Mity o romantycznym życiu gracza giełdowego wiążą się często z przekonaniem o łatwych pieniądzach (minimum kilkadziesiąt procent w skali roku) uzyskiwanych w niestresujących warunkach (jeśli nie składanie zleceń spod palmy na Hawajach, to przynajmniej możliwość tradingu w piżamie).
W swoim Peak Performance Course for Traders & Investors, autor – doktor psychologii – Van Tharp sugeruje, by poza rzetelnym planem działania, prowadzeniem swojego własnego dziennika, zrobić również wyliczenia – ile naprawdę zarabiamy na naszej działalności jako trader. Oczywiście w warunkach działalności prywatnej, a nie gdy dostajemy stałą pensję z instytucji, która nas zatrudnia.
Kilka lat temu, gdy zmienność na rynkach była znacznie niższa, Adam Stańczak przygotował szacunkowe wyliczenia ile potrzeba kapitału, by utrzymać się na rynku wyłącznie ze spekulacji kontraktami na indeks WIG20. Szczegółowe wyliczenia znaleźć można na stronach futures.pl, a tymczasem w tej notce spróbuję podążyć tropem zasugerowanym przez Van Tharpa i policzyć,na jaką „dniówkę” oraz stawkę godzinową może liczyć skuteczny (!) trader.
Przygotowałem w tym celu prosty arkusz kalkulacyjny, w którym wystarczy wpisać odpowiednie dane. Spróbujmy po kolei prześledzić jak można go wykorzystać:
I. Na początek wpiszmy kapitał z jakim wystartowaliśmy w danym roku, zysk jaki osiągneliśmy, oraz koszty związane bezpośrednio z tradingiem – prowizje i koszty domu maklerskiego. Jak widać założenia, jakich dokonałem są dość optymistyczne – 50% zysku z kapitału, dzięki dokonywaniu ok. 3 transakcji w tygodniu.
II. Kolejny etap to danina na rzecz Skarbu Państwa czyli podatek. Koszty działania (te bezpośrednie) potraktowałem, jako koszt obniżajacy podatek. Jeśli ktoś w koszty uzyskania przychodu wlicza np. literaturę fachową, prenumerate prasy finansowej i jego US nie ma żadnych wątpliwości, to naturalnie należy to uwzględnić w tym miejscu
III. W tym miejscu te dodatkowe wydatki związane z tradingiem zamieściłem. Naturalnie lista ta zależy od indywidualnych działań (np. ktoś kupił komputer wyłącznie do tradingu w danym roku)
IV. Kolejna rubryka ma charakter wyłącznie informacyjny i motywujący (lub demotywujący) – ile zarobilibyśmy w skali roku na lokacie bankowej. Dla uproszczenia przy aktualnym oprocentowaniu.
V. W tym wierszu widzimy ile realnie zarabiamy na aktywnym tradingu, po uwzględnieniu naszych kosztów, podatku oraz odliczając możliwy zysk bez ryzyka (czyli dochody z lokat)
VI. Teraz trochę informacji o naszej działalności – musimy wpisać ile średnio dziennie poświęcamy na trading. W zamieszczonym przykładzie – jest to 5 godzin dziennie, co daje rocznie 1300 godzin. Dodatkowo z boku znajduje się przeliczenie na zwykłe ośmiogodzinne dni robocze. Nasz trader ma 162 dni pracujące.
