Człowiek, który wie jak zarabiać regularnie 66 proc. rocznie, zazdrośnie strzeże swoich sekretów. Właśnie powstała o nim książka, choć on sam bardzo prosił autora, by jej nie pisał.
Mowa o publikacji Gregorego Zuckermana „The Man Who Solved the Market: How Jim Simons Launched the Quant Revolution” (jej polski tytuł to „Człowiek, który rozszyfrował rynek: Jak Jim Simmons uruchomił rewolucję funduszy quant”) w której opisuje on życie profesora matematyki i założyciela firmy inwestycyjnej Reneissance(jej flagowy fundusz nazywa się Medallion) Jima Simmonsa.
Od 1988 r. Medallion przyniósł średniorocznie 66 proc. zysku, co przekłada się na 100 mld USD wygenerowanych profitów dla inwestorów. Majątek Simmonsa jest wyceniany na 23 mld USD. Pierwsze pytanie jakie przychodzi do głowy to: jak on to zrobił? Jak osiągnąć 66 proc. średniorocznego zysku, kiedy ci którzy osiągają 20 proc. uważani są za geniuszy?
Zwykle jak ktoś uzyskuje tak odstające od reszty wyniki inwestycyjne oznacza, że musi podchodzić do sprawy zupełnie inaczej, niż reszta inwestorów. I faktycznie. Simons nigdy nie był nawet na jednym wykładzie z finansów i nie interesuje kwestiami biznesowymi. Z zawodu jest profesorem matematyki, choć jego specjalizacją były mało praktyczne tematy związane z geometrią. Inwestowanie pociągało go dlatego, że stanowiło intelektualnie wyzwanie: jak inwestować tak, by regularnie zarabiać, bez względu na koniunkturę, po kilkadziesiąt procent rocznie?
Odpowiedź nie pojawiła się nagle, w przebłysku geniuszu. Raczej była skutkiem kilkunastu lat prób błędów, tych ostatnich bardzo frustrujących dla Simonsa. Jego metoda poszukiwana sekretnej metody na szybkie wzbogacenie się polegała na tym, że zatrudniał coraz to nowych, wybitnych matematyków, takich których cenił i płacił im, by próbowali stworzyć komputerowy system inwestowania.
Bardzo długo efekty nie były imponujące. Jeszcze w 1989 r., po kilkunastu latach obecności na rynku, obracał zaledwie 27 mln USD. Zdarzały mu się okresy w których jego fundusz tracił. „Czasami patrzę na to i wydaje im się, że jestem jakimś tam facetem który nie wie, co robi” – miał powiedzieć słynny inwestor. Jego nastrój w tym okresie był tak kiepski, że przyjaciele z firmy podejrzewali, iż rozważa on popełnienie samobójstwa.
Ostatecznie do tego nie doszło, ale kolejne niepowodzenia przekonały Simonsa, iż musi stworzyć całkowicie zautomatyzowany system inwestycyjny oparty na algorytmie, tak by wyeliminować ludzkie emocje z procesu podejmowania decyzji. „Nie chcę się martwic rynkiem co chwilę. Chcę mieć model, który będzie dla mnie zarabiał pieniądze, gdy będę spał”.
Pod koniec 1989 r. odniósł pierwszy duży sukces. Jego komputerowy system inwestycyjny dokonywał transakcji na rynkach surowców, walut i obligacji. Wcześniej analizował duże ilości historycznych danych i wyszukiwał prawidłowości. Fundusz nie musiał zarabiać na każdej transakcji, wystarczy by – podobnie jak kasyno – zarabiał na większości z nich. „Jeżeli dokonujesz dużej liczby transakcji, wystarczy, że masz rację w 51 proc. przypadków” – argumentował jeden ze współpracowników Simonsa.
