Nie będzie to wbrew pozorom o duchowości czy filozofii, ale krótka recenzja książki, którą da się przeczytać podczas jednej solidnej podróży pociągiem.
Chodzi o niedawno wydane: “The Inner Voice of Trading: Eliminate the Noise, and Profit from the Strategies That Are Right for You” Michaela Martina
czyli “Wewnętrzny głos tradingu: wyeliminuj szum i zyskuj na strategiach, które są właściwe dla ciebie”
dostępne (nie)stety jedynie w angielskiej wersji, choćby w popularnej księgarni:
http://www.amazon.com/Inner-Voice-Trading-Eliminate-Strategies/dp/0132616254
Po autorze z 20-letnim doświadczeniem w tradingu, do tego mającego za mentora Eda Seykotę i entuzjastyczne słowa pochwał innych celebrytów na okładce książki, spodziewałem się po pierwszych zapowiedziach solidnych i praktycznych przemyśleń oraz wskazówek do pracy nad sobą. Gdybym jednak miał lekturę podsumować jednym zdaniem to zacytowałbym opinię jednego z czytelników na forum Amazona:
“Desn’t really do what it says it does” czyli w najskromniejszym tłumaczeniu “Naprawdę nie robi tego co mówi, że robi”…
Generalnie samo przesłanie zapisane na 160 stronach jest jak najbardziej słuszne:
dogłębne poznanie siebie, ugruntowanie zdrowej samoświadomości, praca nad psychiką i inteligencją emocjonalną, ufność w nabyte kompetencje, kontrola własnych emocji, by wymienić najważniejsze czynniki, prowadzą do jak najdoskonalszej harmonii analitycznego i uczuciowego umysłu, do ukształtowania swego rodzaju głosu wewnętrznego, który pomaga skutecznie realizować wypracowane własne strategie inwestycyjne. Przy czym słowo „własne” ma tutaj doniosłe znaczenie: strategia musi odpowiadać naszej personalnej wrażliwości, cierpliwości, odporności na ból i ryzyko, impulsywności, charakterowi.
Jak Martin proponuje dojść do takiego stanu nirwany? Przede wszystkim przez transakcyjne doświadczenia, najlepiej zapisywane a potem analizowane w dzienniczku, analiza własnych błędów, uczenie się od praktyków, którzy odnieśli sukces (np. z książek Schwagera o Wizardach), branie udział w grupach wzajemnej pomocy (jak Trading Tribe prowadzone przez Eda Seykotę), cyzelowanie własnej techniki a przede wszystkim uprawianie jogi czy medytacji, które pozwalają oczyścić umysł i wyciszyć wnętrze.
Osiągnięcie „wewnętrznego głosu” to nic innego jak sprzężenie własnych emocji i odczuć z zasadami własnej strategii, metodologii inwestowania. Na poziomie samego tradingu oznacza to poleganie wyłącznie na sobie, przyznanie sobie prawa do błędów (stratnych transakcji), byle utrzymywać je na minimalnym poziomie (stop loss), uznanie, że pewne cuda są niemożliwe, dopasowanie poziomu lewara, wielkości zaangażowania w pozycję oraz okresu inwestycyjnego (częstotliwości), dokonywanie wejść na rynek bez wahania, czy akceptacja faktu, że wiele rzeczy dzieje się na rynkach z powodów, których dostatecznie nigdy nie zrozumiemy.
Dla kogoś, kto wchodzi do gry na giełdę mogą to być cenne wskazówki, choć jeszcze nie uświadamiane. Ale większość Czytelników naszych blogów podrapie się pewnie po głowie i zapyta (jak i ja): no dobrze, ale co w tym nowego i odkrywczego? Odpowiem: niestety nic… I dodam – zabrakło dwóch niezwykle istotnych elementów tego wewnętrznego profilu.
Autor wielokrotnie podkreśla, że poznanie siebie jest dużo ważniejsze niż sama wiedza o tym jak tradować. Obrazuje to następującym równaniem:
Trading = 20% intelekt + 80% psychologia
Nie zgodzę się z tym i zapisuję po swojemu:
Trading = 80% intelekt (a w zasadzie przewaga) + 20% psychologia
I nieustannie nie przestaję się dziwić skąd to wielokrotnie powtarzane przekonanie, że psychologią da się pokonać rynek czyli większość konkurentów (w tym fundusze czy algorytmy) ???!!! Czy psychologom wystarczy pokazać jak się inwestuje by zostali perfekcyjnymi maszynami do osiągania giełdowych zysków ??? To oczywiście jedynie przewrotna kokieteria w moim wykonaniu, mająca pobudzić układy współczulne wszystkich zainteresowanych celem przeanalizowania pewnych niedostatków czy też niedosytów w omawianej lekturze:
Pierwszy z nich – brak analizy „przewagi” (the edge) i jej przełożenia na wyniki inwestowania.