Reszta to nieustające wakacje 😉
VII. Czas na wyniki – przy kapitale startowym 100 000 PLN, zarabianiu 50% w skali roku nasz przykładowy trader wyciąga na godzinę 24,23 PLN czystego zysku. Gdyby działał w ten sposób pracując po 8 godzin dziennie przez pięć dni roboczych – zarabiałby „na rękę” 3 876 PLN (faktycznie więcej, bo odliczono stopę wolną od ryzyka)
Czy warto? To pytanie, na które każdy musi odpowiedzieć sobie sam…
Arkusz do pobrania: arkusz-zyskow-strat
41 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Wezwany pozwolę sobie tylko dodać, że ostatnio rozmawiałem z człowiekiem, który zajmuje się cyklinowaniem, lakierowaniem i olejowaniem – nomen omen – parkietów. Powiedział mi, że jeśli wezwałbym go na krótką pracę w stylu poprawki podłogi, to jego stawka wynosi 300 złotych za godzinę. Miałem okazję rozmawiać z nim nieco dłużej i szacuję, że całkowity koszt inwestycji, jaki musi ponieść (maszyny, samochód itp) nie przekracza 75.000 złotych. Nie wliczam edukacji i doświadczenia – akurat ów jegomość ma wykształcenie kierunkowe i naprawdę zna się na tym, co robi (technik obróbki drewna, czy jakoś tak) – ale i tak daje to ciekawe porównanie. No i też pracuje sam.
@astanczak
Poza tym, rzeczony technik nie ryzykuje, że jutro straci 25% samochodu i 50% szlifierki – być może więc jakość życia (wobec mniejszego stresu) jest wyższa.
hehhehe dokładnie
Panie Grzegorzu niesamowicie doceniam i lubię pana teksty
Pozdrawiam serdecznie 🙂
ale to tylko w pierwszym roku 🙂
stawka godzinowa w kolejnym zwiększa się bo 50% wzrostu liczymy od nowego equity peak czyli za godzinę dostajemy ok 33 zł, w trzecim roku 46 zł itd
najgorsze są bezpłatne urlopy czyli np. 10 miesięczny drawdown ;(
W tym przykładzie jest pewna nieścisłość:
„50% zysku z kapitału, dzięki dokonywaniu ok. 3 transakcji w tygodniu.”
A więc nie DT.
„ile średnio dziennie poświęcamy na trading.
W zamieszczonym przykładzie – jest to 5 godzin dziennie.”
3 transakcje w tygodniu nie wymagają siedzenia 5 godz. dziennie przed monitorem.
Wystarczy ok. 20 min. Tak więc zamiast 5 godz. należy wpisać 0.3 i stawka godz. wychodzi 400 zł.
Trzy transakcje w tygodniu mogą śmiało wymagać ślęczenia 5h przed monitorem, jeżeli czekamy na „swoje” warunki do transakcji.
Oparta na danych z wpisu „pensja” miesięczna z tradingu wychodzi mocno „taka sobie”;) Najlepiej więc chyba dokonać syntezy jakiegoś wolnego zawodu z inwestowaniem – wtedy i duża swoboda i dochody potencjalnie większe:)
Wpis ciekawy i dający do myślenia, choć chyba trochę zbyt optymistyczny- biorąc pod uwagę te 50% zysku. Wliczając do tego ryzyko straty części kapitału oraz stres, nie wygląda to zachwycająco.
Warto też zwrócić uwagę, że zastosowana metoda obliczeń nie uwzględnia doświadczenia danego inwestora (i jego wytrzymałości psychicznej)- a od tego naprawdę dużo tutaj zależy.
Na co już Thom zwrócił uwagę – zdecydowanie lepsza jest synteza lub dywersyfikacja aktywów (nieruchomości… itp.)
Przepraszam Pana Grzegorza ze tak troche z innej beczki:) ciekawa sytuacja na wykresie W20 sie zrobila -ani chybi podwojne dno tu widze;) koniec swiata odwolany narazie!! Chyba kupie kilka out of money calls:)) Pozdrawiam!!
No oczywiscie zastosowalem troche uproszczen. Kazdy moze sam sobie wyliczyc swoje stawki.
Co do siedzenia 5 godzin dziennie i dokonywania tylko kilku transakcji w tygodniu. Nie widze tu jakiejs sprzecznosci – czas przeznaczony na analize, budowanie systemu/strategii/planu (czy jakkolwiek to nazwiemy) tez sie przeciez liczy. No i samo oczekiwanie na transakcje zabiera mnostwo czasu
50% – to bardzo optymistyczne założenie 🙂
>najgorsze są bezpłatne urlopy czyli np. 10 miesięczny drawdown ;(
Bardzo dobre, muszę zapamiętać, dawno się tak nie uśmiałem!
