Prosto z Amsterdamu, specjalnie dla naszego bloga, wywiad z Jakubem Chawłowskim, specjalistą od animacji opcji.
Bardzo się cieszę, że Kuba zgodził się uchylić drzwi od kuchni swojego warsztatu pracy i znalazł czas i chęci, za co jestem niezmiernie wdzięczny, by podzielić się swoimi doświadczeniami, obserwacjami i radami. Nie wyczerpuje to zapewne tematu dlatego umówiliśmy się, że odpowie na ewentualne pytania, które mogą się pojawić ze strony czytelników. Proszę zadawać je albo w komentarzach albo na mój adres: kathay(at)bossa.pl lub kathay(at)interia.pl, zbiorę je wszystkie i przekażę Kubie, odpowiedzi powinny pojawić się w jednym z kolejnych wpisów. Z jednym zastrzeżeniem – nie ma szans na uzyskanie odpowiedzi typu ?gotowce inwestycyjne”, z oczywistych powodów. Miłej lektury!
Myślę, że dobrym wstępem do naszej rozmowy byłaby krótka prezentacja profilu działania firmy, w której jesteś zatrudniony.
Jestem związany z jednym z większych trading house’ów w Amsterdamie. Jest to spółka notowana na giełdzie, prowadząca działalność na praktycznie wszystkich rynkach. Posiada kilka oddziałów w Europie, jest obecna w USA i właśnie rozwija działalność w Azji. Profil działalności jest szeroki – od day tradingu i animacji rynków, przez algo-trading, działalność brokerską aż po tworzenie platform tradingowych dla klientów indywidualnych i zarządzanie majątkiem. Oczywiście poszczególne działy operują niezależnie od siebie w oparciu o system tzw ?chinese walls” (?chińskie mury”) w celu uniknięcia oskarżeń o front trading i zapewnienia najwyższych standardów bezpieczeństwa.
Wiem, ze tego typu stwierdzenia często brzmią dość sztucznie i wiele osób uważa, że tego typu firmy wykorzystują wszelkie dostępne informacje aby zarobić kosztem swoich klientów – jednak ewentualne długoterminowe konsekwencje są zdecydowanie bardziej dotkliwe niż potencjalne korzyści. Tak naprawdę żadna szanująca się firma nie zaryzykuje utraty licencji czy członkostwa w giełdzie dla jednorazowego zysku.
Na czym polega w szczegółach praca na stanowisku, które powierza ci firma i czego od ciebie oczekuje oraz jak przygotowuje?
Jako animator rynku opcji mam bardzo precyzyjnie określone zadanie – zapewnienie płynności poprzez ciągłe kwotowanie wszystkich (lub niektórych – zależnie od tego czy dla danej spółki pełnię rolę primary czy competitive market makera) serii opcji dla wybranych spółek lub indeksów na Nyse Euronext.
Nasza umowa z giełdą precyzuje stawiane nam wymagania, z których jesteśmy skrupulatnie rozliczani. Główne kwestie narzucane przez giełdę to okres w którym kwotujemy opcje (przynajmniej 90% czasu w którym rynek jest otwarty), minimalny size (wielkość), który jesteśmy gotowi kupić bądź sprzedać (różny w zależności od płynności instrumentu bazowego i daty wygaśnięcia opcji) i maksymalny spread – czyli różnica między kwotowaną przez nas ceną zakupu i sprzedaży danej opcji – czyli nasza marża (oczywiście im mniejsza tym lepiej dla klienta). Jako, że do każdej spółki przypisanych jest co najmniej kilku animatorów z różnych firm a kolejne licencje są przyznawane w oparciu o dotychczasowe wyniki, pomiędzy animatorami panuje duża konkurencja w wyżej wymienionych parametrach. Dzięki temu rynek opcji jest bardzo płynny i pozwala zawierać transakcje o dużym wolumenie przy zachowaniu jednocześnie niewielkiej marży (jest to zjawisko bardzo korzystne dla inwestorów, jednak z punktu widzenia animatora stanowi to duże utrudnienie).
To są moje obowiązki ?zewnętrzne”, natomiast dodatkowo pojawiają się wymagania wewnętrzne firmy dla której pracuję. Należą do nich między innymi – zarządzanie portfolio opcji i akcji / kontraktów w celu minimalizacji ryzyka i jednoczesnej maksymalizacji zysków. Mówimy tu o ryzyku ogólnym tzw. haircut, na które składa się wiele elementów – ruch instrumentu bazowego, zmienność i jej struktura terminowa, stopy procentowe i ich struktura terminowa, struktura dywidend i wiele innych czynników. Gdybym jednak chciał scharakteryzować swoje obowiązki jednym zdaniem, najprościej byłoby powiedzieć ?zarabianie pieniędzy przy zachowaniu możliwie niskiego poziomu straty maksymalnej”.
