzedał) gdy mamy mamy do czynienia z wyraźnym trendem jest głupotą rynkową, sikaniem pod wiatr, sprzecznym z logiką rynkową i karygodnym lekceważeniem aktualnej price action. Takie działanie na chybił trafił dowodzi bezradności, braku orientacji rynkowej lub jest przejawem lenistwa umysłowego
Nie znaczy to jednak, że powinniśmy odrzucć takie poglądy, nawet jak są kontrowersyjne, no i nie lekceważymy ich. Powinniśmy je dobrze przemyśleć, a przede wszystkim powinniśmy starać się zrozumieć dlaczego, może tak być. A nóż w tym szaleństwie jest metoda.
A oni, czyli różni mądrale od cudów niewidów, którzy nam serwują jakiś orzech do zgryzienia, powinni nam to odpowiednio jasno i precyzyjnie wyłożyć, jeśli są o czymś odpowiednio przekonani, jeśli to czują i rozumieją. Powinni nam podąć dziadka do orzechów, wytrych, klucz lub pewną wskazówkę. W przeciwnym razie to tylko paplanina bez pokrycia, którą nie warto sobie zaprzatać głowę.
Z jedno się zgadzam, kwestii zamykania pozycji poświęca się zbyt mało uwagi, bo się jej nie docenia. Ale ma ono bardziej automatyczny, odruchowy charakter wynikający z przyjętego schematu działania, systemu tradingu czy też strategii generalnej. Zamykanie pozycji ma charakter reaktywny. Natomiast otwarcie pozycji ma bardziej charakter proaktywny i ,praktycznie od razu, ustawia nas po właściwej lub niewłaściwej stronie rynku.
Czy zamknięcie pozycji jest ważniejsze dlatego, że przy nim ujawnia się wynik transakcji? Ale czy to ono o tym wyniku decyduje tak na prawdę? Czy to czasem trafione lub nietrafione otwarcie nie ustawiam nam wyniku?
A co gdy kupimy na górce i zamkniemy ze stratą, bo wystąpił trend spadkowy? Czy to czasem nie otwarcie ustawiło od razu całej transakcji na straconej pozycji, a zamknięcie tylko ją sfinalizowało i dopełniło?
Jest wiele pytań ale mało odpowiedzi.
Ot i tyle, na tę chwilę.
Lesserwisser i Lucek – może nie jesteście świadomi tego, ale wasze wypowiedzi mówią mi więcej niż zamierzaliście – dziękuję za inspiracje, może kiedyś to wykorzystam biznesowo, gdy sposobność się nadarzy.
„“Może lepiej na blogach zaczelibyście Panowie jakąś edukację”.
Ale tak po prostu? Za Bóg zapłać?”
Lucek – najcenniejsze rzeczy w życiu są za darmo 😉
@ exnergy
Jeśli moja paplanina choć trochę Cię zainspirowało to na zdrowie chłopie, na zdrowie niech Ci wyjdzie.
Ale wciąż jest więcej pytań niż odpowiedzi (szukaj w RR, MM, PM, TM)!
Rozważania teoretyczne mają to do siebie, że „śpiewać każdy może”.
Teoretyzowanie o tradingu nie różni się specjalnie od tych, które dotyczą jazdy samochodem, latania balonem czy pływania – każdy może o tym coś „zaśpiewać”.
Wiadomo, że „praktyka czyni mistrzem”, wobec tego opowiadanie bez konkretnych przykładów z własnej praktyki, jest niczym innym niż wymądrzaniem się. Kardiochirurg,który nie opowiada o swojej praktyce tylko o tym, co wie „w temacie” ma małe szanse na zainteresowanie słuchaczy.
@less
„bo wejście losowe na pozycję (kupił lub sprzedał) gdy mamy mamy do czynienia z wyraźnym trendem”
o tym samym pomyślałem.
Ale wszystko zależy od przyjętego wejścia.
Przeczytałem sobie knigę Jeffa Coopera „Hit and Run”.Polecam.
Poza tym ,że podoba mi sie jego podejście do rynku zaimplementowałem jego strategie do naszego rynku fut. z wyjściem na zamknięciu następnej świecy.
Wybrałem i zmodyfikowałem 4 najbardziej obiecujące strategie, połączyłem razem i nie odbiega to od sposobu jaki gram w sensie wyników.