😀 😀
@ Jacek. Ja nie widze 🙂 (mam w glowie wpis na ten temat, ale chcialem najpierw ten temat ruszyc na konferencji w Miedzyzdrojach)
Na razie na wykresie jest cos co Arystoteles nazwałby „formacją w możności” 🙂 Na razie z tego moze powstac podwójne dno, ale może i trójkąt, jakis prostokąt itp. itd. Co nie znaczy, ze nie mozna grać pod swoje wyobrażenia i oczekiwania
Po wpisaniu 9 godzin (od 8:00 do 17:00, a więc cała sesja+ 30 minut na początek i koniec) stawka wychodzi 13.46 zł/godzinę.
Z tego trzeba jeszcze odbić coś ZUS, a więc zbliżamy się do płacy minimalnej:-(
Pozdrowienia,
GiełduGiełdu
[cytat]Jak masz 125.000 PLN + pewny system (1 kontrakt/750 pkt na rok) to możesz rzucać robotę ale musisz modlić się, by GPW nie upadła. Pamiętaj jednak, że za 125.000 można kupić w Warszawie 30 metrów mieszkania w Centrum i wynająć je jako biuro za 400 dolarów co daje około 160 pkt. na miesiąc, więc po co się męczyć na rynku ;)[cytat]
Trzeba bylo kupic mieszkanie co nie? 😉
50% rocznie to 3,4% miesięcznie, powiedzmy sobie szczerze, wiele początkujących osób nie spojrzało by nawet na taką ofertę.
No a z drugiej strony – zarabiać 50 tyś. rocznie i kręcić nosem ???
Jako zysk w rozważaniach o opłacalności można potraktować zdobyte doświadczenie, bo powiedzmy sobie szczerze, mało kto startując do zarabiania na szeroko rozumianych rynkach finansowych ma od początku zyski.
W kwestii technicznej – pozycje 7-9 można włączyć przed podatek, można też doliczyć jakieś odsetki od od kwoty, która aktualnie nie jest zaangażowana na rynku tylko leży na rachunku.
Zgadzam się z paroma przedmówcami
po 1 należy znaleść sobię robote z którą można godzić to i to 🙂 szczesliwie mi się udało ^^
po 2 co do nieruchomości również się zgadzam lepiej czesać kaske z wynajmu i 0 nerwów …
ale wiecie to jest pytanie w stylu czy wróbel w garści czy gołąb na dachu
@GZ
„No i samo oczekiwanie na transakcje zabiera mnostwo czasu”
grając systemem mechanicznym ok 3 min – (spokojne wklepanie zlecenia).
Preferujesz ” discretionary trading” ?
Od kiedy pamiętam, byłeś zwolennikiem gry mechanicznej ?
Zastanawiam sie dlaczego przyjeliscie panowie 50% zysku rocznie. Ale nawet gdyby, to nikt z wa nie bierze pod uwage reinwestycji zyskow. Teraz moje obliczenia – oparte o praktyke:)
Sleczac przed komputerem po 5 godzin dziennie aby dokonac 3 transakcji to absurd – prosciej zalozyc stoplosa.
Jesli juz poswiecam 5 godzin dziennie to po to, zeby pospekulowac w ciagu dnia a nie slepic w wykres.
Czy trudno jest ugrac 10 pkt dziennie – jak myslicie? Lub moze wiecie, jesli ktos gra?
Odp. – dosc trudno, ale daje sie. Zalozmy ze chce zyc z tradingu ale mam tylko 10 000 zl. Inwestuje w 1 kontrakt. Dziennie chce ugrac tylko 10 pkt. Jesli ugram wychodze z rynku – czasem traw to 5 godzin, a czasem 40 minut. przy 200 dniach tradingu daje mi to 2000 pkt na jednym kontrakcie. Wystarczy?
W celu ?urealnienia? zysków proponuję pójść krok dalej.