Martin pokazuje jakieś wyimki ze swoich transakcji – przykład spread tradingu, poszukiwanie relatywnej wartości czy też działania na średnich arytmetycznych, ale ani nie dowiadujemy się jaka długoterminowa przewaga w nich istnieje, ani nie da się potraktować takich pojedynczych przykładów poważnie z punktu widzenia „efektu myślenia wstecznego” (hindsight bias). A to właśnie wypracowanie własnej przewagi determinuje w pierwszym rzędzie naszą efektywność, psychologia ma jedynie pomóc w jej realnej realizacji. Żaden wewnętrzny głos nie zastąpi „przewagi”, ale o tym w historii naszych blogów zostało już przelane morze czcionek więc temat jest znany.
I brak numer 2 – nie dowiedziałem się tego, czego spodziewałem się po zapowiedziach – niemal nic o tym jak efektywnie zarządzać złymi i dobrymi emocjami. Cóż, autor nie jest psychologiem, więc trudno liczyć na tego typu profesjonalne porady. Nie traktuję jako rozwiązania przewijającej się co kilka stron sugestii zajęcia się jogą i medytacją. Istnieje bowiem ogromna, czarna dziura wypełniona demonami emocji i ich pochodzeniem w tradingu, a książka ta niestety jej nie zasypuje proponując asany i mantry. A szkoda…
—Kat—
31 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Cóż, żaden ze mnie wielki trader, ale prawdziwsze wydaje mi się równanie Trading= 20% intelekt + 80% psychologia.
A czy potrafiłbyś to uzasadnić? tak po swojemu…
Ze mnie też żaden wielki trader, opieram się po części na własnych doświadczeniach, ale też obserwacjach i rozmowach. Mam wrażenie, że wielu inwestorów nie wie na czym polega „przewaga”, w rzeczonej książce to słowo nie pada ani razu. Szukają ratunku w identyfikacji własnych błędów, szukając ich źródła w emocjach i utożsamiając to z psychologią. W psychologii nie ma odpowiedzi na to jak tradować skutecznie. Jeśli NIE POSIADAMY ŻADNEJ PRZEWAGI, nie uratuje nas też żadna psychologia.
Podobny problem pojawia się w przypadku ludzi zwanych psychopatami – ich uważa się za doskonałych traderów z racji tego, że nie odczuwają emocji. Tyle, że oni nie mają żadnych szans na rynku bez posiadania przewagi! Oni mogą co najwyżej bezbłędnie realizować strategie ułozone przez innych. Ale do tego mamy już komputery 🙂
Kat a mi sie wydaje się prawdziwe jest twierdzenie że 80 % sukcesu to psychologia. uważam że mało się mówi o nieuświadomionych lękach, kodach które wpływają na nasze decyzje, ale których wyciągnięcie na wierzch i przepracowanie wymaga solidnej pracy psychologa.
Wiele z tych negatywnych kodów powstać mogło chociażby w dzieciństwie, dzięki rodzicom, którzy np. powtarzali nieustannie dziecku że wszystko co robi, robi źle.
albo stałe powtarzanie dziecku/nastolatkowi że na giełdzie nie da sie zarobić, bo to kasyno i hazard. I nawet jeśli już takiego dorosłego człowieka giełda zacznie interesować, to podświadomie będzie się starał wypełniać te kody.
apropos komputerowych systemów i robotów- jak doskonale wiesz je też sie da sabotować. wystarczy je wybiórczo włączać.
Traper- pozostanę przy swoim 🙂
Przepracowanie emocji, i znam to z bardzo bliska, pomaga żyć w ogóle, być lepszym traderem, ale też sportowcem, naukowcem, lekarzem itd. Nie twierdzę, że psychologia nie ma znaczenia! Jak najbardziej ma, ale ludzie potrafią się za jej pomocą łudzić, że jak tylko przepracują emocje to wejdą w fazę ostrego zarabiania. Błąd! Zarabiać w spekulacji możesz tylko znajdując swoją przewagę, psyche ma tu tylko rolę supportującą.
