Przy okazji dyskusji związanej ze zwiększeniem wartości mnożnika dla kontraktów na WIG20 padały przeróżne argumenty na rzecz utrzymania dotychczasowego stanu. Jeden z nich (bardzo mocno podkreślany) mówił, że większy mnożnik oznacza większą wartość kontraktu, a tym samym dwukrotnie większy depozyt. W naturalny sposób więc wyeliminuje to z rynku drobnych spekulantów, którzy do tej pory pozwalali sobie na działanie 1-2 kontraktami. Oczywiście pochodną tych zmian miało być dwukrotnie większe ryzyko, przy czym zapominano, że mało być to rozwiązanie bolączki związanej z niską rozpiętością notowań.
Od początku 2013 roku rozpiętość wahań indeksu bazowego, czyli WIGu20 wyniosła nieco ponad 500 punktów, ale przez większość czasu nie przekraczała 200 punktów (między 2300 a 2500) – 82 procent notowań. Między poziomami 2400 a 2500 indeks poruszał się przez 55 procent czasu. 100 punktów rozpiętości wielotygodniowej przekładało się również na dzienną zmienność. W efekcie mieliśmy to co wszyscy dokładnie widzieli – spadek obrotów w ciągu sesji, w konsekwencji niewielkiej dziennej zmienności.
Od momentu wejścia w życie kontraktów z większym mnożnikiem ogólny obraz rynku nie uległ zasadniczym zmianom, mimo skoku zmienności na pojedynczych sesjach i wzrostu liczby luk, więc nie należy oczekiwać, że nagle kontrakt w nowej odsłonie „ruszy z kopyta”. Jednak przy tej okazji chciałem zwrócić uwagę na zupełnie inne zjawisko. Wszyscy wiemy, że kontrakt na WIG20 jest jedynym kontraktem, który zyskał powszechne uznanie – zarówno indywidualnych, którzy ten rynek rozkręcili, jak i instytucji, które w chwili obecnej są na nim dominującą siłą. Jak dotychczas takiego sukcesu nie osiągnęły ani kontrakty na akcje, ani na waluty, ani na obligacje, ani na inne indeksy. Kontrakty na akcje – wygląda na to, że inwestorzy preferują rynek bazowy. Waluty – tu bezapelacyjnie wygrywa forex. Obligacje – to zagadka nierozwiązana, dlaczego jeden z największych rynków kontraktów na świecie, u nas nie jest w stanie się rozwinąć. I w końcu indeksy. Kontrakt na TechWIG już nie istnieje, notowany jest cały czas kontrakt na indeks mWIG40, czyli średnich spółek. Indeks, który reprezentuje rynek przyciągający do siebie dużą liczbę zarówno indywidualnych, jak i instytucje. To o średnich spółkach mówiło się często podczas hossy 2006-2007, i nadal mówi się o nich bardzo dużo.
Zróbmy więc sobie szybką wycieczkę tropem indeksu mWIG40 od początku 2013 roku. Rozpiętość wahań w ciągu tych blisko dwóch lat – 1300 punktów, ponad 2,5 razy więcej niż w przypadku WIG20. Ostatni rok to szeroki trend boczny między 3200 a 3600 punktów – czyli 400 punktów.
Jak wygląda dzienna zmienność? Przez 65 procent czasu utrzymuje się między 28 a 56 punktami. W przypadku WIG20 – 60 procent czasu zmienność pozostawała między 23 a 36 punktów. Jeszcze lepiej wygląda pod tym względem sam rok 2014. WIG20 71% rozpiętości to 19-37 punktów, a w przypadku mWIG40 – 78 % dziennej rozpiętości mieściło się między 26-59 punktów.
Mamy więc kontrakt z małym mnożnikiem – 10 złotych, depozytem na poziomie 6% wartości kontraktu, czyli w tej chwili około 2000 złotych, trendami po kilkaset punktów i dziennej zmienności między 300 a 600 złotych i….
Niemal zerowe zainteresowanie. Maksymalna liczba otwartych pozycji na tym kontrakcie to ponad 3000 sztuk (luty 2014) w tej chwili niemal dwa razy mniej (1700). Maksymalne obroty ponad 1800 sztuk (wrzesień 2013), ostatnio ok. 500 – z perspektywy kontraktów na WIG20 to śmieszne wartości.
Mamy więc kontrakt, który mógłby być drugim hitem, a jednak tak się nie dzieje. Dlaczego? Nie będę się nawet silił na diagnozę. Nie mam zielonego pojęcia. Przy czym tylko dodam, że teza o braku papierów do arbitrażu itp. mnie nie przekonuje. Zanim instytucje masowo zainteresowały się kontraktami na WIG20 obroty na tym rynku zdołały sięgnąć kilku tysięcy sztuk – w 2001 udział indywidualnych inwestorów wynosił ponad 80 procent.
1 Komentarz
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
No jakże ma się udawać, skoro przez tyle dni nawet się ludziom komentarza nie chciało napisać… 🙂