Od sumy 37 975 oprócz odsetek z lokaty : 6 480 odjąłbym jeszcze zarobki, które trader mógłby zarobić gdyby poszedł do roboty.
Nie jestem w temacie, ale wydaję mi się że robotę za 10 zł netto na godzinę dla człowieka bez kwalifikacji można znaleźć. Powiedzmy 8 godzin dziennie, 5 dni w tygodniu.
To będzie 52 tygodnie razy 400 pln. Czyli rocznie ów trader mógłby zarobić bez problemu 20 800.
Czyli jego naprawdę, naprawdę realne zyski to 37 975-6480-20 800 = 10 695.
Przy 5 godzinach dziennie realna stawka godzinowa to 8,22.
Miesięcznie daje to 822 złote realnego zysku.
Mówiąc krótko WIELKI SMUTEK.
Człowiek ledwo zarobi na seminaria i na książki.
Bardzo praktyczna propozycja Van Tharpa bardzo.
Gdyby ów genialny trader (zapewne wyznawca teorii, że nie ma nic bardziej praktycznego niż dobra teoria) był bardziej w temacie, wiedziałby , że Etap prowadzeniem swojego własnego dziennika transakcji nie pokrywa się z etapem zarabiania.
Te dwa etapy są od siebie oddzielone o ok. 3 ? 4 lata. Pomijając całkowicie fakt, że znakomita większość poprzestaje na etapie analizy i budowania co raz to nowych i oczywiście lepszych planów działania i nie dane jest im dojście do etapu zarabiana.
Co raz to nowe książki, nowe seminaria. Oczywiście można z giełdy uczynić niekończącą się historię intelektualną.
http://pl.youtube.com/watch?v=3khTntOxX-k
Prawdziwy problem trader’a (bez innego fachu) to kilkanaście lat zysku (nawet przyzwoitego) i konieczność OSTATECZNEGO uzupełnienia depozytu. Miną czas i jest się w punkcie wyjścia (a raczej „zejścia”) bez kapitału, a koledzy mają stabilną pracę, rodzinę. A po tym tu blogu … ani śladu. Jest to straszna perspektywa,ale nie należy jej lekceważyć.
Po wypowiedziach widać, iż „czas pracy” może być pochodną nastawienia.
Grzegorz Zalewski wybaczy mi upublicznienie naszej rozmowy, ale pamiętam naszą wymianę maili na temat rynku walutowego. Było to w czasie, kiedy w Polsce zaczęły się pojawiać możliwości inwestowania na rynku FX. Pamiętam, że napisałem do GZ zdanie mniej więcej tego typu „to jest straszne – nie będę mógł spać przez kilka dni w tygodniu”. Na co GZ odpowiedział mniej więcej tak (sens) „Albo będziesz grał wtedy, kiedy akurat będziesz miał czas, bo rynek jest dostępny cały czas”.
Oczywiście każdy z tych punktów widzenia jest pewną przesadą wobec tego, co naprawdę człowiek na rynku może, bo jest przez dany rynek ograniczany, ale pokazuje, iż ów „czas pracy” może być też pochodną osobistych preferencji obecności na rynku.
Tak zupełnie przypomnieniowo – te liczby to tylko przykład. Przerysowany. Do refleksji (albo odrzucenia).
Moge podejsc do zagadnienia rowniez inaczej – zarabiam 10 proc. w skali roku i to mi wystarcza. Bo daje to 100 000 PLN, czyli ok. 8 PLN miesiecznie.
Wiekszosc poczatkujacych nie ma ani 1 mln, ani 100 000 tys. wiec warto zeby miec dystans jakis.
Jeśli mnie pamięć nie myli, to temat stawki godzinowej tradera był poruszany na futures.pl kilka lat temu.
Nie pamiętam jaka wówczas wyszła stawka, ale zapewne tak jak i teraz, była tak niska, że zapewne nieopłacalna.
Skoro jednak teoretyzujemy to teoretyzujmy.
Można przyjąć, że skoro ja gram na własny rachunek, to moje zarobki są zapłatą, którą sam sobie płacę za to co robię.
