Uważam, że analityk RR jest bezwartościowym analitykiem. Swoje rozumowanie opieram na dwóch przesłankach:
- Nie jestem w stanie w wiarygodny sposób ocenić jego wartości
- Z 50% prawdopodobieństwem uważam, że w ciągu najbliższych 12 miesięcy straci robotę.
Kim jest RR pewnie część Czytelników się domyśla, reszcie wyjaśnię za chwilę. Na razie proszę sobie wyobrazić, że powyższa opinia jest moją prawdziwą. Co powiecie na mój temat?
Butny arogant, cham, może użyjecie mocniejszego słowa. Być może część Czytelników uzna ?widać ma swoje powody, by tak sądzić”. Przy ocenie ludzi różne powody wchodzą w grę. Czasem kogoś nie znosimy, choć trudno wyjaśnić dlaczego, ale bywa to zrozumiałe. Ludzie się od siebie różnią po prostu.
Co jednak, jeśli takie sformułowania, na jakie pozwoliłem sobie na początku tekstu znajdują się w profesjonalnym materiale analitycznym? Z analizą nie mają wiele wspólnego. Żadną. Jeśli, ktoś przyznaje, że nie jest w stanie ocenić wartości czegoś, w związku z tym nadaje wartość X, to mówiąc wprost jest to żałosne.
Niewiele osób o tym pamięta, ale właśnie mija rocznica ?słynnej” (przez więcej niż warholowskie ?15 minut”) rekomendacji wydanej przez Roberta Rethy’ego dla akcji Lotos (data sporządzenia to 21.11.2008, światło dzienne ujrzała kilka dni później).
Na najbliższe 12 miesięcy określamy wycenę docelową dla spółki Lotos na 0 PLN (poprzednio 25 PLN). Zero oznacza dwie rzeczy:
- Przyznajemy, że nie jesteśmy w stanie określić wartości spółki w wiarygodny sposób
- Uważamy, że istnieje 50% prawdopodobieństwo, iż spółka nie przetrwa w obecnej strukturze, co dla posiadaczy akcji może oznaczać utratę większości lub wszystkich zainwestowanych środków.
Dziś Lotos kosztuje 28 PLN. A ja się zastanawiam czy RR opublikował jakieś nowe rekomendacje i wyceny?
15 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Czekają na krwawy rajd mikołaja po dniu dziękczynienia z wyceną dla KGHM w cenie 0zł 😉
Pan RR zrobil przysluge tym, ktorzy zechcieli kupic akcje Lotosu po mega promocyjnej cenie 😉
Panie Grzegorzu, ma Pan już swoje lata, trochę doświadczenia inwestorskiego i wystarczajaco wiedzy, żeby nie stawiać pytań, jak wczorajszy absolwent kursu giełdowego.
Napisał Pan niezłą książkę o kontraktach i co? Co Pan z tym robi?
Futures.pl zdycha, jesli nie zdechł do tej pory, Pan zamiast zająć się tematami na których nie tylko, że się zna, to jeszcze jest na nie gigantyczne zapotrzebowanie, porusza sie sie gdzieś na marginesie, który nigoko nic a nic nie obchodzi – co widać po ilościach komentarzy. Kontrakty to Pana konik i Pana przyszłość:)
@ Copy
kontrakty to tylko jedno z moich zainteresowań. Wcale nie najważniejsze 🙂
Ręce opadają… i nogi
W pewnym sensie zgadzam się z @copy. Ostatnie artykuły Pana Tomasza Symonowicza są zdecydowanie lepsze niż ten, choć biorąc pod uwagę renomę nazwiska „Grzegorz Zalewski” powinno być dokładnie odwrotnie.
No chyba, że w tym artykule jest jakiś głębszy sens, którego jednak nie dostrzegam.
O większości komentarzy na różnych forach i blogach można powiedzieć to samo co w temacie tego wpisu.
A i warto przypomnieć, że w tej branży liczy się unikalny know-how, umiejętności i wytrwałość. Stąd nikt się nie podzieli swoim „edgem” i to jeszcze publicznie.
Mnie natomiast opadła szczęka ze zdziwienia, gdy przeczytałem że i dlaczego RR jest bezwartościowym analitykiem.