Oczywiście osiągnięcie tych celów nie jest proste i wymaga wielu przygotowań i umiejętności. Dla tego wszyscy market makerzy przed przystąpieniem do pracy przechodzą szkolenie teoretyczne i praktyczne, trwające od 6 do 9 miesięcy. Obejmuje ono teorię opcji oraz jej wykorzystanie w praktyce i z tego co wiem zupełnie nie przypomina wiedzy, którą na ten temat można zdobyć np. na wyższych uczelniach ekonomicznych. Szkolenie podzielone jest pomiędzy teorię oraz praktykę i daje szansę zweryfikowania wszystkich zagadnień teoretycznych na realnym rynku – co pozwala dość szybko zorientować się, które elementy są kluczowe a które można pozostawić ?na później”.
Jak trafia się do tego rodzaju profesji?
Tak naprawdę to tak jak do każdej innej. To oczywiście duże uproszczenie, ale potrzebne jest zainteresowanie konkretnym zajęciem, chęć nauki nowych rzeczy i pewne cechy charakteru, które umożliwią przetrwanie w wybranym środowisku.
Specyfiką tego konkretnego zawodu są (oprócz znajomości rynków, zdolności analitycznych, matematycznych, strategicznych i jakichkolwiek innych nabytych w toku edukacji) pewne cechy mentalne, bez których nie ma właściwie szans na sukces. To przede wszystkim łatwość podejmowania decyzji i odpowiedzialność za nie (każda transakcja niesie ze sobą różnego rodzaju skutki a czasu na decyzję nie ma zbyt wiele), umiejętność przyznania się do złej decyzji i szybkiej nauki (złe transakcje zdarzają się zawsze i każdemu – sztuką jest się do nich przyznać i nie popełniać tych samych błędów) oraz odporność na stres. Szczególnie ta ostatnia cecha jest istotna w przypadku market makera. Trzeba pamiętać o tym, że animator nie ma stop loss’a, ma obowiązek stałego kwotowania więc nie może wycofać się z rynku, a rozmiar pozycji często jest tak duży, że nie ma możliwości jej zamknięcia lub odwrócenia w dowolnym momencie. Często możemy znaleźć się w sytuacji gdy pozycja jest mocno tracąca a my musimy działać maksymalnie efektywnie w celu minimalizowania strat.
Kilka zdań o tym jak wygląda twój typowy dzień pracy.
Typowy dzień pracy zaczyna się godzinę przed otwarciem rynków. W tym czasie kontrolujemy nasze pozycje (wykonanie opcji z poprzedniego dnia), zapoznajemy się wiadomościami z rynków, sprawdzamy istotne wydarzenia, które mają mieć miejsce w danym dniu. Otwarcie i następne dwie godziny to najczęściej najintensywniejsze momenty pracy. Wszystko uspokaja się w porze lunchu i jest czas na zjedzenie czegoś czy wyjście na siłownię. Kolejny szczyt aktywności związany jest zwykle z otwarciem giełdy w USA i najczęściej dość duża aktywność trwa aż do zamknięcie giełd europejskich. Oczywiście bywają dni bardzo spokojne jak i te zupełnie szalone, na przykład kiedy spółki podają swoje wyniki finansowe czy pojawiają się jakieś spekulacje czy plotki – wtedy często nie można odejść od komputerów nawet na moment. Dzień kończy się wypełnianiem formularzy transakcji z brokerami i ewentualnymi spotkaniami zespołu wraz z dyskusją na temat tego co dzieje się na rynkach. Jak widać jest to dość długi dzień – średnio spędzamy w biurze 10 godzin dziennie.
Ile dziennie transakcji przeprowadzasz i na jak dużą skalę, o ile to nie tajemnica?
Na wstępie chciałbym wytłumaczyć dwie sprawy:
Pierwsza z nich – każdy z market makerów zarządza pozycjami kilku spółek – większych i mniejszych, dobranych tak aby zapewnić minimalną ilość transakcji konieczną do wypracowania rozsądnego zysku a z drugiej strony wciąż możliwą do opanowania w dni, w których dużo się dzieje
Druga kwestia to podział transakcji – z jednej strony screen trading – czyli transakcje elektroniczne, zawierane za pomocą myszki komputerowej a z drugiej rynki profesjonalne – czyli transakcje zawierane przez brokerów.
Ilość transakcji ekranowych jest dość duża, jednak ich rozmiar jest ograniczony przez nasz maksymalny quote size. Z kolei transakcji brokerskich jest zdecydowanie mniej, jednak ich rozmiary są zdecydowanie większe. Ciężko mówić tu o dokładnych rozmiarach ale można przyjąć, że dziennie zawieram kilkaset transakcji ekranowych na kilkadziesiąt lub kilkaset opcji każda i kilka transakcji z brokerami na kilkaset lub kilka tysięcy opcji każda.
Na czym polega twoja przewaga (the edge) jako market makera nad resztą rynku?
W tej kwestii nie mogę powiedzieć zbyt wiele. Wydaje mi się że naszą przewagę można klasyfikować w trzech kategoriach:
1/ Przewaga wiedzy – czyli znajomość teorii i wiedza ?historyczna” czyli pewnego rodzaju scenariusze o największym prawdopodobieństwie
2/ Przewaga kosztów – jako animatorzy mamy niższe koszty transakcyjne, pozwalające na aktywne hedgowanie i dostosowywanie pozycji
3/ Przewaga technologiczna – czyli oprogramowanie tradingowe, modele wyceny i czas reakcji (ale to jest głównie pole dla konkurencji pomiędzy poszczególnymi animatorami)
Czy mógłbyś choć w przybliżeniu określić jak wygląda zyskowność takiego zajęcia, rozliczenie twoich wyników i jak ty sam jesteś premiowany?
