Wpisanie w najpopularniejszej wyszukiwarce hasła „price action trading” zwraca ok. 37 900 000 wyników…
…, podczas gdy w tym samym miejscu fraza „trend following trading” pokazuje tylko ok. 13 000 000 rezultatów. „Price action”, jako rodzaj strategii decyzyjnej, jest więc bez wątpienia 3 razy bardziej popularna, rozumiem jednak, że moje wpisy na jej temat, rozciągające się od zachwytów po krytykę, mogą budzić w Czytelnikach mieszane uczucia. Dlatego ten tekst w tym cyklu poświęcę wyjaśnieniu owej ambiwalencji.
Moja najlepsza jak dotąd strategia tradingowa powstała w wyniku inspiracji lekturami tekstów nikogo innego jak… Ala Brooksa. Mam więc w dużym stopniu pozytywnie emocjonalny stosunek do jego twórczości. Ona to bowiem potwierdziła moje skłonności do posługiwania się wyłącznie cenami w analizie rynków. Nauczyła także szybkiej interpretacji tego co dzieje się na wykresie i przekładania tego na oceny stanu rynków oraz zachowań inwestorów. Potem jednak, gdy wszedłem w to głębiej, nasze drogi się rozeszły…
Nie uważam, że interpretacja aktualnych przekonań, wizji i emocji inwestorów minuta po minucie (co w książkach Brooks oferuje aż do przesytu) jest potrzebna i konieczna do osiągania zyskowności, moim skromnym zdaniem wystarczy sama ich charakterystyczna, zasadnicza powtarzalność objawiająca się w wyglądzie wykresów.
Po wtóre – wyraźnie zaczęła mi przeszkadzać pozorna obiektywność wszystkich reguł i narzędzi stosowanych w tego rodzaju „price action”. Znaczącą stabilność zauważyłem dopiero po ubraniu ich w wyraźnie jednoznaczne zasady i wręcz zautomatyzowanie zastosowania, po wcześniejszej ostrej selekcji.
Po trzecie – coraz bardziej wgłębiałem się w zasadnicze znaczenie zarządzania ryzykiem dla ostatecznego efektu, wobec czego skakanie po szeregu narzędzi skupiających się na optymalnym zajęciu pozycji przestało mieć w tym momencie znaczenie.
Po czwarte – praktykowanie „price action” w formie proponowanej nie tylko przez Brooksa, ale i innych ekspertów od tego tematu, prowadziło do PARALIŻU DECYZYJNEGO. Za dużo tych formacji i interpretacji, za szybkie, zbyt przytłaczające. W tytule jednej z jego książek znajduje się fraza o analizie „słupek po słupku” (ang. bar by bar) – takie mikroskopowe podejście prowadzić może wręcz do pewnych obsesji.
Przysłowie mówi, że „jeśli masz w ręku młotek, to wszędzie widzisz gwoździe”. Jeśli masz w ręku 30 młotków (czyli narzędzi „price action”) to:
A/ Na wykresie zlewa się wszystko w jeden, wielki gwóźdź.
B/ Zastanawiasz się czy użyłeś właściwego młotka, chociaż każdy służy tak samo dobrze do wbicia dowolnego gwoździa.
A poza tym wówczas nie doceniałem jeszcze znaczenia indywidualnej podatności inwestorów na błędy poznawcze i psychologiczne pułapki. Kiedy reguły są quasi-obiektywne, wówczas tak naprawdę to wewnętrzny głos inwestora sam staje się młotkiem – gdy bowiem będzie chciał on znaleźć okazję do zajęcia długiej pozycji, to zawsze ją znajdzie przy użyciu dowolnego zestawu technik proponowanych przez Brooksa, ignorując po drodze sygnały wskazujące przeciwny kierunek i prowadząc po wykresie takie linie, jakie będzie chciał zobaczyć dla swojego celu. Dlatego też dwóch traderów w tym samym miejscu widzieć może okazję do zupełnie przeciwnej transakcji, używając zresztą tego samego zestawu akcesoriów .
Żeby to sprawdzić proponuję krótką lekturę 10 najlepszych układów cenowych (ang. set-ups, patterns) Ala Brooksa z jego strony:
https://brookstradingcourse.com/price-action/10-best-price-action-trading-patterns/
Można je wszystkie włożyć do jednego koszyka: dość radosna, subiektywna, a przez to niepowtarzalna twórczość. Żadnej z tych formacji nie daje się sprowadzić do jednoznacznej reguły, która pozwoli wyznaczać je w nie budzący wątpliwości sposób. Oczywiście każdy może mieć w tej kwestii swoje własne „lajki”. Proszę więc moją pewną dezaprobatę traktować jako osobisty pogląd naznaczony doświadczeniem.
Przy punkcie “Breakouts” na wskazanej stronie pojawia się taka opinia Brooksa:
„Pośród 10 najlepszych tradingowych formacji „price action”, wybicia są moimi ulubionymi.”
A chwilę wcześniej:
„Wybicia z czego? Z dowolnego wsparcia lub oporu. Nie ma znaczenia.”
W takim razie, skoro nie ma to znaczenia, po co marnować czas na dziesiątki fikuśnych wzorów i drobiazgowych analiz? Wybicia na wykresie są dosłownie wszędzie! Wystarczy znaleźć takie, które posłużą najlepiej naszemu czuciu rynku, wykresu oraz ruchu kapitału i zharmonizują się z własnym mentalnym charakterem i osobowością.
Prosty na to sposób wskażę w kolejnym wpisie.
—kat—
1 Komentarz
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
A moim zdaniem warto zwrócić uwagę nie tylko na subiektywność formacji Brooksa ale również samego wpisu. Są ludzie którzy mają dobrą intuicję, co więcej osiągają w ten sposób mierzalną przewagę, nawet jeżeli nie można obiektywnie opisać „intuicji rynkowej”. Sam zresztą o tym pisałeś. W opozycji do nich są ludzie, którzy nie tylko takiej intuicji nie wykazują, ale są jeszcze dodatkowo podatni na emocje, i taki margines uznaniowości, który dla jednych jest błogosławieństwem, dla nich może być przekleństwem. Al Brooks gra subiektywnie, i ok, co nie zmienia faktu, że nie można właśnie zrobić z jego strategii systemu automatycznego. Niepotrzebna krytyka, po prostu trzeba dopasować narzędzia do własnych potrzeb i predyspozycji.