Początkowo myślałem że gz sobie kpi ale po analizie tekstu doszedłem do wniosku, że jednak o drogę pyta. O świeta naiwności.
Zakładam się, że gościu z całą premedytacją – czyli w pełni świadomie i w określonym celu – podał zerową wycenę Lotosu, po to by wywołać zakładany skutek. Choc bez wątpienia facet co nieco przedobrzył.
Jeśli im ( jemu i jego mandantom i poplecznikom ) się to udało, to mógł okazać się całkiem wartościowym analitykiem. Jeśli RR nadal pracuje w UniCredit to znaczy że firma ma o nim odmienne zdanie, to jest dobrą opinię o jego analizach i wycenach, jesli zas pracuje obecnie w innej firmie to znaczt,że tej to wcale nie przeszkadzło.
Myślę, że wielu pamięta numer z akcjami banku OTP, jaki na budapesztańskiej giełdzie zrobił w październiku 2008 roku Soros Fund Management. Mało kto natomiast wie, że zamach na OTP był odpowiednio wcześniej przygotowywany i kontynuowany do wiosny 2009 r.
Polegał on na kuglowaniu bardzo zaniżonymi wycenami banku OTP przez analityków czołowych firm finansowych i nosił znamioną zorganizowanej akcji. Dozło do tego, że węgierski nadzor finansowy zaczął badać sprawę.
Mnie jako żywo przypomina to przypadek wyceny Lotosu i zastanawia
również zbieżność dat a i nazwisko Rethy, też jakies takie madziarskie.
Oj chyba mi nie wyszła ta ironia. Widać zmęczenie materiału za duże.
Lesserwisser ponieważ najczęściej unikam spiskowych teorii, to jednak w tym wypadku wolę się zastanowić nad merytoryką takiej argumentacji. Była zupełnie bezsensowna. Niestety media i inni analitycy nie zastanowili się zupełnie nad wydźwiękiem, tylko łykneli tak jak w czasie hossy internetowej założenia, że 1 klik = 1000$ lub podczas hossy mieszkaniowej, że taniej to już nigdy nie będzie.
@lesserwisser
Dla kogo był wartościowym analitykiem ? Rozumiem że dla pracodawcy, który chciał coś osiągnąć…
Dla rynku był, nie boję się użyc słowa idiotą – rynku czyli jego uczestników dla których w założeniu służyć miała jego analiza.
Chyba, że normalnością jest, że analizy eksperckie nie do tego służą.
Jeżeli pozostaje wartościowym analitykiem, mimo swojej niekompetencji, do której zresztą się przyznał – to tylko świadczy o tych instytucjach lub tez o przejściu do normalności nad faktem, że wśród analityków sa ludzie niekompetentni, którzy nie umieją wykonywać zawodu do którego byli kształceni.
@ Dapi
Oczywiście, że był użyteczny dla pracodawcy, który chciał coś osiągnąć.
Jego postępowanie świadczy nie tyle o jego niekompetencji ile o absolutnym braku etyki zawodowej. Gdyby Unicredit był przyzwoitą firmą to RR powinien być natychmiast zwolniony, bo nie umie rzetelnie
wykonywać zawodu, do którego był kształcony. Jeśli nie wyleciał, to o czymś to świadczy, nieprawdaż.
Zakładam się, że UC ma poprawność i rzetelność wpisane na czołowych miejscach – swojego kodeksu dobrych praktyk.
Zresztą to nie jedyny taki przypadek w tamtym okresie. Inny,z naszego podwórka choć może nie tak drastyczny, to myk analityka z JPM prognozującego PLN/EUR na poziomie 2,81, a potem tłumaczenie, że miały to być dolary a nie ero ( widocznie paluszek mu się omsknął , bo klawiatura była oślizgła).
W innych krajach też liczne były podobne wybryki, o charakterze nielegalnej, celowej manipulacji informacją, wypaczających rzeczywistość ekonomiczną. Dezinformacja to też oręż rekinów wielkiej finansjery.
Mimo żę byli to analitycy z czołowych firm światowych jakoś nie obawiali się kompromitacji, utraty eksperckiej twarzy ani plam na swoim honorze i profesjonalnej etyce. Wiedzieli bowiem,że będzie im to wybaczone bo przecież cel uświęca środki, a wszystko to dla dobra pracodawcy.