Jest zyskowne. Wszystko oczywiście zależy od wielkości pozycji (czyli dostępnego kapitału i efektywnego zarządzania ryzykiem) i trafności decyzji market makera. Nie mogę mówić o konkretnych sumach ale za świadectwo niech wystarczy to, że market making jest najbardziej zyskowną działalnością firmy, z którą jestem związany.
Rozliczenie wyników jest w trybie rocznym, ocenie podlega wypracowany zysk w stosunku do średniego haircut’u, obiektywna trudność tradingu danym produktem i wkład w ogólny rozwój firmy. Premia to określony % wyniku rocznego pomniejszony o wypłaconą pensję i koszty operacyjne.
Jakie cechy uważasz za najistotniejsze by utrzymać się w tym zawodzie?
Te o których wspominałem w odniesieniu do tego kto ma szanse trafienia do tej profesji. Niesamowita odporność na stres i chęć ciągłej nauki – bo rynek staje się coraz bardziej konkurencyjny i coraz trudniej utrzymać pozytywne wyniki. Dodatkowo postępująca automatyzacja procesu tradingowego wymaga coraz większych zdolności modelowania i programowania – i najprawdopodobniej te umiejętności wkrótce staną się kluczowe.
Co uznajesz za największy mankament swojej pracy?
Stres i ilość czasu, który trzeba jej poświecić. Może jeszcze daleko idącą specjalizację, chociaż wiele ze zdobytych umiejętności można wykorzystać gdzie indziej. Jednak zdecydowanie nie jest to praca na długie lata – w pewnym momencie grozi nam wypalenie lub popadnięcie w rutynę – jedno i drugie gwarantuje jedynie straty i sztuką jest wycofanie się zanim ten moment nastąpi.
Czy rezygnując z tego zajęcia byłbyś w stanie zarabiać na własny rachunek w podobny sposób ?
I tak i nie. Zależy od tego jak bardzo podobny. Jako market maker wyceniam pozycję na zasadzie mark-to-market i tylko na tę różnicę płacę zabezpieczenie. Jako inwestor prywatny zmuszony jestem do ponoszenia znacznie większych kosztów. Dla tego gdybym dysponował odpowiednią ilością gotówki, żeby zapewnić wymagane finansowanie zabezpieczeń to raczej leżałbym na plaży w jakimś ciepłym zakątku świata a nie zastanawiał nad kolejną transakcją w ?stylu” market makera.
Z drugiej strony jestem w stanie wykorzystać swoją wiedzę do identyfikacji pewnych okazji, czy też błędów wyceny i ich wykorzystania. Jednak tak naprawdę market making i inwestowanie indywidualne to zupełnie inna gra i przestawianie się nie jest wcale łatwe.
Co wg Ciebie przesądza o tym, że tylko część traderów przeżywa dłużej na rynku? Co byś doradził tym, którzy myślą o w miarę stabilnym zarabianiu inwestując czy spekulując, nie tylko na rynku opcji?
To bardzo trudne pytanie. Pewnie większość osób będzie zawiedziona ale nie zdradzę tu żadnej wielkiej tajemnicy (bo takiej nie ma) i powtórzę to o czym inni mówią do znudzenia:
Dyscyplina. Dyscyplina w podejmowaniu decyzji, dyscyplina w zarządzaniu kapitałem i dyscyplina w egzekucji swoich założeń. To naprawdę jest takie proste i jednocześnie takie trudne. Wszystko zależy od umiejętności podjęcia decyzji i konsekwencji. Szczególnie w momencie gdy tracimy – nie oszukujmy się, że rynek zaraz wróci do ?naszego” poziomu, nie próbujmy w złości odrobić strat, nie kierujmy się emocjami – to bilet na ekspres do bankructwa. Radziłbym określić sobie pewne korzystne (w naszym mniemaniu) warunki wejścia na rynek, pewne absolutne warunki wyjścia (czyli stop loss) i pewne absolutne warunki zarządzania kapitałem (maksymalna wielkość pozycji, niezależnie czy mamy dobrą passę czy też ciągłego pecha).
Ale ten temat jest dobrze znany – a ja nie czuję się autorytetem, który mógłby udzielać dokładnych wskazówek, więc odsyłam do innych źródeł jedynie zaznaczając swoją opinię.
Jak oceniasz użyteczność Analizy Technicznej w kontekście twojej profesji i zarabiania w tradingu w ogóle ?