Przywołam tutaj nieszczęsny przykład Van Tharpa, który być może jest nawet doskonałym psychologiem, i do tego właśnie od finansów, on w takim razie powinien golić szmalec workami! Jak jest to wiemy. A może właśnie siła płynąca z psychologii pozwala zrozumieć znaczenie przewagi i nasze kompetencje w jej realizacji.
Nie uważam, że Van Tharp jest nieszczęsny. On przecież zarabia bardzo dużo, choćby na szkoleniach. Skąd pewność że on w ogóle chce zarabiać na giełdzie?;))))))))) Po co tak ryzykować skoro ma pewne dochody ze szkoleń, książek itp. itd.
Co do przewagi, moja teza jest dość kontrowersyjna, ale ja uważam, że przewagi najlepiej szukać w sobie samym, w swoich zdolnościach, w swojej osobowości, w swoich zainteresowaniach, być może nawet w swoim przeżyciach i doświadczeniu. I tak to już jest w życiu, że ludzie mają różne zdolności. Literackie, malarskie, muzyczne, taneczne, talent do handlu, do biznesu, ba, nawet do uwodzenia kobiet. I są oczywiście ludzie, którzy mają wielki talent do inwestowania. I cóż, to jest też właśnie psychologia inwestowania. Która mówi, że może niekoniecznie należy zajmować się działalnością, w której nie wykazujemy żadnych talentów. Może warto zająć się czymś innym? Nie piszę tego do nikogo konkretnie, poza tym nie mnie oceniać czy osoba, która jest kompletnym beztalenciem inwestycyjnym, powinna w ogóle grać na giełdzie.;) Ja pojmuję psychologię inwestowania bardzo szeroko, jako takie ogólne podejście, filozofię inwestowania, sposób wyboru dobrej teorii dla nas, sposób opracowania strategii na jej podstawie, określone sposoby testowania systemów oraz sposoby interpretowania wyników. Wbrew pozorom to jest bardzo ważne i jest w tych rzeczach więcej pułapek emocjonalnych niż się pozornie wydaje. Psychologia inwestowania to również znajomość samego siebie, umiejętność wykorzystania swojego potencjału itp. itd. I tak naprawdę nasza przewaga, nasz system, sposób gry jest niczym więcej jak tylko konsekwencją przemyśleń nad samym sobą. Oczywiście to jest metafora.:)
W książce Schwagera ” Mistrzowie..” są bardzo fajne przykłady „inwestorów”, którzy dzięki pracy z psychologiem odkryli, że tak naprawdę nie chcą grać na giełdzie. Odwracając myśl jeżeli ktoś naprawdę chce grać na giełdzie, choćby dlatego, że jest to jego wielką pasją, bo w ten sposób realizuje samego siebie, to prędzej czy później znajdzie swoją przewagę i swój wymarzony system. Ale to jest chyba trochę jak ze znalezieniem ukochanej kobiety, ten czas po prostu musi nadejść, czasami szuka się przez pół życia.;)Ale jakie to ma znaczenie, jeżeli się robi to co się po prostu lubi?
Tak jeszcze w jednym zdaniu, uważam, że prawdziwe jes twierdzenie 20% intelekt + 80% psychologia, bo właśnie dzięki psychologii idziemy właściwą drogą. I szukamy przewagi tam gdzie jej się szukać powinno. No chyba, że jej tam nie ma.;) Ale to już niech każdy oceni.:))))))))
Ja podzielam opinię Kathaya. Choć możemy mieć nie do końca zbieżne opinie co do samej definicji „przewagi” dla mnie naturalną rzeczą jest to, że przewagi szukam w strategii/systemie a nie w sobie.
Ja dostrzegam pewne niepokojące zjawisko. Często osoby grające i ponoszące porażki, argumentują je słabą psychiką, brakiem pracy nad nią i robią to zbyt pochopnie nie analizując czy przypadkiem źródłem problemu nie jest niedopracowana strategia. Właściwie jest to choroba osób posługujących się zbyt intuicyjnymi strategiami gdzie ten intuicyjny „pierwiastek”, który miał z założenia być tylko i wyłącznie odpowiedzią na zmieniającą się charakterystykę wykresu, rozrósł się do granic absurdu połykając wszelkie mniej uznaniowe zasady, na które początkowo składała się strategia. Strategia przestaje działać bo już jej nie ma a winę za porażki zwalamy na psychikę.
Osoba słaba psychicznie, mająca problemy z tolerowaniem strat może być przekonana, że psychika odpowiada nawet w 90% za sukces zwłaszcza jeśli strategia już jest, jest też ten edge a problem dotyczy wyłącznie psychiki. Osoba taka będzie miała racje przypisując takie znaczenie psychiki w swoim przypadku ale w kontekście problemu z wykorzystaniem przewagi tkwiącej w strategii a nie w nas samych.