Pracodawca, który ustala rozliczenia z pracownikiem wg stawki godzinowej, robi kiepski interes.
Z pracownikiem należy ustalać stawkę akordową, która zadowala obie strony. Dobry pracownik pracuje znacznie wydajniej wiedząc, że zarobek zalezy od tego ile jest w stanie zrobić. Ustalając akord, można umówic się z pracownikiem, że za przekroczenie normy dostanie dodatkową zapłatę.
Ja ze swoim pracownikiem, czyli sam ze sobą ustaliłem stawkę 10pln za 1pkt i narzuciłem normę 20pkt dziennie.
Mnie jako pracodawcę nie interesuje ile czasu pracownik poświęci na to, aby wywiązać się z umowy.
Płacę mu uczciwie i na czas, dbając o to, aby był w pracy wypoczęty i zrelaksowany.
Czasami, gdy jest więcej pracy siadam obok i pracujemy wspólnie. Wtedy jesteśmy zadowoleni wspólnie, zarobek ekstra zawsze cieszy.
Jako pracownik nigdy nie zgodziłbym się na pracę wg stawki godzinowej, chyba że byłaby to praca polegająca na siedzeniu i patrzeniu w okno.
A co do reinwestowania kapitału, to nie jest taka prosta sprawa, zakładając że utrzymujemy sie tylko z tradingu trzeba pamiętać także, że za proąd i internet trzeba zapłaćić, mieszkanie utrzymać, zjeść coś, dzieci nakarmić, żone do kina zabrać itd. czyli te dwa tysiące z groszem, które zarabiamy miesięcznie trzeba wydać.
no trzeba co miesiąc kasę wyjmować chyba że raz do roku i starać się z tego wyżyć cały czas …
trzeba pamiętać o tym że może się zdarzyć miesiąc kiedy nie tylko nie wyjdziesz na + ale zakończysz miesiąc stratą …
@Lucek – niektórych pracy nie da się przeliczyć na akord, dodając że wcale dla pracodawcy nie jest koniecznie lepiej płacić za akord gdyż w tedy nie ma pewności do do jakości wykonanej pracy … jest tylko masówka jak najszybciej jak najwięcej.. Taki sposób na pewno jest dobry dla sprzedawcy, czy handlowca ale już nie dla inżyniera czy Analityka …
Jaki sens poswiecac czas na gre aby zarobic 10% – teraz banki tyle daja.
A co najważniejsze Trader nie musi mieć OFE 😛 -to jest bezcenne i można to doliczyć do dniówki 😀
10% sredniorocznie – i stabilnie. Teraz banki tyle moze i „daja”, ale nie zawsze
Mi to wychodzi średniorocznie 130 % od całego kapitału,ale po drodze były 3 lata bez zysku niestety//
ale wobec tego nasuwa sie pytanie:
skoro to tak nieoplacalne, dlaczego gracie? (przyjmuje ze przynajmniej czesc z Panstwa jest aktywnych na rynku)
takie hobby?
Panie Grzegorzu,
Moim skromnym zdaniem uprościł Pan temat.
Założenie: „gracz giełdowy” jest zawodowcem, tzn. jest to jego jedyna praca.
1. Czas pracy – tygodniowo 60 godz. Przy poświęcaniu 5 godz./dzień, moim zdaniem niemożliwe jest regularne zarabanie w długim terminie.
2. Ilość transakcji – różni się w zależności od inwestora. Osobiście często czekam np. tydzień na okazję inwestycyjną.
3. 50% zysku rocznie, to rzeczywiście minimalna premia za podejmowane ryzyko i stres.
4. Najważniejsza jest powtarzalność wyników. Nie jest istotne z jakim kapitałem się startuje.
5. W nawiązniu do pkt. 4. Jeżeli inwestor jest systematycznie dobry, z czasem zyski będą liczone od coraz większego kapitału – dopiero wtedy będzie czas na nagrodę. Na etacie „zyski” mogą rosnąć tylko w postępie arytmetycznym. A w inwestycjach finansowych rosną w postępie geometrycznym – wobec tego w długim terminie, zawsze wygrają pod względem opłacalności.