Pytanie dla mnie dość podchwytliwe. Ja jestem zasadniczo na NIE, ale… Zawsze musi być jakieś ?ale”. Moim zdaniem warto znać podstawy AT, ponieważ większość inwestorów indywidualnych na nich bazuje. Znając główne poziomy dla spółek, którymi traduje, wiem gdzie mogę się spodziewać większych wolumenów, w których miejscach mogą uaktywnić się stop losy itp. – a ta wiedza daje mi pewną przewagę. Z drugiej strony podobne wnioski można wysnuć patrząc na otwarte pozycje w opcjach i ilość transakcji na poszczególnych strike’ach czyli cenach wykonania (więc patrząc na historię transakcji opcyjnych mogę właściwie nie patrzeć na wykresy – przynajmniej na płynnych spółkach). Na pewno wiele osób w tym momencie przytoczy argument, że duże instytucje i najwięksi inwestorzy też kierują się AT, więc warto zagłębić się w AT żeby nie grać przeciwko nim. Tak, tylko, że ich modele czy systemy wprowadzają zbyt wysoki stopień komplikacji (AT sektorów, poszczególnych rynków, korelacje…), żeby być w stanie replikować je w czasie rzeczywistym – po prostu nie mamy na to czasu. Tak więc z punktu widzenia animatora – AT może być przydatna na podstawowym poziomie, ale nie jest konieczna.
Natomiast w tradingu w ogóle sytuacja jest już inna – mogąc w dowolnej chwili wejść i wycofać się z rynku warto posiłkować się AT w celu uchwycenia właściwego momentu.
Skoro nie Analiza Techniczna, to co jest źródłem decyzji i twoich zysków: tylko bieżąca obserwacja zleceń, poziomów i zmienności (czyli gra w numerki i prawdopodobieństwa)? Czy może pomaga dobra interpretacja bieżących newsów? A może znajomość fundamentów ? Albo psychologii rynków ? Czy wręcz umiejętności przewidywania i prognozowania? Ewentualnie insiding?
Odpowiedź na to pytanie jest bardzo złożona, ponieważ źródła „zysków” są w tej pracy rozmaite, ze względu na złożoność instrumentu jakim są opcje .
Ich wycena ( a więc zmiana wartości posiadanej pozycji – czyli zysk) zależy od wielu czynników .
I tak na przykład – zmiana wartości instrumentu bazowego, która w sposób ciągły zmienia wycenę pozycji jest dla mnie istotna w różnych horyzontach czasowych. Intraday ma znaczenie dla hedgowania aktualnych transakcji opcyjnych i jest potencjalnym źródłem dodatkowych zysków (poza marżą z handlu opcjami). W decyzji czy hedgować delty w danym momencie czy poczekać licząc na korzystny ruch akcji posiłkuję się głównie obserwacją aktualnych zleceń i wyczuciem rynku. W średnim horyzoncie czasowym bardziej stają się istotne główne poziomy AT które znajdują odzwierciedlenie w transakcjach opcyjnych zawieranych przez inwestorów indywidualnych. Dość szybko można rozpracować pewne schematy ich zachowań które można wykorzystać – a że oni często kierują się AT, to również ja na nią patrzę, chociaż chyba można by to uznać bardziej za psychologię rynku ;). Z kolei długoterminowo staram się dopasować pozycję pod przewidywane zachowanie rynku – a więc patrzę zarówno na fundamenty spółki, staram się śledzić jej strategię rynkową, ważna staje się sytuacja sektora czy sentyment rynku i dane makro – wszystko co mogłoby wskazywać w którą stronę „przegiąć” równowagę pozycji. Z kolei np. struktura czasowa stóp procentowych która wpływa na wycenę opcji nawiązuje do danych makro i sentymentu całego rynku. Jeszcze inaczej jest ze strukturą dywidend… Jak więc widać na zyski wpływa bardzo wiele czynników, które niekoniecznie dają się w łatwy sposób przełożyć na wykresy bo często zależą od subiektywnych opinii uczestników rynku. Obecna bardzo wysoka zmienność implikowana opcji moim zdaniem znacząco przekracza poziomy, które można było próbować przewidywać na dowolnej podstawie np. 2 lata temu – co uważam za kolejny dowód na to, że nie należy polegać na wskaźnikach a jedynie dostosowywać się do istniejącej sytuacji.
Zupełnie osobną sprawą jest kwestia newsów i rynkowych plotek. Przewaga informacyjna jest bardzo istotna – nie bez powodu duże firmy tradingowe wydają bardzo duże pieniądze na dostęp do najbardziej aktualnych danych. Rynki reagują na wszelkiego rodzaju nowości bardzo gwałtownie – i jest to dla nas bardzo dobra okazja do zarobku, ponieważ trading w takich momentach staje się bardzo chaotyczny.
Insiding jest tak naprawdę głównym wrogiem market makera. Naszym zadaniem jest utrzymanie pozycji możliwie neutralnej i dostosowywanie się do rynku a nie gra na wzrosty czy spadki. Cały czas jesteśmy obecni na rynku i jesteśmy „neutralną” stroną transakcji. Chcę przez to powiedzieć, że druga strona kupuje lub sprzedaje opcje w oparciu o jakieś swoje przekonanie / informację o rynku, stawiając nas automatycznie w pozycji przeciwnej. Błędem jest zakładanie, że druga strona się myli i bierność – tak więc w takiej sytuacji dostosowujemy swoje ceny i rebalansujemy pozycję do ponownie neutralnej. W przypadku insider tradingu market makerzy zostają z pozycją tracącą i bez możliwości jej odwrócenia – więc z gwarantowaną stratą. Stąd nasza awersja do tego typu działań i współpraca w kwestii ich wykrywania.
