Intuicja w inwestowaniu wzbudziła na blogach bossy sporo szumu, więc podrapiemy jeszcze temat w nieco innym kontekście, jakim są mody na rynkach. W przypadku Polski przegląd problemu wydaje się stosunkowo prosty, bo rynek ma relatywnie krótką historię, której pierwsza dekada przypadła na okres – nazwijmy go – przedinternetowy.
W rozmowach z Grzegorzem Zalewskim doszliśmy kiedyś do wniosku, że w Polsce kluczowym elementem mód w analizowaniu było wydawnictwo, z którym Grzegorz kiedyś współpracował a moja skromna osoba nawet miała okazję przyczynić się do II wydania książki „Kontrakty terminowe w praktyce”. Nieco dłużej obecni na rynku gracze zgodzą się, iż w Polsce nowe mody na analizy pojawiały się w rytmie, w jakim WIGPress wydawał książki. Oczywiście wcześniej różni ludzie korzystali z zagranicznych książek – sam miałem kartony mało czytelnych kserokopii innych kserokopii – ale do czasu upowszechnienia jakiejś metody teksty były skrajnie hermetyczne, bo odbiorcy analiz zwyczajnie nie mieli przyswojonego języka, jakim posługiwali się analitycy.
Zarysowując problem z pierwszych lat historii GPW w analizie dominował wykres liniowy, który z czasem został zdetronizowany przez wykresy słupkowe, które w późniejszym czasie przegrały na rynku z wykresami świecowymi. Na opłotkach mainstreamu pojawiały się metody typu kółko i krzyżyk, które sam stosowałem bo dawało się je rysować na zwykłej kartce papieru w kratkę, choć mam też za sobą okres używania papieru milimetrowego. Z czasem do analiz wdarła się moda na fale Elliotta i inne autorskie próby związane z konkretnymi nazwiskami autorów (np. Gann). Nie brakło również różnych analiz cykli i prób pogodzenia astrologii z analizą rynkową. W dużej mierze nowe metody były związane z tym, jaką książkę udało się w Polsce wydać. Mody przerwała rewolucja internetowa, która zdemokratyzowała treści.
W przypadku rynków zagranicznych, które wcześniej nasycone były literaturą o analizach wykresów, nowe mody pojawiały się raczej w kontekście dostępności komputerów i oprogramowania na poziomie klientów indywidualnych. Nikt nie ma przecież wątpliwości, iż pierwsze wersje Metastocka czy Omegi były toporne, jak siekiery i pełne brakujących funkcji. Sam pamiętam jedną z wersji Omegi, która nie miała możliwości przesunięcia prawego marginesu, żeby poprowadzić w przyszłość linię potrzebną użytkownikowi. Pamiętam również wersje Excela, w których w standardzie nie było świec japońskich. Z czasem do popularnych programów analitycznych wchodziła moda na programowanie systemów, które wcześniej robiło się w obcych dla większości językach programowania.
Oczywiście każdy wchodzący na rynek inwestor musi zapłacić frycowe w postaci przekonania się, iż używane przez niego metody są w dużej mierze efektem tego, co inni uznają za godne szacunku w danym czasie. Z doświadczeniem nabiera się dystansu a metody analiz wykresów traktuje się troszkę, jak garnitury, które przymierza się i próbuje określić, czy pasują do stylu i sposobu funkcjonowania. Dla jednych wykresy będą miały wartość prognostyczną a dla innych będą ledwie sposobem podglądania tego, co się na rynku dzieje. Kolejni będą śmiali się z nadziei, jakie w wykresach pokłada część graczy i chętnie wchodzili w spory o wyższości pewnych metod nad innymi, jak wchodzą w spory o to, który z krawatów jest lepszy. Doświadczeni będą traktowali wykresy, jak należy traktować wykresy – z należytym dystansem.