@Michał
Część się wycofuje. Jeden dość znany w Polsce zawodnik powiedział nam kiedyś, że zadał sobie pytanie „Po co to właściwie robi? Dla pieniędzy? Przecież w innym miejscu może zarobić więcej” – i już go nie ma. GZ podawał przykład człowieka, który był zawodowcem a mimo tego po udanym zakładzie wycofał się z branży ze swoim kawałkiem tortu. Artur Sierant napisał kiedyś w Parkiecie felieton o człowieku, który zarobił na giełdzie i przerzucił się na nieruchomości komercyjne. Nie ma odpowiedzi na takie pytanie. Każdy ma własne motywacje. Jeden chce być milionerem, drugi urwać coś codziennie a inni jeszcze budują portfel akcji, żeby wygrać z lokatami i funduszami. Inni inwestują premie, wolne środki na krótszy lub dłuższy termin. Nie brakuje ludzi, którzy są na tyle bogaci, że przy rozsądnym zarządzaniu nie zbankrutują przez najbliższe 10 lat a mają wystarczająco dużo wiedzy żeby pobić benchmarki. Ten problem przedstawiony przez Van Tharpa jest raczej po to, żeby człowiek wchodzący na rynek zastanowił się, czy dobrze lokuje swój czas. Odpowiedzią nie musi być wcale rzucam to w cholerę, ale przechodzę na inną pozycję. Zamiast grać intraday może lepiej przejść na grę EOD? Może szukać szansy tylko w zmianach w portfelu raz na kilka tygodni? Nie chodzi zatem o zniechęcenie, ale przyjrzenie się samemu sobie. Nie przypadkiem Van Tharp jest psychologiem. To propozycja właśnie psychologiczna a nie czysto biznesowa, bo jak zauważył Kathay nie da się stawek godzinowych liczyć, gdy idzie 10 miesięcy osunięcia. Oczywiście można, ale chyba stawka godzinowa nie jest wtedy najlepsza. Tu powinno się raczej porównywać procent roczny lub kwartalny, jak robi to większość funduszy.
@Michał
Joe Ross odpowiada na Twoje pytanie:
Trading Futures is a business. To my mind, it is the best business in the world – for a great many reasons! It has a very high profit potential against a very low overhead. Risk can be tremendously reduced by taking only high probability trades. In fact, futures trading is a relatively low-risk business when approached with the right attitude and the right planning.
Trading is eclectic. I can pick and choose which futures to begin, I can choose when to be in it, and generally under what circumstances my entry will be. If Crude Oil traders are making money, I can make money in it too. If I want to trade the Bonds because they are moving, I can. Any trending market is making money for someone, so I can have a piece of the action, too. I can be a bull or a bear as the mood suits me. I can be a happy bull or bear if I’m going with the trend.
I earn my living in what is probably the last vestige of true capitalism in the world – a ‚free’ marketplace. I can live by my wits, and reap the fruit of my labor.
I have no customer problems: no customer relations, no customer complaints. No customer theft, no customers returning anything.
There are no employee problems other than myself. No unions to contend with, no negotiations, no strikes. No employee benefit plans other than what I give to myself. No employees stealing from me. No collective bargaining and no stockholders.
There are no merchandising costs, no damaged goods, no vandalism, no service calls, no repairs to make, and no guarantees to honor.
I don’t have to advertise, and I have no marketing headaches. There is almost always a buyer if I want to sell, and almost always a seller if I want to buy. No purchasing and procurement problems and no salesmen making mistakes.
There are no manufacturing problems, no production schedules to meet, no shipping, no receiving, no product liability, and no insurance policies to carry.
I don’t have storage problems either. No warehouse, no spoilage, no items to discontinue or mark down. No bills of lading, no freight or freight damage, no trucks to load or to unload.
I’m free of invoicing, accounts payable, payroll, inventories, accounts receivable, billing, dunning, bad checks, and bad debts.