Taki przykład z życia:
Od połowy 2006 148 wejść , urobek 1850 pkt/kontr przy maxDD 53 pkt.
Przy odpowiednim zarządzaniu pieniędzmi i wykorzystaniu lewara jest to samo co w trendowym z wynikiem 4500/maxDD 250.
Wychodząc na następnej świecy w pewnym sensie zignorowałem trend, a takim to stopem uzyskałem przewagę przy znikomym DD.
Oczywiście nie ma tu mowy o losowości, ale to stop załatwia sprawę przewagi i DD.
To ,że się z Tharpem nie zgadzam nie oznacza ,że w szaleństwie nie może byc metody bo pociąga mnie idea systemu trafnego 1/10 przy możliwości zniwelowania 9 stratnych pozycji i myślę ,że tą drogą należy podążać w „myśleniu stopem”w każdej strategii.
Nie zgadzam sie jedynie ,że wystarczy losowość – bo nie wystarczy.
Aby zlikwidowac niepotrzebne 9 strat w hipotetycznym systemie potrzeba odpowiednich do tego wejść inaczej nici.
@ Lucek
Generalnie masz racje, że praktyka czyni mistrzem. Ale to też tylko teoria, a praktyka różni się od niej i to nierzadko.
Weźmy choćby naszych futbolistów, praktykują i praktykują a do mistrzostwa im daleko. Powiedział bym, że im więcej praktykują tym większy regres naszego piłkarstwa.
Widocznie sama praktyka, bez odpowiedniej podbudowy teoretycznej i dobrego trenera, nie wystarcza.
Jeśli zaś idzie o pływanie, o którym wspomniałeś, to opowiem taką dosyć zabawną historię, która nieźle ilustruje to zagadnienie.
Mam znajomego, który umie pływać do tyłu i czasem dla żartów mówiliśmy mu – „Misiek wrzuć wsteczny”, czym wprawiał w zdumienie ludzi.
Tę umiejętność nabył w ten sposób, że w dzieciństwie, ktoś uczący go pływać, powiedział mu, że trzeba mocno przebierać nogami, tak jak przy crawlu. Więc Misiek ćwiczył i ćwiczył młócąc nogami, bo mieszkał nad wodą, aż wyrobił sobie taką umiejętność, że tę nogi pracują mu tak, że zagarniają wodę ciagnąc go wstecz.
W pływanie nie tylko chodzi o umiejętność utrzymywania się na wodzie ale przede wszystkim o poruszania się w obranym kierunku, z reguły do przodu. A Misiek, ciągłą praktyką, po mistrzowsku wyrobił sobie unikalną umiejętność pływania do tyłu i nie bardzo może się pozbyć tej prywyczki, mimo że jest już starym koniem. I z trudem przychodzi mu pływanie całą naprzód.
A piszę o tym dlatego, że sama praktyka nie wystarczy, warto ją podbudować odpowiednią wiedzą teoretyczną a i dyskusje teoretyzujące się przydają.
Poznajemy wówczas punkt widzenia innych, poszerzają się się nam horyzonty, czasami otwierają oczy no i nie fiksujemy się tylko na swoim własnym,jedynie słusznym, punkcie widzenia.
Czasami ze zdumieniem stwierdzamy, że nie dostrzegaliśmy takich prostych rzeczy!
To był jednak dobry temat, tyle komentarzy! Gratulacje dla autora za wyczucie.
@less
jeszcze taka dygresja odnośnie Van Tharpa.
W książce zajmuje sie raczej długimi trendami wiec wejście losowe może rzeczywiście okazac sie lepsze od systemowego.
Ale wniosek z tego wyciągnął fałszywy IMO bo to długi trend załatwia sprawę , a nie losowość.
W uzupełnieniu do mojego komentarza (do uwagi Lucka), że dyskusje i teoretyzowanie nie są wcale jałowe lub też niepotrzebnym biciem piany.
Serwuję poniżej taki smakowity kąsek, w postaci fascynującej wymiany myśli i uwag, na ten sam temat, prze znanych chłopaków Niederhoffer, Vince et consortes na temat bet sizing i money management.
Oni nie uważają wcale, że jest to strata czasu. A ja chcę wiecej takich.
http://www.dailyspeculations.com/wordpress/?p=4666
Warto wpadać na tę stronę.