W nieco innej perspektywie patrząc najciekawsze są mody, które określiłbym ezoterycznymi. Tu prym wiodły i wiodą różnego rodzaju odwołania do filozofii wschodu z poetyką rodem z buddyzmu. Część z Państwa zna zapewne te poetyckie opisy formacji trzech Buddów na wykresach Kagi. Elementem tej samej układanki była mody na astrologię, zwłaszcza w wersji, która przybierała formę karykaturalną. Po części książka Curtisa Faitha – od niej zaczęła się na blogach bossy ostatnia dyskusja o intuicji – sprowadza się do wymyślenia, jakiejś nowej metody analizy rynków, wcześniej mało obecnej lub marginalnej, która przy odrobinie szczęścia może stać się nową modą w świecie analiz.
Dla mojej skromnej osoby, doskonałym pastiszem takich działań jest scena z serialu Twin Peaks, w której agent Dale Cooper robi prowincjonalnym policjantom wykład na temat połączenia intuicji z dedukcją. Osoby, które podobnie do mnie zachwyciły się serialem w początkach lat 90 poprzedniego wieku, pamiętają opowieść Coopera zaczynającą się opisem snu o ciemiężonym przez Chińczyków uduchowionym narodzie tybetańskim a kończącą się zdaniem: Obudziłem się czując, że podświadomie posiadłem umiejętność techniki dedukcji polegającej na koordynacji ducha i ciała połączonej z uwolnieniem najgłębszego poziomu intuicji. Zapewne żaden z autorów ezoterycznych metod nie sięgnie po ten cytat, ale jeśli kiedyś traficie na odważnego, to kupujcie książkę w ciemno, bo będzie czytelnym wskazaniem szacunku autora do waszej inteligencji.
Dale Cooper we własnej osobie i jego metoda butelkowa.
9 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
„pierwszych lat historii GPW w analizie dominował wykres liniowy”
Tylko drobna uwaga. Liniowe wykresy byly pochodną systemu notowań w z jednym kursem. Ale fakt, ze kombinowano z tygodniówkami.
Inna sprawa, ze gdy nasz rynek powstal swiece byly dosc młode (w sensie popularyzacji w USA), wiec mozna bylo obserwowac jak ta moda zdobywa rowniez serca rodzimych graczy
W części retrospektywnej osobiście zabrakło mi książki
pana Krzysztofa Borowskiego*), w której to po raz pierwszy znalazłem w literaturze polskojęzycznej odwagę traktowania serio analizy biokosmicznej dla rynku finansowego.
O intuicji.
To wrażliwa roślinka i będzie przez swego pana adorowana czule
z umiejętnością dystansu, przez myślenie na częstotliwościach medytacji lub przez pospolite milczenie, które to miał na myśli Vercors, gdy pisał „Milczenie morza”.
Z intuicją jest całkiem tak jak z poczuciem humoru. Najlepsze definicje obu świadczą o ich śladowej obecności u autora.
Wcale się zatem nie dziwię Panie Adamie, że z właściwym sobie natywnym poczuciem humoru, żegluje Pan w stronę ironii intelektualnej.
Znalazłbym i ja flaszkę w tym temacie, taką szczelnie zalakowaną, wewnątrz której równy jej wielkości wspaniały wielomasztowiec urąga prawom fizyki. Jak przeszedł przez wąską szyjkę butelki? Oto jest pytanie.
————-
*K.Borowski,J.Nowakowski,Zastosowanie teorii Carolana i Fischera…,DIFIN,Warszawa2005.
Jaką nową metodę wymyślił Faith ??? pytam serio bo nie wiem 🙂
@ kathay
Przeczytaj jeszcze raz 🙂
@ deli deli
To ciekawe, co Krzysztof Borowski sądzi dzisiaj o tej książce.
mozna gdzies w sieci poczytac autorskie pomysly p. Borowskiego ? (niewatpie ze sa tak owe) to co sie przebija w parkiecie czy cnbc najogledniej d… nie urywa ;]
Fany wpis Autorze,
Dzięki za przypomnienie Twin Peaks – trzeba będzie do tego powrócić.
