Nie ma chyba dziś modniejszej idei na rynku – a dokładniej w komentarzach na temat rynku – niż Wielka Rotacja. Standardowe ujęcie mówi, że pieniądze uciekają z sektora technologicznego w stronę reszty rynku, a zwłaszcza spółek wrażliwych na politykę Fed i stąd np. mocny wzrost indeksów złożonych z akcji spółek o małej kapitalizacji. Może warto jednak zadać pytanie, czy nie obserwujemy właśnie mechanizmu pierwszych rozczarowań inwestorów na polu generatywnej AI, która jakoś nie chce zmaterializować się zarabianiem pieniędzy?
Na starcie odnotujmy, iż za zwyżkami spółek z indeksów Russell 2000 czy S&P Small Cap 600 nie stoi tylko fala Wielkiej Rotacji, ale też banalnego mechanizmu, którym jest pozycjonowanie się graczy po cykl obniżek ceny kredytu w USA. Zwyczajnie, spółki o małej kapitalizacji są zwykle bardziej zadłużone i w tym przypadku spadek kosztu obsługi długu ma większe znaczenie niż dla wielkich firm. Kolejną zmienną jest fakt, iż spółki o mniejszej kapitalizacji zwykle operują raczej na rynku amerykańskim niż globalnym i ich zyski w większym stopniu zależą od wzrostu gospodarczego w USA, którym stara się sterować polityka monetarna. Do odnotowania tych faktów nie potrzeba wcale Wielkiej Rotacji.
Równolegle mamy mechanizm dość dynamicznej korekty w sektorze technologicznym, który owocuje nawet negatywnymi reakcjami na dobre wyniki spółek, czego przykładem było ostatnie przyjęcie raportu kwartalnego spółki Alphabet znanej kiedyś jako Google. Realizacja zysków dotarła też na szczyt koszyka MAG7 i przecena nie ominęła szybującej w chmurach spółki Nvidia. W ostatnim czasie na rynku nie brakowało też sesji, w trakcie których spółki z koszyka Cudownej Siódemki przeceniały się solidarnie bez jakiegoś szczególnego różnicowania i pytań, czy może w tym gronie są jednak potencjalnie więksi wygrani i więksi przegrani w modzie na inwestowanie w generatywną SI.
Naprawdę bowiem trudno porównać to, jak do generatywnej SI musi podejść np. Google i jak Nvidia, bo pierwsza musi kupować szpadle, a druga te szpadle sprzedaje. Spółki takie, jak Apple, Meta Platform czy właśnie Google muszą inwestować na polu SI, żeby nie zostać w tyle za konkurencją, gdy inne dostarczają narzędzi do tego wyścigu zbrojeń. Pierwsze mają dopiero przed sobą fazę, w której pokażą zyski – lub nie pokażą – z tego wielkiego procesu inwestycyjnego, gdy drugie stają przed perspektywą potencjalnego spadku zamówień na szpadle, gdy kopiący odnotują, że przeinwestowali bez szans na szybki zwrot.
Powiedzmy szczerze, nikt naprawdę nie wie, czy generatywna SI szybko wygeneruje wielkie zyski. Jeśli weźmiemy pierwsze przykłady ze strony Apple, to osobiście zaczynam się bać o przyszłość tego projektu, bo wygenerowanie w locie nowych emotikonów jawi się mi się zwyczajnie głupie. Historia pokazuje, że wiele projektów, które Krzemowa Dolina próbowała sprzedawać jako „Next Big Thing” nie przyjęła się na rynku. Nie szukając daleko, przypomnijmy sobie szumną zmianę nazwy Facebooka na Meta Platforms, gdzie centrum sceny miał zając Metaverse. Nie zajął. Apple po cichu złożyło do grobu projekt Apple Car. Nawet taki banał, jak masowo wspierany przez rządy projekt elektryfikacji samochodów zabuksował.
Sumując, generatywna SI zdaje się właśnie przechodzić przez fazę pierwszych wątpliwości, bo ile można czekać na wydarzenie, które pokaże, gdzie w tym świecie są realne zyski? Generowanie tekstów i generowanie obrazków lub nawet piosenek może jawić się jako coś wielkiego, ale nie wiemy, czy treści generowane przez SI znajdą masowych odbiorców. Na dziś stadiony na świecie zapełnia całkiem żywa Taylor Swift, a nie zwirtualizowana ABBA. W pop-kulturze ciągle więcej zarabiają odgrzewane kotlety typu remake lub – nowy pomysł Hollywood – requel, a nie filmy wygenerowane przez SI. Finalnie to wszystko musi sprowadzić się do banalnego:
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.