A mi się wydaje, że żeby taka dyskusja miała sens, najpierw trzeba w miarę sensownie zdefiniować pojęcia „intelekt” i „psychologia” i ewentualnie później sobie debatować ile % tego a ile tego. Bo mam wrażenie, że każdy definiuje te pojęcia zupełnie inaczej. Oddzielną kwestią jest definicja przewagi.;)))))) Tyle, że to się robi taka jałowa dyskusja teoretyczna.
Poza tym może być tak, że takie równanie może być właśnie różne dla różnych osób, więc takie rozważania są bardzo subiektywne.
NO cóz ten suwak od 0 do 100% jest ruchomy i zależny od tego z jakim typem mamy do czynienia.
Dodatkowo pikanterii dodaje fakt ,że mówiąc w przenośni „tylko guma nie pęka”.
Znakomita większośc gum pęknie jednak jak źle dobierze stawkę i nie pomoże żaden edge ani psychologia.
Czyli jeszcze jeden przyczynek do opasłego tomiska pod tytułem „AT nie działa” 🙂
“Wewnętrzny głos tradingu: wyeliminuj szum i zyskuj na strategiach, które są właściwe dla ciebie”
Jakie to uduchowione. Jakąs religia? Pachnie mi tu imitacja Wschodu.
Na Zachodzie psycholog podejrzewałby symptomy Schizy pewnie od przetrejdowania 🙂
No cóż zaryzykuję……….
Odin …dwa …tri. Wewnętrzny głos mówi bym niedowierzał temu bo autor próbuje transponować elementy wschodniej metafizyki na materialny rynkowy grunt.
Tez sie zgadzam z Kathayem. Intelekt to podstawa, na ktorej budujemy system, analizujemy szanse i wyszukujemy okazje. Tak aby miec jak najwieksza mozliwosc zarobku.
Potem ta kropka nad i jest psychologia, czyli scisle trzymanie sie planu, powstrzymywanie nerwow i nastepnie dobra analiza danych po transakcjach
@Adam_S
Autor zdaje się uważa, że intelekt, to 80% składnika sukcesu.
A ja zgadzam się z tobą. Inwestor raz musi być roztropnym dowódcą, a raz śmiałym żołnierzem. To będzie decydować o wychyleniu suwaka to w jedną, to w drugą stronę – od intelektu do psychiki.
Podejrzewam, że w dobrym systemie wojny będzie to fifty-fifty dla intelektu i psychiki.
Ale takie egzemplarze, charakteryzujące się wewnętrzną równowagą, to niezwykle rzadkie wyjątki. Na ogół mamy do czynienia z pewnymi typami, jak twierdzi Pit, i ta równowaga będzie zaburzona.
Więc jeśli ktoś jest słaby psychicznie, to będzie musiał nadrabiać intelektem; a jeśli ktoś jest słaby intelektualnie, to będzie musiał bardziej, niż inni, zachować zimną krew.
Myślę, że samodoskonalenie trejdera polega na – z jednej strony – dążeniu do tego złotego środka, czyli uzyskania równowagi między siłą intelektu i siłą spokoju, a z drugiej – opanowania umiejętnego rozkładania akcentów, w zależności od tego, co aktualnie realizuje – element dowódczy czy żołnierski własnej strategii.
Zgadzam się z Kornikiem. Na tym właśnie polega inwestowanie, żeby wykorzystać siłę charakteru i intelektu. Silniejszy akcent kładziemy oczywiście tam, gdzie mamy większe zdolności. I rzeczywiście, osoby słabsze psychiczne powinny kłaść większy nacisk na intelekt, żeby uniknąć negatywnego wpływu słabości charakteru. Ale to też jest wtedy psychologia inwestowania.;)
Kat -pisze o sobie a ja mówie o statystycznej większości.
piszesz o przewadze ( edge), ale przeciez ta przewaga wynika z testów na danych hisorycznych.
nigdy nie masz pewności, ze ta przewaga nagle sie nie skończy ( chyba że odkryłeś perpetum mobile )
i majac tego świadomośc oraz doświadczając dużego obsunięca kapitału rzędu 40 % ( co nie jest wcale takie rzadkie ) u wielu traderów zaczyna dominować psychika.