Na przykład system komputerowy znalazł przypadki, że ceny niektórych aktywów spadały tuż przed ogłoszeniem ważnych danych ekonomicznych a rosły tuż po ich prezentacji. Nie zawsze tak się działo, ale miało to miejsce wystarczająco często, by dało się na tym zarobić. Podobnie ceny innych inwestycji w poniedziałek zwykle zachowywały się tak, jak w piątek. A we wtorek miał zwykle powrót do wcześniejszego trendu.
Fundusz Simonsa zaczął kupować pod koniec dnia, w piątek, o ile rysował się wyraźny trend, i sprzedawał rano w poniedziałek. Co istotne, dla Simonsa i jego kolegów w ogóle nie było ważne dlaczego rynek zachowuje się w taki a nie inny sposób. Jeżeli jakieś ruchy cen wykazywały nawet niewielką powtarzalność w zachowaniu od razu wykorzystywali je do zarobienia pieniędzy.
I tak system komputerowy wyliczył iż korelacja w zachowaniu się kursu, między dwoma następującymi po sobie okresami, w przypadku marki zachodnioniemieckiej wynosiła 20 proc. Dla innych walut wynosiła ona ok. 10 proc., dla złota 7 proc., 4 proc. dla surowców i tylko 1 proc. w przypadku akcji. To było o tyle interesujące odkrycie, że zgodnie z teorią efektywnego rynku tego typu korelacje nie miały prawa w długim okresie istnieć. A to dlatego, że stwarzały okazję do łatwego zarobienia pieniędzy i dodatkowe transakcje powinny doprowadzić do likwidacji możliwości przewidzenia ruchu cen.
Oczywiście to tylko niewielki fragment kulisów zarabiania pieniędzy przez Simonsa i jego fundusz. Jednak w książce poświęcone jest temu wątkowi mniej, niż oczekiwałem, być może dlatego, że trudno było dotrzeć do takich informacji. Jak się można było spodziewać, człowiek który wie jak zarabiać regularnie 66 proc. rocznie, zazdrośnie strzeże swoich sekretów.
Autor książki opisuje we wstępie o tym jak trudno było mu znaleźć ludzi, którzy współpracowali z Simonsem i którzy chcieliby opowiedzieć o swoich doświadczeniach. Nawet ci których Zuckerman uważał za swoich przyjaciół przestali odbierać od niego telefony, gdy poprosił ich o wywiad o słynnym inwestorze.
Zapewne w dużej części było to spowodowane tym, iż prawnicy Simonsa kazali każdemu jego współpracownikowi podpisać klauzulę poufności, której złamanie wiąże się z bardzo wysokim karami finansowymi. Ale, co ciekawe, nawet rywale Simonsa wykręcali się z rozmowy z dziennikarzem na jego temat, tak jakby był szefem mafii, którego bali się urazić.
Sam inwestor miał kiedyś skomentować swoją niechęć to ujawniania informacji na swój temat cytując osiołka Benjamina z książki „Folwark zwierzęcy” George`a Orwella:”Bóg dał mi ogon, bym odpędzał muchy. Ale wolałbym nie mieć ani ogona, ani much. Mniej więcej takie jest moje podejście do kontaktów z opinią publiczną”.
Z zainteresowaniem przeczytałem „The Man Who Solved the Market”, ale nie jest to książka bez wad. Przede wszystkim informację o samym Simonsie i jego metodach inwestowania stanowią tylko część książki, wręcz jej tło. Jej główna część to biografie matematyków, którzy dla Simonsa pracowali. Niektóre z nich nawet ciekawe i zabawne, bo wielu z nich to bardzo ekscentryczni ludzie, ale to nie były informacje dla których sięgnąłem po tę publikację.
Mimo wszystko warto przeczytać książkę Zuckermana, bo jak na razie nie trafiła w moje ręce lepsza publikacja na temat Simonsa. A patrząc po jego wynikach inwestycyjnych, to jest to człowiek którego poczynania warto monitorować i od którego można się wiele nauczyć.
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.