Istnieją dwa typy tzw. guru (rynkowego czy finansowego): taki, któremu udało się, choć często tylko jednorazowo, przewidzieć jakieś wydarzenie, najczęściej na tyle znaczące by zainteresować tym media, i drugi – po prostu doskonały fachowiec w pomnażaniu kapitałów.
Panuje jednak mylne przekonanie, że w obu przypadkach źródło tego rodzaju sukcesu jest takie samo: doskonale opanowana sztuka przewidywania przyszłości, perfekcyjny zmysł prognostyczny. Tymczasem prawdziwi luminarze typu Buffett czy Soros niejednokrotnie i z rozbrajającą wręcz szczerością przyznają, że tak naprawdę nie mają pojęcia o tym jak przewiduje się wydarzenia, które dopiero mają nastąpić.
By nie być gołosłownym, cytat z ?Alchemii finansów” Sorosa (w moim tłumaczeniu):
?Mój finansowy sukces stoi w całkowitej sprzeczności z moimi zdolnościami przewidywania zdarzeń… Wszystkie moje prognozy są ekstremalnie niepewne i podlegają regularnym rewizjom w świetle rozwoju sytuacji rynkowej.”
Niemniej jednak całe rzesze adeptów inwestowania próbuje udoskonalić swój warsztat właśnie idąc drogą albo obsesyjnego zgadywania kolejnych ruchów rynku albo nadawania narzędziom analizy technicznej atrybutu niemal 100% sprawdzalności (trafności), zapominając przy okazji, że mechanizmy obronne są chyba ważniejsze dla skuteczności, niż racja za wszelką cenę.
Piszę o tym w kontekście czegoś, co branża nazywa ?market feel” czy ?feel for the market„. W najprostszym tłumaczeniu: czucie rynku. Spotykałem i obserwowałem traderów, o których mogę powiedzieć, że ten rodzaj podejścia wykształcił się u nich naturalnie, w procesie długich doświadczeń, profesjonalnej percepcji zdarzeń i logicznej kalkulacji. Pewna sekwencja wydarzeń na rynku przecież się ciągle powtarza, wykresy mają charakterystyczne punkty, nastroje rynku falują w podobnych cyklach, reakcje inwestorów również. Interakcja i obserwacja w połączeniu z wiedzą i doświadczeniem oraz sukcesywną eliminacją błędów wykształcają więc w niektórych inwestorach taki rodzaj intuicji, który dość udanie pomaga uzyskać przewagę nad rynkiem. Nie polega to jednak na tym, że trader wie co się za chwilę czy czas jakiś wydarzy! To działa w zupełnie innej formie – dobrej ocenie prawdopodobieństw, umiejętnej kalkulacji ryzyka i wielkości stawki, wczucia się w trend rynku, identyfikacji zagrożeń i własnych słabości psychologicznych, wypracowania pewnego powtarzalnego rdzenia strategii, modyfikowanego w zależności od sytuacji, uczenia się na błędach (nie tylko własnych), szybkiej ucieczki z nieudanych pozycji, dostrzegania powtarzających się relacji między cenami czy ich pochodnymi na wykresie, pozbycia się bezwarunkowego odruchu posiadania racji, mentalna akceptacja okresowych strat, kontrola emocjonalna – by wymienić najważniejsze składowe tej filozofii.