There are no salesmen who call on me, although occasionally an investment salesman will call on the telephone. As soon as I tell them I am a professional trader doing quite nicely in the market, they quickly excuse themselves and hang up. This only reinforces my perception of them as wolves waiting to tear apart some poor unsuspecting suck… whoops… prospect.
I have no direct competition. What? How can that be? Yet it’s true. I have only to deal with someone who is of a different opinion from mine. We settle our difference of opinion with money. If I’m right, then he pays up; if I’m wrong, I pay up. We resolve our difference of opinion in polite and courteous fashion, by putting our money on the line according to the rules. We don’t know each other. The exchange acts as the neutral party.
The person on the other side of my trade can’t cut prices as a competitor can. He can’t offer better service, he can’t scoop me in the marketplace with a new innovation on an existing product or get one-up on me with an entirely new product. He can’t steal my customer lists, because I don’t have any. He can’t lure away my best salesman either. He can’t even plant a spy to discover my trade secrets, because I don’t have any to hide, and because he doesn’t know who I am. He can’t seduce my top research scientist, and I can never be the victim of a hostile take-over. I never worry about corporate spies.
Now I ask myself, „Self, where else can you find a business like this?” The answer is an overwhelming „Nowhere!” It’s the most perfect business in the world!!
@ Michal – hobby, pasja, chęć sprawdzenia się różnie z tym jest ..
@Yayechny z czasem pracując także zarabiasz więcej budując swoją pozycję, markę, natomiast dostajesz coś mocnego czym jest doświadczenie i właśnie wyrobiona marka …
@ReS
Zgoda, że pozycja i marka jest bardzo ważna przy pracy na etacie. Napisałem jedynie, że gdy inwestor w długim terminie odnosi ponadprzeciętne sukcesy, to z czasem jego procentowe zyski będą liczone od coraz większej podstawy. Po prostu, w firmie możesz awansować, Twoja pensja rośnie do dwóch, pięciu, dziesięciu średnich krajowych, ale nikt nie zapłaci 1M miesięcznie, a w inwestycjach finansowych jest to możliwe. Mało prawdopodobne? Owszem, prawie niemożliwe. Ale: 1) zarobki 100k na etacie też są mało pradopodobne; 2) do odważnych świat należy. Mnie zajęło 5 lat, zanim nauczyłem się wychodzić na zero (słownie: zero) – to wynika z tego, że w Polsce nie było od kogo uczyć się spekulacji. A potem wszystko stało się proste i przyjemne.
W Polsce najlepiej płatne posady są warte ok. 200k / miesiąc, czyli 2,4M w roku. Najwyżej płatni specjaliści (wolne zawody) zarabiają ok. 100k / miesiąc, czyli 1,2M rocznie. To są kwoty do osiągnięcia w krótszym horyzoncie czasowym, niż tym, który jest wymagany do zdobycia wymienionych stanowisk. Warunek jest jeden: należy być systematycznie ponad przeciętnie dobrym.
Pozdrawiam
Na samej grze na giełdzie kokosów się nie zbije. Wiedzą to właściciele funduszy inwestycyjnych, zwłaszcza amerykańskich, tworzonych przez znanych inwestorów. Zbierają jak największy kapitał od tych, którym się nie wiedzie na rynku, potrącają prowizje za wpłaty, wypłaty, zarządzanie itp. I dopiero z tego żyją. A żeby pokazać jacy są dobrzy piszą książki o inwestowaniu, jak O’Neil, który na co drugiej stronie zachwala swój biuletyn.
Pytanie może raczej brzmieć, czy ktoś preferuje własny biznes czy nie do końca. Jeśli chodzi o pracę dla siebie, swoją firmę – to na pewno gra na giełdzie ma zalety wymienione w powyższym tekście (cyt. „Joe Ross odpowiada na Twoje pytanie”…)
pozdrawiam
Pingback: Blogi bossa.pl » Blog Archive » Co chcemy widzieć
A ja wam powiem tak – „to zależy! ”
Wiele wiedzy publicznej o tradingu, wiele wskazówek, wiele rzeczy nie jest warte funta kłaków – liczy sie to co człowiek sam zaobserwuje i nauczy sie z praktyki.
