W poprzednim tekście zauważyłem, że wielu ludzi jest zupełnie nieświadomych globalnych pozytywnych trendów w dziedzinie zamożności, zdrowotności czy osiągnięć edukacyjnych. Zachodzące zmiany drastycznie podniosły standard życia setek milionów ludzi na świecie w ostatnich kilku dekadach.
Tymczasem wielu mieszkańców państw rozwiniętych przekonanych jest, że sytuacja na świecie zmienia się w odwrotnym kierunku. Na przykład ponad połowa Brytyjczyków uważa, że w ostatnich kilku dekadach problem globalnego ubóstwa stał się poważniejszy. Tylko 12% zdaje sobie sprawę z trendu redukcji ubóstwa. Brytyjczycy nie są pod tym względem żadnym wyjątkiem. Pokazują to dane, które przedstawili José Cuesta, Mario Negre i Christoph Lakner. Poniższy wykres pokazuje odsetek respondentów w poszczególnych państwach, którzy uważają, że w ostatnich 20 latach zmniejszył się zasięg skrajnego ubóstwa:
Cuesta, Negre i Lakner pokazali także rzeczywiste dane o redukcji skrajnego ubóstwa. W ostatnich dwóch dekadach liczba ludzi żyjących w skrajnym ubóstwie czyli za mniej niż 1,9 dolara dziennie spadła z około 1,7 miliarda do 0,75 miliarda. Miliard ludzi wspiął się w ostatnich 20 latach ponad poziom skrajnego ubóstwa. Te same dane wyrażone w ujęciu procentowym wyglądają jeszcze bardziej zachęcająco: odsetek ludzi żyjących w skrajnym ubóstwie spadł z około 30% populacji do 10% populacji.
Powszechna niewiedza społeczeństw państw rozwiniętych w kwestii zachodzących na świecie zmian stawia poważne znaki zapytania nad sensem publicznej dyskusji o globalizacji czy wolnym handlu. Rozumiem komentatorów, którzy argumentują, że stagnacja dochodów kilkudziesięciu milionów przedstawicieli klasy średniej w państwach rozwiniętych to zdecydowanie zbyt wysoka cena za wyciągnięcie miliarda ludzi ponad granicę skrajnego ubóstwa. Mają prawo do takich a nie innych preferencji etycznych. Jednak dyskusja o globalizacji albo wolnym handlu przy całkowitym ignorowaniu tego co stało się w państwach rozwiniętych pozbawiona jest w mojej opinii większego sensu.
Z czego wynika przedstawiona wyżej niewiedza? Myślę, że dużą część winy ponosi negatywne skrzywienie mediów. Złe, negatywne informacje mocniej przyciągają uwagę odbiorców. Część winy można przypisać skrzywionym ideologicznie medialnym ekspertom. To oczywiste, że komentatorzy krytyczni wobec współczesnego systemu społeczno-ekonomicznego nie będą się rozwodzić nad skalą pozytywnych zmian zachodzących na świecie. Jednak podstawowym problemem jest fakt, że przeciętny człowiek nie ma silnej motywacji by posiadać poprawną opinię w kwestii globalnego ubóstwa. Błędna opinia nie pogorszy jego sytuacji materialnej. Opinia o globalnych trendach makroekonomicznych to niemal idealny przykład poglądu kolesiowskiego: jego celem nie jest ulepszenie procesu decyzyjnego. Opinie kolesiowskie pełnią funkcje społeczne. Ich zadaniem jest ułatwienie funkcjonowania w obrębie wybranych grup społecznych.
Amerykańskie wybory prezydenckie umożliwiły śledzenie tego co dzieje się z kolesiowskimi opiniami w czasie rzeczywistym. Świetnym przykładem jest sondaż Gallupa i pytanie o kierunek, w który zmierza amerykańska gospodarka. Proszę zauważyć jak mocno wyniki wyborów prezydenckich zmieniły opinię republikanów i demokratów:
Co ciekawe, zupełnie odwrotny wstrząs w partyjnym nastawieniu do perspektyw amerykańskiej gospodarki miał miejsce pod koniec 2008 roku:
Zakończona niedawno kampania prezydencka i okres powyborczy przeobraził opinie Amerykanów w wielu innych ważnych kwestiach: na przykład w nastawieniu do Władimira Putina, Wikileaks albo umów o wolnym handlu.
Myślę, że standardową reakcją większości czytelników na przedstawione wyżej fakty może być głębokie westchnięcie i myśl, że ludzie (albo Amerykanie) są bardzo naiwni. Warto więc pamiętać, że problem kolesiowskich opinii dotyczy wszystkich ludzi a sama świadomość zagrożenia nie gwarantuje jego uniknięcia. Zagrożenie polega w tym wypadku na używaniu stworzonych w bąblach użytecznej ignorancji opinii w procesie decyzyjnym. Moim zdaniem aktywne inwestowanie, zwłaszcza w oparciu o pobieżną analizę trendów makroekonomicznych, to jedna z dziedzin, w których najłatwiej o taką pomyłkę.
2 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Polska w runie? Podobny temat
Więcej niż 1,9 USD to w jakich dolarach? Obecnych czy tych sprzed 20 lat? Bo jeśli wzorzec metra się zmienia, to trudno porównywać nim pomiary dokonane w różnych okresach czasowych.