Od siebie dodam, absolutnie szczerze, że astrolodzy giełdowi są jednymi z najbardziej konsekwentnych, a przez to godnych podziwu, uczestników rynku.
Stanowią przeciwwagę dla osób sceptycznych w stosunku do wszystkiego, co z tymi rynkami i sposobami podejmowania decyzji ma wspólnego (bo w tym wszystkim chodzi raczej o podejmowanie decyzji, a nie analizę…)
Gdzieś pośrodku tego spektrum znajdują się osoby sceptyczne w stosunku do astrologii, a mało sceptyczne w stosunku do innych dziedzin opartych na wierzeniach (np. wykresologii).
Eh, te mody…Jak żyć?
na mój chłopski rozum, sposoby na poruszanie się w chaosie:
a) uznanie istnienia meta-generatora i jego poszukiwanie (bądź też jego kolejnej warstwy – jak np. astrologia finansowa). Tutaj „chaos”
rozumiem jako deterministyczny,
b) uznanie, że można analizować rynki na zasadzie „szum plus sygnał” (szum plus informacja), my zaś posiadamy klucz (lub go poszukujemy) do wyłowienia sygnału, dodatkowo uznajemy to za możliwe (czyli: AT, AF itp.). Jednocześnie zapominamy o szumie, bądź też staramy się go wyekstraktować za pomocą chociażby narzędzi statystycznych (np. zgodnie z teorią Shannona-Hurtleya w przypadku analizy fundamentalnej – tak sobie spekuluję, bądź też za pomocą różnych oscylatorków w przypadku analizy technicznej).
c) porzucenie powyższych założeń i skupienie się wyłącznie na opracowaniu metody podejmowania decyzji w oparciu o jakiekolwiek heurystyki, które mają działać w konkretnych okolicznościach
d) nie powiem, wstydzę się 😉
Chyba wszyscy zgodzą się z tym, że punkt a) oraz punkt b) opierają się na wierzeniach. Punkt c) opiera się na sceptycyźmie/pragmatyźmie.
W świetle powyższego, zawsze mnie ciekawiło ilu graczy giełdowych opierających swoje postrzeganie rynków i działanie na nim na zasadach opisanych w punkcie a lub b jest jednocześnie ateistami i a priori odrzucają istnienia Boga 🙂
Jeśli ktoś zastanawiał się nad tą kwestią (np. Autor, bo jestem pewien, że się zastanawiał) prosiłbym o pomoc w wytłumaczeniu tego fenomenu.
Jeśli nie, to wszystkim bywalcom życzę udanego i spokojnego weekendu.
@ blackswan
Pytania raczej akademickie (w pozytywnym tego słowa znaczeniu). Odpowiedzi trzeba szukać raczej w grupie, gdzie wzajemnie obnaża się metody i poddaje się zbiorowej weryfikacji każdy element od pytań przez metodę po odpowiedź.
Na rynku znalezienie swojego sposobu i zysków ponad benchmark można monetyzować, więc staje się to z zasady tajemnicą handlową i nikt nie będzie chciał się dzielić swoim najlepszym pomysłem.
W przypadku inwestorów indywidualnych sposobem jest – moim zdaniem – umieszczenie całości tej zabawy w szerszym kontekście własnych strategii życiowych (zarządzania majątkiem, oszczędzaniem, szukaniem stopy zwrotu z wolnych środków).
Gdzieś pomiędzy tymi dwoma światami lokuje się spekulacja, która nie jest tylko inwestowaniem, ale również formą gry ze światem i innymi na rynku. W tym wypadku samotne poszukiwanie odpowiedzi, czym właściwie jest rynek i jak działa wydaje się mało ważne, bo w większości przypadków energia idzie raczej w krótkookresowe strzały na lewarze.
Jak miałbym wybrać jedną z tych odpowiedzi, to wybieram c z akcentem na to, że poszukuje się odpowiedzi na to, „co dzisiaj jest grane?” z podkreśleniem słowa dzisiaj.