Jak pisał Lucek – zarób 20 pkt dziennie np razy 5 kontraków i staraj sie byc konsekwenty, dzien w dzien zarob , albo przynajmniej nie strac. Rob przerwy i badz wypoczety – bo zmeczenie zabija twoją cierpliwosc.
Czy 1000 zł dziennie to zły zarobek?
Oczywiscie nie mysl o tym ze musisz zarobic tyle i tyle. Patrz na sily rynkowe i wtedy rob transakcje, nic na sile. Jesli rynek juz zrobil ruch – nie rob juz nic, albo poczekaj na mala korekte i dopiero wchodz.
Wiem latwo sie pisze, ale w praktyce bardzo ciezko, dlatego traderzy powinni miec czeste wakacje!
Jesli ktos ma do wyboru np prace za 3500 brutto w takim OSTC i ciupanie w spreadach, albo probowac zarobic te 20 pkt dziennie – to z czasem okaze sie ze te 20 pkt dziennie mialo, sens. A jak juz cos zaorobisz i ci sie znudzi gielda. To pamietaj ze wynosisz z niej uemiejetnosc realnego patrzenia na swiat, awersje do ryzyka (tak) , cierpliwosc i umiejetnosc pracy w srodowisku, gdzie wiele osob podejmuje decyzje i one maja na siebie wplyw przemozny.
Trading to jak jazda samochodem po lodzie, bez hamulców i po ciemku. Analiza rynku daje ci swiatlo, hamulce musisz wypracowac metodologią i cwiczeniami psychiki(unikanie nerwowosci), dobre opony to dobre trzymanie sie podloza – realne patrzenie na rynek. Pamietaj, sam mozesz jechac dobrze, ale ktos inny moze w ciebie wjechac – miej pasy zapiete – stoplossy (w arkuszu badz w glowie). Trading na rynku terminowym to sa dopiero wyscigi. Pamietaj musisz byc wyspany, skoncentrowany, pozytywnie nastawiony. Gdy wygrasz – mozesz podziwiac krajobraz.. 😉
@exnergy
„Czy 1000 zł dziennie to zły zarobek? ”
Po to , by ktoś (np. Lucek) zarobił 1000 zł dziennie , ktoś inny musi stracić 1000+prowizje+podatek, czyli jakieś 1300 zł.
Tak dzień w dzień, dzień w dzień.
Przy czym często zmieniają się miejscami z dnia na dzień. Gdyby tak nie było to szybko Lucek (przysłowiowy – myślę, że Lucek nie weźmie tego osobiście) grałby sam ze sobą, bo oczyścił by szybko resztę z kapitału.
Maklera i fiskus łykają za każdym razem niezależnie od rezultatu tego pojedynku. 30 pkt dziennie, co dziennie.
Zatem nie jest to taki łatwy zarobek, jak byśmy chcieli 🙂
dzieki za ten wpis. Ostatnio opowiadalam na imperezie (totalnie zestresowana i malo impreza tak naprawde zainteresowana, poszlam bo wypadalo, ale chetniej siedzialabym przed kompem), ze w tym tygodniu najpierw stracilam na kontraktach 10 tysiecy, a potem odrobilam 15, wiec w sumie jestem 5 do przodu. Moj kumpel popatrzyl na mnie i powiedzial: to ja juz wole pensje co miesiac i totalny luz po pracy. Po roku spedzonym w domu prawie „w pizamie” przy laptopie, pomyslalam, ze chyba ma racje. Zlozylam pare podan o prace, a twoj wpis mnie upewnil, ze to najlepsze rozwiazanie. na gieldzie zawsze ostroznie w miedzyczasie moge sobie pograc. zajecie czyms innym nawet wyjdzie mi na dobre w inwestowaniu, bo nie bede nerwowo reagowac na dzienne zmiany – to najczesciej prowadzi do stale powtarzajacych sie strat. dzieki.