Znany trader Pierre Andurand, zanim wybrał tę profesję, zewsząd dostawał sygnały, że ten zawód nie cieszy się w jego środowisku poważaniem. Jego ojciec lubił cytować Balzaca, który miał powiedzieć, że za każdą wielką fortuną stoi wielkie przestępstwo a jego profesorowie z uczelni nie mogli się nadziwić, że „chce sprzedać duszę diabłu” – opisuje Kate Kelly w książce „The Secret Club That Runs the World: Inside the Fraternity of Commodity Traders”.
Kiedy fundusz Pierre`a Anduranda zarobił w 2008 r. 210 proc. wszyscy zwrócili na menadżera uwagę. Później także nie szło mu źle. W 2018 r. „Financial Times” podawał, że od 2008 r. skumulowana stopa zwrotu funduszy Anduranda wyniosła 560 proc. Zwraca uwagę także jego styl życia. Za żonę wziął byłą rosyjską modelkę a na ich ślubie przygrywał sam Elton John (nie mówiąc już o specjalnie zaprojektowanym modelu sportowego auta Bugatti za 1,5 mln USD, bo to nic nadzwyczajnego w branży). Kim jest Pierre Andurand?
Informacje na jego temat w wikipedii to zaledwie kilka akapitów. Autora książki (jej polski tytuł to „Sekretny klub, który rządzi światem: w środku korporacji traderów”) musiała więc odrobić sporą „pracę domową” by dowiedzieć się więcej. Częścią tej pracy była rozmowa z samym traderem. Na pytanie autorki kto jest najlepszym traderem surowców na świecie odpowiedział śmiejąc się:”Lubię mówić, że ja”. Z jego biografii faktycznie wynika, że już od dziecka nie lubił ograniczeń, był nastawiony na konkurowanie i bycie najlepszym.
Gdy miał dziewięć miesięcy wypełzł z łóżeczka na murek balkonu, gdzie w ostatniej chwili zauważyła go matka. Kiedy dostał pierwszy rower z bocznymi kółkami odmówił wypróbowania go dopóki nie zdjęli podpórek. W szkole podstawowej nauczyciele zasugerowali rodzicom, by przenieśli go klasę wyżej, gdyż rzekomo miał mieć „intelekt geniusza”. Podobno po przeskoczeniu klasy także się nudził w szkole. Z nudy wyrwało go dopiero pływanie. Pływał dwa razy dziennie, przez sześć dni w tygodniu.
Kiedy skończył szesnaście lat w jednym z wyścigów został drugim najszybszym pływakiem w Europie w swojej kategorii wiekowej i dostał się do francuskiej drużyny narodowej. Ale doszedł do wniosku, że nie ma budowy, która umożliwiłaby mu konkurowanie z najlepszymi na świecie na Olimpiadzie. Popadł przez to w chwilową depresję. Twierdzi, że nie sięgnął po narkotyki i po alkohol tylko dlatego, że nie lubił tracić kontroli nad swoim ciałem. Zaczął szukać pasji, której mógłby się oddać z równym zaangażowaniem, co pływaniu, ale takiej w której mógłby dołączyć do światowej elity.
I zwróciły jego uwagę światowe rynki finansowe. Przyciągały go do nich duże pieniądze i wyzwanie intelektualne. Z drugiej strony zewsząd dostawał sygnały, że ta profesja nie cieszy się w jego środowisku poważaniem. Jego ojciec lubił cytować Balzaca, który miał powiedzieć, że za każdą wielką fortuną stoi wielkie przestępstwo. Jego profesorowie z uczelni nie mogli się nadziwić , że „chce sprzedać duszę diabłu”.