Musimy z tym jakoś żyć, ale warto jest mieć świadomość tych faktów.
„”We participated in things that were clearly wrong and have reason to regret,”
Choć to GS,a nie JPM
@ gzalewski
Te słowa prezesa Goldman Sachs, Lloyda Blankeina, wygłoszone na konferencji dla dyrektorów finansowych, to tylko taka ściema mająca załagodzić burzę negatywnych reakcji wobec GS, jaką wywołał kilka dni wcześniej swoją nierozważną wypowiedzią.
Otóż pan prezes, odpowiadając na krytykę polityki GS, który gigantyczny fundusz na tegoroczne bonusy ok 20 mld dol, czyli średnio na ponad 600 tys dol na pracownika ( 13 mld za 9) powiedział tak:( tu proszę zapiąć pasy ) – nam należy się każdy cent z tego bo my GS-owcy, tam na Wall Street, realizujemy dzieło Boże ( ” doing God’s work”.
Tego bogobojna Ameryka już nie ździerżyła wiedząc o sowitym rządowym pakiecie ratunkowym dla GS (10 mld dol)i o tym, jak pozwolono upaść Lehmanowi, bezpośredniemu konkurentowi GS .
Obecne przeprosiny zostały odebrane negatywnie jako ewidentna, aczkolwiek mało udana, próba naprawy wizerunku firmy, bo komentujący mają świadomość tego, że bardziej szczere i prawdziwe były jego słowa o boskiej roli GS niż obecne wymuszone przeprosiny pod publiczkę.
Jak widać na dzikim zachodzie nadal bez zmian.
Panie Grzegorzu!
Całkowicie się z Panem zgadzam. Pytanie jedynie brzmi czy firma w której RR pracował bierze za to 100% odpowiedzialnośc (powinna), czy na tym skorzystała i czy KNF chce to w jakiś sposób sprawdzic?
Niestety mimo szacunku do Pana za wiedzę i „trzeźwe” spojrzenie na prawdziwe mechanizmy rządzące rynkami mam do Pana pretensje za brak odwagi. RR sądząc po nazwisku i miejscu pracy nie jest osobą z którą ma Pan częsty kontakt i ryzyko że będzie Pan kiedyś z nim pracował jest niewielkie – więc można go zmieszac z dowolną subtancją np. błotem. Inaczej się sprawy mają jeżeli chodzi o polskich „kolegów” po fachu. Czy rekomendacje (sprzedaj) wystawiane przez analityków z ING odnośnie PKO BP (13,5zł) i PEKAO SA (86zł) jeszcze w czerwcu nie było czymś podobnym? To samo jeśli chodzi o wypowiedź z kwietnia prezesa Morawieckiego odnośnie tsunami w polskich bankach. Podałem tylko dwa przykłady ale można ich znaleźc dużo więcej. Wszystkie te wypowiedzi głoszone są przez osoby które wiedzę z danej branży powinny miec znacznie większą od przeciętnego inwestora i co za tym idzie mogą miec duży wpływ na decyzje innych inwestorów i kursy spółek. Podstawowy problem w tym wszystkim nie jest brak kompetencji tych osób (to jest sprawa ich pracodawcy) ale kwestia odpowiedzialności. W przypadku ING, jeden z zarządzających funduszami ING w wypowiedzi dla mediów powiedział że niekoniecznie bierze pod uwagę rekomendację i analizy kolegów biura maklerskiego ING (byc może pracujących pokój obok). Wiec czy w ogóle ktoś to kontroluje? Czy KNF sprawdził czy fundusze związane z ING oraz BZWBK po wypowiedziach swoich pracowników wykonywały transakcje odwrotne tj. skorzystały na tym? Jeżeli KNF nie ma wpływu na polskie „rekinki” to co dopiero na „rekiny” typu Goldman Sachs i inne.
Pozdrawiam
Dariusz
„więc można go zmieszac z dowolną subtancją np. błotem.”
To słaba metoda. Szczególnie gdy pisze się z pozycji konkurencji.
Ponieważ od lat zwracam uwage na wpadki i błędy analityków to pozwalam sobie wciąż „monitorować” te najbardziej absurdalne. Ale również zdaję sobie sprawą, że w obecnej sytuacji, gdy reprezentuje konkretne BM, może to zostać odebrane jako gruby nietakt