W kilku eksperymentach udowodniono już do tej pory, że w przedsięwzięciach opartych na niepewności, zmiennym ryzyku i nierównomiernie rozłożonych szansach, większy dostęp do informacji wcale nie poprawia ludzkiej wiedzy, wzmacnia natomiast, między innymi, nadmierną pewność siebie i przesadny optymizm.
To samo dotyczy więc giełdy, i nie prowadzi niestety prostą drogą do wielkich zysków. Bywa, że działa wręcz przeciwnie, generując jedynie większą aktywność i skłonność do podejmowania wyższego ryzyka – zupełnie bezproduktywnie w sytuacji gdy nie posiadamy na rynku przewagi.
Informację uważa się za towar, niekiedy bardzo cenny. Ale jakiego rodzaju informację ? Poufną ? Zdecydowana większość inwestorów nie posiada ani nie szuka do niej dojścia. Czy, przywołując po raz kolejny nieśmiertelny przykład, Buffett dorobił się fortuny dzięki dostępowi do tego rodzaju informacji? Nawet jeśli tak to nadal zdecydowana większość inwestorów takich informacji nie zdobędzie (inna sprawa, że inwestycje Buffeta w jakąkolwiek firmę są już same w sobie informacją poufną 🙂 ). A więc informacja jawna – czy jest drogocennym towarem? Lata obserwacji i giełdowej praktyki pozwoliły mi dojść do wniosku, że żadna jej cena nie prowadzi do regularnie większych zysków…
Kategoryzacja informacji jawnych mogłaby być ciekawym tematem pracy magisterskiej gdyby ktoś ze studentów poszukiwał inspiracji. Część informacji to szum – plotki, drobne manipulacje, piarowe produkty spółek ukrywających grzeszki albo mylące tropy czy po prostu wizerunkowe baloniki. Jednym słowem nic nie wnoszące potoki słów. Informacje istotne, jak te z gospodarki, które mogą ruszyć całymi indeksami, opisują zwykle przeszłość, ich jednostkowe znaczenie jest zwykle wyolbrzymiane albo nieobiektywnie interpretowane. Inna ale spora część informacji stanowi w swej istocie wierzchołek góry lodowej, wystającej ponad taflę wody– nic nie jest takie jak przy pierwszym z nich kontaktem a pod spodem ukrywa się masa realnych procesów, których nie sposób zawrzeć w zdawkowych komunikatach. Dlatego dziennikarstwo śledcze ma zawsze zapewnione świetlane perspektywy.
W tym ostatnim kontekście w pozyskiwaniu i przetwarzaniu informacji tak ważna jawi się właśnie rola analityka z krwi i kości, który powinien być takim właśnie finansowym śledczym detektywem. Opisywanie tego co działo się na sesji albo co widać aktualnie na wykresach nie jest ani żadną pomocą ani intelektualnym wyzwaniem a internet zdeprecjonował to zajęcie jeszcze bardziej. Analityk nie musi być wcale żadnym wróżbitą i przepowiadaczem przyszłości gdyż jest to, poza jednostkowymi przypadkami, jałowe a przy tym emocjonalnie trudne zajęcie, choć pewnie najprostsze z punktu widzenia wkładu pracy. Rasowy analityk to raczej ten, który pozyskuje informacje w miejscach niedostępnych dla czytelników, przetwarza je i prezentuje przekrojowo czy też pod względem obranego jednego celu. Ma pomóc czytelnikowi a nie zastępować go w procesie decyzyjnym. Szacować co najwyżej prawdopodobieństwa i dopisywać scenariusze a nie wróżyć.
Innym wąskim gardłem w sieci informacji jest sam inwestor – mózg nie jest przygotowany na przerób takich dawek informacji jakie serwuje się nam we współczesnym świecie, tym bardziej w obliczu tak kompleksowych struktur jak rynek giełdowy. Inwestor nie jest racjonalny lub może raczej jest racjonalny inaczej – jedynie na swój użytek, podlega błędom poznawczym (np. poszukuje i akceptuje tylko te informacje, które uzasadnią jego zdanie), popełnia błędy w interpretacjach, nieprawidłowo szacuje szanse, przeszacowuje lub niedowartościowuje informacje, lub też posiadając zaledwie zalążek dostępnej wiedzy z rynku mylnie ekstrapoluje ją na całość, itd. itp.
O niebywałym szczęściu mogą natomiast mówić zwolennicy wykresów i analizy cen 🙂 Otóż sama cena (i jej ciąg na wykresie) jest najefektywniejszym detektywem. Bez potrzeby analiz tysięcy informacji, napływających co dzień na parkiet, pokazuje jak w soczewce ich znoszące się lub naciskające nierównomiernie siły. Co więcej, załatwia za jednym razem rzecz dużo ważniejszą – interpretację owych informacji, ich oddziaływanie na cały rynek czy jego fragmenty, pokazuje nawet niczym barometr wpływ na notowania wszystkich informacji poufnych i niedostępnych aktualnie dla większości. To fascynujące a jakże często niedoceniane zjawisko 🙂
—*Kat*—
1 Komentarz
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
„O niebywałym szczęściu mogą natomiast mówić zwolennicy wykresów i analizy cen 🙂 Otóż sama cena (i jej ciąg na wykresie) jest najefektywniejszym detektywem. To fascynujące a jakże często niedoceniane zjawisko :)”
Zaczyna być i doceniane w handlu instytucjonalnym.