@ pit65
Może coś skrobnę wieczorem, bo muszę trochę popracować.
„Rozważania teoretyczne mają to do siebie, że “śpiewać każdy może”.
Teoretyzowanie o tradingu nie różni się specjalnie od tych, które dotyczą jazdy samochodem, latania balonem czy pływania – każdy może o tym coś “zaśpiewać”.
Wiadomo, że “praktyka czyni mistrzem”, wobec tego opowiadanie bez konkretnych przykładów z własnej praktyki, jest niczym innym niż wymądrzaniem się. Kardiochirurg,który nie opowiada o swojej praktyce tylko o tym, co wie “w temacie” ma małe szanse na zainteresowanie słuchaczy.””
I kto to mówi??? Ty od 100 lat teoretyzujesz:) pitolisz i pitolisz,zebyś tak konsekwentnie pokazał raz swój trading w realu..ale za to jak nikt nadajesz sie do tropienia takich jak ty:)
Ja nie wiem w ogóle o czym są te wszystkie posty, pare było ok bo opisywały strategie gry, ale reszta?? Wszystko sprowadza sie do EDGE’a i jego konsekwentnej realizacji, czysta matematyka..a gadanie czy wejscia są ważniejsze czy wyjscia to jest jakies nieporozumienie..
POzwole sobie za TK (ze starego forum futures.pl) podlinkowac post o losowych wejsciach i ich „skutecznosci”
http://www.tradingblox.com/forum/viewtopic.php?p=22065#22065
„I kto to mówi??? Ty od 100 lat teoretyzujesz:) pitolisz i pitolisz,zebyś tak konsekwentnie pokazał raz swój trading w realu..ale za to jak nikt nadajesz sie do tropienia takich jak ty:)”
Jasne, jasne… Jakoś na mircu nie było nigdy żadnego vinca, a jeśli był to jako anonim, który podsłuchiwał i nie wypowiedział jednego słowa.
Moje kolejne pitolenie:)
Jak pokazać trading w realu? I to taki na 20pkt?:)
[13:05] dan, a Ty L teraz?
[13:07] Lu – caly czas
[13:07] zmeczony nimi i spocony
[13:07] ale caly czas
[13:08] ok, na długim interwale jak najbardziej
[13:09] bo na daytrading to dobry teraz moment na doszorta ze stopem na 2703
Zwracam uwagę na wyraz „doszorta”, dla takich jak vinc, to znaczy powiększenie krótkich pozycji.
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/pelny/08447b7c263d49b1.html
Zaznaczony czas, dla lepszej orientacji:)
W zasadzie nie powinienem reagować już na takie chamskie zaczepki jak ta w wykonaniu vinca, ale pomyślałem sobie, a co mi tam, niech koleś zobaczy, że można na swoim przykładzie mówić o tradingu.
W końcu to jakiś zółtodziób, który sam o sobie mówił 14 czerwca 2009, że jest ignorantem, prosząc o zakodowanie prostej formuły w wątku: „System oparty o atr”.
lesserwisser – odnośnie tego linka do dyskusji – nie zastanawiało cie dlaczego bardzo czesto swietni nauczyciele akademiccy z matmy/ekonometrii/kodowania wciaz siedza na uczelni zamiast pracowac dla siebie albo jakiegos funduszu- a wtedy jak wiadomo za duzo czasu nie mieliby na slabo oplacaną bezstresową pracę?
exnergy – nie zastanawiałem się nad tym ale odpowiedź wydaje się dosyć oczywista:
1. większość z nich do handlu i tradingu się nie nadaje, bo do tego trzeba mieć smykałkę i charakter dynamiczny
2. wielu najlepszych,jeśli nie większość, współpracuje z różnymi instytucjami finansowymi lub agendami rządowymi
3. dla prawdziwych naukowców pieniądze to nie wszystko, niektórzy wolą się realizować na poletku naukowym, dla mołojeckiej sławy
4. dla pozostałych typowych nauczycieli akademickich miejsc brakuje bo teraz napisze się program i maszyna dalej robi swoje, więc załapują się nieliczni
5. by pracować dla siebie trzeba być odpowiednio zaprogramowanym, a doktorki i profesorki preferują spokojne i lekkie życie, bez stresów i codziennych problemów. Oni wolą pracować tylko głową.