Zdradź proszę czytelnikom, oczywiście w miarę możliwości, w którym kierunku wg Ciebie powinien rozwijać się i poszukiwać skutecznych metod trader, który chciałby zarabiać na rynku opcji.
Tu wiele zależy od tego o jakim traderze mówimy. Jeśli to osoba dla której opcje są nowością – na pewno powinien poznać podstawy teoretyczne wyceny opcji i podstawowe strategie opcyjne. Z tą wiedzą będzie mógł już grać pod pewne założone przez siebie scenariusze przy jednoczesnej minimalizacji ryzyka. Kolejnym etapem jest dogłębne poznanie parametrów opcji co w połączeniu z odpowiednimi możliwościami technicznymi pozwoli takiemu traderowi korzystać z bardziej zaawansowanych strategii – chociażby gamma scalpingu, czy wyłapywaniu błędów wyceny. Kolejne etapy to już wyścig zbrojeń – czyli automatyzacja i wychwytywanie wszelkich okazji. Aż się prosi o słowo na literkę ?A” ale te możliwości są już bardzo mocno eksploatowane.
Potwierdź proszę lub zaprzecz stereotypom przypisywanym twojemu fachowi, typu: market maker poluje na stopy, samotnie lub w teamie kolegów, dowolnie manipuluje kursem w krótkim terminie, rzadko się myli, dobrze przewiduje kolejne ruchy rynku 🙂
Sama prawda 🙂
Oczywiście korzystamy z każdej nadarzającej się okazji. Wiem, że wielu osobom inwestującym na GPW takie praktyki kojarzą się z oszukiwaniem i łamaniem prawa, jednak na rozwiniętych rynkach są czymś zupełnie normalnym. Szczególnie w przypadku mniej płynnych spółek kursy akcji są bardzo zmienne. Automatyczne systemy tradingowe, daytraderzy skalpujący akcje czy animatorzy wykupujący książkę zleceń są zjawiskiem normalnym. Tylko, że te procesy nie mają wpływu na inwestora indywidualnego (lub mają minimalny) i stanowią normalne działania rynkowe – nie są żadnego rodzaju zmową a jedynie przejawem konkurencji. Nie mówimy tu oczywiście o trzecim piątku miesiąca – w który dzieją się rzeczy dziwne (choć logiczne), tylko o codziennym tradingu.
Dziękuję!
—*Kat*—
80 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
@ blackswan
„czy na tych blogach dyskusje są zawsze off-topic?owe?”
Raczej tak nie bylo. Jakos tak ostatnio exnergy i lepszy cwaniak maja swietna zabawe 🙂
Chyba z powodu zblizajacej sie wiosny 🙂
@exnergy
tekst Czarnego Łabędzia (wszak Polacy nie gęsi…hi, hi) uświadomił mi jedną istotną rzecz: im bardziej skomplikowany instrument, tym bardziej jesteśmy skłonni przeceniać jego inwestycyjny potencjał, a przecież w całej ekonomii, a więc i rynkach chodzi tylko o to JAK KSZTAŁTUJĄ SIĘ LUDZKIE POTRZEBY i jak można je NAJEFEKTYWNIEJ ZASPOKOIĆ. i tu zupełnie dobijająca uwaga: postrzeganie tych potrzeb może być kompletnie irracjonalne (holenderskie kwiatki są wystarczająco dobrym przykładem…), a 95% ludzi zakończyło edukację na tabliczce mnożenia i ich sposób podejmowania jak najbardziej ekonomicznych decyzji może odbiegać od przeteoretyzowanych modeli, i to chyba niezależnie od literki jaką sobie wymyślimy na „kształt” koniunktury…ale może się nie znam na głębi ludzkiego umysłu…;)
p.s. 10 lat łapania drobnych różnic w szacunkach(!)ryzyk derywatu to psychiczne samobójstwo. Tym bardziej podziwiam Pana Czarnego Łabędzia za bardzo rzeczowe i trafne wypowiedzi. naprawdę.
Do Pani Alicji
Droga Pani Alicjo, czy byłaby Pani tak łaskawa by się do tejże (świetnej zabawy) dołączyć?:)…i sprowadzać dyskusję do właściwych proporcji;).
c.d. p.s. …abstrahując od ostatniej, bo ni chol…y z niej nie zrozumiałem;)
Z tymi 10 latami to, exnergy, masz racje, ale nie do konca… To samo mozna powiedziec o kazdym innym zawodzie, byc przez 10 lat ksiegowym i grzebac w raportach, czy byc policjantem i ganiac bandzriorow, czy moze byc chirurgiem i przeprowadzac skomplikowane operacje, od ktorego rzebiegu zalezy ludzkie zycie…
Kazde spojrzenie w tak dlugiej perspektywie wydaje sie byc przerazajace, nie tylko w tradingu… Oczywiscie, zawod tradera (i tu chodzi o rozumowanie jakie jest na zachodzie, a nie polskiego maklera), zwlaszcza na rynkach pochodnych jest stresujaca praca i dlatego moga tam wytrwac tylko ludzieo najlepszym przygotowaniu psychologicznym. Zreszta podobnie jest w medycynie, ba tam odpowiedzialnosc jest duzo wieksza, bo czyjes zycie, a u tradera to tylko pieniadze, wiec nie demonizowalbym…
byłeś kiedykolwiek na rynku DT ze SWOIMI (a już, nie daj Boże, cudzymi) pieniędzmi!?!