Zresztą sam wielki Faith tego doświadczył ( co zresza sam o wiesz ) . nie tylko obsunięc, ale momentu w którym system Żółwi się zgrał bo rynek sie zmienił.
Sam zresza piszesz że niestacjonarność jest tym co najbardziej przeszkadza w tworzeniu skutecznych systemów
apropos Tharpa jako psychologa- jest takie powiedzenie „szewc bez butów chodzi”
czepiliscie sie (nieszczesnego) Tharpa, ale moze polskie wydanie Czarodziejow rynku wreszcie wyjasni sprawe jego grania, czy nie grania. Bo 22 lat temu on wprost pisal, ze jest psychologiem, ktory troche przypadkiem zaczal zajmowac sie psychologia motywacji na rynkach. NIe byl i nie chcial byc traderem.
Mowi np tak:
„Nie działam na rynku z dwóch powodów. Pierwszy już wymieniłeś
– to kwestia obiektywnych relacji z klientami. Jeśli pomagając komuś
w spekulacji, miałbym przeciwne pozycje, to nie byłbym zbyt obiek-
tywny w tym, co robię.”
Jason, abyśmy się dobrze zrozumieli – te akcenty zmieniają się dynamicznie.
Jeśli wieczorem analizuję wykresy, to jestem dowódcą i potrzeba mi przede wszystkim rozumu, a nie zimnej krwi. Natomiast rano jestem już żołnierzem i potrzebuję przede wszystkim zimnej krwi, a nie rozumu.
Gdyby jednak po całym dniu uczynić bilans potrzeb trejdera:
pora dnia |inwestor |intelekt |charakter|
——————————————
wieczór |dowódca |80 |20 |
rano |żołnierz |20 |80 |
…to ogólnie dla systemu wojny wyjdzie nam – fifty-fifty.
Niestety, jednemu nie starcza rozumu, żeby wieczorem uzyskać te 80-20 – dla intelektu, i nie potrafi nakreślić dobrego planu, a drugi klient ma łeb, ale rano nie uzyska przewagi 20-80 – dla charakteru, bo nie ma tyle zimnej krwi, dlatego może mu się nie udać przeprowadzić tego, co sobie wieczorkiem zaplanował.
Zatem inwestor doskonali się w ten sposób, że najpierw stara się mieć tyle samo oleju w głowie, co zimnej krwi, a potem uczy się dynamicznego rozkładania akcentów, tzn. – świadomego wykorzystywania tego, co w danym momencie jest mu najbardziej potrzebne – zimna krew czy to zagłobowskie oleum.
Jeśli chodzi o doskonalenie rozumu, to ja widzę jedną drogę – dobra książka i gry logiczne. Tak na marginesie, jedna ze szkół malarskich uczy – chcesz malować, jak mistrz – kopiuj obrazy mistrzów, stąd m.in. ten mój apel o źródła.
Co do kształtowania charakteru, to w moim przypadku ani medytacja, ani joga – dobre kino, dobra muzyka i BARDZO DUŻO ruchu na świeżym powietrzu.
@Kornik
Ta powtarzalnosc to cecha wschodnich nauk od mistrzow. Zeby byc dobrym – powtarzaj to co robi mistrz, setki, tysiace razy. Zebys pod pewnym wzgledem stal sie automatem
W fantastycznej ksiazce Mary Roach „Ale kosmos” ona opisuje, jak Japonczycy dokonuja selekcji astronautów. Odcieci od swiata (to czesc selekcji a rownoczesnie symulacja przyszlych warunkow) maja zrobic 1000 żurawi z origami.
Pozniej te zlozone zurawie są oceniane. Kryterium jest proste – mają być TAKIE same.
„Zadanie ma na celu sprawdzenie, jak przyszły kosmonauta reaguje na monotonne i nużące zadania, jak zmienia się jego cierpliwość pod wpływem nudnym i powtarzalnych czynności, kiedy zawodzi precyzja i czy w ogóle jest sens go zamykać w kapsule.”
O, to to – na końcu stajemy się automatami – albo po prostu rzemieślnikami.
Rzemieslnik zamienia się w artystę, gdy po latach praktyki potrafi, pod wpływem spływających info, o 13:39 nakreslić plan, minutę później go wdrożyć, a kilkanaście minut później zgarnąć 20 punkciorów.
Dla mnie to jest jak zdobycie ośmiotysięcznika. Do tego potrzeba, na moje oko, beczki oleum i beczki krwi aligatora. A na razie mogę powiedzieć, że „ja jestem za wolny, ten rower jest dla mnie za szybki.” 🙂
„Ta powtarzalnosc to cecha wschodnich nauk od mistrzow. Zeby byc dobrym – powtarzaj to co robi mistrz, setki, tysiace razy. Zebys pod pewnym wzgledem stal sie automatem.”