Żeby przybliżyć to na konkretnym przykładzie, przywołam osobę Krzysztofa Piróga, z którym robiłem niedawno wywiad. Wymieniając nasze doświadczenia i obserwując to jak sam działa na parkiecie, dostrzegłem w nim właśnie tego rodzaju osobowość, jak opisywana wyżej. Nie oceniałem go wcześniej, starając się najpierw go bliżej poznać. Ponieważ udało nam się nawiązać pewien rodzaj wspólnego porozumienia w relacji do rynku, mam nadzieję, że nie obrazi się jeśli wrzucę poniżej tych kilka zdań mojego spojrzenia:
Krzysiek, pomimo młodego wieku, przeżył już sporo na parkiecie i widzę, że nauczyło go to wyciągać poprawne wnioski, bez oglądania się wstecz i kontrolować błędy. Przede wszystkim nie bawi się w prognozowanie ruchów, raczej je wyprzedza. Miał spory kontakt z systemami mechanicznymi co zostawiło w jego strategii widoczny ślad – wyczucie czegoś co nazywa się ?market flow” czyli identyfikacji aktualnego strumienia popytu i podaży. Zdecydowanie więcej wagi przykłada do kontroli ryzyka- potrafi elastycznie reagować na rynkową zmienność, stosując rożne metody otwierania i zamykania pozycji. Nie ma problemów z akceptacją strat, słusznie uznając je za naturalną część procesu. Największym jego atutem jest, wg mnie, doświadczenie wyniesione z obserwacji czy udziału w grach hazardowych – nie tylko dobre ocenianie prawdopodobieństw ale przede wszystkim znakomita kalkulacja stawek i ich proporcji do kapitału oraz wyczucie drugiej strony. Oczywiście wystawianie się w kontraktach na 50% ryzyko jest nieco atakiem husarii ale takie są prawa konkursu. Można mówić, że nieco pomogło mu szczęście ale i ono czasem jest potrzebne w inwestycjach, jak zresztą w każdego rodzaju działalności. Przede wszystkim jednak oprócz brawury ma jeszcze w sobie spory pierwiastek racjonalności tam, gdzie jest ona szczególnie potrzebna. Być może jeszcze powinien czasem wskoczyć pod zimny prysznic ale młodość ma swoje prawa 😉
Cdn
—*Kat*—
2 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
„Przede wszystkim nie bawi się w prognozowanie ruchów, raczej je wyprzedza. ”
W mediach niestety wciąż króluje ciąganie za język róznych analityków – jak przewidują ruchy rynku. I bawią się jedni z drugimi we wróżki.
To wyprzedzanie to pewnie miałeś na myśli posiadanie trading planu.
Czy rozwiniesz w ciagu dalszym ponizsze stwierdzenie: „Największym jego atutem jest, wg mnie, doświadczenie wyniesione z obserwacji czy udziału w grach hazardowych – nie tylko dobre ocenianie prawdopodobieństw ale przede wszystkim znakomita kalkulacja stawek i ich proporcji do kapitału oraz wyczucie drugiej strony.” ?
dzięki z góry
Witam,
Skoro już poruszacie to co podnieca każdego – a więc kwestię wygranych, wygrywających i wyczucia, to chyba dobrze zrobić sobie taki idealny model, z którego można brać przykład. Jako, że model napatoczył się sam, spróbuję rozebrać go na czynniki pierwsze – mając nadzieję, że takie rozbieranie nie przeszkadza jego lepszej połówce.
Pan Krzysztof Piróg jest pewnie takim chodzącym komputerkiem, który liczy VaR na żądanie i stąd wie gdzie może wejść a gdzie sobie daruje. Jak z niego pokerzysta to i prawdopodobieństwa nie są dla niego tajemnicą, a że i statystykę ma w jednym paluszku, to rozkłada nie-normalnie szybko to co innym przychodzi z trudnością. Całość pewnie uzupełnia umiejętnością oszacowania obszarów gdzie rynek ma punkty zwrotne oraz wyczuciem motywów różnych grup inwestorów. Nie przyszło mu to pewnie lekko, nie wyczytał tego tylko z książek, ale właśnie praktyka i praca nad psychiką pomogły mu uskutecznić plan zdobycia cennych nagród.
Ma zapewne świadomość, że każdy system mechaniczny po jakimś czasie przestaje działać, stąd przestał szukać w tym obszarze Świetego Gralla. Zaś takie popularne systemy, którymi karmi się ludzi na forach, blogach i różnych stronach płatnych to z dużą dozą pewności – śmiech na sali dla niego i narzędzie do „wyleszczania’ dawców kapitału.
Założę się, że sprawnie umie liczyć wartość pieniądza w czasie i zmieniać swoje oceny rynku co do sytuacji. W razie potrzeby nie stanowi dla niego problemu 60pkt ruch rynku, bo stopy stosuje szerokie przez co spekulanci nie są w stanie wyrzucic go z rynku. Pewnie też suma sumarum, uważa, że stopy w potocznym rozumieniu to „nieporozumienie” i stąd nie obawia się fałszywych ruchów. Jak to mówią – tym co nie mają będzie zabrane, a tym co mają będzie dodane, czy jakoś tak.
wzór na sukces w inwestycjach = 99% potu/nieprzespanych nocy^Z+ 1% szczęścia , przy Z- zmęczeniu dążącym do nieskończoności
Darz bór!