Cieszę się, że widzisz proporcje, ale chirurg nawet jeżeli zrobi wszystko lege artis, może przegrać, trader jeżeli zrobi wszystko lege artis-przegrać NIE POWINIEN.
nie nadaje sie, niestety 🙂
I zastanawiam sie, gdzie wyczytaliscie info o tych 10 latach?
@Alicja
„gdzie wyczytaliscie info o tych 10 latach”
exnergy użył akurat takiego okresu, Czarny Łabędź pisał o KILKU latach (czyli od 3 do 10);)
gdybym 10 lat siedzial w pracy jako animator to w chwili obecnej bylbym na etapie spisywania testamentu – z moim emocjonalnym podejsciem do zycia; nie jestem robocopem i nie bylbym w stanie tyle w tym zawodzie pracowac;
ktos dobrze napisal ze jest to psychiczne samobojstwo, aczkolwiek znam osoby ktore sa w tym zawodzie juz od 15 lat (z czego pierwsze 8 lat na pit floorze, kiedy animatorzy mieli w zasadzie ‚free money’, screen market making jako taki ma miejsce od 2001 roku). Jeden z nich np. ma 36 lat bodajze a kiedy po raz pierwszy go zobaczylem obstawialem okolo 50…. To jest niewatpliwie ogromny fuckup z ta praca – zaczynajac wiesz, ze raczej jest to kwestia 1-5 lat o ile nie wywala cie wczesniej (co jest czeste – przypadki blow up’ow wsrod MM nie naleza do rzadkosci, rotacja w pracy jest bardzo duzo bo ‚you’re as good as your last trade’). Tym wiekszy szacunek powinien nalezec sie gosciom ktorzy robia to np. 10 lat- mi życie jako takie jest miłe i nigdy bym do takiego stażu pracy w tym zawodzie nie dopuścił.
Nie zapominajmy tez, ze za jakies 10 lat zawód ten będzie w znazcnie większym stopniu oparty na AI niż jest to teraz i rola animatora sprowadzać będzie się do jednoczesnego zarządzania portfelem np. 50 spółek i tylko okazjonalnym kliknięciem. Coś a’la wierza kontroli ruchu lotniczego.
czizes, co za ortografy – wszystkich wielbicieli poprawnej polszczyzny przepraszam za kwiatki w stylu „wierza kontroli”….
wracam do podstawówki
bez odbioru
A czy oni te pit floory cleanują wystarczająco często?
I co może ważniejsze, czy screeny fingerują, aby sprawdzić duster?
@ lesserwisser
Ja nie niedocenaiam nauki .Raczej słysząc bseudonaukowy bełkot usiłujący uzasadnić wszystko wszystkim na jakikolwiek sposób i bez refleksji .Czasem brak w tym podstawowej logiki i czujesz podskórnie ,że coś nie tak.
Roje medialnych ekspertów na zawołanie każdego redaktorka w mediach byle zabłysnąć .
Co do portfela to nie była wycieczka osobista.
Zupełnie mnie to nie interesuje.
@ Lucek
uzup.:
cleanerzy stopują wszystkich outdoor z wet cloaks;)
Ludzie nie dajcie się zwariować.
Nie wierzcie bezkrytycznie , że cały ten market making (nawet opcyjny) to jakaś niemalże tajemna wiedza, dostępna tylko namaszczonym przez naturę wybrańcom, którzy dostąpili zaszczytu dopuszczenia do tej krynicy mądrości. To chyba usiłuje nam wmówić blackswan.
To w zasadzie normalna dilerka-maklerka, tyle że z wykorzystaniem komputerowych platform automatycznego tradingu. To jest tak odhumanizowane, ze może być nawet ogłupiające, gdyż w znacznym stopniu wyłącza funkcje myślowe.
A position trading czy tez position taking to jest właśnie to co napisał lepszy cwaniak, gdyż, jak to mówią, niejednemu psu Burek ( a horyzont open tradu to sprawa umowna i subiektywno- specyficzna).
Ot co.
uzupełnienie:
miałem na myśli oczywiście trade room cleanerów ;)))
@ lesserwiser
jak poczytałem o tych wszystkich alfach i omegach, to mi wyszło, że to kolejne niedoskonałe przybliżenie ryzyk tego co NAPRAWDĘ może się dziać na rynku. opcyjnych MM zaczynam podziwiać coraz bardziej, za to zwłaszcza, że grzęzną w łapanie minimalnych odchyleń od modelu wyceny.
to jak chodzenie po cieniutkiej linie(bosso;)!) nad przepaścią.
no niech jakiś trade room cleaner potknie się o kabel zasilania…
@Lucek
rozumiem Twoją irytację tym, że większość słów związanych z tematem jest po angielsku, ale proszę cię, pomóż mi i przetlumacz na polski nie będąc przy tym śmiesznym:
„pit floor” (tutaj tłumacze są w stanie strzelić sobie pięknie w stopę, czekam na sugestie)
„screen market making” – ekranowa animacja (???? troszkę chore)
„blow up” – ok, to już jest prostsze, ale akurat słowo to w przypadku trejderów ma bardzo określony charakter i szukanie polskiej alternatywy mija się z celem
„trader” – tu będzie śmiesznie…
i wiele wiele innych
to, że temat ten w polskiej literaturze nie istnieje oznacza, że fachowa nomenklatura jako taka również jest w niebycie.