Niejaki Bruce Lee ujał to jeszcze lepiej ( cytuję z pamięci ale sens zachowany jest dokładnie) – Mistrzem stajesz sie nie wykonujac 10.000 roznych ciosów/kopnięć jeden raz tylko wykonujac jeden cios/kopnięcie 10.000 razy.”
I wtedy ma sie fach i w recach i w nogach. 😉
@Kornik
„Rzemieslnik zamienia się w artystę, gdy po latach praktyki potrafi, pod wpływem spływających info, o 13:39 nakreslić plan, minutę później go wdrożyć, a kilkanaście minut później zgarnąć 20 punkciorów.”
Mi wydaje się, że jest odwrotnie. Na początku wszyscy chcą być artystami, później trader zostaje rzemieślnikiem a na końcu zwykłym robolem, z wszystkich narzędzi jakie przetestował został mu się młotek jako najskuteczniejsze narzędzie do przybijania gwoździ.
Ja dostrzegam sporo analogii między ręcznym tradingiem a uprawianiem sztuk walki. Więc może komuś przyda się taki mały filmik motywacyjny.
http://www.youtube.com/watch?v=KoIhxtw4vx8
Ja myślę, że to jest tak, że najpierw wszyscy chcą być artystami – Ja jestem king Bruce Lee.
Oczywiście są tacy, którzy się do tego urodzili – mają talent, mają dar, albo po prostu szczęście.
Reszta dostaje w nochal:
„Staraj się wszystko zrozumieć. Pomagam ci tak, jak ktoś kiedyś pomógł mi. Przejdziesz przez to – będą z ciebie ludzie, nie przejdziesz – zostaniesz śmieciem.” (Wielki Szu)
…Jeśli po takiej lekcji nie wylądowali w psychiatryku, jak Lipo; jeśli wciąż nie mają dość – to z tego dna zaczynają mozolnie budowac swój własny warsztat od zera.
A na końcu tej drogi jest artyzm: prosty młotek, kilka desek i gwoździe za pomocą których ów artysta-rzemieślnik, mistrz stylu, potrafi stworzyć arcydzieła budzące zachwyt pod każdą szerokością geograficzną i niezależnie od epoki.
To uwieńczenie dzieła życia – Korona Himalajów…
„Ja myślę, że to jest tak, że najpierw wszyscy chcą być artystami – Ja jestem king Bruce Lee.” Wiesz, bo pozornie to łątwiejsze, no i nie wymaga (w przekonaniu wielu) pracy.
Wiesz to całe „czy ja jestem jakis robol. nie. jestem stworzony do rzeczy wyższych. do SZTUKI”
@gzalewski
„…nie wymaga pracy”
Tak, nie ma dróg na skróty.
@Klondike
Ładny filmik, ale do mnie bardziej przemawia „Siedem kobiet w róznym wieku” Kieślowskiego”. Jemu udało sie w krótkim dokumencie pokazać żywot takiego artysty – zawrzeć cały ten wysiłek dla jednego tylko występu, a i tak nie ma pewnosci, że będzie mieć te swoje 5 minut na scenie, jak ów aktor z filmu „Mistrz” Antczaka (1966).
Rozwiejmy resztę złudzeń czytelników: ważna jest droga a nie cel 😉 (poważnie, nie kpię).
„Na początku wszyscy chcą być artystami, później trader zostaje rzemieślnikiem a na końcu zwykłym robolem, z wszystkich narzędzi jakie przetestował został mu się młotek jako najskuteczniejsze narzędzie do przybijania gwoździ.”
No ja też tak uważam, dlatego nie bardzo rozumiem dlaczego tak wielkie znaczenie przypisywać intelektowi? W końcu budowa dobrego systemu to nie budowa kosmodromu.
„to nie budowa kosmodromu”
A skąd wiesz, czy budowniczy kosmodromów, nie mają podobnych refleksji 🙂
No i w momencie jak sobie uświadomisz ,że to łopatologia młotkowa stajesz na kolejnym zakręcie iść dalej czy nie , a masz już dość wiedzy by napisać książkę.
Wybierasz książka o młotku czy praca młotkiem 🙂
Gzalewski, na tym właśnie polega istota zysku na giełdzie. He, he, pewne rzeczy trzeba po prostu wiedzieć.;)