W 1999 r. Andurand przeniósł się do Paryża na uczelnię École des Hautes Études Commerciales de Paris (HEC Paris) aby tam zdać egzamin magisterski z międzynarodowych finansów. Jednocześnie zaczął szukać pracy w jednym z renomowanych banków. Szczególnie podobał mu się Goldman Sachs, gdzie miał dobry kontakt z Isabelle Ealet, która w firmie była odpowiedzialna za transakcje na rynku surowców. Rozmowa o pracę odbyła się w lobby jednego z najdroższych paryskich hoteli Plaza Athénée.
Rozmowa toczyła się mniej więcej w taki sposób:”Dlaczego chcesz być traderem?”. „Bo to jest to, co napędza świat. Jeżeli rozumiesz przepływ pieniędzy, rozumiesz co się dzieje na świecie. Poza tym, lubię aspekt gry rywalizacji. Pieniądze łatwo policzyć a wtedy jak na dłoni widać kto wygrał”. Ealet spodobał się młody, ambitny chłopak i Goldman Sachs zaoferował mu pracę w swoim oddziale w Singapurze. Ale po półtora roku pracy tam uznał, że stać go na więcej i przeniósł się do Bank of America.
Nie tak prestiżowa instytucja jak Goldman Sachs, ale tutaj dano mu kapitał, który mógł inwestować według własnego uznania. W ciągu pierwszych miesięcy 2003 r. zarobił dla banku 30 mln USD. Kiedy jednak postawił te środki będąc przekonanym, iż ceny paliwa lotniczego wzrosną, bo azjatyckie linie lotnicze zwiększały liczbę lotów, stracił 40 mln USD. Nie przewidział wybuchu epidemii wirusa SARS (chodzi o zespół ciężkiej ostrej niewydolności oddechowej – forma nietypowego zapalenia płuc, które po raz pierwszy pojawiło się w 2002 r. na południu Chin). W efekcie ludzie ograniczyli ilość podróży i popyt na paliwo lotnicze spadł.
Co ciekawe, Andurand ciągle był przekonany, że miał rację. „On ciągle sądził, że zarobi mnóstwo pieniędzy i że ma rację. A jeżeli tak się nie dzieje, to widocznie rynek się myli” – stwierdził Paul Andersen, który zatrudnił Anduranda w Bank of America i ciągle uważa go za swego przyjaciela. W praktyce jednak trader potrafił pokazać pokorę, gdy chciał przekonać do siebie inwestorów.
W czasie rozmowy z przedstawicielami Vitol Group (duża firma zajmująca się handlem ropą naftową i jej pochodnymi) przyznał, że popełnił błędy i było kilka czynników, których nie wziął pod uwagę. Ale jednocześnie przekonywał, że wyciągnął wnioski z tych pomyłek, które teraz mógłby wykorzystać w organizacji, która dałaby mu więcej swobody w tym jak inwestować.
Powyższe omówienie to tylko próbka tego, czego można oczekiwać po książce Kate Kelly „The Secret Club That Runs the World”. Autorka jest dziennikarką. Przez sześć lat pracowała w telewizji CNBC, wcześniej w „The Wall Street Journal” a obecnie jest reporterką „The New York Times” specjalizującą się w rynkach finansowych. I książkę czyta się jak zbiór reportaży o konkretnych osobach (poza Andurandem, w książce dowiemy się więcej także o innych traderach z rynku surowców m.in. Ivanie Glasenbergu czy Jonie Rugglesie).
Z jednej strony to dobrze, bo trudno znaleźć o tych osobach wiele szczegółowych informacji. Z drugiej mam wrażenie, że w większości są do to szczegóły, które opisywani sami podali reporterce a nie takie, które sama uzyskała w drodze dziennikarskiego śledztwa. Tak więc książkę czyta się bardzo przyjemnie i może z łatwością zastąpić najnowszą powieść Katarzyny Bondy, ale jednak pozostawia niedosyt. Tak więc książkę polecam, choć z zastrzeżeniami iż ciągle czekam na publikację, w której ktoś zajrzy „pod maskę” interesów traderów rynku surowców.
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.