PS. Wiesz co to znaczy ‚duster’, którego to słowa użyłeś?
blackswan
duster to to, co słuzy do usuwania dust’a
pit floor to to samo co pit bull, ale w odniesieniu do podłogi.
Ale czy wiesz co znaczy „czizes”, którego to słowa użyłeś?
czyli screeny sie fingeruje zeby sprawdzic duster? przewrotne
przepraszam, ze slowem ‚czizes’ urazilem Twoje uczucia religijne – to sie nidgy wiecej nie powtorzy,
ps. poprosze o polskie okreslenia dla „pit floor”, „screen market making”, „blow-up” i „trader”. Mam nadzieje, ze mnie nauczysz jak te slowa poprawną polszczyzną wymawiać
i
Przetlumaczyc ? To proste
pit floor – to cos z formula1
screen market making – malowanie elewacji w kauflandzie
blow-up – gra w kregle
trader – gosciu z Gwiezdnych wojen po liftingu
blow up to sie moze z czyms innym kojarzyc jak dodamy prace … 😀
a trader to handlowiec (ale nie handlarz), serio, widzialem kiedys w ogloszeniach o prace 😀
sorki za zasmiecanie tyloma postami, ale i mam okreslenie na pit floor – to wybieg dla pitbulli, zreszta patrzac jak to wyglada na CBOT niewiele sie mijam z prawda …
@all
Cieszę się, że komentatorom dopisuje humor. Proponuję jednak zakończyć w tym miejscu popisy literackie i wrócić do wywiadu.
Myślę, że p. Chawłowski chętnie odpowie na konkretne pytania dot. animacji rynku opcji.
Przypomnę również, że nie prowadzimy konkursu na najbardziej aktywnego komentatora i nie ma nagród za ilość postów.
Rozumiem, że są osoby, które mają zdanie (a nawet czasem kilka zdań) na każdy temat ale proszę również uwzględniać
innych użytkowników.
Dziękuję za uwagę.
@kathay
Lista pytań do p. Chawłowskiego z mojej strony:
1. Jakie środki przeznacza Pana firma na animowanie jednej spółki (chodzi raczej o rząd wielkości czy są to mln EUR czy raczej tys)?
2. Czy uwzględnia Pan w jakiś sposób korelacje pomiędzy akcjami, czy też portfel opcji na akcje X traktuje zupełnie rozdzielnie od portfela na akcje Y?
3. Czy wykorzystuje Pan model B-S, czy też jego zmodyfikowaną wersję, czy może posiada własny model wyceny?
4. Czy animuje (animował) opcje na index? Jeśli tak to jak ocenia trudność w porównaniu do animowania opcji na akcje?
5. Na jakie współczynniki greckie ma Pan limity? Czy te limity w jakiś sposób korelują się pomiędzy akcjami?
6. Czy depozyty pobierane przez izbę rozliczeniową są takie same dla animatorów jak dla inwestora indywidualnego?
7. Ilu średnio animatorów działa na akcjach jednej spółki i jaki średni spread (w podziale na rodzaj opcji) liczony w pkt proc zmienności
implikowanej jest utrzymywany?
8. Czy wykorzystuje Pan krótką sprzedaż na instrumentach bazowych? Jeśli tak to czy wyobraża Pan sobie animowanie bez tego? Jeśli nie to jakie inne instrumenty wykorzystuje do „zabezpieczenia”?
Mam jeszcze kilka pytań ale nie chcę przesadzić 😉 Oczywiście zrozumiem, jeśli pojawią się odpowiedzi w stylu „to mój know-how i nie chcę go zdradzać”.
Panie Grzegorzu – Animowanie bez krotkiej sprzedazy jest zupelnie niemożliwe. Oczywiscie mozna uzywac kontraktow na akcje, ale te z reguly sa znacznie mniej plynne od opcji. Dopoki nie bedzie na GPW krótkiej sprzedaży na akcjach, dopóty nikt poważny nie zainteresuje się animowaniem opcji na akcje. Co do pozostałych pytań pozwolę wypowiedzieć się p. Chawłowskiemu
ups…mialem na mysli Panie Michale, przepraszam za pomylkę
@ blackswan nr 71 – Animowanie bez krótkiej sprzedaży jest zupełnie niemożliwe.
Market making, z założenia i zasady, jest niemożliwy bez ?krótkiej sprzedaży? i ?długiego zakupu?, jeśli już używamy tych pojęć- jako wytrychów.
Tylko że to co taki animator wyczynia ? czyli kwotuje (a tego słowa to wręcz nie cierpię) ? daje ofertę sprzedaży po x,y na bid zainteresowanego, to nie jest dokładni rzecz biorąc, tzw krótka sprzedaż.
Chyba długo nie zobaczymy krótkiej sprzedaży ( tfu też nie lubię tego określenia) na naszej GPW, jako że światowym trendem jest obecnie, na poważnie zakazanie short hellingu.
PS overall
Niezmiernie ciekaw jestem odpowiedzi na pytania, które zadał Pan mwojciechowski, szczególnie numery: 1, 2, 6, 8.
@lesserwisser
> animator daje ofertę sprzedaży po x,y na bid zainteresowanego, to nie jest dokładni rzecz biorąc, tzw krótka sprzedaż.
To zależy czy posiada dane papiery czy nie. Jeśli nie posiada to jest to jak najbardziej krótka sprzedaż.
Mi chodziło raczej o animowanie derywatów, gdzie krótka sprzedaż potrzebna jest do zabezpieczania pozycji w instrumentach bazowych
np. animacja kontraktów na akcje, czy też wspominanych opcji na akcje.
Co do wprowadzania w Polsce krótkiej sprzedaży. Nie doszukiwałbym się podtekstów trendowych. Raczej w związku z upolitycznionym zatrzymaniem
ustawy MIFIDowej upadły zapisy dot. krótkiej sprzedaży zawarte w tejże. Ot taka polska specyfika wylewania dziecka z kąpielą.
Zgadzam sie z blackswan, bez krotkiej sprzedazy to nie tylko animowanie rynku, ale i hedgowanie , czy nawet branie zwyklego udzialu na derywatach to wariactwo. Chyba, ze nazwiemy to zwyklym kasynem… W ogole to nie wiem po co sa rynki pochodne na GPW, a zwlaszcza opcje bez krotkiej sprzedazy na kacjach, o plynnosci nie wspominajac. Zamiast inwestowania to przypomina zonglerke granatami bez zawleczek. Oprocz MIFID mysle,ze jest to rowniez zwiazane z mentalnoscia szefostwa GPW i Ludwika Sobolewskiego, ktorzy chca, by jednoczesnie byla duza plynnosc a WIG rosl nieskonczenie w strone nieba 🙂
Zadaniem market makera jest ?ożywianie rynku? poprzez kwotowanie dustronne i zarabianie na marży (bid-ask spread). Niezależnie dodatkowo może zajmować się on również podspekulowywaniem w formie tzw position taking, czyli zajmowaniem otwartej pozycji zakupu lub sprzedaży.
Tak więc dokonywanie tzw krótkiej sprzedaży nie jest to absolutnie niezbędne dla wykonywania funkcji animatora rynku, choć zapewne ta cześć jego działalności, która polega na zajmowaniu niezwiązanej pozycji long czy short, również zwiększa płynność rynku i w pewnym stopniu ułatwia jego działalność jako market makera.
Motywy obu działań są odmienne. MM dąży do jak najszybszego zrównoważenia (równoczesnego zbilansowania) swojej chwilowo otwartej pozycji, a więc do jak najszybszego wyeliminowania ryzyka natomiast jako PT celowo podejmuje ryzyko na własny rachunek ( pełne lub też ograniczone przy arbitrażu) po to by zarobić na zmianach cen czy też kursów.
Mówi się obrazowo, że MM jest raczej działaniem reaktywnym , gdyż występuje tu szybka reakcja mająca wyeliminować lub zredukować ryzyko kwotowania , związane z podjęciem zobowiązania, natomiast PT jest bardziej działaniem proaktywnym, gdyż podejmuje się zobowiązanie otwarte, generujące ryzyko by przede wszystkim zarobić na zmianach rynkowych. Czasem PT jest też dokonywane w celu właściwego MM.
Na wielu rynkach możliwość short sellingu jest już ograniczona (obwarowana restrykcjami) lub wręcz zakazana. Trend o którym wspomniałem, we wcześniejszym poście, zmierzający do wyeliminowania SS lub jego znacznym ograniczeniu, jest na poważnie podjęty, w zasadzie w całym świecie. Nasilił się on po ostatnich kolapsach i szczególnie w odniesieniu do rynków akcji, gdzie sprzedaż jest per kasa, więc nie za bardzo można sprzedawać to czego się nie posiada. Co innego w przypadku rynku terminowego na poszczególne akcje lub ma indeksy.
Myślę, że nasza GPW nie będzie szła pod prąd tendencjom światowym.
@lessewisser
ciekawe bardzo jest to, że na temacie lepiej znasz się od osób które zajmują się tym zawodowo…
krótka sprzedaż akcji jest niezbędna w przypadku animowania opcji na akcje. Powiedz mi w jaki sposób ma animator kompletnie zabić ryzyko vegi/gammy/thety jeśli na swoich quotach kupi calla? To co robi MM to np. sprzedaż puta o tej samej cenie wykonania i terminie wygaśnięcia (czyli razem zajęcie sytetycznie długiej pozycji w bazowym) i wyrównanie delt przez krótką sprzedaż bazowego. Razem coś takiego nazywa się odwrotką (albo odwróconą konwersją). Oczywiście jeżeli nie chce mieć pozycji w bazowym robi coś co nazywa się jelly rollem albo boxem, ale to wiąże się z pewnymi problemami.